Wykonując swój zawód filozofki otrzymuję od ludzi różne dziwne pytania. Jedno z nich wprowadziło mnie w stan szczególnego osłupienia i mocno utkwiło w pamięci. Pytanie brzmiało: „czy zbrodnia katyńska z 1940 r. była piękna”? Od razu pragnę zaznaczyć, że próba powiązania masowego mordu z jakimś rodzajem smaku estetycznego, czy kunsztu artystycznego, wydaje mi się rzeczą nad wyraz niestosowną. Zbrodnia nie jest piękna i nie chcemy aby taką była. Niemniej jednak powiązanie masowego morderstwa z refleksją estetyczną przyszło komuś do głowy… Kwestia ta nurtowała mnie i nie dawała spokoju. Jak można w ogóle zadać takie pytanie? Cóż, podobno nie ma głupich pytań, a są jedynie głupie odpowiedzi! Zastanawiałam się nad postawionym dylematem, starając się zrozumieć próbę powiązania wstrząsającego mordu z pięknem. W uchwyceniu istoty problemu pomogła mi – jak zawsze – filozofia. W tym konkretnym przypadku – filozofia sztuki (estetyka).
Oglądanie trupów
Co jest powodem tego, że w umyśle człowieka pojawia się asocjacja łącząca okropieństwo i estetykę? Czy piękno może kryć się w każdej formie? Skąd bierze się fascynacja tym, co makabryczne? Jedna z odpowiedzi wskazuje na samą kondycją ludzką i skrytą w zakamarkach duszy fascynację potwornością i koszmarem. Sytuację, w której człowiek – walcząc sam ze sobą – pragnie „nacieszyć oczy” straszną sceną opisuje Platon:
Leontios, syn Aglajona, szedł raz z Pireus na górę pod zewnętrzną stroną muru północnego i zobaczył trupy leżące koło domu kata. Więc równocześnie i zobaczyć je chciał, i brzydził się, i odwracał, i tak jak długo walczył z sobą i zasłaniał się, aż go żądza przemogła i wytrzeszczywszy oczy przybiegł do tych trupów i powiada: 'No, macie teraz, wy moje oczy przeklęte, napaście się tym pięknym widokiem’ (Państwo, 439 E-440).
To, co odrażające przyciąga uwagę, wzbudza ciekawość, wywołuje silne emocje, a wręcz się podoba… Brzydota i zło są czymś sensacyjnym i niebywałym w bycie – zakłócającym harmonię i ład rzeczywistości. Równocześnie jednak są to zjawiska „wabiące”, interesujące i prowokujące do namysłu – nic zatem dziwnego, że znajdują szeroki rezonans i odzwierciedlenie w filozofii, kulturze i pracach artystów.
Estetyka brzydoty
Ludzie próbują zrozumieć brzydotę i zło tak samo jak piękno i dobro. Filozofia, nauka, czy sztuka mierzą się z fenomenem zła i brzydoty – sztuka poprzez nadanie im formy i kształtu. W odpowiedzi na pozbawione piękna i wstrząsające dzieła artystów rozwinął się nawet swoisty rodzaj refleksji estetycznej, określony mianem „estetyki brzydoty”1. Co ciekawe, kategorie estetyczne, które zazwyczaj wiązane są z brzydotą, uniezależniły się w toku dziejów od kategorii piękna. Aspekty tego, co brzydkie zaczęły funkcjonować jako wartości samoistne – fakt ten dotyczy obsceniczności, karykatury, grafomanii, prymitywizmu, kampu, weryzmu, absurdu, czy groteski. Dzieła sztuki zaczęły unaoczniać istnienie wieloaspektowego charakteru nie tylko brzydoty, ale również zła – chodzi tu zwłaszcza o prace artystów, które znamy ze sztuki XX-wiecznej (choćby tzw. akcjonizm wiedeński)2.
Ciekawy kontrast dla prac eksponujących zło i brzydotę stanowi sztuka starożytna, której zasadniczym celem było odzwierciedlenie doskonałości natury. Estetyzacja tego, co przerażające w świecie starożytnym była niemożliwa, ponieważ pojęcie piękna tworzyło ścisłą jedność z pojęciem dobra (wyrazisty przykład tej jedności stanowi do dziś filozofia Platona). Innymi słowy, piękno było przejawem harmonijnego, „jasnego” i szlachetnego aspektu rzeczywistości. W czasach starożytnych, w realnym świecie, istniało okrucieństwo, masowe mordy, brzydota, czy kalectwo. Sztuka nie mogła jednak tych faktów odzwierciedlać, ani ich naśladować, ponieważ posiadała charakter idealny – była wzorcem mistrzostwa i doskonałości.
