Rozdział 65
Wewnątrz ogrodów prezydenckich ich sytuacja uległa gwałtownej przemianie. Przed bramką byli tylko straceńcami w bezimiennym tłumie. Wewnątrz wszyscy ich znali i wszyscy na nich czekali. Nawet na Czandrę, którego nikt nie rekomendował i który nie miał zamiaru grać w filmie. Zwłaszcza jako tancerz statysta.
– Ach, to ty! – zawołała Gauri jakaś młoda kobieta. – Wiele o tobie słyszałam. Będę ci robić charakteryzację. To scena, gdy niewidoma Kajol tańczy na święcie ojczyzny i wyczuwa nadejście swojego ukochanego, który tak naprawdę jest terrorystą i uwiódł ją po to, aby dostać się do miejsca, gdzie warto podkładać bomby. Kto wie? Może zginie sam prezydent?
– Ach ten krok, ta dumna, wyprostowana postawa – tym razem Gauri została zaczepiona przez samą choreografkę, sławną Amritę Sun. Amrita była już dość wiekowa, ale nadal wyglądała elegancko i poruszała się bardzo zgrabnie.
– Tak, tak – rzekła Gauri. – Jestem rasową tancerką. Mam to we krwi. Nie wiem, czy czytała pani ostatnie biuletyny Akademii.
– Och dziecko moje – Amrita spochmurniała, zaś Gauri zorientowała się, że popełniła drobny błąd. Amrita, jak większość starszych kobiet sukcesu, nie lubiła zanadto pewności siebie wśród młodych. Chyba, że były one sławnymi aktorkami, królowymi kina. Wtedy wszelkie zgryźliwości trzeba była zamknąć głęboko do kufra i o nim zapomnieć. Tylko gwiazdy miały prawo narzekać i robić sceny na planie filmowym. Wciąż istniały jednakże wątpliwości, czy na sceny i fochy mogą sobie pozwolić bardziej męscy aktorzy, czy żeńskie aktorki. Aktorzy byli jeszcze bardziej cenieni i nieuchwytni, zarabiali też znacznie więcej od swoich koleżanek. Marudzili, kręcili nosem, doprowadzili do zawału niejednego reżysera czy producenta. Jednakże swoje sprawy załatwiali zwykle poza planem, zaś na planie starali się być mili i wyrozumiali. Niektórzy liczyli też na łatwy seks z początkującymi aktorkami czy statystkami, o ile te były naprawdę wyjątkowo zjawiskowe. Społeczeństwo indyjskie było bardzo pruderyjne, jednakże niejedna kobieta dałaby wszystko, aby spędzić noc ze swoim idolem, nawet gdyby miało ją to kosztować życie i honor rodziny. Gauri rozważała ten scenariusz w ramach przyspieszenia akcji wydostawania się z Ziemi i jej ewentualnej naprawy. Na szczęście jednak Tarif Khan, główna męska gwiazda produkcji, słynął ze swojej miłości do żony. Podczas dni, wieków i miesięcy spędzonych w kosmosie poza Ziemią Gauri uznała doznania zmysłowe i seksualność za rodzaj sztuki i styl wypowiedzi. W ogóle nie była w ziemskiej skali ocen pruderyjna, ale też nie chciała handlować swoją intymnością, jak czyniło to wielu rządnych sławy filmowej. Jej strategia była prosta. Miała zachwycić ludzi na tyle, żeby ją zauważyli.
– Och, widzę, że naprawdę chcesz się wybić poprzez wyjście z tła na przód – wtrąciła Amrita po chwili milczenia. Można by pomyśleć, że czyta Gauri w myślach. Choreografka znała świat filmu na tyle dobrze, na tyle od podszewki, że w temacie planów filmowych i ambicji związanych ze srebrnym ekranem, była w stanie wyśledzić i wyczytać wszystko.
– Chyba wszyscy tego chcą – zauważyła Gauri.
– Wielu osobom wystarcza sama bliskość wielkiej gwiazdy w cieniu której tańczą – zauważyła Amrita, zaś jej twarz rozjaśnił niespodziewany uśmiech. – Możliwe, że ci pomogę dziecko. Choć wydajesz mi się nieco zbyt bezczelna.
– Wymyśli pani dla mnie jakąś krótką choreografię – kosmitka wypowiedziała te słowa pospiesznie, udając, że wręcz dławi się nadzieją. Dotarło do niej, że Amrita jest inteligentnym przeciwnikiem, albo też i sojusznikiem. Nie chciała jednak aby kobieta przejrzała jej plany, które z pewnością uznałaby za szalone, tak jak większość Ziemian.
– Dziecko, nie udawaj przy mnie naiwnej – pokręciła głową Amrita. Nie była zła. Obnażanie intencji innych osób sprawiało jej wręcz przyjemność. – Widzę, że chcesz dojść przez taniec do jakiegoś celu, który wykracza poza świat filmu. Może chcesz stać się wielką aktorką, rozkochać w sobie premiera i jako wdowa po premierze stać się władczynią całych Indii? Na Sziwę! Naprawdę widzę w tobie coś mocnego.
