Bóg a nowoczesność (część XIV): Debaszoboryzacja Stadionu Narodowego w Warszawie

John Baptiste Bashobora znów był w Polsce gromadząc tłumy (tym razem w tzw. rekolekcjach na Stadionie Narodowym w Warszawie w dn. 18.07.br wzięło udział – jak podały media – ponad 40 tys. uczestników). Ten ugandyjski ksiądz katolicki, diecezjalny koordynator Charyzmatycznego Ruchu Odnowy w Duchu Świętym (diecezja Mbarara w Ugandzie), doktor teologii, egzorcysta (!), wzbudza ogromne – jak widać – zainteresowanie nad Wisłą, Odrą i Bugiem (choćby z racji ilości odwiedzin Polski i frekwencji jaką cieszą się mitingi z jego udziałem). Od 2007 roku, kiedy po raz pierwszy stanął na polskiej ziemi, odwiedził nasz kraj w sumie 23 razy (czasami były to kilkunastodniowe tournee). Jest przedstawiany – i to nie tylko w mediach katolickich, czynią to także (o zgrozo) media publiczne i stacje prywatne o ogólnokrajowym zasięgu – jako charyzmatyczny, otoczony kultem osobnik, godny zainteresowania i prezentacji, który potrafi „wskrzeszać zmarłych” (podobno dokonał trzykrotnie tego czynu na oczach zgromadzonych wyznawców i wielbiących go adherentów) i uzdrawiać – na poczekaniu – kalekich oraz chromych.

Manipulacja posługuje się iluzją, tworzy
sztuczny świat, który wypacza percepcję osoby
manipulowanej i to w takim stopniu, że
zapomina ona o swym rzeczywistym interesie.

