Zawarta w tytule teza jest często powtarzana przez obrońców pokojowego charakteru islamu i zwolenników unicestwienia granic EU bez względu na zagrożenia ze strony sprawdzanych z ogromnym opóźnieniem przybyszów. Ta teza nie wydaje mi się prawdziwa. Gdyby ISIS chciało skutecznie storpedować proces przyjmowania uchodźców, uderzyłoby moim zdaniem w Berlin, a nie w Paryż. Atak terrorystyczny w Berlinie byłby zresztą znacznie prostszy, gdyż Niemcy mają znacznie mniejsze doświadczenie w walce z terroryzmem niż Francuzi. Inny mit, który warto moim zdaniem zakwestionować, to pewność co do tego, że niemal wszyscy Syryjczycy uciekają przed fundamentalizmem muzułmańskim. Nie możemy mieć takiej pewności. Po pierwsze ISIS chce mieć w Europie jak najwięcej swoich ludzi. Ambicje ISIS nie kończą się bowiem na Syrii i Iraku. Ktoś mógłby stwierdzić, że przecież ISIS potrzebuje nowych rzeźników u siebie na miejscu. Cóż. Przeprowadzenie samobójczej masakry na nieuzbrojonych przechodniach wymaga innych umiejętności niż regularna walka z Kurdami czy Asaadem. Ktoś mógłby stwierdzić, że wygodniej do Europy przylecieć samolotem, niż uchodźczą barką. Otóż nieprawda – załatwienie podróży samolotem swojemu rzeźnikowi jest dla ISIS znacznie kosztowniejsze. Bilet lotniczy kosztuje, trzeba też załatwić dobrze sfałszowany paszport i wiarygodną przykrywkę dla podróżującego rzeźnika. Koszt przemytu barką jest żaden. Rzeźnik ISIS może wtedy po prostu zniszczyć swój paszport. I tak zostanie przyjęty, zaś na serio sprawdzany będzie dopiero po wielu miesiącach. To dostatecznie wiele czasu, aby przeprowadzić atak terrorystyczny. Nawet jeśli ktoś jest Syryjczykiem i rzeczywiście ucieka, nie oznacza to od razu, iż jest wolny od chęci przemocowych działań w imię islamu. Muzułmańscy radykałowie konkurują ze sobą, czego dowodem był choćby zamach rzeźników z Al Kaidy na Charlie Hebdo. Al Kaida chciała dowieść, iż nie jest gorsza od ISIS, no i jak wiemy dowiodła. Jednocześnie nie zraziła politycznie poprawnych zachodnich obrońców islamu, zaś jej atak na zachodnią wolność słowa powiódł się ponad plan. Nikt już nie będzie rysował w Europie publicznie karykatur Mahometa, bo wie, że zostanie zabity, zaś politycznie poprawni Europejczycy odwrócą winę od islamu w stronę bluźnierców. Żywych i martwych. Nawet jeśli ktoś ucieka z Syrii i nie chce okrucieństw w imię islamu, bardzo łatwo i to z ogromną pomocą politycznie poprawnych Europejczyków dojdzie do wniosku, że jakiekolwiek okrucieństwo nie może mieć nic wspólnego ze wspaniałym islamem. Nie i już. I w związku z tym zaniedba edukację swoich dzieci w duchu tolerancji i prawdy. Radykalizacja jego dzieci stanie się, niestety, bardzo prawdopodobna. Dlaczego o tym piszę? Jestem na wakacjach i chciałem odpocząć od polityki. Jednakże nie mogę znieść tego, że stosunek do islamu stał się u nas linią frontu między zwycięskim PiS a częścią opozycji, do której należą też środowiska prolaickie. Nagle pojawiło się mnóstwo ignoranckich i skrajnie naiwnych głosów broniących islamu i przyjmowania do Europy wszystkich jak leci. Byleby być w opozycji również pod tym względem… Tymczasem te głosy ośmieszają i deprecjonują idee laickości, humanizmu i praw człowieka. Oczywiście istnieją ludzie ze środowisk