Kiedyś (np. w IX w.) Francja i Niemcy były jednym krajem, a właściwie częściami składowymi państwa Franków, w co dziś trudno uwierzyć, tak bardzo kultury tych krajów różnią się od siebie. Ewolucja polityczna obu państw szła innym torem. Francja w XVI wieku była na najlepszej drodze do administracyjnej unifikacji, podczas gdy Niemcy właśnie wtedy wchodziły w epokę pogłębionego rozbicia na księstwa i księstewka. W XVII i XVIII wieku Francja nierzadko mieszała się w sprawy państw niemieckich, gdy Niemcy zjednoczyły się w 1870 roku jej elity wręcz dyszały rządza zemsty za lata krzywd. Alzacja ze spokojnej krainy stała się niebezpieczną granicą, a stereotyp Niemca nad Sekwaną zmienił się z poetyckiego na żołnierski. Po II wojnie świtowej Churchill wiele zrobił dla pogodzenia obu państw, tak, ze z czasem coraz częściej zaczęły one zajmować wspólne stanowisko, także wbrew Londynowi.
W czasach renesansu, a nawet XVII wiek były okresem kiedy podróżowanie Niemców do Francji i odwrotnie nie było zbyt częste, lecz terenem gdzie od wieków spotykały się wpływy niemiecki i francuskie była Alzacji i jej stolica Strasburg . W roku 1262 Strasburg uzyskał status wolnego miasta Rzeszy, tj. miasta którego przywileje są chronione przez cesarza niemieckiego. W wyniku wojny trzydziestoletniej (1618-1648) część Alzacji została przyłączona do Francji, W wyniku kolejnych starć Habsburgów z Burbonami, które stanowiły główna oś polityki zachodnioeuropejskiej w XVII wieku. Po oblężeniu miasta 28 września 1681 roku, przez 30.000 żołnierzy pod dowództwem samego Ludwika XIV, Strasburg został przyłączony przez Ludwika XIV do Francji1. Ze względu na swe położenie na styku dwóch kultur i szlaków handlowych, miasto miało już w XVI wieku status ośrodka kultury i nauki. W XVI wieku działali tu propagatorzy reformacji z Calvinem na czele. Dwa wieki potem Goethe studiował tu prawo, a Rouget de Lisle komponował „Marsyliankę”.
Nowi poddani francuscy, Alzatczycy byli lojalni wobec króla Francji, choć zachowali niemiecki język i kulturę. W roku 1697 intendent Alzacji La Grange szacował ludność Alzacji na 257.000 osób; w tym 170 tysięcy katolików, 70 tysięcy luteran i 12.000 kalwinów, 3655 Żydów i trochę anabaptystów. Katolików więcej było w górnej Alzacji, gdzie leżały pozostałości dóbr habsburskich ze stolicą w Ensisheim, oraz z miastem Sundgau, którego posiadaczem został w 1648 (na mocy traktatu westfalskiego) kardynał Mazzarini, zaś w dolnej Alzacji liczne były protestanckie miasta i protestanckie dobra ziemskie; Strasburg, Colmar i Miluza były ośrodkami zdecydowanie protestanckimi2. La Grange uważał Alzatczyków za łagodnych i rozleniwionych swą zamożnością, z wyjątkiem pracowitych strasburczyków3. Ludwik XIV zachował podstawowe wolności miasta, handlowe i religijne, jednak na wszelki wypadek zabronił mu posiadać własną artylerię i wprowadził do miasta garnizon. Królewski pretor (prêteur royal), obligatoryjnie katolik, miał pilnować czy podejmowane przez radę nie są szkodliwe dla interesów króla. Ludwik XIV miał nadzieję dokonać stopniowej katolicyzacji Strasburga i dolnej Alzacji. W 1662 roku sprowadzono do Alzacji katolików obiegając im ziemie. W 1666 roku wprowadzono surowe kary dla uwłaczających Maryi i świętym. Od 1681 roku dzieci mogły legalnie nawracać się nie w 14-tym lecz już w siódmym roku życia. W roku 1683 intendent obiecał neofitom katolickim 3 lata zwolnienia od obowiązku kwaterunku wojska. W roku 1685 nawrócenie się na protestantyzm groziło wygnaniem i konfiskata mienia. W 1687 roku rady miejskie musiały składać się w równej liczbie z katolików i protestantów. Tajny edykt z 1686 roku ujawniony w 1697, głosił, że wszyscy urzędnicy; bajlifowie i prewoci z ziem senioralnych mieli być katolikami. Polityka prokatolicka i antyprotestancka była realizowana konsekwentnie aż do początków wieku XVIII, dopiero w połowie XVIII stulecia zauważono, że przymus religijny niczego nie załatwia. Strasburg pełnił rolę głównego centrum oporu przeciw katolicyzacji. 20 października 1681 roku otwarto kult katolicki w katedrze sztrasburskiej, zgodnie z narzuconym mieście artykułem kapitulacji. W roku 1683 król Francji sprowadził jezuitów do Strasburga nakazując im otwarcie seminarium4. W 1685 roku na stanowisku syndyka miejskiego niejakiego Güntzera, zastąpił katolicki neofita, ambitny, bystry i apodyktyczny Obrecht, który otrzymał tytuł pretora królewskiego – pierwszy zwrócił na niego uwagę francuski minister markiz Louvois (na katolicyzm nawrócił go słynny kaznodzieja francuski Bossuet). Obrecht nienawidził powszechnie szanowanego ammeistra (plebejskiego burmistrza, Strasburg miał bowiem 2 burmistrzów) Dominika Dietricha, ponieważ w roku 1672 skazano ojca Obrechta na śmierć za knowania przeciw władzom a zwłaszcza przeciw Dietrichowi. Obrecht zapewne maczał palce w tym, że Louvois kazał (1685) Dietrichowi pokazać się w Wersalu celem złożenia raportu z działalności. Na miejscu minister kazał luteraninowi udać się do Bossueta, ale Dietrich odmówił powołując się na wolność sumienia. Ponieważ nie poddał się konwersji, został zesłany do Guéret, oficjalnie za defraudację pieniędzy przeznaczonych na przytułki miejskie (zarzuty oczywiście fałszywe), Rada Strasburga wystosowała petycję w jego sprawie w październiku 1685, w marcu 1686 Louvois odpowiedział: „JKM życzy sobie by Dietrich był od tej chwili uważany za zmarłego”. Po 2 latach pozwolono jednak Dietrichowi na powrót do Strasburga, by uporządkował swoje sprawy. Potem pozwolili mu na pobyt w Vesoul. W 1689 roku wrócił do Strasburga pod warunkiem, że nie będzie opuszczał domu. Po śmierci Louvois w 1692 roku, otrzymał pozwolenie na uczestnictwo w nabożeństwach. Zmarł w 1694 roku licząc 74 lata. W sprawie Dietricha widać typowy przykład działania ówczesnej francuskiej władzy królewskiej, najpierw zastraszanie, a jeśli opór nie słabnął – ustępstwa5.
