Premiera Rappresentatione di Anima, et di Corpo Emilia de’Cavalieriego miała miejsce w Santa Maria in Valicella, w Rzymie, w roku 1600. Kompozytor, jak miał to w zwyczaju, szukał w tej realizacji trójjedynej chorei, czyli powrotu do antyku poprzez połączenie muzyki, tańca oraz dramatu. Późniejsi muzykolodzy uznali jednak iż Cavalieri nie stworzył wtedy jeszcze dramma per musica, czyli jednej z pierwszych oper, ale pierwsze oratorium. Jest to wygodne twierdzenie, bowiem definicja słowa „oratorium” pozostaje dość niejasna, z czego korzysta zresztą sama Wratislavia Cantans, będąca festiwalem oratoryjno – kantatowym.
Jakkolwiek by nie było, uwielbiam okres przełomu XVI i XVII wieku w sztuce Italii. To właśnie wtedy ścierały się ze sobą trzy artystyczne żywioły – późny renesans, ulotny manieryzm i niemowlęcy barok. Tę świeżość do czasów późniejszych przeniósł Claudio Monteverdi, jeden z moich ulubionych kompozytorów. W muzyce około 1600 roku wszystko było możliwe. Arie i recytatywy dopiero powstawały i nie przybierały najczęściej skodyfikowanej formy znanej z późnego baroku. Często można się dziwić i żałować, dlaczego sposób muzycznej narracji znany na przykład z Combatimento di Tancredi e Clorinda Montoverdiego nie stał się podstawą recytatywów i arii Handla a idąc dalej Mozarta czy Verdiego.

Bardzo mnie zatem ucieszyło, że dyrektor artystyczny festiwalu Wratislavia Cantans, Giovanni Antonini, przygotował drugi program (obok fletowej drogi rodu Bassano) zawierający Rappresentatione di Anima, et di Corpo, dzieło pochodzące z owej niedookreślonej jeszcze, muzycznej krainy świeżości. Rzecz cała nie byłaby możliwa bez dobrych śpiewaków. Na sobotnim koncercie Wratislavii Cantans 57 (17.09.22) wystąpili:
Giovanni Antonini – dyrygent
Il Giardino Armonico
Anett Fritsch – Anima (sopran)
Mauro Borgioni – Corpo (baryton)
Margherita Maria Sala – Piacere (kontralt)
Renato Dolcini – Tempo / Consiglio (baryton)
Fulvio Bettini – Mondo, un compagno del Piacere (baryton)
Cyril Auvity – Inteletto (tenor)
Federico Fiorio – Angelo custode (kontratenor)
Anna Reinhold – Vita mondana / Anima beata (mezzosopran)
Sebastian Mach – un compagno del Piacere (tenor)
Cesare Costamagna – Anima dannata (recytator)
Chór Chłopięcy NFM
Małgorzata Podzielny – kierownictwo artystyczne Chóru Chłopięcego NFM
Ars Cantica Choir
Marco Berrini – kierownictwo artystyczne Ars Cantica Choir
Riccardo Doni, Michele Pasotti – asystenci dyrygenta
Erika Rombaldoni – reżyseria
Wszyscy śpiewali znakomicie, dbając o niecodzienne zdobienia tej prebarokowej muzyki, ale najwspanialsi byli główni bohaterowie, czyli alegorie ciała i duszy, odpowiednio – Mauro Borgioni i Anett Fritsch. Orkiestra Il Giardino Armonico grała barwnie i nie późnobarokowo, co do jeszcze parę dekad temu było pewną wadą granego przez nich repertuaru wczesnobarokowego. Teraz było świetnie, Giovanni Antonini i jego muzycy odnaleźli drogę do oddania stylistyki tej krótkiej epoki przełomu, tak wspaniale obecnej w sztukach plastycznych dzięki późnym dziełom Michała Anioła czy fantazyjnym, owocowo – kuchennym portretom Arcimbolda.
Znakomite były chóry, wielkie brawa należą się dzieciom z Chóru Chłopięcego NFM, które znakomicie odśpiewały, wraz z dorosłymi kolegami, dość rozległe partie chóralne tego dzieła. Użycie głosów dziecięcy w refleksji nad czasem i przemijaniem miało oczywiście dodatkowy, filozoficzny wymiar. Samo libretto dzieła było uroczo naiwne. Widać było, że nie jest to bynajmniej barok pełną gębą. Mimo potępienia doczesności na rzecz wieczności, nie było w tym dziele za wiele grozy zaś finał był pogodny i wracał w paradoksalny sposób również do pochwały ziemskiego życia.
Śpiewacy, a zwłaszcza Dusza, czyli Anett Fritsch, odważnie szukali innej od standardowej emisji głosów, starając się z powodzeniem ukazać nam świat sprzed wokalnych kodyfikacji, które ostatecznie przerodziły się w dyktaturę belcanta. Ich eksperymenty były delikatne, zatem emisja głosów, elastyczność i ich rozpięcie tonalne nigdy na tym nie traciły.
Ciężko powiedzieć, że w tym dziele udało się Cavallieriemu wskrzesić ducha starożytności. Użyte przez niego alegorie były najbardziej barokowym elementem całości, którego źródła możemy szukać raczej w średniowieczu. Ekspresja śpiewanych recytatywów była przepyszna, ale nie osiągnęła stopnia wyrafinowania znanego z eksperymentalnych dzieł wielkiego Monteverdiego ani śmiałości kolegi z Cameraty florenckiej, Giulia Cacciniego. Wykonanie Giovanniego Antoniniego pokazywało wiernie te wszystkie rozterki, jakie musiały towarzyszyć kompozytorowi przy tworzeniu dzieła, które nieomal stało się pierwszą w dziejach operą. Mimo to, od strony muzycznej, jest to utwór o wielkiej wartości artystycznej, którą wykonawcy oddali z ogromną energią i wdziękiem. Było to wystawienie koncertowe, ale też półsceniczne. Śpiewacy grali też trochę na scenie, pozwalając publiczności odczuć dramaturgię utworu. Siły niebiańskie śpiewały z galerii, zaś przyziemne ziemskie rozkosze posiadały rekwizyty zabawowo – piknikowe.
Lecz w myślach pozostała po koncercie przede wszystkim wspaniała muzyka. Wyborne giorgie śpiewaków, cudowne, przedbarokowe pasaże smyczków, pełna finezji wirtuozeria instrumentów dętych. To był piękny koncert i ogromna szkoda, że parę lat po wystawieniu pierwszego w dziejach oratorium Cavalieri zmarł. Świat stracił przez to wiele muzycznego piękna, lecz i to, co po jego twórczości pozostało zasługuje na szersze rozpowszechnianie, zwłaszcza przez tak wytrawnych mistrzów jak Giovanni Antonini.