muzułmańskich, których trzeba wspierać. Ale nie poprzez naiwne i stroniące od faktów twierdzenie, że prawdziwy islam to religia pokoju, bo na przykład jakiś imam pokiwał gniewnie palcem i stwierdził, że ISIS to nie islam. ISIS to tylko mała zatoka w morzu islamskiej przemocy. To zdanie łatwo sprawdzić, zadając owemu grożącemu palcem imamowi pytanie o to, co należy zrobić z człowiekiem, który porzucił islam. Zarówno Hitchens jak i Dawkins zadawali to pytanie imamom broniącym tezy, iż islam to religia pokoju. Zazwyczaj, po licznych wykrętach, słyszeli w końcu – „apostatę należy zabić!”. Ci imamowie to często byli ludzie wykształceni, zamożni, niekiedy żyjący w Europie od kilku pokoleń. Siedzę teraz w sercu Malezji, najpewniej najbardziej tolerancyjnego z państw, w którym większość stanowią muzułmanie. To są fajni i mili ludzie. W ogóle uważam, że większość ludzi nie chce zadawać innym krzywdy, że nasza natura bez prania mózgu jest raczej dobra. Ale wiem, że pod względem struktury społecznej i nawet etnicznej ludność Malezji i Indonezji nie różni się zbytnio. Mają nawet podobną, czasami wspólną historię. Indonezja już teraz stacza się w bagno fundamentalizmu i islamskiej przemocy. Malezja w każdej chwili może podążyć tą drogą. Może warto zatem wołać pewnym głosem „wszyscy ludzie są braćmi”, ale jednocześnie być szczerym – „jesteś świetna Aiszo, ale z tą religią to lepiej daj sobie spokój..”q
Czy ISIS chce zrazić Europejczyków do uchodźców? Prawdy i mity.
O autorze wpisu:
Istnienie Daeshu jest na rękę:
– Skrajnie prawicowym partiom w europie, które dzięki terrorowi, jaki stosuje ISIS i napływowi uchodźców mają coraz wyższe poparcie.
– Putinowi, który dąży do zniszczenia UE i NATO oraz próbuje wytargować jak najwięcej od USA za pomoc w walce z Chinami.
– Chinom, które walczą z USA o bipolarny układ świata i które cieszą się ze zniszczenia sojuszy amerykańskich takich jak NATO i UE.
– Książątkom z Arabii Saudyjskiej z powodu religijnych i w walce z Iranem o prymat wśród muzułmańskich krajów w zatoce Perskiej.
– Turcji, która chce zniszczenia Assada, Kurdów oraz marzy o odbudowie imperium Osmańskiego.
– Iranowi z tych samych powodów co Arabii Saudyjskiej.
– Izraelowi, który jest zawsze zadowolony, gdy muzułmanie tłuką się między sobą i nikt nie pamięta o Palestynie.
Daesh to tylko pacynki w rekach tych sił i co sobie myśli ISIS na temat Europy nie ma większego znaczenia, tak samo, jak nie ma znaczenia zniszczenie tego pseudo-państwa, bo podobne tworzą się w Libii, Mali, Nigerii i na półwyspie Synaj, wszyscy zapomnieli też o istnieniu Al-Kaidy, która jak do tej pory nie została pokonana. Terror islamski będzie nadal istniał, dopóki istnieją siły, które to wykorzystują i musimy się do niego przyzwyczaić, tak jak kiedyś Europa Zachodnia przyzwyczaiła się do terrorystów lewicowych z RAF-u,Brigate Rosse, 17 Listopada i prawicowych takich jak FLNC, IRA, ETA, OAS.
Ciekawie autor interpretuje pojęcia „prawdy i mity”. Wywodzi, że jeśli ktoś (i najpewniej są to zwolennicy poprawności politycznej) daje swoją opinię na jakiś temat to jest to mit, natomiast jego własna autorska interpretacja tego samego zjawiska jest już rzecz jasna „prawdą”. Wystarczy więc tylko twórczego dotyku Jacka by mity zamieniały się w prawdy.
