Wpisując się w trend gwałtu na słowie „zdrada” chciałem odnieść się do sugestii, że wszyscy którzy nie wierzą w antropogeniczność globalnego ocieplenia to zdrajcy ludzkości. Zamiast posądzać takich ludzi o głupotę, czy niezrozumienie nauki (wśród negujących antropogeniczność są w końcu też naukowcy) lepiej uderzyć się w pierś i przyznać, że komunikacja konsensusu naukowego nie jest dziś tak skuteczna jak powinna być, a komunikacja wątpliwości od wielu lat jest akcją dobrze zorganizowaną i dobrze umocowaną. Nie można oczekiwać od wszystkich studiowania prac naukowych – ludzie mają prawo czerpać wiedzę o świecie z gazet i innych mediów, a tam komunikaty są niestety sprzeczne.
W okolicach ostatniego szczytu klimatycznego w Paryżu, BBC zaprosiła do studia Piersa Corbyna, brata sławnego brata, który zajmuje się meteorologią i nie wierzy w globalne ocieplenie i jakiegoś polityka po stronie wierzących, który zupełnie nie potrafił obronić oficjalnego stanowiska nauki ostrzelany kosmicznymi argumentami Corbyna. Tak działają media – przede wszystkim sensacja i kontrowersja, potem ewentualnie informacja. Ten schemat powtarzał się w wielu dyskusjach medialnych wokół szczytu w Paryżu.
Pytanie brzmi gdzie są winni i czy są? Czy jesteśmy w stanie wskazać prawdziwych zdrajców?
Po upadku komunizmu w 1989, amerykańscy konserwatyści mieli pewien problem. Ich główny wróg ideowy nagle zniknął, pojawiło się więc pytanie po co istniejemy i z czym walczymy? Rozwijający się ruch środowiskowy, który krytykował osiągnięcia kapitalizmu i status-quo 'systemu’, podpierając się czymś co leży u podstaw zachodniej cywilizacji – nauką – wyglądał na dobrego kandydata na nowego wroga.
Pierwszy szczyt w sprawie globalnego ocieplenia w Rio w 1993 nagle ukazał, że celem ruchu środowiskowego jest globalne oddziaływanie na politykę i że ruch ten ma potencjał zmieniającej percepcję nowej idei. George Bush Sr. słusznie uznał, że to co się dzieje, zagraża wartościom jakie reprezentował jego obóz polityczny i nakazał delegatom amerykańskim torpedować wszelkie globalne inicjatywy. Dla nich każda ponadnarodowo rozprzestrzeniająca się idea pachniała niebezpiecznie komunizmem. Zieloni byli zagrożeniem dla amerykańskiej suwerenności.
Nagle okazało się, że nauka stoi w opozycji do idei nieograniczonego wzrostu gospodarczego jako źródła postepu i dobrobytu. To był cios w bardzo zakorzenione wartości amerykańskiego konserwatyzmu. Ci konserwatyści, którzy wierzyli w kreacjonizm nie mieli problemu, by uporać się z tym dysonansem poznawczym, bo już wcześniej postanowili akceptować naukę tylko wybiórczo. Ci jednak, dla których nauka była wartością absolutną musieli uciec się do czegoś innego – do stworzenia jakiejś formy 'kontrnauki’, która zakwestionowałaby rodzący się konsensus.
[divider] [/divider]
Robert Jastrow
[divider] [/divider]
Poznajmy trzech wybitnych naukowców: Frederica Seitza, Roberta Jastrowa i Williama Nierenberga. Pierwsza liga fizyki, astrofizyki, fizyki jądrowej. Zasłużeni dla amerykańskiej nauki, tworzący establishment fizyki jądrowej w latach 70 i powiązani z departamentem obrony. Absolutny wzór dla wszystkich naukowców z tamtych czasów. Właśnie w latach 70 działacze środowiskowi zaczęli kwestionować użyteczność energii jądrowej i przesadną potęgę przemysłu wojskowego.