prof. Lech OSTASZ

Charyzmatyczność charakteryzuje się – według teologii chrześcijańskiej – trzema elementami. To miłość, pokora i posłuszeństwo. Zwłaszcza ten ostatni aspekt wart jest podkreślenia (gdyż o nim, w przeciwieństwie do pozostałych dwóch, mało się mówi z racji jego dwuznaczności oraz spekulatywności). Osobiście rozumiem go jako akceptację i zgodę na feudalną hierarchię, uświęconą strukturę skonstruowaną wertykalnie, uświeconą (poniekąd) drabinę społeczną na których czele stoją – w taki lub inny sposób pojmowani – kapłani, egzegeci słowa bożego, namaszczeni reprezentanci absolutu. Czyli – esencja władzy przeniesiona w przestrzeń dymów i kadzideł, sakralnych gestów i rytów, podniosłej retoryki i napuszonych pouczeń. Charyzmat to również zdolność do objawiania nadprzyrodzonych mocy i umiejętności. Co za tym z kolei się kryje – niezwykle subiektywne odczucie i mniemanie.
Jak usłyszeliśmy – w emitowanym również na naszym Portalu – podczas wykładu inaugurującego IV Międzynarodowy Kongres Religioznawczy w Gdyni (17-20.06.2015 r.) następuje współcześnie nader często ukonstytuowanie sacrum w przestrzeni doczesnej. Czyli tym razem, w przypadku ostatniego mitingu z udziałem ks. Bashobory, sakralizacji uległ obiekt komercyjny, jak najbardziej publiczny, przeznaczony In situ do imprez raczej odległych od refleksyjnych kontemplacji, uduchowienia itd. Abstrahuję już w tym momencie od nadmiernego sakralizowania wszystkiego co w Polsce jest możliwe, co często doprowadza do śmieszności i kuriozalnych sytuacji – właśnie z tytułu samego pojęcia sacrum. Chyba, iż traktować mamy to pojęcie, zgodnie z praktyką i doktryną Kościoła kat. oraz esencją władzy o której wspominałem, nie jako subiektywne uduchowienie i refleksję lecz zawłaszczanie kolejnych sfer doczesnej przestrzeni. Sądzić tak można z dwóch przynajmniej powodów : po pierwsze – głoszenie obecności Ducha Świętego na Ziemi (czyli posłannictwo, misja, nawracanie Innego czym zajmuje się i co podkreśla we wszystkich swych enuncjacjach John Bashobora) jest jednoczesnym przekonywaniem świata o realnej i wszechobecnej obecności grzechu w naszej codzienności (Jan Paweł II, encyklika Dominum et vivificantem, II / 1 / 28) i tylko nawrócenie pozwoli przejść „na jasną stronę mocy”, a po drugie – ks. Bashobora był zaproszony (i oficjalnie promowany) przez diecezję warszawsko-praską i jej „szefa”, znanego „Afrykańczyka”, a-bp. Henryka Hosera.
Na przykładzie ostatniej wizyty J.B.Bashobory i jego obecności na Stadionie Narodowym w Warszawie widzimy jak zawłaszczone zostają faktycznie (poprzez symbolikę i jej obecność realną w naszej codzienności) coraz to nowe obszary i obiekty w naszym kraju przez jedno wyznanie, przez określoną formę tego wyznania (niezwykle kontrowersyjną, ocierającą się jawnie o zabobon, pospolite przesądy, o głęboko przed-nowoczesną mentalność) oraz jego symbolikę.
Prof. Magdalena Środa zauważa, iż ciemnota z natury żywotna i ekspansywna, uskrzydlona współcześnie przekonaniem o swej demokratycznej legitymacji do wygłaszania piramidalnych bzdur bez trudu przenika do publicznego przekazu, na wyższe uczelnie, do uznanych i popularnych mediów, do języka ludzi kultury, sztuki, języka twórców i …… polityków. To z eskapizmu intelektualistów, autorytetów (jakie jeszcze się ostały w tym tyglu pomyj, kłamstw, kuglarstwa i pospolitego szamaństwa), ludzi poważanych i poważnych – bez względu na proweniencję – i przyzwolenia z ich strony na to by w publicznej dyskusji i powszechnej narracji dominował głos nawiedzonych ideologów, intelektualnych prestidigitatorów, manipulantów i demagogów mamy dziś taką powszechność tego co zwie się ekscesem, kompromitacją, powszechnie uznanym obciachem. Szok jest wartością i newsem.
Biorąc pod uwagę rudymentarne racje rozumu i empiryzmu stajemy bezradni wobec powszechności panującej głupoty, kuglarstwa, szalbierstwa. Czegoś co za filozofem, prof. Tadeuszem Gadaczem, nazwać możemy kłamstwem systemowym. Sprawiamy wrażenie odartych z realizmu, humanizmu, racjonalizmu, czegoś co stanowiło nasz podstawowy kostium cywilizacyjny. Mamy do czynienie z procesem opisanym onegdaj przez Tony’ego Judta, a polegającym na tym, że demagodzy mówią tłumowi co ma myśleć, wiedzieć, postrzegać i czuć. Gdy ludzie odbijają echem te frazesy, te banialuki, te fatamorgany, oni śmiało ogłaszają iż jest to wyraz społecznych nastrojów. Media – bezrefleksyjne, nastawione jedynie na zysk i poklask (słupki oglądalności), serwilistyczne i filisterskie – partycypują w ugruntowywaniu tego nierzeczywistego i irracjonalnego układu. I to jest też powód zapaści racjonalizmu i realizmu.
Jak mówi historia, pragnienie powszechnej czystości, bezkompromisowości, anty-relatywizmu (immanentnego życiowemu, ludzkiemu doświadczeniu) jest zawsze równoznaczne z hiper-marzeniem o powszechnym dobru (oczywiście według mniemania tego marzyciela) tworząc przy tym źródła i mechanizmy uruchamiające procesy prowadzące do wielkich, masowych zbrodni, czasami ludobójstwa. Lukier naszego dobra pokrywa i niweluje wszelkie refleksje, zastrzeżenia bądź wątpliwości w tej materii. Bo w religijnym systemie – każdym – ostatecznie prawda zamyka się w stwierdzeniu papieża Aleksandra VII (1655-67), iż „zły katolik jest zawsze lepszy od dobrego heretyka”. Gdyż wiara religijna obdarza często błogością, a błogość z żadnej idee fixe nie czyni prawdziwej idei. Wiara nie przenosi gór, ale z pewnością wznosi je tam gdzie ich dotąd nie było (Fryderyk Nietzsche).
