Cieszymy się, że prezydenci Warszawy i Wrocławia zakazali faszystowskich marszów. Nie cieszylibyśmy się, gdyby takie zakazy dotknęły nas, lewicę. Zresztą, takie zakazy w przeszłości zdarzały się w kraju. Osobiście, z punktu widzenia budowania świadomości obywateli, takie marsze powinny się odbywać. Obywatele powinni oglądać maszerujących faszystów. Powinni zapamiętać ogolone głowy kiboli, ochrypłe głosy i niech dzwonią im w uszach hasła przepełnione nienawiścią. Taki, negatywny obraz zaczyna zresztą już funkcjonować w społeczeństwie. W ostatnich wyborach list narodowców było niewiele i uzyskały one śladowe poparcie. Wynika z tego, że to, co umieją narodowcy, to gromadzić się na marszach, skandować, atakować bezbronne kobiety i odpalać race. No i oczywiście ochoczo angażować się w uliczne zadymy. Może są także jakieś hasła bliższe ludziom racjonalnie myślącym, ale tego na ulicach nie widać i nie słychać.
Czy wyobrażacie sobie tych narodowców czy faszystów reklamujących proszki do prania, albo telefony komórkowe? Efekt byłby piorunujący. No może reklama kijów bejsbolowych i ciężkich butów byłaby skuteczną. Dlatego jak rozumny obywatel napatrzy się na wyczyny tej grupy, to wyciąga wnioski, które nakazują mu trzymać się od takich ludzi z daleka. Zawsze będą tacy, którym będzie podobać się to maszerowanie i ryczenie. To chyba osoby z osobistymi kompleksami, którym należy się szczególna troska i zaopiekowanie. Obywatele oglądają narodowców i wyciągają właściwe wnioski. Gdyby przeprowadzić sondaż, czy obywatele chcieliby mieszkać w sąsiedztwie ogolonych faszystów i narodowców to jakie mogłyby być odpowiedzi. Jak sądzicie?
Czesław Cyrul