Dlaczego wierzymy w boga (ów)?

Wydana dwa lata temu książka J. Andersona Thomsona Juniora zatytułowana „Dlaczego wierzymy w boga (ów)” skłoniła mnie do kilku ciekawych refleksji. Choć Anderson starał się wyrazić złożoną hipotezę biologicznych początków religijności w sposób maksymalnie przystępny, książka jako zachęta do własnych rozważań ma dużą siłę oddziaływania. Z lektury wynika choćby taki wniosek, że nie jest chyba do końca prawdą powtarzane z dumą przez wielu ateistów przekonanie, iż „rodzimy się ateistami”. Owszem, nie rodzimy się z pewnością chrześcijanami, czy muzułmanami, ale mamy w sobie być może silne wrodzone skłonności do irracjonalnych wierzeń.

Nasza świadomość jest bowiem tylko skromnym naddatkiem wobec milionów samoczynnych procesów jakie zachodzą w naszym mózgu. Jak sugeruje w swoim znakomitym Mózgu incognito David Eagleman, nasza świadomość to tylko skromny dodatek do innych złożonych modułów mózgu wykonujących non stop wiele złożonych procesów. W związku z tym dochodzą do świadomych „nas” tylko strzępki informacji, już wcześniej starannie przejrzanych, sformatowanych i skróconych przez „mózgowych urzędników” od widzenia, słyszenia, dystrybucji energii, ustawiania kolejności szybko następujących po sobie zdarzeń etc. Świadome „ja” czyta tylko nagłówki gazet przygotowanych wcześniej w zupełnie nieświadomych procesach o bardzo wyrafinowanym przebiegu. Nie jest bynajmniej przypadkiem, jak sugeruje Eagleman, że często nasze największe dokonania są owocem natchnienia czy nagłego impulsu. Owa nagłość jest oczywiście pozorna. Pracowaliśmy nad tym, ale nasza świadomość nie była o tym informowana, jak o większości istotnych spraw…

Czym jest zatem świadomość? Zarówno Eagleman, jak i Anderson przychylają się do twierdzenia, iż jest to funkcja mózgu dedykowana zdarzeniom specjalnym, trudnym do przewidzenia dla procesów rządzących niemal w całości naszymi mózgami, które, podobnie jak inne organy ciała, rozwijały się całkowicie bezmyślnie w trakcie trwającej eony ewolucji. Nic zatem dziwnego, iż świadomość, gdy już się pojawia i przejawia, otoczona jest fałszywą aurą cudowności. Anderson, powołując się na badania, zauważa, że już u małych dzieci odzwierciedla się w myśleniu model osoby oderwanej od ciała. Model swego rodzaju duszy. Ten model wzmacniany jest oczywiście przez naszą intencjonalność, chęć odgadnięcia, co czuje i co może zrobić inna osoba w naszym otoczeniu. Mamy zatem wrodzone i fałszywe wrażenie, iż osobowość nie jest związana do końca z materią. Stąd już tylko krok do wierzeń i religii.

Zdaniem Andersona religia jest efektem ubocznym naszej ewolucji. Nie jest ona korzystna, choć kiedyś jej elementy składowe miały pewne praktyczne znaczenie dla grup plemiennych, w jakich żyli nasi przodkowie. Wspólne rytuały cementowały przynależność do grupy, pomagały jednocześnie wspólnie podejmować decyzje. Łatwiej też było bezlitośnie walczyć o przetrwanie z innymi grupami — religie są przecież specjalistkami w dehumanizacji „innego”, o czym najlepiej świadczą choćby wielowiekowe dzieje krwawego chrześcijańskiego antysemityzmu. Inny przykład to choćby system kastowy w Indiach i pełniący w nim rolę „innych”, a co za tym idzie społecznych kozłów ofiarnych, niedotykalni, czyli pariasi.

Ciężko dziś oceniać brutalne praktyki naszych plemiennych praprzodków. Nie byli to bynajmniej szlachetni dzicy z traktatów filozoficznych Rousseau. Wręcz przeciwnie — wszystko wskazuje na to, że zabicie człowieka spoza plemienia było dla naszych praszczurów powodem do dumy i prawie nikt nie przejmował się tym, że również w drugim, konkurencyjnym plemieniu są matki, które rozpaczają po stracie swoich synów. Rozwój cywilizacji przyczynił się przeważnie do zmniejszenia okrucieństwa codziennego życia przedstawicieli naszego gatunku, choć archaiczne prawa pierwszych cywilizacji mogą nam się wydawać bardzo brutalne. Niestety, religijność, która zakorzeniła się już we wspólnotach plemiennych, pozostała, konserwując przeważnie najbardziej nienawistne podejście do inności, do osób nie podzielających „jedynie słusznych” przekonań teologicznych.

Anderson porównał ową religijność z fastfoodem. To, że wielu ludzi nadal potrzebuje tłustego i słodkiego jedzenia, związane jest z ciągłym oddziaływaniem dawnych instynktów. Gdy byliśmy jeszcze wspólnotami zbieracko — plemiennymi, głód był codziennością. Gdy więc trafiała nam się tłusta uczta, albo słodkie owoce, mózg włączał bodźce nakazujące nam jeść ile się da. Choć czasy się zmieniły i w państwach rozwiniętych mało kto chodzi po ulicach przymierając głodem, ten sam nakaz jedzenia ponad miarę działa na wielu z nas, przez co choroby związane z otyłością stały się jednym z głównych problemów społecznych w USA i wielu innych krajach. Potrzeby zaspokajane przez religijność też należą do takich ostańców z dawniejszych czasów. Oczywistość i rytualna pewność potrzebna była członkom dawnych plemion. W każdej chwili ich życie mogło zostać zagrożone, potrzebne zatem były na wszystko fałszywe, ale błyskawiczne i emocjonalnie nośne wyjaśnienia, scalające dodatkowo wspólnotę plemienną i uczące bezwzględności wobec „innego” z konkurencyjnego plemienia. Dziś, żyjąc w państwach rozwiniętych, już tego nie potrzebujemy, a jednak wielu z nas nadal czerpie z dawnych mitów swoją fałszywą pewność i nieufność (jeśli nie nienawiść) wobec niewiernych.

Po przeczytaniu książki Andersona polecanej przez portal Racjonalista.pl i Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, a przejrzanej od strony naukowej przez Racjonalistę Roku dr Tomasza Witkowskiego, odbyłem rozmowę z tłumaczem i wydawcą książki, zapalonym nowym ateistą Dariuszem Jamrozowiczem i znanym czytelnikom Racjonalisty religioznawcą, dr Radosławem Czarneckim. Dziś, w ramach bezbożnej pogadanki, zapraszam do wysłuchania tej dyskusji, która powinna być interesująca również dla osób, które jeszcze nie zapoznały się z Dlaczego wierzymy w boga (ów):

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć + sześć =