„Auto da fe” (1935) to najgłośniejsza z książek Eliasa Canettiego (1905-1994), wybitnego austriackiego prozaika (z pochodzenia sefardyjskiego Żyda), dramaturga i eseisty, laureata literackiej Nagrody Nobla 1981. Bohaterem powieści jest profesor Piotr Kien, światowej sławy sinolog, mól książkowy i odludek. Funkcjonuje on w doskonałej harmonii we własnym, całkowicie oderwanym od rzeczywistości świecie. Historia Kiena, który w finale powieści płonie we własnoręcznie wznieconym pożarze wraz ze swym legendarnym księgozbiorem, przybiera postać metafory. Choć osadzona w realiach Wiednia przełomu lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku, nosi cechy zrodzonej w rozgorączkowanym umyśle fantasmagorii.
Canetti znakomicie pokazuje losy człowieka dla którego idee są ważniejsze od ludzi, co jeszcze możnaby przeboleć, ale także cżłowieka, który ceni książki tak bardzo, że wszystko inne przy nich wydaje mu się plugawe. Ceni egzemplarze książek na równi, lub może nawet bardziej niż ich treść. Bardziej niż samą myśl ludzką. Swą służbę nauce traktuje jak wojskowy dryl, i co najistotniejsze – choć nie cierpi na syndrom złotego wieku – jest zamknięty na współczesność. Przypomina to trochę „Na wspak” (Au rebours) Charlesa (Jorisa Karla) Huysmansa (1848-1907), o człowieku, którego prawdziwy Londyn rozczarował, i wolał wrócić do domu czytać o tym najbardziej skondensowanym londyńskim Londynie wielkiej literatury. Książka Canettiego jest przez nieco nadmierne stosowanie strumienia świadomości, bardziej rozwlekła, ale tak to już jest z XX-wieczną literaturą. Może płacili od strony?…:)