Mnie się wydaje, że wszyscy trochę fantazjują. Nikt nie ma dostępu do informacji z pierwszej ręki więc spekulacja co do intencji, celów i sposobów zawsze będzie tylko luźną interpretacją skrawków informacji. Uważam, że raczej działania ISIS trzeba brać takimi jakie są a nie szukać w nich trzeciego dna. ISIS atakuje kraje które prowadzą działania militarne przeciwko nim. I dlatego celem jest Rosja i Francja. Chociaż można spekulować o dalekosiężnych planach ISIS które mają mrozić krew w żyłach to prawdziwsza wydaje się ocena zdolności ISIS jako bardzo ograniczone. Między innymi dlatego wybiera cele cywilne bo militarnie nie jest w stanie dosięgnąć żadnego sensownego celu. ISIS chce być widziany jako poważna siła zarówno militarna jak i polityczna, więc robi wszystko by wydawać się większym niż w rzeczywistości jest. Nie na darmo też na terenach pod kontrolą tej organizacji ta organizacja działa jak prawdziwe państwo, Nie tylko prowadzi działania militarne ale również ma program szczepień, robót publicznych, zapewnienia ładu i spokoju. To po latach chaosu znajduje uznanie w oczach ludzi i stąd poparcie dla ich działań. Poza tymi granicami organizacja opiera się na tak naprawdę nielicznej grupie zwolenników bez praktycznych możliwości działania praktycznie bez środków. Tym bardziej żałosne są i będą osiągnięcia tej organizacji, która ze względów oszczędnościowych musi posyłać swoich Jamesów Bondów na pontonach i pieszo do Europy.
Nie ma praktycznych możliwości działania poza Syrią i Irakiem? No to trzeba doinformować Pana, że w ciągu kilku miesięcy Abu Bakr al-Baghdadi zdobył dziesiątki tysięcy uzbrojonych zwolenników – to są praktyczne możliwości – poza Syrią i Irakiem. Ich uzbrojone brygady są obecne w Egipcie, Libii, Afganistanie, Libanie, Jemenie, Algierii, Nigerii, Somalii. Najwięcej zwolenników ta organizacja ma w Arabii Saudyjskiej, to właśnie tam doszło do największej ilości aresztowań – w więzieniach i ośrodkach na terenie KSA siedzi już tysiące groźnych ludzi.
Dodam tylko, że zagrożenie jest ogromne, ale nie dla nas. Ogromne zagrożenie jest dla Bliskiego Wschodu, Półwyspu Arabskiego, Północnej Afryki i w Chorasanie. My nie powinniśmy się w to wtrącać, bo tylko dostaniemy rykoszetem. To jest walka w świecie islamu i z całą pewnością są to ludzie zdolni do tworzenia państw.
Powiększanie terenów nie mających zasobów albo gdzie jedynym zasobem są biedni ludzie nie jest strategicznie aż tak istotne by na tej podstawie można by budować organizację państwową i ją utrzymywać. Owszem da się, szczególnie na terenach gdzie wcześniej był totalny chaos zaprowadzać jakieś elementy ładu i stabilności. Jednak by stać się militarnym graczem zdolnym zagrozić profesjonalnym armiom to droga jeszcze daleka. Jedynym niebezpieczeństwem jest opanowanie terenów z instalacjami wydobycia ropy.
Jednak uważam że bez politycznego rozwiązania pokonanie ISIS jako siły społeczno-militarnej będzie niemożliwe. Pytanie jest na jaki polityczny kompromis zgodzą się strony i kto jest w ogóle stroną
Państwo Islamskie poza Syrią i Irakiem również będzie skupiać się na strategicznych miejscach, tak jak w Libii. W Egipcie to już inaczej, nawet jak egipska armia zabije ich wszystkich, to ich walka jest tam obliczona na wywołanie wojny domowej najzwyczajniej w świecie, a takie coś mogliby już bez problemu wykorzystać. W Jemenie np liczą na to, że będą przechodzić do nich powoli oddziały Al Kaidy Półwyspu Arabskiego, co już się nawet zaczyna dziać – w Mukalli paru wysokich speców od szariatu przeszło do Państwa Islamskiego. W Afganistanie będą opierać się na sfrustrowanych oddziałach Talibanu. Państwo Islamskie nawet liczy na Hamas i mimo tego, że Hamas nie jest wahhabicki, to przez ostatnie parę miesięcy przynajmniej 100 ludzi z Hamasu przeszło do Państwa Islamskiego.
