Kolejny autor europejski o USA. Książka Baudrillarda z 1986 roku dostępna jest po polsku (Wyd Sic! W-wa 2011). Baudrillard to antyglobalista, więc spodziewałem się łomotu… Zaczyna się od jednak od komplementu pod adresem Salt Lake City – nadludzka, pozaziemska przejrzystość, klejnot pustyni (s. 8). Witalność pochodząca z wykorzenienia (s. 13). Pustynna moralność USA, cud obsceniczności, przestrzeń jest amoralna, społeczeństwo moralne (s. 16). Kanada nie ma ani blasku ani przemocy USA (s. 24). Architektury nie należy humanizować (s. 25). W NY ulica żyje, w Europie tylko w porywach, ruch olbrzymi bez włoskiego gwaru (s. 26). NY ostatni wykwit barokowej wyniosłości (s.30), ach te euro fatalizmy…
Miasta tak miejskie, że nie potrzeba policji, by było widać że to miasto. Zrealizowana utopia, hiperrzeczywistość (s. 38). Każdy dom jak grobowiec. Wszystko zapowiada apokalipsę (s. 41). Obsesja czystości piękna, komunikacji. Biegacz samotny na plaży z walkmanem – przywodzi na myśl apokalipsę (s. 49, a mi bardziej francuski intelektualista z papierochem… PN).
Body building jak asceza (s. 49). Każdy Amerykanin jak anabaptysta. Seksualność znów staje się drugorzędna (s. 60). LA jest cała filmowa, bezkres, upał , pustynia, krajobraz (s. 69). Najpierw autostrada potem miasto? Najpierw ekran potem rzeczywistość? Wymóg prostoduszności (s. 77). Europa nie może się zdecydować, czy USA to kraj barbarzyństwa czy uprzejmości (s. 83).
Europa to elegancki III świat. Wioska. Nowoczesnym trzeba się urodzić. USA są nowoczesne, Europe nigdy nie była (s. 90). Europe tylko imituje z 50-letnim opóźnienie, brak nam wizji i zuchwałości (s. 97). Wszystkie mity nowoczesności są z USA. USA potrafią być jeszcze ekscentryczne (s. 100). W USA wszystkie etnosy są dumne, we Francji wszystko wydaje się lepkim rasizmem. Europa wstydzi się swej historii, USA umieją analizować, Europa tylko konceptualizować i ideologizować, USA umie jeszcze idee zamieniać w rzeczywistość. Japonia odgrywa dla USA taką rolę prymusa modernizacji jak USA wobec Europy (s. 105).
Amerykanie lubią statystyki, nie odczuwają wobec ich wyników dyskomfortu, nie podważają nie dementują. USA są statyczne, nie było tam wieku XIX z jego negacjami, do dziś jest tam wiek XVIII i filozoficzny optymizm (s. 110). Kelnerka w USA czuje się wolna, w Europie wykorzystywana (s. 114). Francuzi są mierni i po mieszczańsku ograniczeni, Amerykanie wulgarni ale z gestem (s. 115). W Europie panuje kult różnorodności, i odruch chronienia jej przed nowoczesnością, kultura w USA to nie słodkie lekarstwo a przestrzeń – przedmiot (s. 123).Reagan to mesjasz sukcesu i kalifornijskiej swady ora optymizmu – jest podziwiany choćby zrobił milion gaf (s. 139). Europe potrzebuje idei, USA – wrogów – nie mają jednak tego co potrzebują. USA to pustynia, Europa to teatr (s. 150).
Trochę intelektualne smęty trochę fajne. Polecam mimo wszystko.
Jak zwykle bardzo powierzchowne, ale oryginalnie widziane plus dużo dobrych, trafnych obserwacji. No i pisane z rozmachem, fantazją, bardzo kolorowo. I to jest chyba droga do opisywania tak dużych i różnorodnych światów – dużo różnych opinii da dobry obraz, ale opinii na podstawie dobrych obserwacji, a nie ramolenie pseudointelektualnych zarzutów i obrona nieświeżych kompleksów.
To takie impresje z podróży ale chwilami fajne
+ 2 cents: Opinie i krytyki USA w wykonaniu Westeuropeans są często ciekawe, podczas gdy polskie są zazwyczaj nudne. Pewnie dlatego, że pobrzmiewa w nich duch tęsknoty za cccp, albo tylko tak brzmią ?
Może nie tęsknoty a utartych schematów myślenia