8 marca

Odliczanie czas start. Już na początku tygodnia w radiu proponowano stworzyć listę kobiecych przebojów. Jak kobiece to wiadomo o miłości i słodkie, i romantyczne. Wiadomo kobieta lubi słuchać delikatnej muzyki. Na innej stacji radiowej porównanie kobiet do kwiatów. Ależ piękne, upiększające widoki, cudowne. W mediach wylały się reklamy przypominające o kwiatach dla kobiet i czekoladkach. Ach jest słodko.

Tymczasem do 2015 roku najniższy wymiar kary za gwałt wynosił dwa lata i mógł być w zawieszeniu. Podpisanie ustawy antyprzemocowej przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2010 roku, oraz jej nowelizacja z 2012 roku wzbudziła spore „kontrowersje”. Kościół broniący „wartości rodzinnych” i słynący z miłości bliźniego zaczął protestować przeciwko ingerenci w sprawy rodziny. Jak rodzina jest pobłogosławiona, związek małżeński zawarty w kościele, to można już zrobić wszystko, katować dzieci, żonę, męża (kobiety przecież też bywają agresywne), i nikt nie powinien się do tego wtrącać. Świętość i już. Po dojściu do władzy PIS cofnął dotacje dla organizacji działających na rzecz kobiet i przeciwko przemocy. Polska stanęła z kolan, a to oznacza, że teraz można kobiety bić dowoli. Statystyki (z 2015) mówią o trzech tygodniowo ofiarach śmiertelnych. Nawet gdyby nie wierzyć statystykom pozostaje wciąż ogromna ilość kobiet poddanych przemocy fizycznej, psychicznej, symbolicznej i wciąż mamy przyzwolenie części społeczeństwa, która uważa, że co się dzieje w rodzinie niech tam pozostanie. Nie moja sprawa.

Dzień przed czekoladkową ułudą Brigitte Macron zadeklarowała swój sprzeciw wobec święta, uświadamiając, że jeden dzień w roku, w którym kobieta dostanie kwiatki i czekoladki a resztę roku spędza jako obiekt seksualny, przedmiot reklam i niewybrednych dowcipów, jako matka na którą spadają wszystkie obowiązki, jako córka, która musi się zająć wszystkim (przecież syn robi karierę więc nie może pomóc starzejącym się rodzicom), jako worek treningowy dla sadystycznego męża, jako obiekt kpin (ach te głupie baby, wredne teściowe, durne cyce) – ten jeden słodki dzień nie załatwia sprawy.

Oczywiście wiemy Pani Macron jest zła, ma dużo młodszego męża (fuj, toż to nie normalne, żona ma być dużo młodsza), który jeszcze bezczelnie manifestuje, że ją kocha (chory!), ma swoje poglądy (czarownica), i jest z siebie zadowolona. Tak to zła kobieta. Tak jak oszalałe baby krzyczące na wiecach, że chcą wolności do decydowania swoim ciałem. Przecież wiadomo, że jak już poczęła (chciała, nie chciała, kobieta przecież zawsze chce dziecka) to teraz jest dla dziecka, nie dla siebie. Kobieta w ogóle rzadko kiedy bywa dla siebie. Najpierw jest córką i ę zachowywać (chłopczyca ciągle niemile widziana), potem jest dobrą uczennicą, studentką (ma mieć dobre wyniki i nie marzyć zanadto o karierze, no może jeszcze doktorat, ale potem ma znormalnieć i się zakochać w dzieciach). Potem jest pracownikiem, takim, co jak już awansuje na wicedyrektora ma pomagać i rozumieć, wspierać i inspirować. Oczywiście jest kobietą swego mężczyzny, z nim się spełnia, dla niego żyje. Każda romantyczna komedia nam to podpowie, jak każda bajka o książętach i księżniczkach. 

Piszę o przestarzałych faktach? Tak bardzo się nasze społeczeństwo zmieniło? Nie ma już seksistowskich reklam? Mamy rektorki na uczelniach? Mamy kobiety na najwyższych urzędach państwowych? Kobiety łatwo awansują? Młode kobiety nie są dyskryminowane przy przyjmowaniu do pracy? Przemoc nas szokuje? Kobiety poddawane przemocy czy agresji łatwo i szybko mogą uzyskać wyrok sądowy i mają wsparcie policji? Nikt nie atakuje lesbijek? Wszyscy wspierają kobiety transseksualne? Uchodźczynie dostają wsparcie?   

Oczywiście dużo się zmieniło, najważniejsze pojawili się feminiści, mężczyźni traktujący kobiety w równościowy sposób. Ciągle jednak łatwiej stworzyć kobiecą listę przebojów i zatruć eter najsłodszymi piosenkami o miłości niż mówić o przemocy wobec kobiet. Akcja #MeToo wylała cały ocean wyznań kobiet molestowanych, gwałconych, poniżanych, deprecjonowanych  tylko dlatego, że mają waginę, piersi i obowiązkowo dobre nogi. Skala #MeToo uświadamia, jak bardzo przyzwyczailiśmy się do tego, że kobieta jest rzeczą, nawet pod płaszczykiem równości, kobieta nadal traktowana jest jak rzecz. Posiadana przez liczne ideologie, religie, tradycje kobieta próbuje być sobą. Kolejne fale feminizmu, kolejne dyskusje pozwalają przejrzeć nam na oczy, #MeToo szokuje skalą. Ciągle niestety to kobieta ma dylemat: rodzina czy kariera, ciągle to kobieta ponosi największe koszty zmian kulturowych, ciągle to kobieta jest pachnącym kwiatkiem, słonecznikiem rozświetlającym życie. Ciągle to ona musi się starać i udowadniać, że jest po prostu człowiekiem.

O autorze wpisu:

Filozofka zajmująca się filozofią kultury i filozofią współczesną. Racjonalistka z przekonania, ateistka chyba od urodzenia, wykładowca z zamiłowania, uwielbia pisać, zwłaszcza teksty na bloga, tak samo jak lubi dobrą dyskusję. Problemy inności i wykluczenia stanowią dla niej szczególnie ważne spektrum badań, od 2013 prowadzi wraz z zespołem przyjaciół projekt "kultura wykluczenia?". Założyła stowarzyszenie Rewersy Kultury, swój czas ostatnio poświęca Polskiemu Stowarzyszeniu Racjonalistów odział w Krakowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 + osiemnaście =