– Hmmm… – Gauri chciała coś powiedzieć, lecz artystka nie dała jej dojść do słowa.
– Tak naprawdę powinnam się zirytować i wywalić cię z planu – ciągnęła choreografka. – Nie powinno być miejsca w filmie dla osób, które używają go tylko jako korytarza wiodącego do innych drzwi. Lecz będę z tobą szczera. Czuję i widzę, że przez kilka najbliższych lat, aby osiągnąć swój ambitny cel, będziesz grała jak apsarasa. Uwiedziesz wszystkich miłośników kina. Czuję to i jestem ciekawa tego co będzie. Poza tym potrzebuję nowej, świetnej aktorki do współpracy, bo te, które mam, już mnie nużą – Amrita była nie tylko choreografką, ale również reżyserką kilku naprawdę dobrych i przebojowych filmów, błyszczących jak klejnoty nie tylko za sprawą choreografii, choć tej w nich oczywiście nie brakowało.
– Myślałem, że pani zażąda… – zaczęła Gauri.
– Nie, nie zażądam od ciebie, abyś mi to przysięgła wierność filmowi i ludziom, którzy cię wypromują – przerwała jej ponownie Amrita. – Powinnam tego zażądać, lecz wiem doskonale, że to nic nie da. Mam już swoje lata dziecko, i jestem po prostu ciekawa tych kilku lat współpracy z tobą.
– A skąd pani wie, że jestem taka dobra? – zdziwiła się dziewczyna.
– Nie czytałam miesięcznika Akademii, bo widziałam nie raz jak tańczysz – zaśmiała się Amrita.
– Była Pani na moich koncertach? Jak mogłam to przeoczyć? – zdziwiła się szczerze kosmitka.
– Nie, głuptasie, nie mam czasu na bywanie na koncertach. Ani na czytanie nudnych i długich esejów z miesięcznika Akademii. Poleciłam moim asystentkom, aby cię nagrały.
– Całkiem rozsądnie – pokiwała głową Gauri, porzucając całkowicie maskę naiwności.
– Zatem sprawa jest jasna – ucięła Amrita. – Nie zmuszę cię do żadnych deklaracji, bo wiem, że i tak, aby zrealizować swoje sięgające gwiazd ambicje, będziesz musiała trochę pograć ze mną.
– Nie boi się pani, że pójdę do innego reżysera? – zdziwiła się dziewczyna.
– Nie, bowiem jestem najlepsza jeśli chodzi o choreografię, a ty zdecydowanie wolisz tańczyć, niż wczuwać się w idiotyczne często dialogi. Nawet w dobrych filmach są idiotyczne dialogi, zauważyłaś?
– Ciężko ukryć, nawet w DLJJ – Gauri posłużyła się skrótem tytułu genialnego filmu „Żona dla zuchwałych”.
– Właśnie, nawet tam – uśmiechnęła się choreografka, która miała spory udział w sukcesie tego dzieła, choć nie pisała oczywiście dialogów. – Poza tym dam ci pole do własnej kreatywności w obrębie moich choreografii. Jeśli będzie ok, zostaniesz nawet współtwórcą.
– Na bogów, toż to hojne nad wyraz! – zdumiała się Gauri i ponownie poczuła, że chyba jednak jest w symulacji. Spotykała zbyt wielu mądrych ludzi jak na rzeczywisty świat. A może po prostu miała szczęście?
– No, ale nie ciesz się na zapas – pokiwała palcem surowo Amrita. – Wiesz przecież, że gwiazdy dbają o to, aby żadna statystka z tła nie przyćmiła ich tańca. Najwygodniej by było, gdybyś rozkochała w sobie głównego herosa tego filmu, lecz on słynie z wierności żonie, z którą, nota bene, przyjaźnię się od lat. Nie będziesz zatem miała nikogo oprócz mnie po swojej stronie, gdy heroina zacznie narzekać, że któraś ze statystek przesłania jej obecność na ekranie. Będziesz musiała pomyśleć nad czymś, co działa na widzów nie od razu, lecz po dłuższym czasie, jak odtwarzają sobie scenę tańca raz za razem. A teraz odejdź, daję ci tydzień czasu na przygotowanie tego numeru.
Gauri skłoniła się i odeszła bez słowa. Nie była zbyt pewna siebie w tej chwili. W NZDelhi poznała wprawdzie tajniki tańca niedostępne Ziemianom, jednakże w tym wyzwaniu wchodziły w grę przede wszystkim ludzka psychika i ludzkie atawizmy.