[divider] [/divider]
William Nierenberg
[divider] [/divider]
Dla tej załużonej trójki, sytuacja gdzie jedna nauka, kwestionuje zasadność nauki i technologiom, którym poświęcili życie, doprowadziła do przewidywalnej reakcji. To był osobisty afront i atak na wartości, które reprezentowali. Trzeba się bronić.
[divider] [/divider]
Fred Seitz
[divider] [/divider]
Dalej była już tylko wojna. Seitz pytany co sądzi o tym, że większość naukowców nie zgadza się z jego opinią o globalnym ociepleniu odpowiedział – to proste, większość naukowców to demokraci. Jednym z grzechów elitarnych fizyków jest intelektualna arogancja. Dla Seitza, Jastrowa i Nierenberga z ich protonami, fuzją jądrową i abstrakcyjną matematyką, problemy nauki o ziemi to przecież popołudniowa krzyżówka przy piwku.
W 1984 roku nasza trójka założyła instytut Marshalla, konserwatywny think tank, który z początku bronił reaganowskiego programu gwiezdnych wojen, a później skupił się na krytyce antropogenicznej teorii globalnego ocieplenia. Szybko znalazł się też sponsor – Exxon. Dzięki statusowi założycieli i politycznemu umocowaniu, instytut Marshalla często miał tyle samo reprezentantów co mainstreamowa nauka podczas konsultacji w Kongresie w sprawach klimatu. Ekspert przeciwko ekspertowi.
Nagła zmiana tematu. Mniej więcej w tym czasie Philip Morris – największy producent papierosów – był w opałach. Agencja Ochrony Środowiska zaczęła publikować raporty wiążące palenie z rakiem. Wynajęli więc agencję PR, która wpadła na dobry pomysł. Zamiast samemu dementować, utwórzmy jakąś organizację, czy fundację, która będzie walczyć z 'pseudonauką’. Odwróćmy kota ogonem. Tak powstała 'obywatelska’ The Advancement of Sound Science Coalition. Philip Morris z kolei szybko zorientował się, że w obliczu sytuacji, najważniejszym dla nich biznesem jest nie produkcja papierosów, tylko produkcja wątpliwości. Wtedy się nie udało. W latach 90 szybko ulegli pod naporem faktów i dowodów.
Koniec tytoniowej dygresji. Inicjatywa The Advancement of Sound Science Coalition przetrwała, zdobyła nowego sponsora (Exxon) i zajęła się krytykowaniem nauki o klimacie. Sianie zwątpienia okazało się bardziej uniwersalnym i rozwijającym się 'przemysłem’. Nasi trzej 'zdrajcy ludzkości’ już dawno nie żyją, ale fabryka zwąpienia, którą rozwinęli ma się całkiem nieźle.
Bardzo potrzebna analiza. Jestem pod wrażeniem i dziękuję! Oczywiste jest, że rzeczywistość nie zawsze pasuje temu czy innemu lobby kapitałowemu i ideologicznemu. Warto jednak wiedzieć dokładniej jak to w tak ważnym wypadku jak negacja GO działa.
Analiza błyskotliwa ale zupełnie nietrafna i podobna do „analiz” agnosiewicza. Wrogiem konserwatyzmu jest libertynizm innych nie potrzebuje. To 1973 roe vs wade itd ożywiły amerykański konserwatyzm a nie jacyś ekolodzy. Kogo to w ogóle obchodzi te kioto itd. Te wymagania są po prostu nie do spełnienia dla usa gdzie samochód to gwarancja przeżycia. Jako historyk potępiam takie niepoważne tezy.
Zupełnie się z Tobą Piotrze nie zgadzam. Odrzucenie ustaleń Kioto przez USA był to najczarniejszy moment w historii tego kraju. Z globalnym ociepleniem sprawa jest naprawdę poważna. Dużo poważniejsza od zamiłowania Amerykanów do dużych aut. Robić koleje. Stawiać na elektryczne samochody i elektrownie atomowe!!
