Wedy po brytyjsku

   Inauguracja sezonu chóralnego w NFM (5.10.2025) była bardzo udana. Nic dziwnego, zaczęły się w końcu obchody 20. lecia Chóru NFM. Chórzyści, wraz ze swoim szefem artystycznym Lionelem Sow przygotowali podróż przez muzykę brytyjską. Przecierałem oczy ze zdumienia widząc program. Myślałem, że nie wrócą już czasy, kiedy przez muzykę wyspiarską oprowadzał nas znakomity Paul McCreesh. Jak widać jednak, podobnie jak na toczącym się teraz Konkursie Chopinowskim, gdzie pianistka Diana Cooper reprezentuje Zjednoczone Królestwo i Francję, również francuski dyrygent może przygotować świetny brytyjski recital.

By DeFacto – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=49100590

   Ale do NFM przyciągnęła mnie dodatkowo szczególna część koncertu. Oto pojawiły się na nim Choral Hymns from Rig Veda, Group 3 op. 26, H. 99 i Choral Hymns from Rig Veda, Group 4 op. 26, H. 100 Gustava Holsta. Jako osobę mocno zainteresowaną również muzyką klasyczną Indii ucieszyło mnie to niewymownie. Zwłaszcza, że miałem szczęście zupełnie przypadkiem poznać „grupę 2” na harfę i chór kobiecy, na marginesie albumu zawierającego przede wszystkim słynne Planety Holsta.  Wspaniały cykl Planety jest oczywiście przekleństwem tego płodnego kompozytora, nieco podobnie jak dla Ravela „utworem – fatum” jest narkotyczne Bolero. Obaj panowie napisali znacznie więcej świetnej muzyki, a jednak uwaga ogółu melomanów skupia się głównie na tych dwóch przebojach wszystkich możliwych „The Best of Classics”. Pamiętam, jaki też byłem też rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że do Planet skłoniły Holsta zamiłowania astrologiczne a nie astronomiczne. Gdy jednak zgłębiałem bardziej twórczość i biografię Anglika, odkryłem, że był on całkiem na serio zafascynowany Indiami. Nauczył się nawet sanskrytu i studiował muzykę indyjską. W tym świetle astrologiczne fascynacje kompozytora zyskują dodatkowy kontekst. W kulturze Bharatów astrolog to znacząca postać. Nie można bez niego wziąć ślubu, czy założyć firmy, zaś w wielu księgarniach mamy całe działy ze specjalnymi tabelami a nawet komputerkami dla astrologów. Na szczęście wedy nie są tak kontrowersyjne jak astrologia. To wspaniałe poematy będące najstarszymi zabytkami języka indoeuropejskiego. Najstarsze z nich są wedle niektórych datowań współczesne Mykenom, jednak Mykeńczycy nie zostawili po sobie dzieł literackich. W niektórych wedach objawia się finezja myślenia podobna do filozofów jońskich, zadziwiająco śmiała i awangardowa. Nie dziwię się zatem, że Holst, miłośnik Indii napisał swoją wersję muzyki do hymnów Rigwedy. Nie opracował on oczywiście wszystkich wed z tego zbioru, ale całkiem sporą ich grupę. W „grupie 3” użył chóru żeńskiego i harfy (grała na niej Malwina Lipiec-Rozmysłowicz), zaś w „grupie 4” chóru męskiego i fortepianu (w NFM grała Katarzyna Neugebauer-Jastrzębska). Kompozytorowi udało się stworzyć niezwykły muzyczny nastrój dla tych tekstów. Choć nie nawiązał wprost do muzyki Indii, to jednak ciekawie dobrane skale i oniryczna narracja ewokują natychmiast nastrój tajemnicy i ponadczasowości. Chór NFM wykonał te arcydzieła w sposób głęboki, pełen wyobraźni i ekspresji. Byłem zachwycony. To wspaniały prezent dla słuchaczy na rozpoczęcie sezonu. Polecam wam przy okazji poszukanie tłumaczeń hymnów Rigwedy choćby w Internecie, jak i poszukanie tam „grupy 3” Holsta. Z innymi opracowaniami wed jest większy problem, jeśli chodzi o dostępność. Nawet na płytach ciężko je znaleźć (a tam zwłaszcza warto szukać!). Klątwa Planet ciąży na biednym Holście…

   Lecz wedy były tylko częścią koncertu. Ten zaczął się i zakończył dziełami Williama Harrisa. Na otwarcie było Love of Love and Light of Light zaś na zamknięcie O Joyful Light (Evening Hymn). Urodzony w Londynie w 1883 roku William Harris był kompozytorem prawdziwie imperialnym. Starczy powiedzieć, że wystąpił jako dyrygent podczas koronacji dwojga monarchów: Jerzego VI w 1937 roku i Elżbiety II w 1953 roku (ta już zwijała z ogromnym wdziękiem British Raj pod naciskiem Jankesów i Sowietów). Lecz cóż, ja od dawna zaczytuję się w strzępach notatek J.R.R.  Tolkiena, które w kilkunastu tomach zebrał pieczołowicie jego syn Christopher. Z nich wynika, że elfy miały pozostać z nami, jako zepchnięte na margines cienie, a ich ostatnim siedliskiem miał być właśnie poetycki Albion. Ruiny zamku w Warwick zachęcały wielkiego pisarza do snucia fantazji, z których koniec końców się wycofał, a które były piękne i nostalgiczne. Chyba nawet użyję ruiny zamku w Warwick jako ilustracji do tej mojej recenzji… Elfy, krasnoludy, jednorożce, lwy, zamki i polany z roztańczonymi eterycznymi Lady – późnowiktoriańska wyobraźnia ma swój ogromny czar. I wielu z tych, którzy znali ten świat głównie z dzieciństwa tęskniło za nim. Tę tęsknotę, a także eteryczną świetlistość tańczącej przed oniemiałym Berenem Luthien słyszymy też w muzyce Harrisa. A obok tego jest królewska pompa i potężnie się wznosząca w niebo anglikańska celebra, bez zażenowania zanurzona w czasie epoki elżbietańskiej. I to wszystko Chór NFM zarysował przed nami w sposób inspirujący, czarując nas czystością przeszywających przestrzeń sopranów i pięknymi solami niskich głosów.

   The Ballad of Little Musgrave and Lady Barnard Brittena była nieco z innej bajki, choć z drugiej strony pokazywała, że Brytyjczyk czerpał równie chętnie z angielskich tradycji jak jego nieco mniej modernistyczni (albo wcale nie modernistyczni) koledzy. Ballada o zemście zazdrosnego męża na niewiernej żonie i jej kochanku miała niezwykły czar dawnych opowieści zanurzających się spokojnie i niejako bezwiednie w kulturę ludową. Był też akcent feministyczny, czyli „Panna Muzyka” jak nazywano Mary Chandler. Swoim tajemniczym hymnem maryjnym (?) dołączyła ona do uroczego grona przyjaciół jednorożców i może nawet elfów. Ale, tak na serio, jej kompozycja była bogata i wielowątkowa, świetna do słuchania.

   Piękny koncert! Lionel Sow potrafi skomponować niezwykle dobry program i wejść w nowy sezon z przytupem, a raczej w świetle księżyca i w cieniu lasu, z którego głębi dochodzą nas eteryczne głosy elfów. Były też Indie, których Tolkien, choć wybitny badacz starych języków indoeuropejskich, jakby się wstydził, a z których też zaczerpnął niejedno, choć może nieświadomie. Ciekawe, czy lubił muzykę Gustava Holsta? Że lubił Williama Harrisa to rzecz pewna!

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

7 + 5 =