Niedawno „Polityka” opublikowała dekalog opozycjonisty. Z chęcią zagłębiłem się w te przemyślenia, czy też rady, bo od dawna czytam ten tygodnik, a sytuacja w kraju jest poważna. Poważna nie dlatego, że wygrała opcja polityczna, której nigdy nie popierałem, ale z uwagi na to, że jej lider z powodzeniem podważa mechanizmy liberalnej demokracji w naszym kraju. PiS ma prawo rządzić, skoro wygrał, ale nie ma prawa atakować TK, nie powinien też całkowicie podporządkowywać sobie mediów, służby cywilnej, wolności internetu i władzy sądowniczej.
Mam wrażenie, że zwolennicy PiSu w ogóle nie myślą o państwie. Ich nieskończone zaufanie do pomysłów ukochanej partii prowadzi jedynie do dwóch możliwości.
Kaczyński jako Naczelnik Państwa, najlepiej dożywotni. Tylko czy nawet bardzo zagorzały zwolennik PiS umiałby uczciwie wyjaśnić, dlaczego aż tak ufa jednej osobie? Sądzę, że 98% zwolenników PiS nie chce tak naprawdę oddać niemal wszystkich swoich praw liderowi znanemu tylko z telewizji. A przecież większość z popierających Kaczyńskiego wyborców zna go tylko z mediów, jakaś mniejsza część widziała go na żywo, ale tylko drobna garstka poznała lidera PiSu osobiście.
Odbywają się wybory, PiS przegrywa, ale przecież nie jest powiedziane, że nowa siła polityczna nie zechce wykorzystać wyłomów w państwie prawa pozostawionych przez PiS. Wyobraźcie sobie, Pisowcy, co się stanie, jeśli po Waszym PiSie te same uzależnienie mediów, służby cywilnej, sądownictwa, internetu i trybunału konstytucyjnego wykorzystają jacyś dajmy na to skrajni lewicowcy?
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Krótko mówiąc, jest rzeczywiście dobra okazja do tworzenia rad dla opozycjonistów. Zobaczmy, co radzi nam „Polityka”.
Spróbuj odzyskać język patriotyzmu. PiS wygrało wybory, posługując się patriotycznymi, tożsamościowymi hasłami. Lewica i centrum milcząco godziły się na to zawłaszczenie. Nikt specjalnie nie próbował tworzyć w Polsce wizji nowoczesnego, konstytucyjnego patriotyzmu typu amerykańskiego albo niemieckiego, opartego na obywatelskim nonkonformizmie, poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności, świadomości obywatelskich obowiązków wobec porządku, na którym oparty jest ład państwowy. W wolnym demokratycznym kraju obywatele muszą rozumieć i czuć, że patriotyzm to jest konstytucyjna praworządność. Walka bez przemocy to nie tylko wymyślanie i wdrażanie alternatywnych praktyk i narracji, które przeciwstawią się władzy. Język jest kluczem.
To dobra rada. Rzeczywiście, lewica i liberałowie Polscy nie opracowali w pełni atrakcyjnego dla Polaków zbioru patriotycznych symboli. Oczywiście szacunek do konstytucji i praworządności trzeba budować przez lata. Niemcy obecnie nie są dobrym przykładem konstytucyjnego patriotyzmu, gdyż nastąpiła tam wyraźna przesada związana z ideologią „Innego”. Życzę Niemcom jak najlepiej, są ważni dla Europy i sądzę, że są pozytywnym i wartościowym społeczeństwem, ale ostatnie wydarzenia w Kolonii i radykalne redefiniowanie znaczenia słowa „uchodźca” przez rząd Angeli Merkel nie są wzorowymi przykładami praworządności i konstytucyjnego patriotyzmu. USA to dobry przykład szanowania konstytucji. Warto podawać dobre przykłady, a nie strzelać na chybił – trafił.
Twórz media niezależne. Demonstracje, choć dowodzą obywatelskiej świadomości, w dłuższej perspektywie nie wystarczą. Tymczasem kiedy się demonstruje przeciw zawładnięciu mediami państwowymi przez jedną partię, trzeba mieć projekt mediów niezależnych. Odpowiedzią na media „narodowe” powinno być tworzenie „mediów obywatelskich”.