Chciałbym zauważyć, że pod względem ideologicznym Państwo Islamskie przeważa nad wszystkimi swoimi wrogami w tym światowym ruchu dżihadu – nad Talibanem dlatego, że Taliban był wierny przywódcy, który tak naprawdę nie żył, a poza tym Taliban ma wsparcie Pakistanu – co jest kompromitujące dla takich czysto ideologicznych dżihadystów. Al Kaida również złożyła przysięgę wierności przywódcy Talibanu, który tak naprawdę nie żył, a tak poza tym pewne elementy Al Kaidy w Syrii współpracują z ludźmi wspieranymi przez zachód.
Na pewno mają potencjał do wzrostu, ale czy go jeszcze wykorzystają, to nie wiem.
Nie wiem dlaczego Jacek myśli, że nie może być pokojowego islamu? Uważam, że wszystko wskazuje, że może. Przykładów jest całe mnóstwo. Witalność (ferwor) religii jest zmienna. Chrześcijaństwo, niegdyś poszerzające się głównie przemocą, ogniem i mieczem, dzisiaj jest pokojowe i misyjne. Historycznie spoglądając – jest słabe. W tym sensie nie jest konkurentem dla islamu, którego prawdziwym wrogiem jest demokracja. Wojna Europy z ISIS może tylko zradykalizować więcej muzułmanów po obu stronach, w Europie i na Bliskim Wschodzie. Jedyny sposób, jeżeli jest jeszcze realny, aby osłabić wojowniczość ekstremistów muzułmańskich, to szczepionka w postaci islamu europejskiego, który zmiękczy, albo może zmiękczyć ISIS. Na razie jednak efekty uboczne tej szczepionki urosły do poważnych komplikacji. Być może więc konflikt militarny jest konieczny.
Poprawność polityczna, wybielanie głównonurtowego islamu nie stworzy euroislamu.
Oczernianie też nie
Pełna zgoda. Ale ja nie oczerniam. Zwracam uwagę na istniejące zjawiska, na przykład na karę śmierci dla apostatów.
Ale ten pokojowy islam już istnieje. I to od dawna. Nie potrzeba go stwarzać, a tylko stopniowo poszerzać. We Francji żyje 6-7 milionów muzułmanów. Zdecydowana ich większość przyjęła wartości otwartego społeczeństwa jako swoje i respektuje demokratyczny porządek. To ponad 10 procent całej populacji Francji. W USA jest ich znacznie mniej. Tutaj ataków terrorystycznych na tle religijnym właściwie nie ma. A zatem istnieją warunki, gdzie islam nie radykalizuje się. Nie rozumiem, co może mieć z tym wspólnego 'poprawność polityczna’?
Nie wiem, czy wiesz, Jacku, ale Francja, już po atakach, zapowiedziała, że przyjmie kolejne 20 tysięcy uchodźców. Nie gwarantuje to spokoju – to jasne, ale daje na niego szansę. W tej sytuacji, nie ma chyba lepszego rozwiązania. Niemcy prawdopodobnie uczynią podobnie. Jeżeli Francja zamknie granice i będzie przez następny rok bombardować ISIS, to z pewnością doprowadzi do ożywienia domowego ekstremizmu islamskiego. Co byłoby najgorszym scenariuszem.
Niestety, we Francji też muzułmanie się radykalizują. Hollande to nie Francja – ma bardzo niskie poparcie społeczne, wielu Francuzów – niestety – popiera Front Narodowy. Istotną rolę w radykalizacji francuskich muzułmanów z dziada pradziada odgrywają nowi przyjezdni, zwłaszcza gdy nie poddaje ich się wystarczającej kontroli.
Jaką kontrolą chciałbyś objąć napływających muzułmanów, Jacku? I co faktycznie proponujesz? Masowe deportacje? Zamknięcie granic?