W 1716 roku Strasburg został włączony w ramy francuskiego systemu monetarnego. W roku 1725 roku François-Joseph de Klinglin, baron de Hattstatt zastąpił swojego ojca jako strażnika francuskich interesów. Okazał się jednak megalomanem i defraudantem miejskich funduszy, za które wybudował sobie piękny dom. Zaaresztowano go w 1752 roku. Zmarł rok później. Nawet Obrecht śmiał się ze złudzeń jezuitów, iż po odwołaniu edyktu nantejskiego (1685) nawrócą większość strasburczyków. Wg jezuitów między 1681 a 1696 nawróciło się na katolicyzm 3426, a luteranie podawali, że tylko 397. W 1697 roku Strasburg miał 21.362 mieszkańców protestanckich i 5.119 katolickich. Alzacja była prowincją przygraniczną, więc tamtejszych protestantów traktowano ulgowo, by nie zachciało się im powrotu pod rządy cesarza. Gdy w 1712 roku intendent Alzacji spytał co zrobić w sprawie 400 szwajcarskich rodzin kalwińskich zamieszkałych w Strasburgu, minister odparł, że nie należy ich niepokoić. Regenci Filip Orleański i Henryk de Bourbon, a potem król Ludwik XV uszanowali prawa protestantów i uniknęli nowych zatargów. Do roku 1726 liczba katolików w Strasburgu wzrosła (gł. dzięki emigracji) do 10.480 dusz. Jednak dzielnica Św. Tomasza pozostała się „elitarną dzielnicą protestancką, gdzie nawet do kota mówiono: proszę pana”6.
Strasburg pozostał miastem granicznym. W czasie wojny o austriacką sukcesję Ludwik XV przebywał w tym mieście. Miejscowa arystokracja skorzystała na przejściu pod berło francuskie, czego dowodem są liczne nowe wspaniałe siedziby miejskie. Niemiecki pozostał jezykiem uzywanym powszechnie, lecz jednocześnie do miasta przybywało wielu francuskojęzycznych imigrantów. Między 1681 a 1697 rokiem liczba mieszkańców zwiększyła się z 22 000 do 26 500. Dodatkowo w Strasburgu koszarowało ok. 6 000 francuskich żołnierzy, głównie w cytadeli budowanej od 1682 roku według planów Vaubana.
Francuzi nie tylko gnębili protestantów sztrasburskich, ale też modernizowali miasto.
W połowie XVIII wieku pojawiają się pierwsze przejawy oświeceniowej tolerancji religijnej w polityce władz francuskich wobec Strasburga. Kiedy w listopadzie 1750 roku zmarł wybitny wódz niemiecki w służbie Francji Maurycy Saski (Maurice de Saxe), Ludwik XV pochował go w sztrasburskim kościele Św. Tomasza (w 1751). Maurycy Saski oddał Francji tak wielkie usługi, że trzeba było go godnie pochować, a na terenach Francji, poza Alzacją nie było zborów. Pogrzeb odbył się z całą pompą 8 lutego 1751 roku. Na czele orszaku maszerowało stu dragonów, a za nimi studenci teologii śpiewając psalmy. Kazanie odprawił pastor Lorenz, odśpiewano potem kantaty i zagrzmiały salwy artyleryjskie. Luteranie cieszyli się bardzo, że Korona zwróciła się do nich o zorganizowanie tak ważnej uroczystości. Zdarzenie to bardzo przyczyniło się do zjednania Alzacji dla Francji.