Kryzys piękna
Na czym polega kryzys kategorii piękna? Odpowiedź na to pytanie jest ważna, ponieważ pozwala zrozumieć, dlaczego współczesny człowiek kojarzy pojęcie piękna już nie tylko z dobrem, czy harmonią, lecz z potwornością, czy złem.
Piękno – jako kryterium definicyjne sztuki – zostało w Europie zaakceptowane bardzo późno – dopiero w… XVIII wieku!3 Przyjęcie tego, a nie innego kryterium (odpowiadającego na pytanie „czym jest sztuka?”) było możliwe dzięki specyficznemu i płynącemu jeszcze ze starożytności, obiektywnemu oraz metafizycznie ugruntowanemu rozumieniu piękna. Trzeba jednak pamiętać, że starożytność była (pod wieloma względami) epoką diametralnie różną od czasów współczesnych. Nie istnieje już dzisiaj choćby jedna i podzielana przez wszystkich metafizyka, podobnie, jak nie istnieje zgoda co do tego, że piękno jest jedyną i najważniejszą kategorią estetyczną, wokół której ma skupia się wszelka działalność artystyczna. Właściwie już we wspomnianym, XVIII wieku, zaczęło dominować subiektywne i relatywne ujęcie kategorii piękna, przez co świeżo wypracowana definicja sztuki („sztuki piękne”) od razu znalazła się w kryzysie. Zwłaszcza ze współczesnej perspektywy widzimy, że pojęcie „sztuka” jest zbyt wieloznaczne, by można je było wiązać z jedną tylko kategorią – obojętne, czy byłaby to kategoria piękna, brzydoty, ekspresji, czy naśladownictwa.
Co z tego wynika? Obecność krwi, tortur i różnorakich doświadczeń transgresyjnych w sztuce współczesnej (samookaleczenie, biczowanie, masturbacja), prowadzi nas do stwierdzenia, że powodem częstego wiązania makabry z estetyką jest rozdzielenie starożytnej jedności dobra i piękna. W dziedzinie sztuki, właśnie to rozbicie oznacza kryzys idei piękna. Kryzys ten można prześledzić na przykładzie analiz konkretnych prac artystycznych, jak i na gruncie teorii estetycznej. Wydaje się, że szczególnie interesujące jest teoretyczne uzasadnienie źródeł tego kryzysu, ponieważ wyjaśnienie przyczyn załamania się paradygmatu „sztuki pięknej” daje możliwość głębszego rozumienia współczesnej twórczości artystycznej oraz świadomości człowieka percypującego taką sztukę. Jedno jest pewne: wzorzec sztuki oparty na pięknie łączonym z dobrem (w starożytności) – popadł w tarapaty i od dawna domaga się przeformułowania4.
Mroki ludzkiej duszy
Sztuka posiadająca charakter idealny, piękna i harmonijna odeszła do przeszłości. Czy to źle, że tak się stało? Zamiast odpowiedzieć na tak skonstruowane pytanie, zadam inne: czy sztukę opartą na idealizacji i harmonijnym pięknie można uznać za sztukę doskonałą? Była to wszak sztuka pozbawiona brzydoty, zła, okrucieństwa, a przez to była ona pozbawiona prawdy o realnym życiu. Właśnie ze względu na ów brak artyści współcześni nie podążają drogą starożytnych i nie przedstawiają piękna idealnego – starają się raczej w swoich pracach odzwierciedlić szerszą gamę ludzkich przeżyć i fenomenów – również takie doświadczenia i przeżycia, o których nie chcemy myśleć, które świadomie odrzucamy i skrywamy w najgłębszych zakamarkach podświadomości. We współczesnych formach artystycznych i debatach intelektualnych na pierwszy plan wysuwają się doświadczenia, o których być może wolelibyśmy zapomnieć. W filmie, teatrze, czy (szczególnie popularnej dziś) powieści kryminalnej bez trudu odnajdziemy sceny pełne krwi, zbrodni, śmierci, makabry, dewiacji seksualnych i cierpienia.
Piękno i „Katyń”
Czy pamiętamy o tym, że sztuka jest pojęciem niezwykle bogatym i zróżnicowanym? Istnieje sztuka będąca źródłem bezinteresownej kontemplacji, istnieje również sztuka zaangażowana w rozwiązywanie problemów społecznych – jest to chyba najbardziej znane i nieco szkolne rozróżnienie. Inna koncepcja stwierdza z kolei, że – (uwaga w kontekście pytania o estetyzację zbrodni) – sztuka nie jest umowną i oddzieloną od życia sferą, a raczej jej „transformacją w formę życia”5.