Oczywiście, warto tworzyć media. „Polityka” może w tym ludziom pomóc. „RacjonalistaTV” też chętnie się otwiera na nowych publicystów, zapraszamy! Ale – obiektywizmu na najbardziej podstawowym poziomie też trzeba się nauczyć (można być rażąco nieobiektywnym w najbardziej nawet zacnej sprawie), trzeba się też nauczyć oceniać swoje możliwości. Bardzo często świeżym publicystom wydaje się, że są geniuszami i łatwo się gniewają na redakcje, które nie traktują ich świeżych wysiłków z entuzjazmem. Internet to prawdziwa maszyna demokracji i każdy może dzięki niemu stać się popularnym publicystą. Ale trzeba wiedzieć, że oznacza to pracę, pracę i jeszcze raz pracę. Trzeba też bardzo uczciwie oceniać różnice pomiędzy obecnym uzależnieniem mediów publicznych od rządu, a wpływami poprzednich rządów na media publiczne. Były one znacznie mniejsze, dziennikarze mediów publicznych mieli znacznie większą niezależność, ale też nie było idealnie. Trzeba o tym uczciwie mówić i pisać. Jeśli chodzi o „Politykę”, to póki co nie pomaga we własnej aktywności obywatelom. Blogi są bardzo hermetyczne, inaczej niż w choćby w Newsweeku. Zatem, jeśli autorzy dekalogu opozycjonisty mają jakiś wpływ na redakcję „Polityki”, powinni dać dobry przykład i uwolnić u siebie blogi.
Miej swój własny program pozytywny. Jeśli nie podobają Ci się projekty ustaw i zmiany forsowane przez rządzących, miej własny koncept: w sprawie mediów (patrz punkt 2), w sprawie Trybunału, w sprawie sześciolatków czy gimnazjów. W Polsce obywatelom również przysługuje inicjatywa ustawodawcza.
To fakt – dobrze jest proponować pozytywne rozwiązania, a nie tylko obalać i krytykować. Ale niedobrze jest nie liczyć się ze zdaniem specjalistów. Niedawno do naszej redakcji wpłynął choćby projekt ustawy emerytalnej poczyniony przez jednego z czytelników. Zauważyłem, że aby dobrze zrobić emerytom w kilku punktach jego autor zapomniał o innych grupach społecznych, choćby takich jak ludzie młodzi szukający pracy.
Nawołuj do międzynarodowych reakcji. Co działacze PiS nazwaliby aktem donosicielstwa, to my nazywamy troską o kraj. Sankcje mogą się przy okazji odbić także na tych, którzy do nich nawołują. Ale patriotyzm to przekonanie, że dziś muszę ponieść ofiarę, żeby kraj miał się lepiej i żeby szybciej wrócił na właściwą drogę.
To jest dla mnie dość kontrowersyjne. Nawoływanie do sankcji wobec własnego kraju. Wszyscy moi czytelnicy wiedzą, że jestem gorącym zwolennikiem Unii Europejskiej. Ale nie oznacza to, że nie dostrzegam nędznego poziomu wielu europosłów. Inne państwa członkowskie mają też problem z realizowaniem zobowiązań wobec UE. Czasem jest to zbieg niekorzystnych okoliczności, ale czasem egoizm i krótkowzroczność polityków danego kraju. Przykładem jest choćby Francja, która nie dotrzymała obietnicy reform i obciąża tym Unię, destabilizując ją gospodarczo w dużym stopniu. Jeśli obecny rząd będzie dalej szedł drogą ograniczania wolności obywatelskiej, trzeba szukać formuły wspierania oporu wobec rządu, nie zaś sankcji dla wszystkich. PiS uzależnił od siebie media publiczne w stopniu większym, niż miało to kiedykolwiek miejsce w Polsce po upadku PZPR. Znacznie dalej w takich działaniach zaszedł w UE Orban i poza UE Putin czy Łukaszenko. UE radziła nad tym, aby jakoś odpierać propagandę moskiewskiego Sputnika i tym podobnych propagandowych portali, w które wierzy część europejskiego „ciemnego ludu” (wcale nie głównie Polacy – bardziej Grecy, a i w Niemczech czy we Włoszech wielu znajdziemy). UE radziła i niewiele uradziła, a oczywistą odpowiedzią na propagandę Kremla jest budowanie programów po rosyjsku tworzonych w UE. Z pewnością potrzebne jest też radio „Wolne Węgry”. A w przyszłości, kto wie, może „Wolna Polska”. Ale zacznijmy od Putina. Tu kwestia jest ewidentna, a to ważny i dobry pomysł, aby dać szansę zwykłym Rosjanom odbierania czegoś poza propagandą rządową.