Od czasu aneksji Strasburga do Francji, uniwersytet sztrasburski powoli odzyskiwał swój blask. W okresie od 1721-1755 studiowało na nim ponad 4.000 studentów. Uczelnia szybko nabierała cech międzynarodowej. Studiowali na nim Niemcy (w tym Goethe), Skandynawowie, Holendrzy, ale także Brytyjczycy i Rosjanie. Założony w XVI wieku przez Johanna Struma, uniwersytet miał 4 fakultety: filozofii, teologii, prawa i medycyny. Profesorowie prowadzili ożywione dysputy religijne z katolikami i niewiernymi. W pierwszej dekadzie XVIII wieku pietyzm walczył z luterańską ortodoksją, po 1735 roku pietyzm sztrasburski przeobraża się w duchu nauk braci morawskich. W 1738 urzędujący ammeister ostrzegł morawczyków (Schmutz, Lembre), że grożą im galery i, że w Wersalu pewne kręgi tylko czekają na pretekst, który pozwoliłby znieść sztrasburskie wolności. W latach pięćdziesiątych działał ortodoksyjny luteranin pastor Lorenz głoszący chrystianizm pogodny i pokojowo nastawiony, a pod koniec XVIII wieku pastor Blessig, który starał się pogodzić oświeceniowy racjonalizm z religijnością. W 1765 roku kazania luterańskie po francusku mogły się odbywać w niedzielę, na wszelki wypadek o 11:00, by zniechęcić funkcjonariuszy francuskich jedzących wtedy śniadanie. Bano się, że zarażą się „herezją”.
Inne wykłady odbywały się w dawnym klasztorze dominikanów, dochody również pochodziły z sekularyzowanych w czasie reformacji dóbr kościelnych i klasztornych. Dochody profesorów były skromne, ale ranga uniwersytetu wysoka. Studenci z Jeny i Lipska nazywali uniwersytet sztrasburski „szkołą książąt” – die Fürstenschule. Studenci sztrasburscy nie mieli takich przywilejów jak w Niemczech (odrębna jurysdykcja), mogli tylko nie płacić długów7.
W XVIII wieku uniwersytet oferował także prestiżowe studia w dziedzinie historii polityczej i historii dyplomacji. Historia tego kierunku wiąże się nierozerwalnie z działalnością Johanna Daniel Schöpflina (Jeana-Daniela Schoepflina) urodzonego w 1694 roku w badeńskim Sulzburgu. Jego ojciec pracował dla margrabiego Badenii-Durlach, a sam Johann Daniel kształcił się w Bazylei.W 1710 roku przybył do Strasburga, gdzie został preceptorem w domu profesora literatury. W 1720 roku przejął po swoim mistrzu Kuhnie wykłady z historii politycznej i elokwencji łacińskiej. Na bazie tych wykładów Schöpflin założył sztrasburską szkołę dyplomacji, nawiązując szerokie kontakty podczas swych podróży po Francji, Italii i Anglii, Holandii, Niderlandach Austriackich, Niemczech, Czechach, Austrii i Szwajcarii, zyskując taką sławę, że gubernator Alzacji d’Huzelles powierzy mu misję dyplomatyczną w Wielkiej Brytanii (1727-1728), w 1740 roku uczyniono go nadwornym historiografem, chociaż nie rezydował ani w Wersalu ani w Paryżu. Był autorem ważnych opracowań dotyczących historii Alzacji z pracą: L'Alsace illustrée na czele. Zmarł w Strasburgu w 1771 roku8.
Dla zrównoważenia wpływów luterańskiego uniwersytetu Ludwik XIV przeniósł w 1701 katolicką akademię z Molsheim do jezuickiego kolegium w Strasburgu.
Wybuch rewolucji oznaczał dla Strasburga; splądrowanie ratusza (21 lipca 1789 roku), utratę miasteczek Wasselonne i Barr, i konfiskatę dóbr kleru w 1790 roku, co zaszkodziło także ekonomii luterańskiego uniwersytetu utrzymywanego w dużym stopniu z dochodu z tych dóbr. Napoleon wzbogacił potem miasto o kilka instytucji handlowych.
Rojalistyczny historyk francuski Pierre Gaxotte (1895-1982) rodem z Lotaryngii. podkreślał różnice między funkcjonowaniem granicy alzacko-nadreńskiej przed i po 1789 roku. Przed rewolucją nie było tam wyraźnie oznaczonej granicy, która by ograniczała wzajemne kontakty. Była to strefa przejściowa usiana enklawami i spornymi gruntami. Francuskie Sarrelouis znajdowało się na ziemi niemieckiej. Książęta niemieccy zachowali swe tytuły własności do gruntów w Alzacji, które razem wzięte obejmowały 1/5 powierzchni tej prowincji. Arcybiskup Besançon zaliczał Do swych sufraganów biskupa Bazylei, a arcybiskup Moguncji był metropolitą Strasburga. Nie było granicy celnej między Alzacją a Cesarstwem Niemieckim, była natomiast miedzy Francją a Lotaryngią. Mieszkańcom lotaryńskiej stolicy Nancy było łatwiej robić interesy z Trewirem i Moguncją niż z Dijon czy Reims.Nadreńczycy i Francuzi żyli ze sobą w przyjaźni i zgodzie i traktowali z wyszukaną uprzejmością. Wielu Niemców osiedlało się we Francji, 8-9 tysięcy Niemców służyło w wojsku francuskim w garnizonach w Alzacji. Podobnie jak uniwersytety w Bonn i Moguncji, książęta Wirtembergii i Palatynatu kochali wsyztsko co francuskie i marzyli o Wersalu. Za najlepsze miejsce dla pracy profesora Goethe uważał Strasburg9. Sytuację tą zniszczy prymitywny demokratyczny nacjonalizm XIX wieku.
