Jak wspomniano w części I tego materiału do papieża Franciszka dodarł list ze strony części intelektualistów chorwackich w sprawie gloryfikacji przez miejscową hierarchię kościelną nienawiści oraz agresji na tle religijno-narodowościowym. Admiracja jest de facto pochwałą takich postaw oraz sprzeczna z zasadniczymi, a głoszonymi ex cathedra, tezami nauki Kościoła kierowanego przez Franciszka.
Kard. Alojzije Stepinać, metropolita Zagrzebia w latach 1937-45, Przewodniczący Konferencji Biskupów Jugosławii (do jej zajęcia przez III Rzeszę i powstanie państwa chorwackiego, potem – Chorwacji), fan poglavnika Ante Pavelicia, szefa tego faszystowskiego kraju, kapelan nazistowskiego bractwa (jakim byli) ustaszów, zwolennik przymusowych konwersji chorwackich i bośniackich Serbów czy Żydów (mieli wybór – konwersja lub śmierć) został przez Jana Pawła II podniesiony do godności błogosławionego (co wiąże się z lokalnym, chorwackim, kultem i wzorcem osobowym niesionym przez błogosławionego) w roku 1998. Stepinać uznany został też przez Karola Wojtyłę „męczennikiem za wiarę” (z racji wyroku jaki otrzymał od powojennych władz Jugosławii w uzasadnieniu kolaboracji z faszyzmem i uczestniczeniu w zbrodniach wojennych).
Romani Pontificis definitiones esse
ex sese irreformabiles, non autem
ex consensus Ecclesiae. *
Konstytucja dogmatyczna De Ecclasiae Christi
(I Sobór Watykańskim, 1871 – podstawa
dogmatu o nieomylności papieża)
Jana Paweł II admirował bowiem wszystko co kojarzyło się mu z anty-komunizmem (bez względu na konsekwencje i wydźwięk moralny), tradycjonalizmem, hiper-konserwatyzmem, a jednocześnie sprzeciwiało się postępowi w wersji europejskiego laicyzmu i świeckości, według reguł modernizmu i ewolucji myśli, obyczajów bądź zachowań.
W początku 2015 r. najwyżsi serbscy patriarchowie wystosowali kolejne w tej materii posłanie do Rzymu. Napisali w nim, iż „uważają kard. Alojzije Stepinćia za zbrodniarza„, który „aktywnie budował faszystowskie Niezależne Państwo Chorwackie„. Stepinać miał też „nadzorować” przymusowe nawracanie na katolicyzm prawosławnych obywateli, a tych – jak doliczyli się historycy po latach – było łącznie w okresie 1941-45 ponad 240 tysięcy. Serbscy patriarchowie zwrócili na to uwagę już w 2014 r., kiedy chorwacki episkopat poinformował, że dokumenty kanonizacyjne Stepinćia będą analizowane w związku ze zbliżającą się kanonizacją w Watykanie, podkreślając, iż zagrzebski duchowny w oczach prawosławnych na Bałkanach „jest współodpowiedzialny za eksterminację Serbów, Żydów i Romów” .
Odpowiedź z Rzymu, do kancelarii serbskiego synodu prawosławnego, nadeszła 2 czerwca 2015. Na dokumencie widniał podpis Franciszka. Papież – po rozpatrzeniu wątpliwości serbskich hierarchów – zdecydował o „powołaniu dwustronnej komisji„, która „zajmie się kardynałem Stepinaćiem„. Równocześnie Watykan poinformował o wstrzymaniu się z przygotowaniami do zakończenia procesu kanonizacji kardynała, tłumacząc, że będzie czekał na „wyniki końcowe gremium„. Czyli jak to ma miejsce często w dziejach Kościoła – sprawa zostaje zmumifikowana ad calendas Graecas.
13 czerwca dziennik zagrzebski „Vecernji list” potwierdził dane ze swoich źródeł w chorwackim episkopacie, że zakończenie proces kanonizacji Stepinaćia w 2015 r. nie jest możliwe. Zostało to przyjęte „z bólem, zaskoczeniem i niedowierzaniem”.
Ale nie sam fakt wstrzymania kanonizacji kard. Alojzije Stepinaćia jest przedmiotem mojej refleksji w cyklu BÓG A NOWOCZESNOŚĆ. Zwrócić pragnę jedynie uwagę Czytelnika – gdyż u mnie rodzi się na kanwie tego wydarzenia racjonalny dylemat – na takie oto pytanie: w jakiej formie i wymiarze w takim razie papież jest nieomylnym, a jego decyzje w jakim stopniu (i czy w ogóle – mogą być) niepodważalne, gdyż przez niego przemawia Duch Święty i gdy jest on namiestnikiem Boga katolików na Ziemi ? Wczoraj – tak, dziś – nie.
