Zacznę od rozważań na temat etyki i jej źródła.
Moje założenie brzmi – człowiek rodzi się z pewnym bagażem etycznych zachowań (nie dotyczy osobowości psychopatycznych i socjopatycznych) i nie potrzebne mu są żadne wyznania, żeby umieć rozróżnić dobro od zła, nie potrzebna mu religia, żeby być przyzwoitym człowiekiem. Wystarczy dobry wzór i wychowanie. Edukacja też nie zaszkodzi.
Teza dodatkowa brzmi – wiara przeszkadza w byciu przyzwoitym człowiekiem. Często jest pretekstem do zachowań skrajnie nieetycznych.
Ludzie głębokiej wiary często powołują się, na Boga jako źródło dobra – ale wierzcie mi raczej nie wiedzą co mówią. Przecież Biblia (zakładam, że dla wielu jest ona słowem bożym) pełna jest opisów najgorszych zbrodni i okrucieńst. Gdyby zrobić analizę Boga (jego charakteru) przedstawiłby się on nam w bardzo złym świetle.
Każdy rodzaj nieposłuszeństwa (nawet uzasadnionego) karane jest śmiercią i to zbiorową (opowieść o Mojżeszu i inne)
Kara jest niewspółmierna do winy (zamiana w słup soli za odwrócenie się za siebie)
Kara zbiorowa dotykająca i ludzi i zwierząta (potop)
Ofiary z ludzi i zwierząt
Sam motyw odkupienia grzechu pierworodnego poprzez męczeńska śmierć na krzyżu, jest skrajnie nieetyczne. Dodatkowo dochodzi paradoks grzechu pierworodnego – przez niektórych katolików uważanych za metaforę (nie wiem czego). Z punktu widzenia ewolucji postacie Adama i Ewy są postaciami mitycznymi , czyli i ich grzech ma charakter mityczny, czyli Jezus umarł na krzyżu za mityczny grzech.
Grzech pierworodny – budujący poczucie winy (nie mamy wpływu na to, wolna wola 🙂 ) oraz poczucie, że posłuszeństwo jest nadrzędną wartością. Nie tylko nie jest, ale także tworzy ofiary w wieku dorosłym. Ofiary molestowania i mobingu – i tutaj jestem najdalsza od obciążania ofiar jakąkolwiek odpowiedzialnością – to sprawcy wykorzystują tę cechę posłuszeństwa kreowaną przez religię i rodzinę.
Bóg starotestamentowy jest Bogiem odpowiednim dla ludzi tamtej (przednaukowej) epoki. Trudno się dziwić, że ludzie w tamtych czasach znajdowali sobie jakieś wytłumaczenie istnienia świata w bogach różnej maści. Ale teraz ? Teraz nie ma żadnego usprawiedliwienia dla wiary. Świadczy o braku otwartości i chęci poszukiwań. Religia daje gotowe (wg mnie złe) metody na życie, które każdy z nas powinien znajdować w sobie.
Przytoczę wypowiedź jednego ze znanych mi ateistów „ Czym głębsza wiara tym płytszy umysł”
Nieprzypadkowo unikam słów moralność, zło, dobro – uważam te słowa za bardzo mocno nacechowane religijnymi znaczeniami. Moralny w znaczeniu religijnym to wierzący, unikający radości z seksu, odbierający innym wolności wyboru (mimo absurdalnego wg mnie aksjomatu tzw. wolnej woli). Zło i dobro w znaczeniu religijnym są zupełnie pozbawione sensu – jako symbole zabobonnych wierzeń w szatana i Boga.
Odsyłam tutaj do książki Michaela Schmidta-Salomona : „Poza dobrem i złem”
Madziu, pięknie!!!
To jest naiwnie idealistyczny humanizm
Człowiek rodzi się chciwy, interesowny, zaborczy, gwałtowny, zazdrosny i buntowniczy.
Dla ateisty powinno być oczywiste, że jesteśmy dziećmi ewolucji, czyli doboru naturalnego, a ten wymaga od nas właśnie tych cech.
.
Nie upieram się przy poglądzie że religia czyni nas dobrymi, bo jest zbyt wiele skrajnie różnych religii na świecie i nikt racjonalny nie będzie czynił prostych uogólnień na ich temat. Jest jednak dla mnie więcej niż pewne, że zło (cokolwiek przez to nie rozumieć) tkwi głęboko w ludzkiej naturze. Od urodzenia.