Proponuję nie przyjmowanie nowych muzułmanów poza gruntownie sprawdzonymi uchodźcami, którzy jednak nie powinni być brani pod uwagę jako przyszli pracownicy czy obywatele – powinni być trzymani w dobrych warunkach do czasu wygaśnięcia konfliktu w ich kraju. Osoby nie posiadające obywatelstwa a wyrażające radykalne poglądy należy deportować.
Nie takie niskie coś miedzy 17 a 20%.
Zgadzam się że większość muzułmanów jest bezkonfliktowa ale nie sądzę by był związek między radykalizacja a bombardowaniami
Plan internowania tysięcy ludzi na nieokreślony czas, a potem – powiedzmy za 5, może 10 lat – wysłania ich z powrotem do swoich krajów jest fantastyczny. Kto będzie ich utrzymywałi przez tak długi okres? Gdyż rozumiem, że nie będą oni w pełni uprawnionymi obywatelami, a zatem bez pozwolenia do pracy. Już sobie wyobrażam sceny, jak z getta, gdzie „wolni” naturalizowani muzułmanie, może dalecy krewni, podają żywność przez obozową siatkę internowanym muzułmanom.
Muzułmanie, którzy stali się bardziej liberalni i zeuropeizowani często boją się napływających fundamentalistów. Częste są przypadki terroryzowania liberalnych muzułmanów europejskich przez ich dzieci, które zostały zradykalizowane przez nowych kolegów. Ja nie wymyślam historyjek pod tezę. Interesuję się islamem od dawna. Zmieniłem zdanie z naiwnego na mniej naiwne. Człowiek ratowany przed śmiercią nie jest internowany. Nie ma też nic dobrego w drenażu innych państw – co to za pomoc która miałaby polegać na stałym pozbawieniu danego regionu sporej części mieszkańców? Nie należy łatać rynku pracy uchodźcami – to jest skrajnie nieetyczne. Do tego akurat Ci uchodźcy są bardzo niebezpieczni
„Człowiek ratowany przed śmiercią nie jest internowany”. Jak chcesz tych ludzi porozdzielać, Jacek? Przez Grecję nadal przechodzą tysiące ludzi i kierują się na zachód Europy. Ty chcesz, żeby czekali na granicy? Chcesz im powiedzieć, żeby wracali? Ja mam trochę wrażenie, że my nie zdajemy sobie sprawy ze skali zjawiska. I wobec tego chcemy pouczać Francuzów, co mają robić. To jest naiwne. Tymczasem, chyba nie rozumiemy, bo nie możemy, co to znaczy mieć 15 procent mniejszości etnicznej i religijnej. To zmienia wszystko. Całą perspektywę. My takiej perspektywy nigdy nie mieliśmy. Możemy tylko teoretyzować. Nasz jednak głos, Polaków, którzy boją się przyjąć 2 tysiące uchodźców, niewiele wnosi i nie sądzę, aby był brany pod uwagę.
Dopóki istnieje UE, błędy w polityce migracyjnej jednego państwa zagrażają innym. Nie jest sztuką przenieść się z Paryża do Warszawy bez żadnej kontroli z bronią w torbie. Załamanie się rynku w jednym z państw UE przynosi kryzys innym państwom. Muzułmanie nie są solidarni jeśli chodzi o wzajemną pomoc. Francuzi muzułmanie nie mają żadnych „krewnych” religijnych. We Francji nadal jest spora grupa katolików i oni również nie traktują katolickich Meksykanów czy Polaków jak „krewnych”. Solidarność wyznawców dotyczy conakwyżej wspólnego wroga. Na przykład w Pakistanie tylko 20% ludności nie popiera ISIS. Nawet w Syrii bez dużego poparcia ISIS nic by nie mogło zrobić.
Skąd te dane o 20%?? To jakiś absurd
Poczytaj sobie też w sieci Dariuszu o prześladowaniach mniejszości żydowskiej przez muzułmanów we Francji i o tym, jak rząd Francji nie chroni odpowiednio Żydów w imię poprawności politycznej wobec muzułmanów. We Francji wciąż jeszcze żyje największa diaspora żydowska w Europie. Choć nie chronieni przez władze uciekają.