Stwórz ranking osób, które Twoim zdaniem niszczą demokrację i państwo prawa – między innymi Trybunał Konstytucyjny, służbę cywilną, niezależność mediów. Polityków, „ekspertów”, rządowych dziennikarzy, biorących pracę po niesprawiedliwie zwolnionych, wykorzystujących przyznane przez nową władzę funkcje do niszczenia inaczej myślących. Chodzi tu o ostracyzm społeczny i wywarcie presji na ludzi, którzy są na liście lub mogą się na niej znaleźć. Należy ich wskazać i w pewnym sensie zawstydzić. To musi być oddolna inicjatywa, pod którą zbiera się podpisy, głosuje w internecie itp. Mając milion lub więcej podpisów, można wysyłać taką listę do instytucji i organizacji międzynarodowych – do Unii Europejskiej, OBWE, Rady Europy, Wspólnoty Państw Demokratycznych, NATO, ONZ, do ambasad, do demokratycznych rządów.
To brzmi dość mściwie, ale to jednak dobry pomysł. Polscy wyborcy mają wyjątkowo słabą pamięć. Bardzo łatwo ich oszukać. Dobrze jest też pamiętać o znajomych, którzy nie głosowali, kiedy od wyniku wyborów zależało naprawdę wiele. „Mam gdzieś politykę, mam gdzieś wybory” – w takiej sytuacji powinno powodować ostracyzm.
Stwórz listę oczekiwań. I dołącz ją do listy czarnych owiec. Wystosuj na przykład prośbę do międzynarodowych organizacji profesjonalistów, żeby sprawdziły, czy czarne owce swoim postępowaniem naruszają ich wewnętrzne standardy. Dla organizacji dziennikarskich, prawniczych, politologicznych, socjologicznych, biznesowych standardy są ważną sprawą. Jeśli dostaną listę z milionem podpisów, to jej nie zlekceważą. Oczywiście żaden rząd nie cofnie uznania rządowi Beaty Szydło. Ale jest prawdopodobne, że wytworzy się zwyczaj pytania polityków PiS przez zagranicznych partnerów, jak otwarta jest partia rządząca na głos opozycji, kiedy Trybunał Konstytucyjny odzyska konstytucyjną pozycję i kiedy rząd przestanie kontrolować publiczne media i niszczyć krytyczne media prywatne.
Kraje dbające o liberalną demokrację nie powinny traktować partnersko polityków ją gwałcących. Jednak powinno to dotyczyć wszystkich. Zadziwia mnie na przykład obwinianie Zachodu o „neokolonialne” korumpowanie rządów Afryki, kiedy przecież przyjęcie łapówki to świadoma decyzja, a nie mus. Zadziwia mnie traktowanie Arabii Saudyjskiej jako partnera w handlu, kiedy świat Zachodu powinien robić wszystko, aby móc się od niej odciąć i zmusić ją do zaprzestania egzekucji za – dajmy na to – apostazję. Standardy dziennikarskie, do których dążyć winna nasza opozycja, powinny być rzeczywiste. Nie mogą być to standardy ukrywające przemoc ze strony imigrantów z uwagi na poprawność polityczną. Uczciwe media są transparentne, nie formatują swojego przekazu na użytek takiej, bądź innej propagandy. Dlatego pisząc o naszych „czarnych owcach” starajmy się docierać do mediów starających się o rzetelność.
Podpisuj petycje, wysyłaj listy do polityków, bierz udział w bojkotach i strajkach. Daj do zrozumienia, że niektóre decyzje rządzących Ci się nie podobają i nie wyrażasz na nie zgody, nie jesteś posłuszny.
Aktywność jest ważna. Pełna zgoda. Oczywiście strajk ma dużo większą siłę rażenia niż listy do polityków. Wyobraźmy sobie, że w razie ataku na samorządy zastrajkowałaby w całej Polsce komunikacja publiczna utrzymywana przez samorządy. To wywarłoby silniejszy efekt niż tysiąc ton nieprzeczytanych listów i apeli. Ale jeśli już listy, to powinny to być listy otwarte, o treści udostępnianej też w internecie. My, RacjonalistaTV, też chętnie opublikujemy takie listy, jeśli będą zasadne merytorycznie i nie napisane na kolanie, zgodnie z uczciwością opublikujemy też oczywiście ewentualne odpowiedzi ze strony rządzących, jeśli będzie taka wola.
Noś emblematy oporu. Jeśli Twój sprzeciw wobec działań rządu PiS ktoś nazwie formą narodowej zdrady, noś znaczek „Zdrajca narodowy”. Tak dumnie jak hasło „jestem gorszego sortu”.