Ja polemizowałem z innymi tezami ale co do Kioto to protokół jest martwy i bez usa bo Chiny na samym początku zadeklarowały że go nie podpiszą wy truliście w 19 wieku to my teraz możemy i w sumie mają trochę racji. Z czym się nie zgadzasz właściwie? Konserwarywna rewolucja w usa zaczęła się od federalnej aborcji a nie ekologizmu to wie każdy który choć trochę zna politykę usa. Jarek może nie zna albo manipuluje.
Faktem jest, że Chiny trzymają USA w szachu jeśli chodzi o standardy ekologiczne. Ale te standardy są naprawdę potrzebne.
Argument z historycznymi emisjami jest o tyle słaby, że od początku rewolucji przemysłowej do lat 50. XX wieku wyemitowano ledwie 15% wszystkich emisji. Tyle samo co w ostatnich 10 latach.
Te wymagania są po prostu nie do spełnienia dla usa gdzie samochód to gwarancja przeżycia.
To jest kwintesencja przyczyny dla której porażka projektu politycznego odnośnie przeciwdziałania zmian klimatycznych jest skazana na porażkę. Walić Chiny i biedną Afrykę. Bogaty Amerykanin umrze w cierpieniach jeśli w jakikolwiek sposób zagrozi to jego samochodowi.
Samochody to tylko 20% emisji. A przeciętnej rodzinie limuzyna z sil. 1.5 zagwarantuje takie samo przeżycie jak SUV z sil. 4.0, ale w USA nie ma konkretnych zachęt by zmniejszać emisję, choć dało by się zrobić bardzo wiele.
tak czy śmiak. w USA są 3 samochody na mieszkańca, tak nie ma nigdzie. już w 1920 roku byl tan 1 samochod na 6 osob (dla porownania w UK RFN Francji bylo tak w latach 60…)
W USA jest 0.8 pojazdu na mieszkańca. W EU typowo 0.5-0.6, w mniejszych krajach typu luxemburg ponad 0.7. Więc nie ma aż tak wielkiej przepaści dziś.
faktycznie pomylilo mi sie z iloscią sztuk broni : ) USA jeździ niespełna 240 mln aut
Lobby ekologiczne nigdy nie było dość silne mimo zaangażowania wiceprezydenta Gore’a by GOP miała eko za głównego przeciwnika.
Moja teza Jarek naczytal się jakiegoś ekoportalu który wyolbrzymia rolę haliburton et concortes…
Moja polemika http://racjonalista.tv/konserwatywna-kontrrewolucja-w-usa-nie-ma-wiele-wspolnego-z-ekologiznem/
Ja nawet chciałbym żeby tak było jak pisze Jarek bo ekologom się wydaje że są bóg wie kim i fajnie by było gdyby zostali nieco poskromieni ale po prostu tak nie jest. Są przeciwnikiem z doskoku
Piotr chyba się troche pospieszyłeś z tą polemiką, bo ja nie pisałem o revivalu konserwatywnym z lat 70 w ogóle. Ty o 70 ja o 90. Ty o aborcji, ja wątku polityka zagranicza/militaryzn/zagrożenia suwerenności. Więc jesteśmy zupełnie gdzie indziej i mówimy o czym innym. ALE Jeżeli ja troche przesadzam z 'nowym wrogiem który zastąpił komunizm’, to Ty również przesadasz przypisując revival tylko kwestiom społecznym, bo to tylko jeden obóz konserwatystów. Ci ekonomiczno/podatkowi mieli pewnie aborcje gdzieś. Wątków było wiele. W tym co udało się konserwatystom zbudować wokół Reagana, dużą rolę pełnił np The Commitee of Present Danger – mocno antysowiecka i pro-militarna grupa, która weszła potem do administracji Reagana (w ilości ponad 30). Stąd teza, że gdy komunizm padł pojawiła się pustka, którą trzeba było czymś zastąpić. Zobacz wywiad z 1992 z Dixie Lee Ray – bardzo ważną postacią konserwatyzmu, którą wysłano do Rio:
http://www.vlrc.org/articles/59.html
Zobacz też to:
http://www.jstor.org/stable/10.1525/sp.2003.50.3.348?seq=1#page_scan_tab_contents
Zobacz nawet na głupiej wikipedii jaki jest główny motyw lat 90 w historii konserwatystów