Porzućmy na moment perspektywę polską, Jacku. Taki eksperyment ma ogromną siłę edukacyjną. Jeżeli nam się uda, to decyzje dotyczące uchodźców, podejmowane przez Hollande oraz innych europejskich polityków, otrzymają zupełnie inne światło. Polityka wewnętrzna Francji również. Kontekst ostatnich wydarzeń (zamachy i uchodźcy) wykracza poza granice naszej „dostrzegalnej” wiedzy, gdyż tworzy kontekst zupełnie inny niż polski. Nasze perspektywy są różne, gdyż nasze narody są odmienne, tak samo historie, geografie, skład etniczny i religijny obu społeczeństw. Wszystko jest inne. Interesy naszych narodów nie są identyczne. Ufam Francji, gdy podejmuje decyzje w imieniu swojego narodu i dla jego dobra. Mogą być błędne – to prawda. Natomiast zdecydowanie nie ufam Polakom, którzy pouczają Francję, co powinna robić. Strach przed „islamizacją”, cokolwiek to nie znaczy, jest w kraju nad Wisłą – niemal wolnym od muzułmanów – większy niż we Francji. Sam już ten fakt świadczy o jakiejś irracjonalności polskiej optyki. My realiów francuskich po prostu nie znamy. Używamy więc swoich. Wielu z nas sądzi zatem, że Hollande i Merkel dostali się pod wpływ lewaków, a ich decyzje są wynikiem „poprawności politycznej”. Francja ma znacznie dłuższą historię demokratycznego porządku, niż Polska, a przede wszystkim od dawna obcuje z ogromną mniejszością etniczną i religijną. Każdy rozumny polityk musi w swoich posunięciach wziąć pod uwagę ich obecność. Perspektywa polska, z której, jak mi się wydaje, wielu Polaków spogląda na wydarzenia we Francji, chyba trochę im przeszkadza, aby dostrzec sens tego, co się dzieje. Porzućmy więc naszą perspektywę, ale tylko na chwilę, nie przestając być Polakami.
Francja obecnie nie ma za dobrych polityków. Hollande zastąpić może Front Narodowy. Zamachy świadczą o niepowodzeniu polityki integracyjnej. Obecnie Francja łamie też zasady strefy euro i podobnie jak Grecja unika przeprowadzenia koniecznych reform. Jednocześnie Francja wywiera nacisk na politykę europejską. Społeczeństwo polskie też ma prawo wywierać taki nacisk. A o przemocy wobec Żydów we Francji i o indolencji politycznie poprawnych elit poczytaj. Poza państwami muzułmańskimi Francja staje się liderem antysemityzmu.
Nie zgadzam się z twoją interpretacją. To nadal perspektywa polska. Źli politycy? Dla kogo? Dla Polski przestraszonej?
Źli politycy dla Unii Europejskiej. Dla Polski wraz z nią. Dlaczego – wyjaśniałem w poprzednich wpisach. Poszukaj – rozpad UE, zobowiązania gospodarcze Francji, wpływ polityki Merkel ma bezpieczeństwo W UE, małe Schengen, antysemityzm we Francji.
A więc wszystkie te kłopoty z utrzymaniem UE, z Grecją, odradzającym się antysemityzmem i uchodźcami to przez kilku polityków? Naprawdę? Szkoda więc, że Europa nas nie zapytała, jak z tego wszystkiego wyjść.
Nie napisałem, że wszystkie. Faktem jest, że zachodnioeuropejscy politycy mają nieuzasadnione poczucie wyższości w stosunku do środkowoeuropejskich. Dotyczy to też społeczeństw. Skala przemocy o charakterze antysemickim we Francji, wychodowana na bazie poprawności politycznej wobec islamu, jest niewyobrażalna w Polsce. Nawiązałem do tego, gdyż nie jest prawdą jakoby Francuzi radzili sobie z mniejszościami etnicznymi i religijnymi. Dodam, że lubię Francję, mieszkałem tam i pracowałem łącznie kilka lat (łącznie, gdyż nie jako emigrant) i zasmuca mnie to, co dzieje się z tym krajem na przestrzeni ostatniej dekady. Oni powinni zacząć słuchać rad, również od Polaków. Jednocześnie Dariuszu ja się tu nie kłócę – wyrażam swoje zdanie. Kiedyś miałem zdanie bardziej podobne do Twojego, czym zresztą śmiertelnie obraziłem mojego przyjaciela, francuskiego Żyda. On od dawna zaangażował się w akcję upamiętnienia Żydów, śmiertelnych ofiar antysemityzmu muzułmańskiego we Francji. Teraz przyznaję rację Alainowi – muzułmanie en masse stanowią problem, zaś elity francuskie nie dają sobie rady z mniejszościami.