Chorwaccy i serbscy dziennikarze piszących w ostatnich tygodniach o procesie kanonizacji Stepinaćia (i zajmujący się tymi zagadnieniami) wiążą wstrzymanie uznania jego świętości z kwestiami polityki międzynarodowej. Pojawiły się spekulacje, m.in. w serbskim dzienniku „Blic„, że Franciszek, któremu niezwykle mocno zależy na zbliżeniu z prawosławiem, konsultował się w tym roku z duchownymi w sprawie pielgrzymki do Serbii. Podobno chciałby odwiedzić Belgrad, bo w nim widzi wrota do Moskwy, a na niej papieżowi zależy najbardziej. Franciszek i jego otoczenie mieli jednak usłyszeć od serbskich hierarchów kościelnych, że droga do Serbii wiedzie przez obóz koncentracyjny w Jasenovcu, w którym będzie musiał się papież (w imieniu kanonizowanego Stepinaćia) pokłonić ofiarom ustaszy.
To są wszystko spekulacje, gdyż dyplomacja watykańska należy do tych nielicznych już służb, które nie zostały zarażone newsowym i tabloidowym charakterem dzisiejszych mediów. Poza tym – gra idzie w wymiarze geopolityczno-globalnym, a na tym poziomie tabloidowość jest tyle nie wskazana (to kolosalne, mega-interesy możnych tego świata, a Watykan był i jest nadal centrum zakulisowych rozgrywek politycznych między nimi) co śmieszna i niepoważna. Politykę przez wielkie P i dyplomację z nią związaną robi się w gabinetach, nie na łamach prasy czy w studiach telewizyjnych.
I jak w Polsce, kraju totalnej idolatrii wobec osoby Karola Wojtyły, katolicy przyjmą taką decyzję aktualnie urzędującego papieża ? Najprawdopodobniej polscy kato-talibowie w rodzaju Terlikowskiego, Karnowskich, Pospieszalskiego czy Cejrowskiego zaatakują (w różnoraki i agresywny sposób) Franciszka, a masy wierzących – bierne, mierne, wierne na pokaz i bezrefleksyjne – nie zareagują w ogóle. O taką właśnie wiarę, nie samodzielną, nie personalną, a przede wszystkim – nie krytyczną, chodzi nadwiślańskiemu duchowieństwu, a pośrednio – i religiancko myślącemu mainstreamowi, gdyż to jest wycinek szerszego zagadnienia, mianowicie stosunku elit do tzw. ludu: to relacje feudalnego Pana do podległego mu Chama, właściciela niewolnika – wedle którego ciemnym, niesamodzielnie myślącym, niewyedukowanym i stadnie manipulowanym osobnikiem łatwiej się rządzi. Przyjmą papkę medialną, podaną przez nadwornych celebrytów kato-nacjonalistycznego i ksenofobiczno-religianckiego chowu. Manifestacyjny, ludowy, pielgrzymkowo-białoczerwono-cmentarny charakter polskiej religijności oraz polskiej mentalności po raz kolejny da upust swej bezrefleksyjności oraz braku zastanowienia się nad rudymentami tego w co ów lud nadwiślański wierzy. Choć ta decyzja (co by o niej nie powiedzieć) jest kolejnym przykładem, po wielu uprzednio ukazanych (acz nad Wisłą przez mainstream przemilczanych) de-wojtyanizacji nauki i tradycji Kościoła katolickiego, w jego centrum: w Rzymie. To kolejny przykład demistyfikacji nimbu jakim otoczono w polskiej narracji Jana Pawła II. Demistyfikacji idącej – może i nieświadomie, może i wbrew intencjom – z Watykanu.
Kolejny „trup w szafie” polskiej świadomości i rodzimego rozumienia historii, tożsamości czy dziedzictwa ludzkości.
*(łac.) = Definicje Papieża rzymskiego są same z siebie niezmienne, a nie wypływa to ze zgody Kościoła.
PS. Na winietce promującej ten tekst widzimy grupę ustaszy, chorwackich funkcjonariuszy obozu koncentracyjnego w Jasenovacu, którzy ręczną piłą „na żywca” odrzynają głowę serbskiemu więźniowi tego obozu. I czy taka tradycja winna towarzyszyć państwu chorwackiemu – bez względu na zbrodnie serbskich nacjonalistów z czasów wojny na terenie b. Jugosławii w latach 90-tych XX wieku – i czy w świetle tych zbrodni o chorwackim faszyzmie i jego apokaliptycznym bestialstwie winniśmy zapomnieć czy go dyskretnie – z tytułu political correctness – przemilczeć co sugerują niektóre tzw. autorytety ?
