Jak wystąpiłem ze wspólnoty Kościoła Katolickiego

 

W 2008 roku złożywszy oświadczenie woli w biurze parafialnym przy Kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinku, wystąpiłem ze wspólnoty Kościoła Katolickiego. Najogólniej ujmując sprawę, wystąpiłem dlatego, że nie podzielam katolickich poglądów – tak w sferze politycznej, społecznej, jak i teologicznej (filozoficznej). Zostałem ochrzczony w Kościele Katolickim, tak jak tysiące małych dzieci w Polsce. Dzieci którym bez ich świadomości i zgody przypisano światopogląd. Skoro nie podzielałem katolickich poglądów – nie chciałem tego formalnie deklarować poprzez swoje członkostwo w takiej wspólnocie. Z formalnego punktu widzenia bowiem, przynależność do wspólnoty katolickiej jest jednoznaczna z deklaracją katolickich poglądów – a więc deklaracją m.in. potępienia rozdziału państwa od Kościoła Katolickiego, sprzeciwu wobec wolności słowa i wolności wyznania, poparcia prześladowania za odmienne poglądy czy sprzeciwu wobec prawa do zawierania małżeństw i posiadania rodzin przez niekatolików. Bycie członkiem katolickiej wspólnoty jest tym samym jak oddanie głosu za takimi ideami – a katolicki kler bardzo lubi te formalne głosy wykorzystywać, powołując się na nie, gdy chce ingerować w kształt polskiego prawa. Ja nie chciałem "głosować" na polityczne wpływy Kościoła Katolickiego. Nie chciałem legitymizować takich poglądów i formalnie widnieć jako osoba która je wyznaje. Zwłaszcza, że idee te negowały moje prawa.

 

 

To był powód główny. O ile wypisałem się by nie legitymizować politycznie Kościoła Katolickiego, o tyle zmotywowały mnie by w końcu to zrobić i żeby tego nie odwlekać – oszczerstwa z jego strony. Najbardziej obraźliwe były dla mnie ogólnie wypowiedzi katolickich księży (w kazaniach czy artykułach), wedle których jestem komunistą – odpowiedzialnym za wszystkie komunistyczne zbrodnie, rozwiązłym seksualnie alkoholikiem lub narkomanem, zwierzęciem niezdolnym do przestrzegania jakichkolwiek zasad, niezdolnym do miłości, wierności i życia w stałym związku. Sugestie, że jestem jakimś społecznym odpadem, kimś z kim nie powinno się wiązać, zawierać przyjaźni, komu nie można ufać i kto nie zasługuje na jakikolwiek szacunek. Tym jak Kościół Katolicki opisywał takich ludzi jak ja – bezwyznaniowców, ateistów, sceptyków – czułem się zresztą nie tylko obrażony. Była to wyjątkowa podła forma pomówienia, negacji mojego prawa do ludzkiego traktowania i prawa do miejsca w społeczeństwie. Moje członkostwo w katolickiej wspólnocie było więc nie tylko formalną deklaracją poglądów, których jestem przeciwnikiem, ale i wyrazem akceptacji dla oczerniania mnie oraz naruszania mojej godności. Nie było na to mojej zgody.

Podobną motywacją zdaje się kierować sporo osób. Na przykład Agnieszka Ziółkowska – pierwsza obywatelka Polski poczęta drogą in vitro, która wypisała się w 2013 roku, w wywiadzie dla portalu Gazeta.pl stwierdziła:

Wydaje im się, że można w dyskursie publicznym i z pozycji autorytetu uderzyć w godność drugiego człowieka i powiedzieć mu, że nie ma prawa do istnienia. Nie wiem, jak można robić takie rzeczy i nie ponosić żadnych konsekwencji. Mnie to nie boli, mnie to po prostu oburza. To wszystko już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice przyzwoitości, empatii i zdrowego rozsądku. Dlatego nie chcę już formalnie przynależeć do tej instytucji.