Jednym z najbardziej powszechnych stereotypów francusko-niemieckich są te dotyczące brzmienia mowy obu narodów. Jest znana opowieść o Heinrichu Heinem i jego francuskim gościu, który fatalnie mówił po niemiecki, a na pytanie Heinego dlaczego nie stara się o lepsze zrozumienie języka, odpowiedział, że niemiecki to obrzydliwy język nadający się dla koni, na co Heine miał odpowiedzieć ironicznie: „to już rozumiem dlaczego orły nie chcą się go nauczyć”. Heine jest bohaterem także innej anegdotki dotyczącej niemczyzny i francuszczyzny; pewna arystokratka zapytała go czy łatwo nauczyć się francuskiego, a co poeta miał odpowiedzieć, ze to nic trudnego, po prostu zamiast słów niemieckich trzeba używać francuskich. Czasy Heinego to okres utrzymującej się od XVII wieku dominacji francuszczyzny10 w Europie. Niemcy, zwłaszcza szlachcice niemieccy snobowali się na frankofonów (zresztą wobec dużego zróżnicowania regionalnych dialektów niemieckich do XVIII wieku, francuski był dość naturalnym środkiem komunikacji elit), aż do zjednoczenia Niemiec (1870) i związanego z nim wzrostu niemieckiego nacjonalizmu, kiedy to z języka niemieckiego zaczęto ustawowo wyrzucać galicyzmy i łacinizmy. Francuzi do dziś zazwyczaj nie gustują specjalnie w niemieckim, bardziej z powodu samego jego brzmienia niż jakichś resentymentów politycznych. Także w Polsce, Anglii i innych krajach możemy natknąć się na przekonanie, że niemiecki to „twardy” język do wykrzykiwania rozkazów, a francuski „miękki” język zakochanych, mimo iż przed latami 60. i 70. XIX wieku to raczej Francja kojarzyła się z krajem żołnierzy, a Niemcy z poezją. Pokonanie Francji w wojnie przeciw Prusom zmieniło ten obraz. Właściwie należałoby stwierdzić, ze to niemiecki jest językiem bardziej „miękkim” od francuskiego, ze względu na rozliczne sylaby końcowe wyrazów typu: „-ich” i „-ig” (również czytane „iś”), z pewnością jednak język niemiecki jest bardziej „suchy” od francuskiego czy angielskiego, ze względu na dominację w wymowie bezdźwięcznych spółgłosek typu: c, b, k i t, nad dźwięcznymi (np..: g i d). Niemcy mieli zazwyczaj bardziej zróżnicowane opinie o francuszczyźnie, niż Francuzi o niemczyźnie; Fryderyk Wielki, który znał francuski lepiej niż niemiecki, bardzo chwalił ten język, ale już np. Mozart uważał go za o wiele brzydszy od niemieckiego. W renesansie i baroku oba narody, jak zresztą wszystkie pozostałe narody Europy przeżyły okres preferowania własnej mowy ponad inne. W okresie wczesno nowożytnym wierzono (i echa tych przekonań przetrwały do dzisiaj), że brzmienie języka ma związek z narodowych charakterem danej nacji. W takich porównawczych zestawieniach przodowali właśnie Francuzi. Wierzono, że język hiszpański jest dumny (w związku z czym Hiszpanie też są tacy), włoski – zniewieściały (nawet Voltaire tak uważał), a niemiecki – szorstki lub wręcz grubiański11. W 1581 roku renesansowy pisarz francuski Henri Estienne pisał, że włosi wzdychają, francuzi śpiewają, Niemcy wyją, a Hiszpanie jęczą. Dominique Bouhours w XVII wieku pisał bardziej franko centrycznie:, że azjaci śpiewają, Niemcy terkoczą, Hiszpanie deklamują, Włosi wzdychają, Anglicy gwiżdżą, a tylko jedni Francuzi – mówią12. Francuski miał być najpiękniejszy, ale trzeba przyznać, że inne narody Europy również przechodziły w czasach nowożytnych wyraźne stadia uwielbienia dla swego języka (nawet małpujący francuskie zwroty Niemcy). Przywiązanie do własnego języka u Francuzów nie jest niczym nowym. Język francuski wyparł łacinę we Francji 200 wcześniej (edykt nakazujący używać francuszczyzny w sądownictwie) 1539 niż niemiecki wyparł ją w Austrii13.
Wraz z postępem myśli filozofów francuskich (a także filozofów niemieckich Piszach po francusku jak Leibniz) w XVII i XVIII wieku utrwalało się przekonanie jakie wygłosił w roku 1782 Antoine Rivarol, laureat nagrody Akad berlińskiej: Ce qui n’est pas claire n’est pas francais („to co niejasne nie jest francuskie”). Francuski miał być najbardziej pomocny do precyzyjnego wyrażania myśli. Dlatego dość popularny był puryzm językowy wśród francuskich elit (przykład madame Geoffrin). Do purystów nie należał Voltaire, który stwierdził: „język franc to nie biedna żebraczka, która boi się jałmużny” (une indigente orgueilleuse qui craint qu’on ne lui fasse l’aumône)14. Co ciekawe francuskie przekonanie, że niemiecka kultura jest pozbawiona wdzięku i lekkości znajdowała swoje lustrzane odbicie we bardziej włoskim smaku wiedeńczyków. Mimo iż najważniejszy ówczesny kompozytor Francji, Francois-Joseph Gossec (1734-1829) chwalił kompozycje choralne Mozarta, ten pozostawał krytyczny wobec francuskiej muzyki. Po koncercie Concert Spirituels 4 kwietnia 1778, gdzie francuska śpiewaczka Antoinette Clavel de Saint-Huberty wykonała po raz pierwszy włoską arię Glucka, napisał:
„…najbardziej irytuje mnie to, że Francuzi prawie wcale nie zmienili swoich upodobań …są obecnie zdolni do słuchania także dobrej muzyki, ale w dalszym ciągu nie może być mowy, aby przyznali, że ich muzyka jest kiepska, lub …by potrafili odróżnić dobrą muzykę od złej. A śpiew? Gdyby przynajmniej te Francuzki nie chciały koniecznie śpiewać włoskich arii, to nawet bym im darował te ich francuskie beczenia, ale, żeby aż tak psuć dobrą muzykę…15”.