> … takie oto pytanie: w jakiej formie i wymiarze w takim razie papież jest nieomylnym, a jego decyzje w jakim stopniu (i czy w ogóle – mogą być) niepodważalne, gdyż przez niego przemawia Duch Święty i gdy jest on namiestnikiem Boga katolików na Ziemi ? Wczoraj – tak, dziś – nie.
Ani dziś, ani wczoraj. Stolica papieska zawsze była polem knowań i rozgrywek politycznych, walki o władzę. Papieże mordowali się wzajemnie, walczyli politycznie i militarnie, oczywiście, zawsze w imię „namiestnictwa Boskiej Trójcy”. Historia jest opisana, dziś 'Index Librorum Prohibitorum’ nie ma tej mocy sprawczej, którą miał jeszcze niedawno.
Zabiegi KK o strefę prawosławną nie są niczym nowym, wybór Wojtyły też był wspierany nadzieją, że uda mu się przyłączyć (podporządkować) Kościół Prawosławny do Watykanu. Co pomimo licznych prób mu się nie udało, bo patriarcha Wszechrusi uznał, że woli być całym krasnoludkiem, niż kością olbrzyma. Wybór Franciszka to gest w stronę katolickiej Ameryki Południowej, gdzie jeszcze nie dotarła schizma laicyzmu. Co będzie dalej się zobaczy, na razie papa F. uprawia teatr jednego aktora, z samodzielną i nieprzewidywalną koncepcją reżyserską.
Jesli chodzi o główną myśl cyklu artykułów, zgadzam sie w zupełności. Uważam też, że krzyki wznoszone w niebo przez KK na temat LGBT, InVitro, ProLife, genderyzmu i tym podobne tematy mają zagłuszyć pytania o Chorwację, Rwandę i podobne „misje miłości Bożej”.
Nieomylność biskupa Rzymu to bardzo rzadkie i tajemnicze zwierzę…
wiadomo, że papież jest nieomylny
a/ w sprawach wiary i moralności
b. gdy się wypowiada ex cathedra
O ile pierwszy warunek jest raczej zrozumiały, o tyle drugi jest bardzo niejasny
kiedyś podpytywałem samych zainteresowanych co to znaczy „ex cathedra” i byłem zaskoczony dowolnością (a zatem i różnorodnością) interpretacji tego pojęcia.
Dla niektórych niemal każde publiczne wystąpienie papieża (lub pismo) miało taki charakter. Ale niektórzy (na moje oko ci lepiej zorientowani) uważali, że papież jest nieomylny tylko wtedy, gdy ogłasza dogmaty.
A to by oznaczało że z przywileju (daru) nieomylności nie skorzystał żaden z …sześciu ostatnich papieży.
„wiadomo, że papież jest nieomylny
a/ w sprawach wiary i moralności”
I tym sposobem jeden nieomylny potwierdził absolutny nakaz antykoncepcji a drugi nieomylny zrobił wyjątek dla prostytutek. Taka to nieomylność.
„kiedyś podpytywałem samych zainteresowanych”.
Wow, przepytywał pan papieży. Dziw że udzielili odpowiedzi nie katolikowi.
„A to by oznaczało że z przywileju (daru) nieomylności nie skorzystał żaden z …sześciu ostatnich papieży.”
Dar wynikający z dogmatu.
Pana zdaniem posiadając dar wynikający z dogmatu jest logiczne twierdzić że można ogłaszać inne dogmaty. Dogmat jest dogmatem. Jeżeli chcemy ogłaszać dogmat chcąc być zgodnym z logiką to musimy to zrobić z elementu leżącego w meta-płaszczyźnie (poziomie).
Ale teologia zawsze miała problemy z logiką.
Trochę się pan ośmiesza tym swoim niezbyt mądrym ironizowaniem.
.
Czy tak trudno panu pojąć, że ludźmi żywotnie zainteresowanymi zakresem nieomylności papieża są ci, którzy poddają się jego autorytetowi, czyli katolicy?
Przepytywałem więc katolików. Rozumie pan teraz?
To dla nich jest najważniejsze, które wypowiedzi papieża są nieomylne, a które wolno podważyć lub poddawać w wątpliwość.
To chyba proste…
.