O tym że dobrze byłoby się wystąpić ze wspólnoty Kościoła Katolickiego myślałem chyba już gdzieś w szkole średniej. Jakiś czas później uznałem, że myśl tę trzeba jednak urzeczywistnić i zacząłem szukać konkretnych informacji na ten temat. Chciałem dowiedzieć się jak formalnie załatwić sprawę, jak wygląda procedura i jakie doświadczenia w tej kwestii mają inni. Znalazłem w internecie kilka wzorów pisma, które należało złożyć w odpowiedniej parafii. Wszystkie były dość mocno wylewne i zawierały dużo niepotrzebnych elementów, takich jak usprawiedliwianie się i motywowanie swojej decyzji. W oparciu o te wzory, stworzyłem własne pismo z oświadczeniem woli o wystąpieniu ze wspólnoty, oraz drugie pismo – z miejscami na odpowiednie wpisy – na którym proboszcz miał poświadczyć, że zostałem wypisany.

W sierpniu 2008 roku z wydrukowanymi pismami poszedłem do biura parafialnego przy Kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Szczecinku – gdzie byłem ochrzczony. Były w Polsce przypadki, że proboszcz unikał zajmowania się takimi procedurami udając, że go nie ma, albo że nie ma czasu. Czasem odrzucał oświadczenie, albo próbował zbyć petenta poprzez wprowadzenie go w błąd. Bywało nawet, że ksiądz dzwonił po policję – chcąc uniemożliwić złożenie dokumentu. Ja na szczęście nie miałem takich problemów. Proboszcz okazał się być spokojnym człowiekiem. Wziął bez oporów moje pismo. Przed dokonaniem odpowiedniego wpisu w księdze chrztów, zapytał tylko czy jestem tego pewny. Nie było irytujących pytań i dyskusji, których czasem próbują księża, chcąc odwieść ludzi od podjętej decyzji. Proboszcz podpisał też przygotowane przeze mnie poświadczenie, że zostałem wypisany. Cała procedura trwała kilka minut. Kopię pisma z oświadczeniem woli wysłałem do kurii w Koszalinie. Drugą kopię zachowałem dla siebie.

Niedługo potem Kościół Katolicki zaczął takie procedury w Polsce utrudniać. Wymyślił więc np. obowiązek stawienia się z dwoma świadkami. Niektórzy jego przedstawiciele próbowali nawet dezinformować społeczeństwo stwierdzając, że wystąpienie nie będzie już możliwe. Powoływano się tu na usunięcie zapisu prawa kanonicznego, stanowiącego o kwestii zawierania związku małżeńskiego z osobą, która formalnym aktem wystąpiła ze wspólnoty. Przedstawiciele Kościoła utrzymywali, że skoro taki zapis zniknął – i była to jedyna wzmianka w Kodeksie Prawa Kanonicznego o występowaniu ze wspólnoty – to wystąpienie takie nie jest już możliwe. Jest to daleko posunięta i bardzo naiwna manipulacja, bowiem sam zapis dotyczył tylko zawierania małżeństw a nie występowania z Kościoła. Innym sposobem dezinformowania było powoływanie się na teologię katolicką – a dokładnie na niezmywalność chrztu i postulat "raz katolik, zawsze katolik".

Mnie nie interesowały naciągane teologiczne wyjaśnienia a mój status formalny. Ja występowałem na mocy polskiego prawa. Tak też sprawę stawia się coraz częściej przed sądem. Kościół Katolicki tymczasem stara się ludzi należących do jego wspólnoty wyrzucić spod ochrony polskiego prawa i podporządkować ich całkowicie swoim zasadom. Tak by nikt nigdy nie mógł wystąpić i by zawsze był w statystykach zaliczany do formalnych katolików – wspierając mit katolickiej większości. Obecnie znowu występowanie jest prostsze, aczkolwiek nadal nie wygląda to jak powinno. Dalej choćby osoby występujące nie mogą dochodzić swoich praw z zakresu ochrony danych osobowych. Państwowe instytucje potrafią nawet odstępować od własnych kompetencji i nie realizować swoich obowiązków, by tylko nie narazić się Kościołowi. Tym większa więc potrzeba uświadamiania w tym zakresie społeczeństwa.

