Drugi dzień Akademii Beethovenowskiej (28.02.20) przyniósł nam nową formułę muzycznego spotkania. Zamiast regularnego koncertu mieliśmy wykład Jarosława Thiela, dyrektora Wrocławskiej Orkiestry Barokowej i szefa festiwalu. Tematem był Beethoven jako twórca nowej muzyki.
Jarosław Thiel. zdjęcie NFM
Na scenie, oprócz całej NFM Filharmonii Wrocławskiej ustawiono kilka historycznych instrumentów klawiszowych, od klawikordu przez klawesyn po fortepiany z różnych epok. Brzmienie utworów Beethovena prezentowała znakomita klawesynistka Aleksandra Rupocińska. Fragmenty symfonii Beethovena przedstawiali uczestnicy kursu dyrygenckiego, którego opiekunem był Jos van Immerseel. Nad sceną, na wielkim ekranie, mogliśmy także oglądać zdjęcia i filmy ilustrujące tezy wykładu Thiela, oraz zbliżenia na muzyków dokonane przez wędrującego wraz z prowadzącym po scenie kamerzystę.
Było to bardzo udane spotkanie. Jarosław Thiel okazał się znakomitym popularyzatorem muzyki. Jego opowieść o Beethovenie była wciągająca, dobrze przemyślana i pełna ciekawostek, które okazały się cenne również dla bardziej wyrobionych melomanów. Na swoich koncertach Thiel też czasem przedstawia utwory. Do tej pory paraliżowała go trochę nieśmiałość, wydaje mi się, że niesłusznie, gdyż jest dobrym mówcą i osobą posiadającą nie tylko muzyczny warsztat, ale i ciekawe przemyślenia na temat prezentowanej muzyki.
Ja, na swój użytek, przekonałem się nausznie jak Beethoven zrywał z formą menuetu w symfonii, oraz jak uniezależniał niskie instrumenty orkiestry – kontrabasy i wiolonczele. Ciekawa była także prezentacja wzrastającego u Beethovena znaczenia kotłów i rogów.
Okazało się też, że „Dla Elizy” brzmi całkiem ciekawie na klawesynie. Po raz kolejny uświadomiłem sobie, że Beethoven, twórca między innymi współczesnej pianistyki (tak jak symfoniki i kameralistyki), żył w czasach, kiedy wielu melomanów grywało jeszcze na klawesynach. W młodości Beethovena fortepian wciąż był nowością i to on między innymi sprawił, że stał się czymś naturalnym i niezastąpionym. O ile jednak łatwo można znaleźć transkrypcje ultrapianistycznych utworów Chopina na organy, o tyle Beethoven na klawesynie przesłonięty jest przez miliony nagrań fortepianowych.
Na koncercie było wielu młodych ludzi, widać było, że się nie nudzą. Dzięki Jarosławowi Thielowi i zaproszonym przez niego muzykom wielu odkryje niesamowity świat Beethovena i dowie się, że nawet jeśli wcześniej nie lubili muzyki klasycznej, to to, czego słuchają, zawdzięcza wiele Beethovenowi, chyba, że są miłośnikami tradycyjnej muzyki chińskiej lub koreańskiej. A jakby powiedział Platon – zamiast słuchać odbić i cieni, lepiej sięgnąć po samo źródło tychże obrazów.