Nie, nie jestem za zakazami, obstrukcją administracyjną czy jakimikolwiek prześladowaniami. Jestem oprócz protestu przed nadmierną sakralizacją wszystkiego – poczynając od Stadionu Narodowego, galerii handlowych, samochodów, urządzeń komunalnych, pałek policyjnych, pomieszczeń administracji państwowej i samorządowej, urzędów różnego typu czy broni pozostającej na wyposażeniu polskiej armii (służącej nota bene do zabijania) – zdecydowanie przeciwny, aby media nadawały tego typu imprezom rangę wyjątkowości, pierwszorzędnego newsu, wydarzenia na miarę epoki mającego jakikolwiek wpływ na sytuację w naszym kraju. Ciszej nad tą (i jej podobnymi) trumną dewocji, bigoterii, średniowiecznego uniesienia religijnego i pospolitego kuglarstwa. Takie wrażenie można odnieść patrząc i słuchając wokoło nas się dzieje.
Czy odpowiedzią na ów zmasowany i totalny atak irracjonalizmu, szamaństwa, prestidigitatorstwa może być ucieczka w śmiech, kpinę, drwinę, zabawę i unik z atmosfery: podniosłej, napuszonej, najeżonej obecnością napomnień i pouczeń (jaka zagościła i uświęciła warszawski stadion obecnością Bashobory oraz jaka towarzyszy wszystkim tego typu przedsięwzięciom) ? Ucieczka poprzez uczestnictwo w obrzędach z diabelskimi elementami i wydźwiękiem (oczywiście z przysłowiowym przymrużeniem oka). Czy taka forma obrony przysłowiowych ostatnich okopów Świętej Trójcy ma dziś w Polsce sens ? Nie odpowiem na to pytaniem choć jest to moim zdaniem jakaś metoda na kompromitowanie i obśmiewanie procesu nachalnego zawłaszczania przez jedno, dominujące totalnie nad Wisłą i Odrą wierzenie religijne, tego co zdaje się dla owej masy katolików polskich jest istotą ich religii: rudymentu sacrum.
Tydzień po mitingu ks.J.Bashobory (w dn. 25.06.2015) odbył się na tym uświęconym obecnością Ducha Świętego Stadionie Narodowym koncert australijsko-brytyjskiej grupy rockowej AC/DC. To od prawie 40 lat czołówka światowego rocka, dająca niesłychanie widowiskowe show połączone z hałaśliwą i agresywną – jak w klasycznym wydaniu rocka – muzyką opartą o gitarowe riffy Angusa Younga i charakterystyczny, chrapliwy głos Briana Johnsona.
Ten koncert obserwował komplet, czyli ok. 60 000 ludzi, którzy przyjechali nań z całej Polski. Miałem przyjemność uczestniczenia w tym widowisku, gdyż jestem m.in. fanem AC/DC (i heavy metalu oraz hard rocka) i takiej okazji przepuścić nie mogłem. Widziałem jak samochodami podążali ku Warszawie, informując naklejkami na szybach o celu podróży, nie tylko młodzi ludzie ze Śląska, Zielonej Góry, Szczecina czy Wielkopolski. Przekrój wiekowy – można powiedzieć – był od 3 do 103 lat. Mnóstwo pojazdów miało również rejestracje czeskie i słowackie, a na płycie stadionu powiewały flagi litewskie i ukraińskie.
Co jest charakterystycznym dla twórczości show jaki tworzy ta grupa ? To oprócz klasyki rocka – ostre gitarowe riff oparte o kanony rythm’n’bluesa, rock’n’rolla, boogie, czasami bluesa czy nawet funkie – tematyka utworów, oprawa koncertów, symbolika w niej użyta i ten luz, luz zabawy i łobuzerskiego uśmiechu. Tytuły (i treść) wielu utworów – Shot dawn in Flames, Highway to Hell , Hell Ain’t Bad Placed to Be, Hell or High Water czy najbardziej z kultowych: Hells Bells – pokazują kierunki i tematykę owych widowisk muzyczno-teatralno-wizualnych: piekło, diabły, rogi, opuszczany nad scenę piekielny dzwon, wizualizacja piekła na ekranach, wybuchy ognia i pary, imitacja lawy czy kotłów z płonąca smołą itd.
A przede wszystkim – konstrukcja i oprawa samego koncertu (w czasie tego tournee, promującego ostatni krążek zespołu pt „Rock or Bust”): mega-czapeczka Angusa Younga z diabelskimi rogami nad samą sceną gdzie gra zespół (gitarzysta zaczyna koncert mając takie właśnie nakrycie głowy, które potem odrzuca, do tego czerwoną marynarkę i krótkie, o takiej samej barwie, spodenki – krótko mówiąc: kolory „piekielne”).
Czyżby rację miał J.B.Bashobora mówiąc i ostrzegając (za św. Janem Chryzostomem), że codziennie, co chwila „diabeł nie jest daleko od nas”. ? Tak to może w tym wypadku wyglądać, bo on szedł jakby równolegle z nim, z Bashoborą – świętym człowiekiem stygmatyzowanym Duchem Świętym (czyli samym dobrem i prawdą) – na Stadion Narodowy w Warszawie. Jeżeli prawdą jest, iż sacrum w wyniku takiego mitingu – jak w przypadku owej wizyty ugandyjskiego charyzmatyka – ukonstytuowało się w przestrzeni doczesnej na dobre to co powiedzieć o kolejnym mitingu, z udziałem tylu osób i koncertem AC/DC (w świetle oprawy i tematyki tego koncertu) w tym samym miejscu ? Czy nie widać tu zarówno śmieszności, groteski, komiczności (w próbach totalnej sakralizacji wszystkiego), jak i pewnej dozy karykatury tego co ma być z jednej strony dla tak realizujących swą religijność katolików jest ową „świętością”. Religioznawstwo zna przecież pojęcie tzw. numinosum (za Rudolfem Otto, niemieckim filozofem i religioznawcą), które je dokładnie opisuje; a z drugiej strony – koszt jednostkowego biletu na spotkanie z Bashoborą: 50 PLN ? Czy te dwa elementy nie powodują dyskomfortu etyczno-moralnego, nie wspominając już o rozdziale jurydycznym sacrum i profanum.
Podsumowaniem niech będzie tylko stwierdzenie, że jednak nastąpiła naturalna debaszoboryzacja stadionu w tydzień po mitingu z jego udziałem. Życie bowiem pisze scenariusze idące w poprzek marzeniom fanatyków, fundamentalistów, doktrynerów i rożnego rodzaju purytanów. A rada dla wielbicieli talentów i umiejętności Bashobory (osobiście znam takich !) jest tylko jedna: dobrem – z jego nadmiaru i wynikającej z tego fanatycznej chęci czystości realnego świata – też można uśmiercać. I to w bardzo skuteczny i totalny sposób.

