Proces przygotowania do ślubu humanistycznego bywa długi. Niekiedy wymaga wielu rozmów i spotkań. Nie tylko z Parą Młodą, ale i z ich przyjaciółmi i krewnymi, jeśli ci zdecydowali się wziąć udział w ślubie, co moim zdaniem jest zawsze bardzo ważnym i pozytywnym elementem. Podczas mowy ślubnej staram się odmalować świat przyszłych małżonków, gdyż tak rozumiem humanizm – jako indywidualne podejście do każdej osoby i staranie się, aby ona wybrzmiała podczas ważnego dla siebie momentu jakim jest ślub.
Oczywiście indywidualizm i portretowanie pobierających się osób to nie wszystko. Gdy zaczynam przygotowania stoi za mną licząca już dekady tradycja ślubów humanistycznych związana ze stowarzyszeniami humanistycznymi. Pamiętam, jak byłem stremowany, gdy wiele lat temu otrzymałem wzory mów szkockich, z samego źródła ceremonii humanistycznych. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów bardzo szybko podjęło szkocką drogę do świeckich i humanistycznych „rytuałów przejścia” i było pierwsze nie tylko w Polsce, ale i w relacji do wielu innych krajów. Nadal jesteśmy pionierami choćby wobec Czechów, którzy umawiają się z nami na szkolenia. My z kolei chętnie zdobywamy doświadczenia u naszych zaprzyjaźnionych organizacji w Norwegii i w Niemczech. Z biegiem lat z uczniów zamieniliśmy się też w partnerów w budowaniu ruchu humanistycznego.
Czy w takim razie w naszej ceremonii ślubu humanistycznego możecie liczyć na wykład o nowym humanizmie w szkockim stylu? W końcu napisałem też książkę na ten temat, może zatem urządzam długi wykład na każdym weselu? Otóż nie. W zasadzie ograniczam do absolutnego minimum odwołania do idei nowego humanizmu, chyba, że mam parę zaangażowanych aktywistów, która bardzo wyraźnie sobie tego życzy, bowiem to też jest elementem ich świata. Doświadczenie jako wieloletniego działacza i „myśliciela” humanistycznego jest jednak najczęściej obecne w tle, w sposobie budowy zdań, w porównaniach, w ogólnej atmosferze ceremonii. Bardzo lubię taką dyskretną barwę humanizmu, nie lubię bowiem ideologicznych wykładów w nie ich miejscu i w nie ich czasie (chyba, że to para aktywistów, wtedy to ich miejsce i czas…).
Moje humanistyczne podejście zamienia mnie czasem w swego rodzaju życzliwego detektywa. Niektóre pary są małomówne, choć widać na pierwszy rzut oka, że są świetnymi i ciekawymi ludźmi. Staram się zatem wydobyć z nich ich własny świat, oczywiście w granicach jakie stanowią ich goście, to na ile chcą się przy nich otworzyć. Inaczej się mówi w gronie samych przyjaciół i ciepłej, zżytej rodziny, inaczej wobec kolegów z pracy a nawet pracodawców, bo przecież różne osoby zaprasza się na ślub. Lista gości też zależy od charakterów Pary Młodej i stanowi ich świat. Czasem jest więc lekko i z humorem, czasem bardziej oficjalnie, uroczyście, ale też nie bez wdzięku.
Czasem pracuję dużo z przyjaciółmi i rodziną, którzy chcą coś powiedzieć podczas ceremonii. Niekiedy czuję, że ich wspomnienia są szczególnie ważne i wzruszające, więc pomagam im się otworzyć, namawiam, dzwonię i piszę. Gdy widzę, że dana osoba czuje się jednak zbyt niekomfortowo w sytuacji takiej przemowy porzucam temat, ale dopóki trwają nasze przygotowania staram się jak mogę wydobyć te słowa, które padną w dniu ślubu i staram się też, aby mój wpływ na ich kształt był jak najmniejszy. To swego rodzaju paradoksalne zadanie, ale bardzo inspirujące…
Gdy buduję mowę, gdy rozmawiam z zaangażowanymi w nią ludźmi, czuję, jakie to jest ważne. Jesteśmy świadomymi i wrażliwymi osobami w sercu wielkiego i w dużej mierze pustego wszechświata. Nasze decyzje mają ogromny wpływ na rzeczywistość, a jedną z najważniejszych jest założenie rodziny. Jak wyglądałby świat, gdyby Einstein czy choćby Juliusz Cezar nie istnieli, nie mieli rodziców? Gdyby ktoś się z kimś nie spotkał, nie założył rodziny, nie mielibyśmy komputerów, rakiet, samochodów i samolotów, poezji Słowackiego, dramatów Szekspira. Czasem sama Para Młoda się wzajemnie inspiruje i zmienia świat. Czasem przekazuje tę energię swoim dzieciom. Czasem jedno i drugie. Ślub to naprawdę ważny moment, do którego wraca się we wspomnieniach i który jest elementem naszej tożsamości. Sprawienie, aby był wyjątkowy, niezapomniany i prawdziwy to ważne zadanie!
Świat się zmienia. Pamiętam, że gdy zaczynałem swoją działalność w Polskim Stowarzyszeniu Racjonalistów, organizacja żyła takimi tematami jak Cud w Sokółce, krzyże w miejscach publicznych czy lekcje etyki w szkole. Nie brakowało oczywiście członków mówiących, że trzeba iść dalej. Że trzeba budować nową wspólnotę idei, skoro dawne mity i dogmaty więdną. Dziś widać w Polsce to więdnięcie bardzo mocno, zaś media, które kilkanaście lat temu zwalczały z zapałem takie organizacje jak nasza są dziś pierwszymi jakobinami zmian, które przypominają już trochę przysłowiowe „kopanie leżącego”.
Polacy i większość rozwiniętych społeczeństw nie myślą już o hostiach i cudach, o tym co wisi w urzędzie, który coraz częściej odwiedzają on-line. Polacy, tak samo jak Niemcy czy Norwedzy mają w sobie dwie osoby – Homo sapiens, który nie zmienia się tak szybko zgodnie z powolnym rytmem ewolucji i nowoczesnego laickiego obywatela demokratycznego państwa, który boryka się z wyzwaniami nowoczesności, w tym coraz częściej z alienacją i samotnością. Tymczasem niezależnie od religijności od wieków istnieją na świecie humaniści, którzy wciąż i wciąż pytają o maksymalizację dobrostanu jednostki ludzkiej. O to, żeby nam się żyło dobrze, tu i teraz, na tej Ziemi, wśród bliskich i sąsiadów. Ceremonie humanistyczne są jedną z odpowiedzi na to wyzwanie, trzeba je jednak ciągle rozwijać i, przynajmniej moim zdaniem, dbać o to, żeby zawsze były świeże, spontaniczne i prawdziwe. Aby nigdy nie skostniały w litanię dogmatycznych formuł, co znamy doskonale z przeszłości.