– Sama nie wiem – rzekła do Czandry, gdy wyszli z kompleksu prezydenckiego i zbliżali się powoli Radżpathem do majaczącej w dali, monumentalnej Bramy Indii. Był wieczór, powietrze było złociste od ciemniejącego Słońca, opadającego pyłu i sennych oparów wznoszących się z prostych i długich kanałów zdobiących zadrzewioną Aleję Królów. – Może powinnam poszukać jakichś psychologów, albo sceptycznych guru? Jak zatańczyć, aby wywoływało to podświadome i silne wrażenie w tle, dochodzące do świadomości stopniowo i po czasie. Jak oszukać doświadczoną aktorkę i zbliżyć się jednocześnie do widzów?
– Z tego co wiem, jest wiele szkół psychologii – rzekł nieśmiało Czandra. – Większość z nich to w zasadzie religie na temat ludzkiej jaźni niż nauka.
– Zadziwiasz mnie Czandro! – kosmitka zatrzymała się i spojrzała uważnie na przyjaciela.
– Jak wiesz… miałem pewne problemy – przypomniał jej Czandra. – Jednym z elementów mojej terapii była wirtualna biblioteko zasłana wszystkim, co napisano o ludzkiej psychice.
– Dlaczego wszystkim? – Gauri skrzywiła się ze zgrozą.
– Widać Wadź i Czandra nie chcieli we wszystko wnikać, a przy kopiowaniu Delhi wraz z nami zyskali dostęp do szerokich baz danych z bibliotek uczelnianych.
– Naprawdę starali się ciebie uleczyć – Gauri pokiwała głową z wdzięcznością. – Musieli wrócić jeszcze raz na Ziemię i dokopiować rzeczy, do których wiodły delhijskie fiszki. W dziedzinie humanistyki w naszym mieście mało co jest zarchiwizowane cyfrowo, a jeśli już, są to nauki ścisłe, co zresztą i bardzo dobrze…
– Też im jestem bardzo wdzięczny – uśmiechnął się Czandra. – Jakkolwiek by jednak nie było, ta cała psychologia może okazać się mało pomocna na przestrzeni tygodnia. Tak jak mówiłem, jest wiele dziwacznych szkół tej nauki, wciąż powszechnie uznawanych. Na przykład psychoanaliza, mające magiczne i często nietrafne założenia dotyczące seksualności podświadomości. Jedynie Jung mógłby ci się spodobać, z uwagi na swoje trafne intuicje dotyczące dziedziczenia pewnych symboli i obrazów. Mimo różnych nieszczęsnych bajań, jakich się dopuścił, był on ojcem estetyki ewolucyjnej…
– A nam właśnie chodzi o estetykę ewolucyjną – dziewczyna klasnęła w ręce. – Musimy przecież określić, jakie rodzaje ruchu, symetrii, odniesień seksualnych obecnych przecież w sztuce tańca, działają mocno a jednocześnie stopniowo i powolnie na ludzką podświadomość. Jakie ludzkie atawizmy i przystosowania estetyczne nam sprzyjają w tym zadaniu.
– No i tu mamy problem – zmartwił się jej przyjaciel. – Estetyka ewolucyjna nadal jest jeszcze w powijakach, zaś hipotezy mówiące o ewolucyjnych korzeniach wielu mechanizmów psychicznych u człowieka są ciągle kontestowane. Nie pomagają tu też bajarze, którzy bez rzetelnych badań formułują dziwaczne hipotezy, mające bardziej zaskoczyć swoją oryginalnością, niż zbliżyć nas do prawdy o nas samych.
– Więc pozostają guru parający się sangitą, trójjednością muzyki, teatru i tańca – rzekła Gauri. – Ich świat pojęć przesycony jest rytualną religijnością, ale w tej szkole medytacji znajdziemy sceptyków, którzy pomogą mi stać się apsarasą.
– O tak! – zaśmiał się Czandra. – Wyuczenie legendarnej nimfy – uwodzicielki powinno ich zafascynować.
– W jakimś sensie już jestem apsarasą – przyznała Gauri. – Lecz nie dla ludzi…
– Dla ludzi bywasz teraz potworem moja Droga – w głosie Czandry nie było cienia wyrzutu.
– Jak to? – Gauri została wzięta z zaskoczenia.
– Wyzierają z ciebie i z twoich gwiaździstych oczu głębie kosmosu – rzekł jej przyjaciel. – To nieznany ogrom, obojętny na losy wszystkich Ziemian. To jak z pełnych grozy i kosmicznej tajemnicy opowiadań Lovecrafta.
– Miłośnicy odkryć lubią Lovecrafta – zaśmiała się Gauri, – ale my musimy uwieść zwykłych kinomanów. Sądząc po jakości filmowych adaptacji opowiadań Lovecrafta, ponury samotnik z Providence to nie ich klimat.
– W takim razie czeka nas podróż do Wrindawan – zaśmiał się Czandra. Miał w sumie ochotę tam pojechać.