Teraz zachęcam innych, by również występowali z katolickiej wspólnoty. Wbrew temu co wmawia społeczeństwu Kościół Katolicki, faktyczni katolicy w Polsce to mniejszość. Większość Polaków nie podziela katolickich poglądów. Coraz głośniejsze są w protesty przeciwko całkowitemu zakazowi aborcji lub zapłodnienia in vitro, przeciwko wzrastającym wpływom Kościoła Katolickiego, przeciwko agresywnym manifestacjom katolickich środowisk. Coraz częściej ludzie wyrażają swój sprzeciw wobec Kościoła w internecie. Większość z nich ignoruje jednak fakt, że przynależy do jego wspólnoty – czym formalnie wyraża swoje poparcie dla niego i jego idei. Tak więc ci sami ludzie, którzy protestują na ulicach np. przeciwko wspomnianemu całkowitemu zakazowi zapłodnienia in vitro i aborcji, jednocześnie w kościelnej dokumentacji deklarują, że są za takim zakazem. Kościół tymczasem lubi powoływać się na wynikający z tych deklaracji mit katolickiej większości – w który wierzy wielu polityków, ulegając w końcu naciskom kleru. Ulegają oni, bo formalna deklaracja obywateli wydaje się bardziej wiążąca niż jednorazowy protest. Politycy ci więc nie chcąc utracić głosów ludzi, którzy w ich mniemaniu są katolikami – realizują wolę Kościoła, spełniając jego kolejne roszczenia.

Tak więc jesteś liberałem? Demokratą? Zwolennikiem rozdziału państwa od Kościoła Katolickiego? Jesteś za tym by panowała wolność słowa i wolność wyznania? Nie chcesz całkowitej delegalizacji antykoncepcji, małżeństw cywilnych, zapłodnienia in vitro, aborcji (w przypadku gwałtu czy zagrożenia życia matki)? Jesteś przeciwnikiem wmawiania społeczeństwu, że akty wandalizmu i przemocy w wykonaniu np. pseudokibiców to "patriotyzm"? Nie zgadzasz się na nazywanie Ciebie "lewakiem", "komunistą" i "wrogiem ojczyzny"? Nie utożsamiasz się z agresywnymi hasłami, jakie rzucają na swoich marszach organizacje katolickie – takie jak Obóz Narodowo Radykalny? Nie wierzysz w nieomylność papieża, kolegialną nieomylność biskupów czy cudowną moc relikwii takich jak kajak Jana Pawła II? No i przede wszystkim, nie chcesz, żeby Kościół Katolicki wysuwał kolejne roszczenia powołując się na to, że (m.in. Ty) należysz do jego wspólnoty? Dopilnuj by Twoja formalna deklaracja była zgodna z Twoimi poglądami i tak jak ja wystąp ze wspólnoty Kościoła Katolickiego.

 

O autorze wpisu:

15 Odpowiedź na “Jak wystąpiłem ze wspólnoty Kościoła Katolickiego”

  1. Teraz akt apostazji jest bardzo prosty, choć nie wiem jak się zachowują "władcy dusz" gdy rządzą urzędnicy watykańscy pod czułą kuratelą PiSu. Dobrze że ktoś ma odwagę o tym napisać. Pozdrawiam.

  2. Święta  :))  prawda!

    Zgadzam sie z tym, że należy propagować formalne wypowiadanie członkostwa w kościele. Ponadto uważam, że należy pracować nad obaleniem mitu, że Polacy są w wiekszości katolikami. Oczywiście wcale nie są, to propaganda. Fakty są takie, że naprawdę wierzących we wszystko, co podaje kościoł wierzy jakieś 10% , drugie 10% wierzy mniej więcej, to są ci podatni i ulegli wychowankowie "Oazy" i "Oratorium" itp. (ci mniej podatni i mniej ulegli wyrastają intelektualnie z tej "formacji"), następne 10% wierzy tylko troszkę i tylko w niektóre rzeczy, ale mocno trzyma z tradycją, bo tak zostali wychowani. I to wszystko, to jest ta "większość". Wystarczy na ulicy popytać ludzi o poglądy i okazuje się, że większość ma kompletnie w nosie to, co głosi kościół, a mało tego, śmieją się z tego i nazywają to "średniowieczem" (choć oczywiście istotne jest , w jaki sposób postawimy pytania, bo jeśli pytanie sugeruje odpowiedź, to się nie liczy, a pamiętajmy, że większość sondaży dotyczących wiary właśnie tak wygląda, że pytania sugeruja odpowiedzi, choć się o tym nie mówi i naiwnie wierzy sie w wyniki tych badań).  Idealnym probierzem są pytania o kodeks życia seksualnego  :))  Tu niemal wszyscy pytani odpowiedza, że to, co mówi kościoł to jakieś średniowieczne bajki, inaczej odpowiedzą tylko niektóre starsze panie, no i oczywiście zakonnice, jeśli akurat im zadamy pytania na ulicy  :)) 

