Część pierwsza: widzenie
Wyrażenie „ ciemnota” to pochodna słowa ciemność, słowa oznaczającego brak światła. Bardziej precyzyjnie nie chodzi jednak tutaj o światło, lecz światło wiedzy. Uzupełniając tą uwagę dodam, iż wiedza przeciwstawiana ciemnocie to naukowe postrzeganie świata oraz nas samych.
Czasowniki widzieć i postrzegać mają odmienne znaczenie. Spróbujmy wyjaśnić tą różnicę. Widzenie, umiejętność rejestrowania obrazu naszego otoczenia zawdzięczamy oku lub oczom. Podobną funkcję pełni aparat fotograficzny przetwarzający przedmioty w ich obrazy rejestrowane na materiale światłoczułym. Sama jednak fotografia to bezwartościowy skrawek papieru tak długo jak nie nada mu znaczeń nasz ogląd. Mózg człowieka służy takiemu właśnie nadawaniu znaczeń. Widzenie i światło są tak powszechne, iż rzadko zastanawiamy się nad biofizyką wzroku. Wiemy jednak, że człowiekowi niewidzącemu pozostaje przewodnik: pies i biała laska. Dzięki światłu i widzeniu rozpoznajemy nasze otoczenie, poruszamy się w nim, unikamy niebezpieczeństw, rozpoznajemy kształty i formy, , postrzegamy barwy, rośliny, ludzi, zwierzęta, Naszym przewodnikiem w działaniu jest wzrok. Organ wzroku umożliwiający widzenie znajduje się na wyposażeniu niemal wszystkich bardziej złożonych gatunków zwierząt. Rośliny są także wyposażone w „ czujniki światła” które sterują zjawiskiem zwanym heliotropizmem. To dzięki nim tarcza słonecznika zwraca się ku słońcu. Prostsze organizmy zwierzęce takie jak głowonogi, stawonogi, czy ryby posiadają dobrze wykształcone organy widzenia. Dopiero jednak w mózgu powstaje zrozumiałe dla czy nas czy zwierząt obrazowe wrażenie wzrokowe. Podobne do ludzkiego, lecz znacznie bardziej precyzyjne jest oko kota , lecz mimo to mózg kota nie widzi tego co widzi człowiek. Mózg kota wykorzystuje powstający na siatkówce jego oka obraz tylko dla własnych, specyficznych celów. Takim głównym celem kota jest polowanie. Kot spoglądający na wnętrze naszego mieszkania nie wyróżnia w nim przedmiotów tak jak my to czynimy. Dla kota przedmioty dzielą się „ na te do wskoczenia, oraz te inne”. Wspaniały narząd wzroku muchy, której oko wyposażone zostało w setki soczewek pozwala jej widzieć jedynie dwie grupy przedmiotów: te do spożycia i te do siadania. W przypadku ludzi to mózg podlegający przez miliony lat ewolucji wypracował specyficzny sposób naszego widzenia. Mimo więc, iż oko nasze i oko małpy są identyczne co do fizjologii i budowy, małpy widzą otoczenie zgoła inaczej od nas. Specyficzne ludzkie widzenie różnicuje się wraz z wiekiem. Zauważmy, iż nie czując zagrożenia małe dzieci sięgają po pozostawioną na stole szklankę wrzątku, gdyż ich widzenie nie jest identyczne z widzeniem osób starszych. Miną lata zanim nasz bobas „ nauczy się widzieć” tak jak dorosły. Kiedy mózg ulega uszkodzeniu, siatkówka oka poprzez nerw wzrokowy nadal wysyła sygnały wzrokowe do mózgu, lecz mimo to chory nie widzi. Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, iż zdolność widzenia zawdzięczamy posiadaniu przyrodzonemu nam odbiornika fal elektromagnetycznych – siatkówce oka. Światło widzialne należy do rodziny fal elektromagnetycznych o długości od 0.35 do 0.72 mikrona. Pod względem długości i energii, fale elektromagnetyczne uczestniczą w znacznej liczbie zjawisk. Wymieńmy choćby fale radiowe o długości rządu od kilkunastu metrów do kilku kilometrów, metrowe fale ultrakrótkie, czy centymetrowe mikrofale. Im krótsza długość fali tym większą niesie ona energię. Ultrafiolet spala nasz naskórek, a promienie X mogą niszczyć lub wręcz unicestwić