Euroarogancja bez zmian…

Ostatnio rozmawiałem na Facebooku z dwoma autorami , których zwykle cenię wysoko; Andrzejem Dominiczakiem, szefem Towarzystwa Humanistycznego i Adamem Ciochem, redaktorem „Tygodnika Faktycznie”, a do niedawna „Faktów i Mitów”. Muszę niestety zauważyć, że nie są oni skłonni do refleksji nad kondycją Europy, nad Brexitem i Orbanowem. Kolega Dominiczak tłumaczy Brexit i wybryki Orbana spadkiem standardów nauczania w Europie, niewiedzą polityczną Wegrów i Brytyjczyków, mimo iż brytyjski handlowo-wolnorynkowy eurosceptyzyzm i putinolubny eurosceptycyzm Orbana to dwa zupełnie różne bunty. Andrzej Dominiczak nie chce za bardzo przyznać, że UE robi błędy jakich wcześniej EWG/WE w tej mierze nie popełniało. Protekcjonizm w dobie WTO (od 1993 roku), brak innowacyjności, za to dużo płaskiego gadania o ekologii i standardach europejskich, eurobiurokracja prawników nie rozumiejących ekonomii, niezdolność ułożenia stymulusu w celu wyjścia z kryzysu. To wszystko to bynajmniej NIE są drobiazgi.

Trudno się dziwić Brytyjczykom, że tęsknią za starą dobrą EWG, która nie przesadzała z ambicjami i mierzyła siły na zamiary. Orban to trochę co innego, on nie tyle chce wyjść, lecz aktywnie rozwala UE oddając pole Rosji i de facto sprzymierzając się z nią. Orban nie jest jednak idiotą jak twierdzi Dominiczak. To dawny błyskotliwy politycznie bohater węgierskiego odpowiednika „Solidarności”, stąd jego zdrada liberalizmu na rzecz nacjonalizmu jest tak bolesna i kłopotliwa, a chadecy w UE lubią go nadal przez wzgląd na stare czasy i nie biją zbytnio…

No i nie wiem czemu kol. Dominiczak nie widzi, że euroentuzjazm tak samo jak eurosceptycyzm może mieć swoje wersje „tabloidowe” np. odpowiednikiem „ci cholerni Polscy zarobkowi imigranci” byłby: „chce se jeździć po Europie bez sięgania kurna po paszport, nie?”. Kojarzenie wszystkiego co nie jest liberalno-lewicowe z głupotą, to jedyna, ale za to duża wada pisarstwa Andrzeja Dominiczaka. Demokracja zawsze jest trochę głupia, bo ludzie w większości nie mają czasu lub/i zdolności wiedzieć nad czym głosują; dotyczy to i tych leave i tych remain, elektoratu PiS i PO także, choć może nie w równym stopniu. Niemieckie teorie jednak, że tylko tabloidy z UK są przeciw UE, bo przecież tylko wariat może być przeciwko UE, to tylko zwykła propaganda rzekomego sukcesu. Cameron nie ma szans dostać gratulacji za swój demokratyzm (obiecał referendum i było), bo demokracja jest uznawana w Brykseli za demokrację, tylko gdy jest prounijna. UE jeśli ma przetrwać musi zerwać z szaleństwami typu dwie prędkości (ten pomysł krytykuje nie tylko Cameron czy Orban ale też np. szwedzki euroentuzjasta Carl Bildt, brytyjski Anthony Beevor i hiszpański Mariano Rajoy). Juncker, który sam przestraszył UK swoimi przedwczesnymi deklaracjami o europejskiej armii, teraz odmawia wzięcia odpowiedzialności i obraża wyspiarzy, to już nasz Tusk o wiele lepiej wiedział jak gadać z wyspiarzami. Juncker robi na politycznym poziomie coś podobnego jak kolega Dominiczak, tylko pomnożonego przez arogancję brukselskich korytarzy, w których ponoć można się zgubić także mentalnie…

Dla Adama Ciocha problemem nie jest upadek edukacji, ani ekonomia, ale upadek ZSRR, który w jego mniemaniu był jakby batem na pracodawców i firmy Zachodu, by nie wkurzały robotników i dały nieco socjalu dla uspokojenia nastrojów. Cóż po pierwsze ten hojny socjal wynikał z mody na big government typowej dla lat 1930-1960 i jego zbyt powolne odejście w krajach nieanglosaskich zachodu, jest jednym z czynników obecnego braku innowacyjności i porażek ekonomicznych w UE, po powstaniu WTO, i braku przygotowań WE do tego trzęsienia ziemi. Moja teza jest taka, że hojny socjal wynikał nie tylko ze strachu przez ZSRR i rewolucją lecz z niepewności, skoro Reagan i Gorbaczow, w każdej chwili mogli puścić wszystko z dymem, to uprawiajmy politykę lewicy; krótkowzroczną i rozdawniczą, niech ludzie się nacieszą póki mogą. W tym modelu interpretacyjnym era Clintona to znowu epoka optymizmu i planowania przyszłości, a więc końca ultrahojności a początek zapobiegliwości.

Obaj autorzy: Dominiczak i Cioch, mimo niewątpliwej przenikliwości nie są w stanie spojrzeć na eurokryzysy spoza wypróbowanych po wielokroć kolein myślenia. Tak to bywa ze skrzywieniem lewicowym; my liberały nie mamy takiego problemu : ).

Pozdrawiam z Poznania
PN

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

4 Odpowiedzi na “Euroarogancja bez zmian…”

  1. A co sądzisz o tym, że Orban ostatnio zadeklarował chęć przyjęcia euro? Serio chce, czy to tylko taka ściema?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − dziesięć =