    Siła pozycji Kościoła w Polsce nie polega na tym, że większość ludzi naprawde wyznaje te wiarę, tylko na tym, że większość wierzy, że większość ja wyznaje. To jest właśnie propagandowa siła mitu o rzekomej większośći.  Myślę, że wystarczy obalić mit o rzekomej większośći i ten kolos na glinianych nogach runie samoistnie.

    Oczywiście, że kościół o tym wie i dlatego robi wszystko, by ten mit podtrzymać, z tego żyje. Przecież, gdy ludzie przestaną wierzyć w to kłamstwo, oni zostaną bez kasy i nie będą mogli żyć tak, jak żyją teraz.

    Imperium katolickie upadło, polski kościół jest takim zaułkiem, gdzieś na brzegu nurtu życia świata, który stara sie za wszelka cene nie utonąć w oceanie realnego życia, za wszelka cene obronić swoją bajkową wizję świata i luksusowy styl życia duchowięństwa, bo sądzi, że skoro ten model działał przez ileś tam wieków, to zawsze będzie działał, takie rozpaczliwe ruchy.  Mamy pecha (a Kościół ma tzw. fuksa), że akurat do władzy doszło PiS, z którym kościołowi wyjątkowo po drodze. Inna sprawa, że kościołowi jest po drodze z każdym, kto daje mu kasę  :))  (to ma swoją nazwę…  ;)) ) , z PRLem Kościołowi też było po drodze, niby walczył, a naprawdę miał świetne układy z władzą komunistyczną. Oczywiście naiwny lud wierzył, że wielki, dzielny, boski kościół ciężko walczy z bezbożną władzą… Ciekawe, jakim cudem ten bardzo walczący z komuną kościół tak świetnie się miał w Polsce ludowej…? :)) 

    No i pamiętajmy jeszcze o jednym – w samym Kościele, wśród duchownych też jest tylko jakieś 10% naprawdę wyznających ściśle wiarę katolicką, następne 20-30% mniej więcej wierzących i kolejne 10-20% trzymających się swojego wyboru z młodości, bo nie widzą innych perspektyw, reszta to ludzie niewierzący, ale wyrachowani.  Te proporcje są różne u zakonników i u księży diecezjalnych. U zakonników większość jest wierząca, u księży diecezjalnych większość jest niewierząca.

  3. Jeszcze dodam…

    Ktoś powie, że jednak większość ludzi wierzy w "Coś"… Tak, to prawda, większość wierzy lub ma nadzieję, że istnieje jakiś "Wielki Duch" i jakieś, najlepiej szczęśliwe oczywiście, życie po śmierci, ale to nie ma nic wspólnego z katolicyzmem, to są takie ogólniki, które większość ludzi na całym świecie odczuwa i przeżywa, a poszczególne religie powstały poprzez zawłaszczenie tych "luźnych" ogólników i rozbudowanie nad nimi jakiejś doktryny.

    Ludzie najbardziej potrzebują chyba "świętych" rytuałów i pewnego rodzaju kultu przodków, by czuć swoje umiejscowienie w historii świata i w ten sposób mieć poczucie jakiejś ciągłości, sensu życia, no i nadzieję na jakąś egzystencję po śmierci…

    Można o tym oczywiście dyskutować, zresztą w końcu o to tu chodzi  ;))  ale ja mniej więcej tak to widzę, moim zdaniem większość Polaków wcale nie jest katolikami, tylko po prostu wierzą w "Coś" i potrzebują jakiegoś potwierdzenia tych wierzeń…  To jest ta pułapka katolicyzmu i każdej innej religii. 