organizmy żywe. Nasza skóra odbiera silne fale podczerwone i mikrofale. Słabe fale podczerwone jakie wytwarza nasz telewizyjny pilot nie są wyczuwalne. Pod wpływem silnych fal podczerwonych i mikrofal doznajemy lokalnego odczucia ciepła. Otaczający nas świat widzimy jedynie w niezwykle wąskim obszarze barw: od głębokiej czerwieni, poprzez żółć, zieleń, błękit po fiolet. Owady widzą jednak w podczerwieni! Komar dzięki temperaturze skory „namierza nasze ciało” gdyż widzi je jako jasną plamę. Inne zwierzęta (w tym, wśród owadów pszczoły) widzą aż po ultrafiolet, gdyż organ „ gatunkowego widzenia” wykształcił się ewolucyjnie i w zależności od potrzeb. W sukurs znacznie ograniczonemu widzeniu człowiek przychodzi nauka i technologia. To dzięki tej wiedzy i technologii nasze widzenie obejmuje dzisiaj cały zakres fal elektromagnetycznych. To z kolei przekłada się na wiedzę jaką w ciągu dwóch ostatnich stuleci zdobył człowiek. Dzisiaj wiemy to o czym starożytny czy średniowieczny człowiek nie miał żadnego wyobrażenia. Nową wspaniałą wiedzę na temat ziemi, kosmosu, i nas samych zawdzięczamy „ poszerzonemu widzeniu”. Wyrażę to górnolotnie mówiąc, iż nasz zdolność do odbioru i rozumienia fal elektromagnetycznych otworzyła przed nami bramy wszechświata. Wspomnijmy tutaj choćby precyzyjne badania medyczne takie jak rezonans magnetyczny i rezonans cząsteczkowy.
Część druga „ciemnota uogólniona”
Terminem „ ciemnota uogólniona” nazwałem lekceważenie, oraz ignorowanie nauki, jej celów, zadań i osiągnięć. Jeszcze wyższy stopień osiąga ten typ ciemnoty kiedy osoby czy organizacje posługują się propagandowymi metodami propagującymi ignorowanie nauki i zaniedbywanie wiedzy. Zastanawia mnie stan umysłu tych osób lub całych organizacji, których działania skierowane są przeciwko rozumowi i wiedzy. Wśród czynników promujących ten paradoksalny trend umieszczam szkołę, rodzinę i Kościół. Omówmy teraz pokrótce te trzy budzące grozę w piszącym czynniki. Jednak już na początku zaznaczę, iż jestem człowiekiem wierzącym. Uważam, iż mądra wiara i nauka stanowią dwa równoważne i równoznaczne dary Stwórcy. Dlaczego więc w powstawaniu i ugruntowywaniu ciemnoty uczestniczą: katolicka (z założenia i praktyki) szkoła, katolicka rodzina i Katolicki Kościół? Samo to pytanie wydawać się może paradoksalnym. Niestety, dzieje się tak, gdyż w szkołach zapomniano starą łacińską maksymę mówiącą: „ uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia” . Współczesne szkoły, w tym państwowe szkoły publiczne, uczą wypełniania kart testowych. Celem szkoły staje się osiągniecie bezwymiarowej punktacji przy niemal całkowitym pominięciu ludzkiej, uczniowskiej ciekawości świata. Uczniowie nie są nauczani ani piękna nauczanych przedmiotów humanistycznych, ani tez głębi i piękna myślenia typu przyrodniczego. A przecież ostatecznym celem szkoły nie powinno być uzyskiwanie wysokiej punktacji, lecz rozbudzanie w uczniach zainteresowań. Takie zainteresowania powinny stawać się imperatywem dalszych, wyższych studiów. Programy szkolne są jednak konstruowane tak, iż nie dostarczają one uczniom zachęty do poznawania przedmiotu, lecz jedynie przymuszają uwagę w kierunku osiągania wysokiej punktacji. W tym stanie wiedzy maturzyści, ba! – nawet często także absolwenci uniwersytetów, wykazują się jedynie zdobyciem niezbędnych i tylko utylitarnych kwalifikacji z jednoczesnym brakiem umiejętności oraz ciekawości szerszego pojmowania świata. Za ten stan nauczania odpowiadają sami profesorowie, którzy często stają się jedynie wyżej kwalifikowanymi