Dnia pierwszego września…

…roku pamiętnego/wróg napadł na Polskę/z kraju ościennego/szpitale zburzone/domy podpalone/gdzie się mają podziać ludzie poranione…

Martyrologia polska ma się dobrze. Nieważne, że ktoś powinien był obliczyć, że nie damy rady się obronić. Nieważne, że w sprawie korytarza gdańskiego mozna było jeszcze trochę kluczyć, że sojusznicy nie mogli nam specjalnie pomóc na czas; choć wbrew obiegowej u nas opinii – chcieli i zrobili co mogli; Royal Navy zaatakowała Kriegsmarine na Atlantyku już w początkach września (co uwiecznił znaomity film: „Bitwa o ujście rzeki”, w którym widzimy jak 3 okręty Royal Navy i pancernik Kriegsmarine walczą  kilka mil od Montevideo; swoją drogą Urugwajczycy – dwumilionowy narodek pokazali cojones jak kazali się jednym i drugim wynosić z portu!), a RAF zaczął operować przeciw niemieckim okrętom na Bałtyku. Podobnie Francuzi – ruszyli na Saarbuecken licząc na sprowokowanie Niemców do walki na dwa fronty (wykrwawienie się w ataku na linię Maginota). Natarcie i walki jednak Hitlera nie sprowokowały do nadmiernej reakcji słabą zachodnią armią – w 1939 roku miał jeszcze mocne nerwy.

My Polacy mamy mało dystansu do siebie, dlatego nie udała się polska wersja Allo allo. Za to do kin wszedł niedawno film o Westerplatte, w którym o dziwo nie brakuje wątków odbrązawiających jak sikanie na portret Rydza-Śmigłego, które faktycznie miało miejsce i było ze wszech miar uzasadnione, podobnie jak szajba Sucharskiego. W naszym teatrze przedstwailiśmy tą odbrązowioną wersję wydarzeń jeszcze wcześniej, bo rok temu. Wówczas wydawało się, że w polskich studiach filmowych powstanie kolejny srający marmurem spiżowy niestrawny film, stąd nasza przed-parodia.

W filmie jak zwykle wyśmiewamy romantyzm i patos. Znerwicowany Sucharski nie wydaje się już takim wariatem. Obrona placówki była, jak zwykle w historii Polski, nonsensem podobnie jak obrona nieuzbrojonej i nieumocnionej Warszawy przetykana codziennymi masochistycznymi apelami Stefćia Starzyńskiego, który wymieniał rozbite kościoły i szpitale, zamiast ogłosić stolicę miastem otwartym. Ja rozumiem, że niepodległość datowała się od ledwie 1918 roku, stąd chęć przedłużenia jej o choćby kilka dni, ale…  romantyzm a mózg to dwie różne sprawy. Westerplatte broniło się „nadal” przez te 7 dni dlaetego tylko, że Niemcy myśleli, że atakują coś w stylu linii Maginota, i często walili w próżnię między realnie istniejącymi warowniami.

Zachęcam do obejrzenia.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

2 Odpowiedzi na “Dnia pierwszego września…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − twelve =