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

14 Odpowiedź na “Bóg a nowoczesność (część XIV): Debaszoboryzacja Stadionu Narodowego w Warszawie”

  1. Autor piszący o debaszoboryzacji musiał najpierw uwierzyć, że wcześniej nastąpiła jakaś baszoboryzacja – i chyba jest jedynym w Polsce, któremu się w to przytrafiło.
    .
    A mówiąc bardziej poważnie to autor sam dokonuje manipulacji (wcześniej zapewne zmanipulowany przez media) skoro sprowadza postać tego księdza tylko do rzekomych uzdrowień i wskrzeszeń. Tymczasem jego rekolekcje to kilka godzin wykładów formacyjnych pomiędzy którymi „zaplątała się” też modlitwa wstawiennicza (praktykowana przez większość chrześcijan na codzień).
    Z kolei tego typu rekolekcje to jest raczej poboczna działalność księdza B., który na codzień prowadzi ośrodki, w których znajduje schronienie kilkaset „dzieci ulicy” z Ugandy, oferując im pomoc prawną, edukacyjną i lekarską.
    Sam jeden robi więc zapewne więcej namacalnego i racjonalnego dobra, niż wszyscy oświeceni autorzy racjonalista tv. razem wzięci i pomnożeni przez dziesięć. Z mędrkowatej pisaniny okraszanej epitetami typu „kuglarstwo”, „bigoteria”, „średniowiecze”, „uniesienie” itp. nie ma za wiele realnego pożytku.

  2. Dla mnie bardziej kuglarska i bigoterska jest Ewa Kopacz ktorego starego dziada liże po rekach, i to na oczach całego swiata. Tak, tak, wiem ze Duda ze switą bedą lizac nizej niz po rekach. Oczywiscie, ze ci ludzie na Baszoborze są oszukiwani, ale czesc z nich o tym wie. I bierze mimo wszystko udział w tym wspolnym oszustwie. Czesc z nich chwyta sie wiary jako ostatniej deski ratunku w swoich niedomaganiach i chorobach. Baszobora jest jak lekarz ktory nie mowi im prawdy tylko oszukuje, ze moze nie wszystko stracone.
    Jest zapotrzebowanie na takie oszukiwanie, to sie robi impreze i ludzi goli. Zreszta, to nie ci ludzie ponoszą koszt tylko zwykly podatnik, bo impreza jest dotowana przez panstwo. 50 PLN to grosze za taką kuracje, i tylko dla zmylenia opini publicznej „kto za to płaci”.
    Mimo wszystko wole nich niz tych debilow-bandytow z meczow pilkarskich. Z tego co wiem to baszoborianie stadionow i tramwajow nie demolują, ludzi nie napadają.

      1. Ha, ha, jakich fanatykow? Ci ludzie to uposledzeni, efekt katechizacji i indoktrynacji przy aprobacie PO i PiSu, a nawet SLD. A ta twoja nieszkodliwa histeryczka to finansuje, bo sie dokłada do interesu. Taniej spedzic ich na stadion niz znalezc tylu psychiatrow. Hoser robi za głownego szamanskiego psychiatre miasta Warszawa. Pokalanie JP2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście + jedenaście =