wyrobnikami swoich dziedzin. Obok szkoły za ogólny stan umysłowej stagnacji dzieci odpowiedzialność ponoszą także rodzice. Dom rodziny w którym nie prowadzi się rozmów, nie czyta książek, w którym pochwala się materialistyczny egzystencjalizm, gdzie brak zainteresowań, oraz w którym panuje poprawna obojętność, nie może wpływać budująco, inspirować czy pobudzać dzieci w kierunku podejmowania przez nie inicjatyw. W takim domu mimo pozorów poprawności szwankuje współżycie rodzinne, nie wykształca się osobowa wrażliwość, nie doceniana jest różnorodność oraz indywidualność. Nawet więc w pozornie poprawnych domach i rodzinach często przeważa wzajemna obojętność, brak wzajemnych zainteresowań. Rodzice nie interesują się też tym jakie wartości wynoszą ich dzieci ze szkolnej nauki. Pamiętam, kiedy jako piętnastolatek wędrowaliśmy z moja matką lekarzem przez mazowieckie wiosenne pola. Matka pochylała się nad polnymi kwiatami zwracając moją uwagę ku pięknu otaczającego nas świata. Matka często zadawała mi pytania wiążące się ze szkolna nauką przedmiotów. Mimo, iż matematyka nie jest ogólnie silną stroną lekarzy to matce zawdzięczam przezwyciężenie trudności na jakie w tej dziedzinie napotykałem w klasie dziewiątej liceum. Ostatecznie po latach stałem się fizykiem i technologiem, a matematykę cenię sobie szczególnie. Przejdźmy teraz do trzeciego czynnika odpowiedzialnego za omawiane tutaj zjawisko intelektualnej ciemnoty. Zamrożony w irracjonalnych oraz sprzecznych ze zdrową wiarą dogmatach Kościół wpływa na intelektualną ospałość dzieci i młodzieży. Dzieje się tak głównie, choć nie tylko, poprzez serwowanie bezbarwnej i scholastycznej nauki religii. Niestety rodzice, których nauczano religii w podobny sposób, nie mieli okazji by wykształcić w sobie mądry a nie jedynie rytualny sposób pojmowania własnych wierzeń. W kolejnych więc dekadach ogromnego intelektualnego rozwoju nauki w świecie, kościelne podręczniki „religijnej wiedzy” są nadal archaiczne, tendencyjnie i niemal bezwartościowe. Niestety władze oświatowe kraju nie wnikają w poziom i treści tych podręczników, mimo, iż nauka religii odbywa się w państwowych szkołach publicznych. Należy też zaznaczyć, iż wiedza przedmiotowa większości katechetów i kapłanów jest żenująco niska. Wszystkim tym zawiadują biskupi, najczęściej kościelni pyszałkowie, wśród których dominuje skrajna i zadawniona religijna ciemnota. Wynika to stąd, iż Kościół promuje służalczość nie zaś innowacyjność, talent, wiedzę i odwagę. Wystarczy wspomnieć tutaj na odrzuconego przez biskupów nieżyjącego już wspaniałego kapłana i profesora, Tischnera, „ człowieka zgnojonego za życia” przez kościelną katolicką hierarchię. A przecież umysł oraz intelekt księdza Tischnera wart był więcej niż rozum i intelekt setki biskupów. Kościół i jego nauczanie to zamknięta i opuszczona przez Boga kapsuła czasu. Niestety prawna sytuacja Kościoła powoduje to, iż świątynne pranie mózgów, oraz bezbarwność nauczanej w szkole „ tak zwanej religii” dokonują dzieła intelektualnego niszczenia Narodu. W tej sytuacji zawołanie by strzec się przed „ uogólnioną ciemnotą” nabiera szczególnego znaczenia. Piszącemu znacznie łatwiej jest porozumiewać się z mądrymi ateistami aniżeli z kapłanami. Mądrzy ateiści i mądrze wierzący ludzie laikatu różnią się miedzy sobą jedynie na gruncie fundamentalnej filozofii bytu. W pozostałych kwestiach są zgodni. Tymczasem człowiek mądrze wierzący w Boga nie znajduje żadnej możliwości porozumienia z kapłanem tak naprawdę uwikłanym w odwieczną mitologię i odwieczne pogaństwo.