Ślady tej dawnej francuskiej wyższości widać we francuskiej literaturze i filmach historycznych. W filmie: Vatel (2000) opowiadającym o życiu francuskiego mistrza kuchni i genialnego aranżera uczt i rozrywek Françoisa Vatela16 (1631-1671), mamy scenę, w której tytułowy bohater głowi się gdzie zakwaterować wszystkich artystów i kucharzy na zabawy na cześć króla Ludwika XIV i okazuje się, że w zasadzie pewnej grupie przybyłych może zaoferować tylko stajnie, pociesza się jednak, ze to Niemcy, więc może nie będą protestować (jako rzekomo mniej wybredni i/lub mniej wyrafinowani).
Bardzo długo wymiana idei była jednostronna, aż do epoki niemieckich i szwajcarskich podróży Anne-Louise Germaine Necker, baronowej de Staël-Holstein (1766-1817), córki szwajcarskiego bankiera, ministra Ludwika XVI i gospodyni paryskiego salonu literackiego, oraz Benjamina Constanta (1767-1830), liberalnego publicysty, a potem też polityka francuskiego, również o szwajcarskim pochodzeniu. Od 1795 roku Constant przebywał w Paryżu, gdzie jako liberalny publicysta popierał rządy Dyrektoriatu. W 1799 poparł zamach stanu Napoleona Bonaparte i uzyskał miejsce w Trybunacie. W 1802 został usunięty z Izby jako jeden z przywódców liberalnej opozycji i wraz z Germaine de Staël-Holstein (od 1794 roku byli w związku) udał się na wygnanie. Wówczas zapoznał się bliżej z filozofią niemiecką, stykając się z wieloma przedstawicielami niemieckiej elity intelektualnej. Anne Necker odwiedziła m.in. Berlin, gdzie poznała Augusta Wilhelma Schlegela. Próbowała naśladować niemieckie style literackie i napisała pracę pt.: De l'Allemagne (1810-1813). Przedstawiła w niej Niemcy jako czyste i sentymentalne jak prace Schillera i Goethe’go, których również poznała.
Mówiąc językiem Pierre’a Gaxotta, czasy baronowej de Staël-Holstein były okresem kiedy to co francuskie czyli rozumne ustąpiło niemieckiemu szaleństwu. W XIX wieku istotnie sami Niemcy mieli tendencję do przeciwstawiania pra-germańskiego: furor theutonicus francuskiej rzekomo bardziej dekadenckiej kulturze, podobnie będą tez czynić włoscy faszyści. Podczas gdy Francja szczyciła się swą starożytną kulturą, Niemcy rozwijali ideologie „kwi i ziemi” takie jak XIX-wieczny volkizm.
O zjednoczonych w 1870 roku Niemczech wilhelmińskich historyk francuski Frederic Mitterrand (ur. 1947), bratanek byłego prezydenta Francji, stwierdził w swej książce: Les Aigles foudroyés – la fin des Romanov des Habsbourg et des Hohenzollern, że Niemcy lat 1870-1914 były jak „dziecko, które za szybko wyrosło17”, tj. nie orientowały się jeszcze dobrze w zawiłościach polityki europejskiej i robiły sobie wrogów nie zdając sobie sprawy jak przerażający wrażenie na innych narodach robiły rozmaite niemieckie sztubackie demonstracje siły. Do tego Niemcy miały kompleksy wobec Wielkiej Brytanii i Francji, do tej ostatniej nieco mniejsze, dlatego, że w Europie późno-dziewiętnastowiecznych monarchii Francja była pogardzana za swój republikanizm. We Francji przed I wojna światową rysowano karykatury pruskiego militarysty pożerającego dobrodusznego Michela – symbol dawnych dobrych Niemiec. W XVIII wieku Niemcy za naród wojaków uważali Anglicy, Francuzi zaczęli ich uważać za takowy dopiero po 1870 roku. Podobnie było chyba z stereotypem pracowitego Niemca. Podczas gdy w XVIII wieku ciągle jeszcze, prócz pruskiej dyscypliny i administracji, raziło pijaństwo Niemców (potem przyćmili ich w tej sztuce Rosjanie, mało znani w Europie Zachodniej przed XIX w.), w XIX wieku wszyscy podziwiają już niemiecki przemysł i organizację. Myślę, że w równym stopniu jak religia, „etos pracy" nakręcał dziewiętnastowieczny rozbuchany nacjonalizm, nieprzypadkowo więc najbardziej dało to znać o sobie w Niemczech pijanych swoim sukcesem w latach 60. i 70. XIX stulecia, a zwłaszcza zjednoczeniem i to od razu ze statusem największej lądowej potęgi Europy (historyk francuski Ferdinand Mitterand określił Niemcy mianem „dziecka, które za szybko wyrosło"). Fałszywe nacjonalistyczne poczucie wyjątkowości nakręcało codzienną gorliwość pruskich i spruszconych służbistów. Bardzo ciekawie przedstawiono to w słynnym filmie: Hauptmann von Köpenick – „Kapitan z Köpenick” (1956), nakręcony na podstawie sztuki Carla Zuckmayera z 1931 roku.