https://en.wikipedia.org/wiki/Timeline_of_modern_American_conservatism#1990s
Podsumowując: bardzo agresywna, pośpieszna i nieuczciwa krytyka, nie wspominając, że umocowana w czymś co nie jest wcale kluczowe dla całego wywodu
Pisałeś o tym że ekolodzy stali się głównym wrogiem GOP, to po prostu nieprawda. Było kilka zderzeń interesów ok ale to tyle. Wielu GOPowcow jest proeko. Nie piszę o latach siedemdziesiątych lecz o 80 i 90 kiedy jest reakcja. Reagan został wybrany w 1980. Tak więc mówimy o tym samym a ty zaburzasz proporcje
Jak zwykle upraszczasz to co piszę. Nie pisałem że ekolodzy stali się głównym wrogiem GOP tylko że globalny ruch środowiskowy zastąpił konserwatystom (bo mówimy o konserwatyźmie a nie o GOP) komunizm, wręcz identyfikowali go poprzez UN za nową globalną formę socjalizmu i traktowali go jako zagrożenie suwerenności. Dokładnie to mówi Dixie Lee Ray, przewodnicząca Komisji Energii Atomowej, gubernator stanu Waszyngton w 1992 w centrum tamtych wydarzeń, ale może ona po prostu nie qma czaczy?
Wiem że to mówił ale jest mnóstwo polityków GOP którzy wierzą w Globcio i starają się ograniczać trucie atmosfery. Jak sam słusznie zauważyłeś w tej partii jest mnóstwo grup. Dlatego uważam że główne motywy kontrrewolucji są moralne a nie ekonomicznie dlatego się nie zgadzam z twoją tezą o niezwykłej istotności ekokwestii dla gop w sensie negatywnym. USA by działać skutecznie Np w kwestii terroryzmu musi co chwile naginać zasady onz niestety stąd ta rezerwa. Wierzę że miałeś dobre chęci ale proszę o big Picture a nie o uogólnienia przedwczesne o centralnej roli Eko.
Istotność kwestii GO (a nie całej ekologii) dla ruchu konserwatywnego (a nie GOP) w latach 90 (a nie 70) oceniam na podstawie skali mobilizacji, ilości zaangażowanych think tanków i w sumie sukcesu (udało im się zmienić percepcję w ramach całego GOP i nie tylko). Na podstawie tego co czytam wydaje mi się że ta kwestia była bardzo ważna wtedy. Chętnie zmienię zdanie na podstawie informacji i źródeł. O to czy była główna kluczowa najważniejsza spierał się nie będę – wspomniałem już że trochę przesadziłem. Wielu GOPowców wierzy w GO robione przez człowieka dlatego główny wysiłek think tanków szedł w argumentację 'nie będzie aż tak źle’ – i ten wysiłek wg mnie zaważył na Kyoto.
BO i też trudno traktować GOP jako monolit ideologiczny. Ale dla sporej części republikanów o zapędach libertariańskich i do zmniejszania roli państwa AGO to poważny wróg bo nie za bardzo mają sposób radzenia sobie z nim bez regulacji na szczeblu państwowym – stąd wygodniej negować.
Dodam jeszcze, że kwestia Agendy 21 i cała ta bajka o socjalistach z UN przejmujących kontrolę nad światem i instalujących światowy rząd wciąż jest żywa wśród konserwatystów, a nawet nabiera impetu w miarę jak rosną dziś w siłę. To tylko przykład bo tych wątków jest wiele (stany oficjalnie odrzucające Agende itp)
http://www.tampabay.com/news/politics/national/fears-of-agenda-21-go-mainstream-in-the-republican-party-platform/1248666
Jest bardzo wiele takich teorii spiskowych tego typu z innymi bohaterami
„komunikacja konsensusu naukowego nie jest dziś tak skuteczna jak powinna być, a komunikacja wątpliwości od wielu lat jest akcją dobrze zorganizowaną i dobrze umocowaną”
Trudno, żeby było inaczej, skoro konsensus naukowy nie dysponuje budżetami BP i Shella.