Jako fan „Gwiezdnych Wojen” odczuwam już pewien przesyt dyskusją na temat najnowszej części sagi (mi się bardzo podobała). Wypowiedzieć na temat „Przebudzenia Mocy” zdążyli się już chyba wszyscy – od Janusza Palikota po Grzegorza Brauna.
Lider Twojego Ruchu we wpisie na swoim blogu pisze o strukturach mitycznych pojawiających się w fabule Star Wars. Jest to ciekawe, ale niespecjalnie odkrywcze – chyba dla każdego jest jasne, że film Lucasa oraz jego sequele (i prequele) zdobyły popularność dzięki umiejętnemu wykorzystaniu uniwersalnych toposów kulturowych. Palikot w popularności takich filmów widzi szansę na osłabienie myślenia religijnego. Moim zdaniem nieszczególnie trafnie, raczej praktykowanie religii oraz zapoznawanie się z mitami, także współczesnymi jak „Gwiezdne Wojny” stanowią zaspokajanie bardzo podobnych potrzeb żywionych przez wielu (większość ludzi). Poza tym w kilku krajach, np. w UK podczas spisów powszechnych ludzie podają jako swoje wyznanie Jedizm. W większości dla żartu, ale pewnie trafiają się i tacy, co na serio mają się za czcicieli Mocy.
O goszczącym na ekranach kin filmie wypowiedział się też inny z kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich, Grzegorz Braun.
Żaby w pełni zrozumieć to nagranie i zdecydować, czy uważa się je za śmieszne, należy pamiętać że Braun wypowiadał się już o kosmicznej opowieści.
To starsze nagranie było moim zdanie ciekawsze i zabawniejsze. Naprawdę mi się spodobało, doceniłem wiedzę Grzegorza Brauna na temat uniwersum „Gwiezdnych Wojen” oraz jego poczucie humoru. Uznałem bowiem, że jest to żart. Słuchając rozważań o „wyklętym Vaderze” odnoszę wrażenie, że Braun szczerze wierzy w to co mówi – i jest to wrażenie dość przerażające.
Zastanawia mnie zresztą ewolucja, jaką przeszedł Grzegorz Braun. Kiedyś był autorem ciekawych, uznawanych za kontrowersyjne, filmów dokumentalnych, zaś w swych wypowiedziach publicystycznych bliski był szeroko pojętej prawicy „okołoupeerowskiej”, może o trochę bardziej prokościelnym nachyleniu (mówiło się o tym, jako to niby rozbita szła do wyborów lewica, tylko że bardziej rozbita była chyba wolnorynkowa prawica, którą reprezentowali Korwin, Jacek Wilk z KNP, były członek UPR Marian Kowalski oraz bliski tym środowiskom Braun, bezskuteczną próbę rejestracji kandydata podjęła także Partia Libertariańska). Trochę zatem zdziwiło mnie, kiedy w debacie przedwyborczej wystąpił może nie z antysemityzmem pokroju Leszka Bubla, ale jednak typowo spiskową wizją rzeczywistości, w której źródłem wszelkiego zła są „mafie służby i loże”. Naprawdę, porównując majową debatę z jeszcze lutowym długim wywiadem dla jednego z radiów internetowych odniosłem wrażenie jakby to było dwóch Grzegorzów Braunów – z lutowym można się zgadzać lub nie, ale posłuchać w sumie fajnie, majowy natomiast był postacią dość specyficzną.
Może Braun chciał w ten sposób świadomie ośmieszać poglądy prawicowe? W końcu „Gazetę Wyborczą” nazywa w swych wypowiedziach „Gwiazdą Śmierci”, a przecież sam sympatyzuje z Imperium. Przypadek? Nie sądzę…
Nie wiem czy star wars są religijne. Moc pochodzi od zmarłych pokoleń nie od boga. A Jedi w przeciwieństwie do sithow są stoikami. Dobra strona mocy raczej oznacza oświecenie
Poszukiwania życia wiecznego przez sithow, jedi uważają za nienaturalne. Jedi to raczej ubermenschen niż kapłani
Dużo bliżej religii jest wladca pierścienic i Narnia
Moc – energia życiowa przenikająca wszystko i spajająca wszechświat. To wizja panteistyczna . Na pewno znacznie bliższa racjonalizmowi niż katolickie opowieści z mchu i paproci. Jedizm – owszem to jest religia ale raczej pasująca do XXI w. a nie do Średniowiecza jak katolicyzm. Religia której wyznawcy mają znacznie szersze horyzonty myślowe niz wyznawcy katolicyzmu.
No właśnie panteizm . Kościoły chyba nie lubią Star Wars przecież m.in. Z tego powodu
Oczywiście że nie lubią . Giordano Bruno spłonął min. z tego powodu na stosie. R.Dawkins panteizm nazwał „podrasowanych ateizmem” czy jakoś tak.
Braun jest po prostu świrem. Czasami najlepsze są najprostsze wyjaśnienia.