Zdaniem kościoła katolickiego (a więc nie moim!!! – byłbym wdzięczny, gdyby pan nie mylił tych rzeczy) dar nie wynika z dogmatu, bo dogmat niczego nie kreuje i nie ustanawia. Dogmat jest jedynie stwierdzeniem czegoś, co zostało rozpoznane przez kościół jako prawda i podane wiernym do wierzenia.
O ile wiem, to obecnie „w kolejce” czekają jakieś doktryny, które być może kiedyś doczekają się rozpoznania i uznania ich za dogmaty.
Inna rzecz, że z historii wiemy, że każdy nowy dogmat wywoływał kontrowersje i schizmy tych, którzy się z nim nie zgadzali. Duża schizma związana była – jak raz – z ogłoszeniem dogmatu właśnie o nieomylności papieża (powstały wtedy w wielu krajach liczne kościoły określane jako starokatolickie).
.
Generalnie jest to, jak dla mnie, bardzo zachachmęcone, bo wedle prawa kanonicznego nawet jeśli jakieś stwierdzenie kolegium biskupów nie ma rangi nieomylności, to choć podlega dyskusji i poddawania w wątpliwość, to wymagane jest wobec niego posłuszeństwo.
Tak ma się rzecz np. z zakazem antykoncepcji wydanym przez Pawła VI.
Prawda oznacza zgodność ze stanem faktycznym i obojętne jest kto dokonał jej odkrycia i pozostaje prawdą nawet gdy nie została jeszcze odkryta. Prawda musi posiadać atrybut obiektywności. Jeżeli osobnik pełniący funkcję papieża posiada dar nieomylności to musi go posiadać nawet wtedy gdy Kościół nie dokonał tego odkrycia.
Dogmat nie oznacza prawdy tylko postanowienie, zarządzenie, nakaz.
Jeżeli ziemia ma kształt kulisty to jest to zgodne ze stanem faktycznym inaczej, jest prawdą. Jeżeli ziemia ma kształt krążka bo tak jest zapisane w świętych księgach to jest to dogmat.
Twierdzenie o nieomylności papieża jest dogmatem a nie obiektywną prawdą. Prawda pozostaje prawdą nawet wtedy gdy nikt w nią nie wierzy. W nieomylność papieża trzeba wierzyć a tego, jak Pan napisał „daru”, nikt nie stwierdził. Kiedy papież mówi Ex cathedra może Pan się dowiedzieć z oficjalnych dokumentów kościelnych. Nie trzeba przepytywać katolików z których 80% nie wierzy w czyściec a 24% nie wierzy w życie wieczne. Ci mieliby się zamartwiać kiedy papież mówi nieomylnie? Posłuszeństwo wobec papieża obowiązuje katolików zawsze.
Ogłoszenie świętym jak w powyższym przypadku, jest wypowiedzią uchodzącą za nieomylną i tym samym nie podlegającą korekturze. Pan nie zrozumiał co Pan Czarnecki kwestionował a usiłuje Pan wyjaśniać to innym.
Logika pragmatyczna jest Panu najwyraźniej obca więc temat kreowania dogmatu przez dogmat sobie daruję.
1. Tzw. „prawdy wiary” są właśnie odkrywane (rozpoznawane) przez… hmm… Tego do końca nie rozumiem przez kogo. Katechizm twierdzi że przez wspólnotę kościoła, ale w praktyce jest to kolegium biskupów z papieżem na czele.
Biskup Rzymu (który zdaniem katolików zawsze był głową Kościoła Powszechnego) zawsze był więc nieomylny.
2. Prawdę w kontekście doktryny religijnej to jest subiektywne przekonanie i nie jest utożsamiana z obiektywną prawdą np. naukową. Nie ma sensu za każdym razem, gdy jest mowa o dogmatyce i wierze, tego tłumaczyć jak krowie na rowie. Wszyscy to wiedzą.
3. Ja nie znalazłem w dokumentach jasnej definicji „ex cathedra”, natomiast to co myślą katolicy jest o tyle ważne, że to oni (konkretni ludzie) a nie dokumenty będą posłuszne (lub nie) tym nakazom i to oni (nie papiery) będą postępować wedle tych nauk.
4. Logika pragmatyczna jest być może obca kościołowi katolickiemu – ja tylko się temu przyglądam z zewnątrz i próbuje zrozumieć.
Dobrze że pamiętasz też o serbskich zbrodniach. Tyle wystarczy. Pamiętajmy i te i te. Ale polityka dzisiejsza nie może bazować na zbrodniach dziadków…
Putin jest zly nie dlatego że Katyń lecz dlatego że zaatakował i zabijal Ukraińców i swoich opozycyjnych dziennikarzy