Co wyraża sztuka? Czasami treść aksjologiczna danego dzieła jest trudno uchwytna – na przykład w dziedzinie sztuki abstrakcyjnej, a czasami wydźwięk jakiejś pracy jest klarowny i wyrazisty – jak na przykład w obrazie Jana Matejki, Bitwa pod Grunwaldem, gdzie Polacy są przedstawieni jako bohaterzy walczący w imię słusznej sprawy i dobra (z tego powodu, w czasie II wojny światowej, Gestapo poszukiwało obrazu i chciało go zniszczyć). Niezwykła rozpiętość działalności artystycznej sprawia, że jesteśmy zmuszeni do ciągłego redefiniowania naszego myślenia o sztuce, sami zaś artyści mają prawo do eksploracji wszelkich możliwych doświadczeń, w tym przeżyć takich jak śmierć, potworność, czy okrucieństwo. Fenomeny te – czy tego chcemy, czy nie – są przecież częścią ludzkiego życia i domagają się komentarza – także wizualnego. Jeśli jednak nawet zgodzimy się na to, że szokujące obrazy wojny, zbrodni czy tortur zasługują na miano dzieł sztuki, to zgoda ta nie prowadzi wcale do estetyzacji realnej zbrodni – w tym zbrodni katyńskiej. Wyjaśnię to na konkretnym przykładzie.
W 2007 r., Andrzej Wajda nakręcił film o zbrodni dokonanej przez Sowietów na polskich oficerach w lesie pod Smoleńskiem. W filmie tym pojawiły się realistyczne sceny uśmiercania polskich oficerów. Jeden z moich znajomych stwierdził, że obrazy które widział w kinie były przejmujące, ale naprawdę piękne. Co począć z takim stwierdzeniem? Piękno jest synonimem wirtuozerii, doskonałości, harmonii, artyzmu i smaku estetycznego. Czy zatem słowo „piękno” w kontekście Katynia brzmi niestosownie? Wydaje się, że mówiąc o pięknie filmu Wajdy znajomy chciał powiedzieć jedynie tyle, że sceny śmierci żołnierzy były wstrząsające, natomiast reżyser osiągnął mistrzostwo w pokazaniu zbrodni. W wypowiedzi tego typu, estetyczny wymiar filmu „Katyń” nie prowadzi jednak wcale do złagodzenia potworności mordu, rozgrzeszenia oprawców, czy niwelowania ludzkiej tragedii. Estetyzacja zła byłaby natomiast godna napiętnowania w takiej sytuacji, gdyby jakaś postać kunsztu artystycznego – na przykład odnoszącego się do ludobójstwa – niwelowała w formie artystycznej realne zło lub zachęcała do jego wyrządzania.
Estetyzacja zbrodni
Czy można estetyzować zbrodnię? Odpowiedź brzmi: nie, nie można. Twierdzę tak, ponieważ uważam, że teoria estetyczna zmienia się radykalnie, gdy z dziedziny umownych działań artystycznych przenosimy się do rzeczywistości ziemskiej. Jest faktem, że współczesny człowiek nie jest już przywiązany do kanonicznego sposobu myślenia o pięknie, a wręcz przeciwnie – poszukuje go w zaskakująco nie-harmonijnych i nie-doskonałych formach. I mnie fascynuje zło, cierpienie, śmierć. Staram się te fenomeny zrozumieć odkąd sięgam pamięcią – głównie na gruncie filozofii, nauki i sztuki. Wbrew obiegowym opiniom uważam bowiem, że religia nie tylko nie pomaga rozumieć ludzkich doświadczeń, lecz wręcz zafałszowuje ich sens (zwłaszcza religia upolityczniona). Jeśli jednak śmiało przyznam, że śmierć, czy egzekucja może być doniosła estetycznie na obrazie – na przykład Francisca Goi – to nie jest ona taką w świecie realnym. Mówienie o estetyce rzezi, gwałtu, czy sprawiania ludziom bólu, budzi moją głęboką niechęć. W dyskursie tego typu widzę jedynie przejaw braku taktu i wrażliwości. Efektowne (pełne emocji, czy kunsztowne) przedstawianie zła powinno być ostrzeżeniemprzed złem, a nie jego promowaniem. Twierdzę, że w realnym zabijaniu nie ma żadnego piękna. W zbiorowych mordach nie ma ani dobra, ani filozofii. Zabijanie i sprawianie ludziom cierpienia jest złe i tragiczne. Niestety, z ludźmi robi się czasami to samo, co ze zwierzętami. Jeśli ktoś dużo zabija, to przywyka do tego i staje się potworem (mam tu na myśli na przykład „pracę” ludzi zatrudnionych w obozach koncentracyjnych). Niestety, przemoc, gwałty, cierpienie oraz zbrodnie są realne i obecne w życiu człowieka. Twierdzę wszakże, że to realne zło nie należy do dziedziny sztuki. Jeśli ktoś dostrzega formy estetyczne w tragicznych wydarzeniach, które mają miejsce w rzeczywistym świecie, to jest to – w najlepszym razie – przejaw egzaltacji i głupoty. Może to być również przejaw szaleństwa – wówczas, gdy osoba czyniąca zło odnajduje w tej sytuacji jakiś rodzaj satysfakcji artystycznej6. Jeśli zatem ktoś doszukuje się estetyki i piękna w oddanym do oficerów polskich w Katyniu strzale w głowę, to jest to w najlepszym razie wysoce niestosowne i karygodne.