     

  4. "Przynależność do wspólnoty katolickiej jest jednoznaczna z deklaracją katolickich poglądów – a więc deklaracją m.in. potępienia rozdziału państwa od Kościoła Katolickiego, sprzeciwu wobec wolności słowa i wolności wyznania, poparcia prześladowania za odmienne poglądy czy sprzeciwu wobec prawa do zawierania małżeństw i posiadania rodzin przez niekatolików."

    .

    O rety! tyle urojeń w jednum zdaniu?!?!?

    To trzeba być zdolnym…

    1. Kościół Katolicki opowiada się za rozdziałem Kościoła od państwa (w prawie kanonicznym jest wyraźny zakaz pełnienia funkcji politycznych przez księży)

    2. Nie ma żadnego sprzeciwu Kościoła wobec wolności słowa i wyznania.
    3. Jest potępienie wszelkiego prześladowania za poglądy, a nie poparcie.
    4. Nie ma żadnych sprzeciwów wobec zawierania małzeństw przez niekatolików.

    .

    autor nieźle nazmyślał

    1. To pokazuje tylko jak zmienia się niezmienna doktryna katolicka. Do połowy XX wieku kościół katolicki potępiał wolność wyznania, wolność słowa, małżeństwa z niekatolikami, rozdział kościoła od państwa itd. Wystarczy poczytać encykliki z XX wieku. Encykliki będące oczywiście magisterium nieomylnym. Potem gdy okazało się, że świat wygląda inaczej, niezmienna odwieczna i nienaruszalna doktryna katolicka zmieniła się o 180 stopni.

      Dlatego dziwię się katolikom broniącym "nienaruszalnej" doktryny katolickiej (np. zakazu in vitro), bo może się okazać, że za 10 lat "odwieczna", nieomylna, boska doktryna będzie zupełnie inna. Dobrym przykładem jest kara śmierci. Jeszcze w latach 60. kościół traktował karę śmierci za oczywistą oczywistość. Ba, śmierć w wyniku kary śmierci była traktowana jako "naturalna śmierć"! Po jakimś czasie Jan Paweł II zaczął opowiadać się przeciw karze śmierci, ale w katechizmie kara śmierci jest do dziś dopuszczalna. Gdy spyta się przeciętnego katolika o stosunek kościoła do kary śmierci, to odpowiedź będzie prosta: "kościół ZAWSZE był przeciwny karze śmierci". Zróbcie sobie taki eksperyment i zapytajcie katolików. Tak oto boska odwieczna i niezmienna doktryna zmienia się niczym plastelina.

      Nawiasem mówiąc takiej powolnej zmianie doktryny przeciwstawiają się lefebryści i publikują do dziś "stare" (czyli sprzed lat 60.) encykliki.

      1. Zmienność doktryny ktolickiej to odrębny temat.
        Nie byłoby to zresztą tak wielkim problemem (wszak tylko krowa nie zmienia poglądów), gdyby nie ogłoszony pod koniec XIX wieku dogmat o nieomylnosci papieża.
        .
        Ale to nie zmienia faktu, że Anno Domini 2008, kiedy to pan K.Serafiński dokonał apostazji, zadeklarowane przezeń rzekome powody, dla których jej dokonał były już nieaktualne od półwiecza conajmniej. A przecież bez trudu znalazłby całe mnóstwo rzeczywistych niezgodności swych przekonań z doktryną katolicką, na miejsce tych urojonych.
        .
        No ale stwierdzenie typu: "Przynależność do wspólnoty katolickiej jest jednoznaczna z deklaracją wiary w synostwo Boże Chrystusa, w wieczne dziewictwo Maryi, w nieomylność papieża", nie byłoby tak efekciarskie – czyż nie?