Oczywiście trzeba pamiętać, że nie ma jednych Niemiec (jak pisał Wieland) i de facto jest wiele narodów niemieckich, ale od 1870 roku to Berlin i pruski dryl definiował obraz Niemca, a nie sascy i hanowerscy liberałowie czy bawarscy jodlerzy.
W czasie I wojny światowej muzyka niemiecka była we Francji niemile widziana na rautach i przyjęciach, ślady takich problemów znajdziemy np. u Prousta. Przez kilka dekad po 1870 roku rozpędzony nacjonalizm niemiecki zderzył się w Alzacji z nacjonalizmem francuskim. Jednocześnie Alzatczycy zarówno wobec Berlina jak i Paryża dążyli do możliwie szerokiej autonomii. Jedne z biskupów Sztrasburga, z rodu de Rohan mawiał: Français ne puis-je, Allemand de daigne –je, Alsacien suis-je – „Francuzem być nie mogę, do bycia Niemcem się nie zniżę, jestem Alzatczykiem”18. Faktem jest, że gdy Francuzi wkroczyli do Alzacji w 1918 roku , jej mieszkańcy cieszyli się dużo bardziej, niż gdy wkraczali do niej w 1870 roku Prusacy, ale już w jeden rok po przybyciu wojsk francuskich stosunki z Alzatczykami były zdecydowanie kiepskie19. Philippe Husser, alzacki protestant z zawodu nauczyciel w mieście Sundhoffen, pisał, że Alzatczyk (miał tu na myśli zapewne niemieckojęzycznego protestanta alzackiego) kocha Niemcy jak surowego, silnego i mądrego ojca, ale nie zapomina o swej pięknej matce – Francji, a wiec kocha Niemcy, ale nie jest w stanie zacząć darzyć niechęcią Francji. Większość elit alzackich w 1870 roku była francuskojęzyczna i często frankofilska, podczas gdy niemieckojęzyczni protestanci alzaccy z Dolnej Alzacji mieli pewne sympatie (choć niezbyt silne) proniemieckie. Do Francji mieli pretensje nawet alzaccy frankofile, gdyż uważali, że Francja złamała obietnicę szerokiej autonomii dla ich prowincji20. Germanofile alzaccy podkreślali czasem, że Niemcy jako państwo federalne mniej zagrażają ich regionalizmowi niż centralistyczna Francja, ale to właśnie regionalizm był dla Alzatczyków najważniejszy. Alzaccy twórcy kultury tacy jak architekt Charles-Gustave Stoskopf (1907-2004) przyczynili się do tzw. Alzackiego renesansu, który nawiazywął przede wsyztkim do styków regionalnych. Do dziś Alzacja jest traktowana jako niemiecka brama do Francji, o czym moze świadczyć wpadka prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego podczas przemówienia wygłoszonego na spotkaniu z rolnikami w miejscowości Truchtersheim w Alzacji: „…I nie mówię tego dlatego, że jesteśmy w Niemczech… eee… w Alzacji…” (W języku francuskim oba słowa zaczynają się podobnie: Allemagne i Alsace)21. Alzacji zawdzięcza Francja wspaniałe dania z regionu, jak choćby rumsteck, którym miałem przyjemność delektować się w Paryżu w restauracji XVIe Cartier w lutym 2010 roku. W czasie międzywojnia w Alzacji działali zarówno niemieccy jak i francuscy nacjonaliści i faszyści.
Istnieje wiele opowieści o częściowo tragicznym, a jednak częściowo „malowniczym” okresie niemieckiej okupacji Paryża po 1940 roku. Wiadomo, że panował wtedy niedobór żywności, i parki Paryża a nawet Pole Marsowe zamieniono na ogrody warzywne, Niemcy rabowali kraj na potrzeby wojenne, z drugiej jednak strony bardzo wiele kobiet francuskich związało się z niemieckimi oficerami i żołnierzami, co potem mężczyźni im wypomnieli i golili im głowy. Oficerom niemieckim w Paryżu żyło się dobrze. Francuscy policjanci musieli się im kłaniać a w restauracjach dostawali najlepsze3 stoliki, jak w Berlinie. Często cytowano w tym kontekście przysłowie uchodzące za niemieckie: Szczęśliwy jak bóg we Francji –
Glücklich wie Gott in Frankreich, co miało oznaczać tęsknotę germanów z pradawnych puszcz do bardziej ukierunkowanego klasycznego francuskiego modelu kulturowego, o czym mówił już Nietzsche, który wbrew późniejszej legendzie nazistowskiej, gardził germanami i snobował się już to na Francuza już to Polaka, a najbardziej kochał antyczny Rzym. W rzeczywistości jednak powiedzenie: Glücklich wie Gott in Frankreich, jest powiedzeniem francuskim: vivre comme Dieu en France i początkowo odnosiło się do króla Ludwika XIV a nie do Boga, czyli do władcy żyjącego w wyjątkowo luksusowych warunkach. Gdy rewolucja obaliła religię wprowadzając kult rozumu, żartowano w Paryżu, że Bóg może wreszcie udać się na luksusowy wypoczynek, stąd wzięło się owo przysłowie22.Na pewnej stronie internetowej . alzacki internauta informował swoich rozmówców, że nigdy nie słyszał tego powiedzenia: Lawe wie Gott in Frankriich…? Désolé, des hàb' éch bi uns niemols g'hert ! (przy okazji możemy zobaczyć zdanie w dialekcie alzackim)23. W filmie „Wielka włóczęga” mamy postać oficera Wehrmachtu zakochanego we Francji i nazywającego ją „perłą morza”, zaś jednocześnie mającego Anglików za barbarzyńców i wrogów. W Bretanii znaleźli się regionaliści, którzy do dziś pozdrawiają osłupiałych niemieckich turystów jak najbardziej poważnym i radosnym: Sieg Heil.24. Po II wojnie światowej francuska strefa okupacyjna w pokonanych Niemczech była chyba najsroższą po radzieckiej, jeśli chodzi o traktowanie tubylców. Wielokrotnie stacjonowali w Zagłębiu Saary oficerowie o afrykańskich i azjatyckich doświadczeniach bojowych i takim tez sposobie bycia, jednocześnie forsujący uparcie francuski teatr i muzykę. Jeńcom niemieckim kazano rozminowywać Wał Atlantycki, bo to samo musieli w 1940 robić jeńscy francuscy z umocnieniami Linii Maginota. Do dziś francuskie filmy o II wojnie światowej są dużo bardziej pełne resentymentów antyniemieckich niż np. brytyjskie, a na pewno niż amerykańskie, choć i wśród tamtych zdarzają się wyjątki.