Obawiam się, że ironia i sarkazm nie jest powszechnie zrozumiała. Nie jesteśmy Brytyjczykami. Znaczek z napisem „zdrajca narodowy” wielu Polaków odbierze dosłownie. Lepiej choćby: „kocham Polskę, szanuję konstytucję”. Dodajmy, że „NajgorszySortPolaków” był ukuty przez Kaczyńskiego niejednoznacznie. Można to było odnieść tylko do nielubianych przez niego polityków, a nie do ogromnej grupy społecznej. Kaczyński jest sprytnym politycznym graczem i jego wypowiedzi często nie są aż tak jednoznaczne, jak się to wydaje. Nie mówię oczywiście, że Kaczyński szanuje osoby myślące inaczej niż on. Niestety, nie szanuje. Ale nie wyraża tego aż tak jasno, jak się nam – obrażanym to wydaje w pierwszym przypływie gniewu.
Bierz udział w budowaniu instytucji obywatelskich. Albo wspieraj je finansowo. Choćby budżet rzecznika praw obywatelskiego, któremu PiS chce zabrać część funduszy. Zbiórka pieniędzy to sposób mobilizowania poparcia i budowania struktur. Wszystkie ruchy, które odniosły sukces, były na ogół niesłychanie sprawne w zbieraniu funduszy. Przykładem choćby Solidarność.
Do tej pory Polak żył przede wszystkim rodziną. Wuj był w wielu sytuacjach ważniejszy od najlepszych przyjaciół, dla ślubu kuzyna można było porzucić najbardziej nawet wspaniałe projekty budowane ze znajomymi. Cóż dopiero stowarzyszenia i organizacje pozarządowe! To jest u Polaków na 20 miejscu. Jeśli obecna sytuacja zmieni choć trochę aspołeczne nastawienie Polaków, to będzie to szczęście w nieszczęściu. Nauczymy się czegoś ważnego. Oby tak było!
Skoro nie w każdej sprawie możemy liczyć na referendum, zorganizujmy się w internecie. Przeprowadźmy w sieci rodzaj powszechnych wyborów do jakiegoś komitetu koordynacyjnego obywatelski ruchu obrony demokracji. Jeśli włączy się kilka milionów ludzi, to legitymacja przeciwników władzy, także międzynarodowa, bardzo się wzmocni.
Nawet w necie jesteśmy leniwi. Przykładowo KOD póki co stanął – strona na 130 000 lajków, grupa na 55 000 członków. Zanim więc zdarzą się powszechne netowe wybory, trzeba pracy od podstaw. Czyli – należy w mediach społecznościowych lajkować słuszne teksty i materiały. Trzeba udostępniać je znajomym, z opisem (nie tylko suchy link). Trzeba szukać nowych znajomych, trzeba zachęcać ludzi nie będących na mediach społecznościowych, aby się włączyli. Internet zależy od naszej pracy. Od naszego zaangażowania. Jak ktoś zna języki obce, może też pokazywać to, co się w Polsce dzieje zwykłym mieszkańcom Europy. Oni też nie zawsze mają media o wysokim standardzie obiektywizmu. My – RacjonalistaTV też jesteśmy otwarci na teksty w obcych językach opisujące sytuację w naszym kraju. Takie teksty są potrzebne, ale aby były, trzeba je stworzyć.
Podsumowując. Dobrze, że powstał na „Polityce” dekalog opozycjonisty. Nie jest zły, ale do ideału też mu trochę brakuje. Ja osobiście uważam, że na szczęście nie mieszkamy w średniowieczu, ale w XXI wieku i każdy z nas może zdziałać wiele. Mamy narzędzia gotowe do tego, aby nas usłyszano, aby się spotkać i działać wspólnie. Ale do tego trzeba pracy, pracy i jeszcze raz pracy. Jak ktoś nie umie obsługiwać internetu – niech się nauczy. Jak ktoś nie lubi mediów społecznościowych – niech polubi, bo nie ma lepszej alternatywy do zwoływania się w sieci. Jak ktoś nie wie, gdzie wyrazić swoje zdanie w necie – służę moim adresem: jacek.tabisz@psr.org.pl . Oczywiście tekst wtórny czy niedbały nie będzie opublikowany, ale dobry tekst na pewno znajdzie u nas miejsce. Są też inne media – powtórzę raz jeszcze, jeśli dekalog-opozycjonisty jest propozycją „Polityki”, to niech „Polityka” zliberalizuje dostęp do swoich blogów.
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1648120,2,dekalog-opozycjonisty–czyli-jak-mozna-przeciwstawiac-sie-wladzy.read
To nieprawda że nikt nie próbował tworzyć w Polsce wizji nowoczesnego, konstytucyjnego patriotyzmu typu amerykańskiego albo niemieckiego, opartego na obywatelskim nonkonformizmie, poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności… JA próbowałem. Sadurski próbował Tabisz Żakowski Lis też próbowali
I nadal próbujemy!
Yeah Jack!