        Prawda bywa mało efektowna publicystycznie, więc czasem trzeba wcisnąć trochę kitu…

  5. #Tomek Swiątkowski

    My nie mówimy tutaj o tym jakie są zapisy w prawie kanonicznym ale jak wygląda relane życie. W prawie kanonicznym nie ma też wzmianki o tym że seksualne wykorzystywanie dzieci, czyli pedofilia żeby nie było wątpliwości , to błogosławieństwo. Przestrzeganie przez kk ich własnych zasad ma się w realnym życiu jak konstytucja za pis.

    A realne życie to jedyne co nas obchodzi. Tzw. pośmiertne szczerze mamy tam gdzie ksiądz chciałby wsadzić ptaka, żeby oczczędzić niepotrzebnych wulgaryzmów.

    miłej niedzieli życzę

    1. Nie wiem o czym "wy" mówicie.

      Wiem tylko, że pan Krzysztof Serafiński bezwstydnie skłamał (lub popisał się daleko idącą niewiedzą), stwierdzając, że będąc katolkiem deklaruje się  w/w poglądy.

      Te poglądy nie tylko nie obowiązuja żadnego katolika, ale są wręcz w większości jawnie sprzeczne z katolicyzmem.

      .

      Jak chcecie wierzyć takim tanim propagandzistom to sobie wierzcie…

      1. Nawet jeśli byłyby sprzeczne z tym co na papierze, to nie są sprzeczne z tym, co dzieje się w realnym świecie. A jak wiadomo "po owocach ich poznacie"  :))  i "nie może złych owocow dobre drzewo wydawać"  :))) 

         

        Wybacz Tomku, "świętości" Kościoła nijak nie da się obronić w realnym życiu, bo nie liczy się to, co ktoś deklaruje, tylko to, jak naprawdę postępuje i , jak to sam napisałeś – "głupawe komentarze tego faktu nie zmienią" (to Twoje słowa, zacytowałam Cię dosłownie).

      2. Najprawdopodobniej wierzysz w to co piszesz, więc nie ma sensu zarzucać Ci bezwstydnego kłamstwa, może urojenia, których doszukujesz się u innych, albo jeszcze coś innego, nie wiem i nie chcę wiedzieć. Przykład: Watykan jest państwem, posiada także strukturę polityczną, więc nie wiem jak wpadłeś na to, że istnieje rozdział państwa od religii, bo przedstawiciel Watykanu nie może być politykiem w kraju innym niż Watykan? Niesamowite! Może być politykiem, w swoim państwie – Watykanie.

         

         

      3. Orionis: To nie jest na papierze. Znam dziesiatki katolików, którzy takich poglądów nie wyznają – często odrzucają je z obrzydzeniem – i nikt im nie zarzuca herezji. Poczytajcie sobie Znak, Więź, Tygodni Powszechny, Kontakt. To są katolickie czasopisma.
        Otwartym przeciwnikiem poglądów wymienionych przez pana Serafińskiego jest także obecny papież.
        Pan Serafiński napisał bzdurę twierdząc, że bycie katolikiem oznacza deklarację tych poglądów.
        Rozumiem że w tym względzie pan Serafiński zgadza się z takimi heretykami jak np. Tadeusz Rydzyk, którzy katolików spod znaku TP uważaja za pseudokatolików, ale moim zdaniem to jest dość głupie zgadzać się z tym fanatykiem. Zapewne w przypadkiu pana Serafińskiego (i twoim) jest jest to raczej kwestia braku szerszej orientacji w temacie. No ale polski ateizm jest dość zasciankowy – podobnie jak polski katolicyzm.
        .
        Lipschitz: Watytkan de facto nie jest państwem (jedynie de iure), tylko jest centralą "korporacji", która ma władzę tylko nad swoimi urzędnikami (zresztą bardzo ograniczoną w porównaniu z władzą prezesa nad jego pracownikami), ale nie ma żadnej władzy nad urzędnikami państw.