Nie wiem skad wiesz, jakie jest moje zdanie, skoro nie pisalem na ten temat. Ale niestety, mam wrazenie,.ze probujesz nieco uproscic krajobraz. Sa mechanizmy, ktore sa skomplikowane I zrozumiemy ich dzialanie nieco pozniej. Ale redukowanie tego braku wiedzy do kilku nazwisk I obiegowych stereotypow budzi mom sprzeciw.
I w jakiej to sprawie Francja, wedlug ciebie, powinna sie poradzic Polski? Jak sobie radzic z uchodzcami? Jak walczyc z antysemityzmem?
Quote: /Szkoda więc, że Europa nas nie zapytała, jak z tego wszystkiego wyjść./ Panie Dariuszu – nas, to znaczy kogo ?
Jeśli chodzi o Polskę, to Tusk kładzie nacisk na wzmocnienie granic zewnętrznych UE. Inni Polacy radzą pomagać na miejscu, brać najbardziej potrzebujących z Syrii w samolot, a nie od przemytników. Weryfikacja czy uchodźca jest uchodźcą nie powinna się odbywać w samym sercu UE przez miesiące. Inne od muzułmanów wyznania są w Syrii bardziej zagrożone. Rodziny rzeczywiście ratują życie, samotni mężczyźni się rozglądają. Na przyjmowanie tylko rodzin wpadła właśnie Kanada. Inne polskie wątki to nie przyjmować dezerterów z wojsk walczących z ISIS. Bo inaczej co – zostawiamy najbardziej potrzebujących w Syrii na pastwę tortur i masakr z ISIS. Najbardziej potrzebujący nie mają kasy na przemyt do Europy, nie stać ich na pozostawienie rodzin i samotną podróż. To są różne głosy płynące z Polski.
Nie twierdzę, że twoje rady i wszystkie te, „głosy, które płyną z Polski” są złe. Nie wiem. Przyznaję się do swojej niewiedzy i braku pewności. Ale są to rady irrelewantne. Dlatego, że płyną z kraju, który nie ma żadnego doświadczenia w materii, w której chce doradzać. Jako naród nie posiadamy tolerancji wobec innego człowieka (niekoniecznie z naszej winy). Nie mieliśmy w naszej współczesnej historii większych doświadczeń związanych z kohabitacją przedstawicieli różnych wyznań i narodowości. Nie wiemy, co to znaczy żyć w kraju, gdzie dochodzi do zamachów. Terroryzm znamy z telewizji. Zgodzisz się, Jacku? Ale chcemy doradzać – chyba po to, aby stworzyć alibi dla naszej niechęci wobec uchodźców. Eskimosi też mogą doradzać narodom podzwrotnikowym, jak przetrwać najgorsze upały. Cieśla może doradzać hydraulikowi. Hydraulik jednak, poszukując rady, będzie szukał drugiego hudraulika, który może mu pomóc swoim doświadczeniem praktycznym. Francja ma kogo zapytać. Są kraje, które wraz z nią dzielą kłopoty z uchodźcami i one mogą się wzajemnie wspierać. Polska jest w innym panelu. Nasza (twoja i innych) pasja logistycznej pomocy Francuzom to dywagacja teoretyczna, czysto akademicka, bez żadnego znaczenia praktycznego. Takie rady i interpretacje, bez znajomości realiów, są zawsze proste (winna jest Merkel, Hollande, Tusk i europejscy lewacy), a towarzyszą im jęki zdziwienia, dlaczego inni tego nie dostrzegają. Są proste, gdyż nie uwzględniają kompleksowości sytuacji. Nie uwzględniają, bo nie mają o nich pojęcia. Nie zarzucam ci ignorancji, Jacku, zwracam tylko uwagę – sobie również, że łatwo jej ulec, stając się hydraulikiem doradzającym hodowcy ciętych kwiatów.