Po II wojnie światowej Churchill tak mocno pogodził (uważał bowiem, ze nie będzie pokoju w Europie jeśli te dwa bogate kulturowo kraje się trwale nie pogodzą) de Gaulle’a i Adenauera, ze ci nierzadko razem stawali okoniem Brytyjczykom w latach 50. i 60. Znaleźli się w latach 60. i 70. Francuscy wpływowi germanofile i anglofile, jak liberalny myśliciel Raymond Aron.
Jednak gdy szukano bohatera francuskiego dla młodzieży, został im nie Frankijski wojownik ani tym bardziej Rzymianin (bo to by oznaczało albo podkreślenie związków etnicznych francusko-niemieckich, albo młodszość cywilizacyjną wobec Italii), Gal Asterix25. Zresztą w tych komiksach występują dość często Goci , którzy zachowują się jak stereotypowi współcześni Niemcy, albo zajmują się musztrą i dokonuja inwazji na (rzymską) Galię albo opowiadają o coraz to lepszym stanie dróg hiszpańskich („Asteriks w Hiszpanii”) i jedzą w andaluzyjskiej knajpce swoje kiełbaski i kapustę popijając piwo. W XVIII wieku Henri de Boulainvilliersa (1658-1722) Boulainvillers był autorem tezy głoszącej, że szlachta francuska jako potomkowie starożytnych Franków to jedyni prawdziwi Francuzi, którzy podbili zromanizowanych Galów o niewolniczej mentalności i ustanowili nad nimi swą władzę. Frankowie, mieli zdaniem hrabiego, długą tradycję wolności, którą symbolizowały wiece wojowników. Ten naturalny porządek; czyli rządy wolnej szlachty niszczyli królowie francuscy26, jednak dziś Frankowie jako przodkowie Francuzów mają mniejsze powodzenie.
Podobnie jak goccy wodzowie w „Asteriksie” zachowują się niemieccy oficerowie (prawdopodobnie hanowerscy, jako, ze dowodzi nimi gen. Koenigsegg, a to nazwisko wielkiego rodu szlacheckich hanowerskiego) w komedii: Fanfan le Tulipe, z penelopą Cruz i Vincentem Perezem w rolach głównych. Generał jest ich „wodzem”, a oni jedynie reagują bardzo jednakowo i grupowo na jego przechwałki i przyciężkie chełpliwe żarty. Francuzi podkreślają raczej sztywność i przewidywalność Niemców, niż ich brak dystansu (jak czynią to komicy angielscy).
Francuzi do dziś często wykazują średni entuzjazm dla Niemiec i ich kultury. Mój kuzyn wręcz opowiadał jak Francuz przestał być serdecznym pomocnikiem jego znajomej, zagubionej turystki, gdy ta przeszła w rozmowie z nim z angielskiego na niemiecki, z drugiej strony sam spotkałem francuskiego germanofila, który zauważywszy u mnie napis „Berlin na czapce zagadnął mając nadzieję na rozmowę z Berlińczykiem, jako, ze ulubionym miastem tego Paryżanina był właśnie Berlin. Przez kilka dekad Niemcy byli mono zapatrzeni w USA i naśladowali amerykańskie rozwiązania i styl w filmach i armii (mundury armii RFN były najpierw wzorowane na Amerykańskich) i po denazyfikacji chętnie powitali amerykanizację, i krytykują do dziś czasem to, że Francuzi zawsze silą się na oryginalność, byleby zrobić inaczej niż Amerykanie (muszą zawsze mieć swoją „extra Wurst”)jednak z czasem znów zbliżyli się do Francji, i często łączą się z Francuzami w ich głębokim sceptycyzmie w odniesieniu do kultury i polityki USA.
Zabawną różnica między niemiecką a francuską kulturą jest ukierunkowanie tej pierwszej na muzykę. Kandydat na teścia we Francji chętniej wyda córkę za pisarza, natomiast w przypadku muzyka martwi się z czego młodzi będą żyć, w Niemczech jest odwrotnie, ze względu na snobowanie się każdego miasta na posiadanie własnej orkiestry.
BIBLIOGRAFIA:
Boulainvilliers H. de, Etat de la France, contenant XIV Lettres sur les Anciens Parlements de France l’histoire de ce Royaume, chez W. Roberts London 1727.