1 Pionierem estetyki brzydoty jest Johann Karl Friedrich Rozenkranz (uczeń G.W.F. Hegla), który w 1853 r. opublikował Ästhetik des Häßlichen. W ramach współczesnej refleksji estetycznej, istnieje wiele koncepcji odnoszących się do fenomenu zła i brzydoty.
2 Zob. U. Eco, Historia brzydoty, Poznań: Rebis 2009; W. Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, Warszawa: PWN 1975; Szpetne w sztukach pięknych, M. Geron, J. Malinowski (red.), Kraków: Libron 2011.
3 Twórcą pojęcia „sztuki piękne” był francuski filozof, Charles Batteux (1713-1780).
4 Nie oznacza to jednak, że piękno zniknęło z dziedziny sztuki. Co więcej, istnieją artyści i koneserzy sztuki, którzy właśnie piękno nadal uważają za podstawowe kryterium wartości dzieł sztuki.
5 J. Ranciere, Estetyka jako polityka, przeł. J. Kutyła, P. Mościcki, Warszawa: Wyd. Krytyki Politycznej 2007, s. 33.
6 Takim szaleńcem miał być cesarz rzymski Neron, który podpala Rzym z pobudek artystycznych, w powieści Henryka Sienkiewicza Quo vadis (fakt ten nie znajduje jednak potwierdzenia historycznego). Estetyzacji życia politycznego można się natomiast doszukiwać w historii III Rzeszy: na przykład Alfred Rosenberg utożsamiał dzieła muzyczne Ludwiga van Beethovena z walką polityczną, a Joseph Goebbels widział w polityce „najszlachetniejszą i najczystszą ze sztuk”. O kwestii estetyzacji polityki pisał m.in. Walter Benjamin…
Fajny artykuł. Ciekawe czy jest związek między estetyzacją wojny i wojska a estetyzacją ofiary i śmierci – jasna krew na rozżarzonym piasku itd. Jako osiemnastowiecznikowi przypomniał mi się Baumgarten Kant i Hume jako ci którzy próbowali ustalić raz na zawsze czym jest piękno i sztuka
Pisarz Peter englund uważa że dla ludzi 18 wieku estetyka była ważniejsza niż dla naszej epoki bo dodawała powagi państwowości. Czy dziś też tego potrzeba ? Hmm
Bardzo dobry artykuł. Brakowało mi tego typu rozważań u nas. Jeśli chodzi o estetykę, mamy trochę znakomitych moim zdaniem programów o estetyce ewolucyjnej. Też Rybczyńskiego o sztuce obrazu. Tu jest kolejny ogromnie ważny temat, który doskonale ilustruje sławna grafika Kokoschki. To temat rzeka, bardzo ważny dla współczesnej wrażliwości, a z niej wiele wynika.
Ja bym na miejscu autorki eseju dokladnie zbadal tlo i sens tego szokujacego pytania. Byc moze osoba pytajaca
byla chwilowo chora lub pomylila sie formulujac pytanie.
Zaden zdrowy psychicznkie czlowiek nie moze uwazac
zbrodni za piekno.W tym wypadku filizofia nie jest potrzebna.Raczej zdrowy rozsadek.
Z tego co mówiła mi autorka wynika że to była zupełnie normalna osoba i to właśnie było takie dziwne i inspirujące do napisania tekstu
Owa osoba tak nie twierdziła lecz zapytała a autorkę zafascynowało to dziwne skojarzenie
Kontrowersyjne czy nie, dobry, głęboki artykuł. Czytając ma się wrażenie że mądrość powraca…
Do kolegi Radka? A nadinterpretacje?