Panie Marczak. Nas, to znaczy Polaków. Ale uspokoję pana. Tutaj nie chodzi o nazwiska, a o zbiorowe doświadczenie, z którym możemy się z kimś podzielić. Jeżeli nie posiadamy tego doświadczenia i nie chcemy ponosić odpowiedzialności za to, co się w Europie dzieje, to również nie przysługuje nam miano doradcy. Mówiąc inaczej, nie możemy doradzać w sprawach uchodźców, skoro jako naród boimy się przyjąć kilku setek muzułmanów. Nikt nie pyta się Eskimosa jak przetrwać upały.
Polacy ponoszą odpowiedzialność za to, co się dzieje w UE – są jednym z najbardziej aktywnych politycznie jej członków. Widząc zagrożenia nie rezygnują z posiadania i unowocześniania armii. Politycy różnych opcji lobbowali nieskutecznie za powołaniem skutecznej wspólnej armii UE. Teraz taka armia by się przydała, aby zwalczyć ISIS i odstraszać Putina od Ukrainy.
Polacy ponoszą odpowiedzialność za UE nawet gdyby nie byli aktywni. Artykuł 222 o solidarności zdaje się…
Ten strach zabawnie kontrastuje z wygórowaną opinią Polaków o własnej dzielności
Dlatego tylko niemieckie podejście jest poważne . Dadzą im pracę
Nie sądzę, aby niemieckie elity władzy i lobbingu były tak naiwne, żeby sądziły iż 15 – 30% zatrudnionych w magazynach etc. i reszta bezrobotnych zapobiegnie dalszej radykalizacji.
Byc moze IS nie planowal zamachu w Paryzu aby zrazic Europejczykow do emigrantow. Ale ten zalew Europy bez granic to okazja do przemycenia swoich ludzi ktorzy
beda czekali na sygnal aby jeszcze raz urzadzic masakre.
Po co POlsce ten problem?Okazac pomoc mozna pomagajac ludziom n a tyle aby nie opuszczali swego kraju lecz zmienili go na lepsze miejsce.
I uwaga o PiS. Trzeba sadzic kazdy pomysl politykow indywidualnie bez wzagledu na partie. Zadna partia nie ma monopolu na prawde, PiS moze miec racje uwazajac ze dla POolski najlepsza liczba emigrantow z Syrii jest 0.
Lepiej pomylic sie teraz niz wpuscic ludzxi ktorzy moga byc wielkim klopotem .Europa powinna razem z USA i Rosja rozwiazac problem w Syrii i pomoc im stworzyc cywikizowany kraj . Zabieranie ich do siebie nie rozwiazuje ich problemu bo kilka milionow wyjedzie z Syrii a co z reszta?
W obliczu obecnego kryzysu Polacy powinni polaczyc sie bez wzgledu na roznice pogladow politycznych.
Ryzyko teropryzmu jest tak duze ze wspolnota i jednosc narodu jest istotniejsza niz polityczne sprzeczki. Czytalem przemowienie p Szydlo i stawiam ja znacznie wyzej niz Merkel .
Jedyny autorytet w tej sprawie Frontex twierdzi że nie ma cienia dowodu że przybywają wśród fali uchodźców (el Mundo 14 listopada 2015) mają raczej własne kanały przerzutowe.
Frontex Sam wielokrotnie ostrzegał. Przejrzyj więcej informacji. Jeśli zmienili zdanie, to na zamówienie polityczne. Sprawdź jakie poglądy mają osoby odpowiedzialna we władzach UE za emigracje…
Bardzo możliwe jest że sami się o to kłócą
Największym problemem jest to że jest tak dużo mniejszości narodowych że ta większość narodowa jest w mniejszości.