Beaurepaire P.Y., Le mythe de l’Europe française au XVIIIe Siècle. Diplomatie, culture et sociabilités au temps des Lumières, Éditions Autrement Paris 2007.
Bertrand M., Histoire secrète de Strasbourg, Albin Michel 1984.
Brakoniecki K., W Bretanii, Centrum Polsko-Francuskie Olsztyn 2009.
Burke P., Języki i społeczności w Europie wczesnonowożytnej, Wydawnictwo UJ Kraków 2009.
Fisher Ch.J., Alsace to the Alsatians? Visions and Divisions of Alsatian Regionalism, 1870-1939, Berghahn Books NY/Oxford 2010Gaxotte P., Rewolucja francuska,
Jordan B., Histoire de Strasbourg, Gisserot-Histoire 2006.
Mitterand F., Podcięte skrzydła, przeł. Dorota Stanicka-Apostoł, De Facto Poznań 1999.
Richard M., Życie codzienne hugonotów od edyktu nantejskiego do rewolucji francuskiej, PIW Warszawa 1978.
Stomma L., Z owsa ryż, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl Warszawa 2003.
1 O historii miasta w XVIII wieku, vide: B. Jordan, Histoire de Strasbourg, Gisserot-Histoire 2006, s. 58-79 i M. Bertrand, Histoire secrète de Strasbourg, Albin Michel 1984, s. 200-204.
2 Osiemnastowieczny Strasburg był miastem religii. Religia nie była tam sprawa prywatną, lecz wnikała we wszystkie dziedziny życia, chociaż skarżono się, że ludzie przychodzą do Kościoła bardziej posłuchać nowych kompozycji i organów, niż żałować za grzechy. W Strasburgu A.D. 1700 każdy ojciec miał przybyć do zboru z całą rodziną natychmiast po dzwonach, spóźnienie lub przedwczesne wyjście kosztowało 6 fenigów. Odprawiane po niemiecku nabożeństwa trwały zwykle ponad 2 godziny, przy czym połowę czasu zajmowało kazanie. Pastorzy nosili wysokie pilśniowe kapelusze, duże karbowane krezy, togi z czarnego sukna na czarnym kaftanie. Mieszali się do wszystkiego krytykując zarówno ludzi prywatnych jak i władze. Prócz luteran i katolików, w Strasburgu mieszkali też kalwini. Stosunki między luteranami a kalwinami były złe. W kazaniach luterańskich atakowano często Zwingliego i Calvina.
3 M. Richard, Życie codzienne hugonotów, s. 159-160.
4 Ibidem, s. 161.
5 M. Richard, op. Cit, s. 161-162.
6 M. Richard, op. Cit, s. 162.
7 M. Richard, op. Cit., s. 166-167.
8 P.Y. Beaurepaire, Le mythe de l’Europe française au XVIIIe Siècle, s. 148-159.
9 P. Gaxotte, Rewolucja francuska, s. 22-23.
10 O tych czasach opowiada książka M. Fumarolego, Quand l'Europe parlait francais, Le Livre De Poche Paris 2003. Zawiera ona teksty ważnych Niemców, Anglików i innych cudzoziemców spisane po francusku.
11 P. Burke, Języki i społeczności w Europie wczesnonowożytnej, s. 46.
12 Ibidem, s. 103.
13 Ibidem, s. 113.
14 Ibidem, s. 235.
15 Ibidem, s. 237.
16 W tej roli Gerard Depardieu.
17 F. Mitterand, Podcięte skrzydła, passim
18 Ch. J. Fisher, Alsace to the Alsatians? Visions and Divisions of Alsatian Regionalism, 1870-1939, Berghahn Books NY/Oxford 2010, s. 1.
19 Ibidem, s. 7.
20 I pomyśleć, ze w XVII wieku Francja zjednała sobie częściowo ludność Alzacji mniejszymi podatkami, niż wcześniej płacili Habsburgom i Rzeszy.
21 Zaraz potem próbował wybrnąć żartem ze swojego lapsusa, pukając się w czoło: "Rozumiecie teraz, dlaczego mam powody, by zaangażować się w zmianę prawa dotyczącego opieki nad ludźmi starszymi". To, jak słychać na nagraniu, zdecydowanie rozładowało atmosferę, vide: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/sarkozy-oddal-alzacje-niemcom,159315.html
24 K. Brakoniecki, W Bretanii, s. 57.
25 Vide: L. Stomma, Z owsa ryż, s. 17.
26 H. de Boulainvilliers, Etat de la France, contenant XIV Lettres sur les Anciens Parlements de France l’histoire de ce Royaume, chez W. Roberts London 1727.
"obiegając im ziemie"?
Panie Piotrze. Tekst niesie niewątpliwe wartości edukacyjne, ale …
proszę go na spokojnie skorygować. Zawsze można przecież poprosić redakcję o zamianę tego wpisu na poprawiony.
Np. pierwsze zdanie pod ilustracją. Takie sformułowania, z których nie bardzo wiadomo o co chodzi i to na początku po prostu zniechęcają do lektury.
Wystarczy w tym zdaniu skreslic "lecz".
"Glücklich wie gott in Frankreich", ja sie spotkałem z "wie Gott".
Swoja droga ciekawe jak Niemcy napiszą: "czuje sie jak młody bog". Jak rozrozniają boga od Boga?
Mój prapradziadek pochodził z Alzacji – rozcznik 1822.
Co prawda jedyne źródło mówi że urodził się on w Niemczech (zgodnie z datą owego źródła, a nie datą urodzenia) ale nazwisko miał francuskie.