Jeszcze demokracja?

Czy mamy jeszcze demokrację? Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf weszła dzisiaj do Sądu Najwyższego. Codzienne obowiązki tym razem stały się manifestacją przestrzegania konstytucji. Jak rok wcześniej ludzie wrócili pod sądy by protestować w ich obronie. Oczywiście można pytać dlaczego? Czyż demokratycznie wybrany rząd nie ma prawa zmieniać ustaw? Nie ma prawa wprowadzać nowych przepisów? Czyż nie po to wybieramy parlament i rząd by prowadzili w naszym imieniu Państwo?
Wczoraj pod sądem w Krakowie protestowali prawnicy i prawniczki, sędziowie, sędziny, adwokaci, adwokatki, ale również studentki i studenci, feminiści i feministki, ludzie w różnym wieku i z różnych grup zawodowych. Palono świeczki, śpiewano o wolności, wznoszono w górę ręce w geście wiktorii. Skąd tyle emocji? Problem w tym, że demokracja nie jest wiecznym systemem, raz wypracowana wcale nie rozwija się sama. Demokracja, w każdym państwie, potrzebuje świadomości obywatelskiej, przyzwoitości polityków i dobrze funkcjonującego prawa, które pozwoli przeciwstawić się jakimkolwiek dyktatorskim zapędom. Demokracja jest systemem wymagającym naszej świadomości i pracy, oczekiwaniem od polityków i polityczek, że będą realizować swoje programy wyborcze, a nie pokątnie realizować prywatne interesy, czy co gorsza prowadzić do władzy absolutnej własnej partii. Demokracja jest zadaniem, któremu trzeba sprostać, w innym wypadku bardzo łatwo osunąć się w autorytarne myślenie i postawy.
To, co możemy obserwować od 2015 roku to bardzo szybki proces wybierania nam demokracji z rąk, zamykanie nam ust i sprowadzanie nas do biernej masy wyborczej, która ma przyjmować wszystko to, co będzie jej podane przez rząd. Zaczęło się od Trybunału Konstytucyjnego, ustawy o sądach, a teraz wraz z konstytucją dla nauki, oraz z wejściem w życie ustawy o Sądzie Najwyższym państwo Polskie zostało pozbawione niezawisłych sądów, niezależnego od polityki i sejmu trybunału i niezależnej uczelnie. Upolitycznienie prawa i sądownictwa oznacza jedno – obywatel zostanie sam wobec państwa. W pewnym sensie, projekty ustaw i wizja państwa jakie się z niego wyłania przypomina nie dawno obalony totalitaryzm, gdzie rządziła jedna partia, jedna ideologia, a nas wszystkich obowiązywało jedno założenie: „naród z partią a partia z narodem”, tyle, że to sam naród był podporządkowany partii, a partia potrzebowała naród tylko po to, by nim rządzić.
Minister Gowin ogłosił w biuletynie skierowanym do uczelni wyższych, że przeciwko jego reformie protestowało tylko kilku studentów. W świecie półprawdy, medialnego zafałszowania rzeczywistości coś takiego może i dałoby się zaakceptować. Problem tylko w tym, że wszyscy widzieliśmy przechodząc obok uczelni te tłumy studentów i studentek walczących o wartości uniwersyteckie. Minister Zbigniew Ziobro może przekonywać, że działa w imię prawa i konstytucji, i może ktoś uwierzy temu samozwańczemu szeryfowi w jego walkę ze złem. Problem w tym, że telefon zwalniający Prezes Sądu okręgowego w Krakowie Beatę Morawiec, zadzwonił nie tylko w jej torebce.
W dzisiejszym mobilnym świecie, gdzie rządzi przekaz wiadomości niemalże natychmiastowy, trudno ukryć złe intencje. Do pewnego stopnia to działa na naszą korzyść. Obywatelki i obywatele mogą dowiadywać się tego, co realnie się dzieje. Pytanie jednak jak długo starczy nam siły, jak długo zachowamy tę postawę obywatelską, by przychodzić pod sądy i protestować, by mówić „nie” temu, co proponują rządzący. Jak długo będziemy czuwać nad zagrożoną demokracją?
Protesty pod sądem pokazują, że są ludzie rozumiejący powagę sytuacji. Aby człowiek mógł bezpiecznie realizować swoje cele musi żyć w stabilnym państwie, a takie gwarantuje konstytucja, przepisy i instytucje, których przestrzegają wszyscy – zwłaszcza rządzący. Tu nie ma mowy o wyjątkach, czy uchyleniu prawnych norm i zasad. Konstytucja musi wytyczać nam ramy naszego postępowania. Złamanie konstytucji każdorazowo staje się złamaniem porządku państwa. Jak wszystko w świecie konstytucję też można zmieniać, trzeba tylko pamiętać o warunkach w jakich ta zmiana może się dokonać. Porzucenie norm prawnych, wprowadzenie zasady działania „bo tak” oznacza coraz większą totalitarną władzę, coraz bardziej niebezpieczne dla nas wszystkich myślenie.
Protestujący pod sądem pokazali postawę obywatelską, świadomość praw i obowiązków jakie spoczywają na nas w demokracji. Pokazali również odwagę przeciwstawienia się ideologii opartej na strachu, nienawiści, dzieleniu narodu, piętnowania wszystkich tych, którzy myślą inaczej i chcą żyć po swojemu. Dopóki stoimy pod sądami jeszcze jest nadzieja. Dopóki Europa analizuje naszą sytuację i chce się przeciwstawić łamaniu prawa, jesteśmy jeszcze bezpieczni. Problem zaczyna się jednak już dzisiaj. Wraz z podporządkowaniem sobie prawa i prawników, partia rządząca stawia zaplecze do realizacji własnych, niczym już nie skrępowanych planów.

O autorze wpisu:

Filozofka zajmująca się filozofią kultury i filozofią współczesną. Racjonalistka z przekonania, ateistka chyba od urodzenia, wykładowca z zamiłowania, uwielbia pisać, zwłaszcza teksty na bloga, tak samo jak lubi dobrą dyskusję. Problemy inności i wykluczenia stanowią dla niej szczególnie ważne spektrum badań, od 2013 prowadzi wraz z zespołem przyjaciół projekt "kultura wykluczenia?". Założyła stowarzyszenie Rewersy Kultury, swój czas ostatnio poświęca Polskiemu Stowarzyszeniu Racjonalistów odział w Krakowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem − 1 =