  6. Zgadzam sie z autorem. I tez sie wypisałem z KRK.

    @Tomek Świątkowski

    Nie zaprzeczysz  że przynależność do danej wspólnowy legitymizuje twoje poparcie i twoja czastkę odpowiedzialności za jej działania. Przecież nie ma przymusu przynaleznosci do Koscioła. Możesz więc zadeklarowac jej opuszczenie. Ten stan  jak pisze autor ma wpływ na postawy politykow wobec Koscioła. I to jest istotna kwestia problemu. Bo  z przyczyny powszechnej przynaleznosci i braku widocznego powszechnego oddolnego sprzeciwu  politycy wszystkich niemal opcji (może z wyjątkiem Ruchu Palikota) popierają Kościół a co najmniej brak im odwagi by się mu przeciwstawić.

    Byłem uczestnikiem dziesiatkow dyskusji ateistów na temat ich czlonkostwa w KRK. Ciagle pojawiają sie te durne moim zdaniem wybiegi. A to że chrzest jest niezmywalny, a to że proboszcz i tak nie usunie wpisu w księdze chrztu a to że jest to poniżająca ich procedura. Ja mówie: Prawda moim zdaniam jest taka, że jest to obawa przed tym co powie otoczenie na ten akt? Obawa że nastapi jakiś rodzaj wykluczenia, jakiś problem zwiazany z rytuałami wspólnotowymi? I do tego dochodzi zwykłe lenistwo.

     

    1. Ja wypisałem się z Kościoła Katolickiego 35 lat temu – co prawda ograniczyłem się do poinformowania o tym swojego księdza katechetę. Nie mam zamiaru zawracać sobie głowy, czy i jak odnotował to on w swoich papierach. A statystyki i tak oparte są na danych ze spisu powszechnego, a nie na zapiskach w księgach parafialnych. Przecież nikt tego nie zlicza, nikt nie sprawdza kto już umarł itd.

      Nie bądźcie śmieszni panowie apostaci w tym swoim patosie.
      .

      35 lat temu nikt (pomijając komuchów) nie gorszył się zaangażowaniem Kościoła w lokalną polityke w Polsce. Wręcz przeciwnie: nawet ateistyczni opozycjoniści, jak Kuroń, Geremek albo Modzelewski, doceniali to zaangażowanie.

      Ale ja opuściłem wtedy Kościół Katolcki, bo nie identyfikowałem sie z tym, co faktycznie (a nie tylko w urojeniach K.Serafińskiego) jest doktryną Kościoła. Np. przeistoczenie w Eucharystii, niepokalane poczęcie i wniebowizięcie Maryi, odpusty, kapłaństwo, zwierzchność papieża, zakaz antykoncepcji itd.itp.

      Wtedy nikt się nie racjował apostazjami, a w środowiskach antykomunistycznych (z którymi się zdecydowanie identyfikowałem) taki akt narażał na podejrzenie o sprzyjanie komunistom.
      .
      Czy przynależność do wspólnoty legitymizuje jej wszelkie działania?
      To nie mój problem, ale uważam, że nie koniecznie.
      Jednak w tym wypadku nie mówimy o "wszelkich działaniach" wspólnoty katolickiej, tylko o działaniach (a raczej opiniach) średnio znaczącej i stosunkowo niewielkiej frakcji, którą pan Serafiński z powodu braku szerszej orientacji w temacie uznał mylnie za jej główny nurt.

  7. Do Pana Tomasza:

    Kościół katolicki deklaruje obecnie wolność wyznania, ale… jest to Kościół posoborowy, który nie dla wszystkich katolików jest Kościołem!

    Takie schizmatyki, jak sedewakantyści, stwierdziły, że to one tworzą teraz Kościół (60 tys. ludzi) a całe 1 200 000 000 katolików posoborowych, to może im za przeproszeniem nagwizdać! 🙂

    Papieże od św. Jana XXIII do dziś włącznie to heretycy dla sedewakantystów, którzy dla nich nigdy nie byli papieżami! Choć niektóre grupki sedewakantystów sądzą, że wakat trwa od 1846, bo podobno już Pius IX był masonem!

    Istnieje wiele katolicyzmów: posoborowie, mariawityzm, polskokatolicyzm, starokatolicyzm, narodowe katolicyzmy, konklawizm, sedewakantyzm, palmarianizm etc.

    Jeśli miał Pan na myśli, Panie Tomku, KK, to prosze się wyrażać jasno, że chodzi Panu o posoborowie. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × pięć =