Kilka pojęciowych naprostowań

 

 

W wielu publicznych wypowiedziach dotyczących polityki państwa, Kościoła Katolickiego i wyznaniowości , da się zauważyć brak precyzji pojęciowej. Błędne definicje mogą być zarówno skutkiem celowej dezinformacji, jak i zbyt luźnego podejścia do wykorzystywanych słów. Niezależnie od przyczyn – powodują one tylko dodatkowe spory, ponieważ mówiąc o jednej rzeczy, ludzie mogą mieć na myśli całkowicie inne sprawy.

Jednym z najczęściej błędnie rozumianych pojęć, jest antyklerykalizm, który Kościół Katolicki stara się obrzydzić, przedstawiając go jako postawę, wyrażającą się wrogością wobec księży, a za tym i do wierzeń w ogóle. Antyklerykalizm jest jak samo słowo wskazuje, jest sprzeciwem wobec klerykalizmu. Klerykalizm to natomiast zjawisko przejawiające się w politycznym wpływie kleru na państwo. Antylerykałowie nie są więc jak to Kościół Katolicki przedstawia – grupą paranoików, którzy nienawidzą wszystkich wyznających jakąś religię, ale ludźmi którzy nie zgadzają się na to, by kler (w Polsce – katolicki) wykorzystywał instrumenty państwowe do dyktowania im, jak mają żyć. Antyklerykalizm nie jest ściśle związany z konkretnymi poglądami politycznymi – jak to stara się prezentować Kościół, każąc go utożsamiać zwykle z komunizmem. Antyklerykałem może być liberał – który przeciwstawia się klerykalizmowi w obronie swojej wolności, jak i zwolennik systemu antywolnościowego, dla którego klerykalizm np. katolicki, jest konkurencją. Podobnie jest w kwestii wyznania. Antyklerykałem może być zarówno bezwyznaniowiec, ateista, jak i np. wyznawca anglikanizmu, czy baptysta.

Równie częstym i podobnym błędem jest mylenie religii i polityki. Religia to zespół wierzeń, zasad, tradycji – wyznawanych przez jednostkę lub grupę ludzi. Jeżeli jakiś zespół zasad zakłada, że ma być narzucony całemu społeczeństwu – wtedy jest to polityka. Brak rozróżniania tych sfer w połączeniu z intelektualną biernością polityków np. w Polsce, skutkuje wyższą pozycją Kościoła Katolickiego w debacie publicznej. Forsuje on bowiem stale zasady polityczne – ale kiedy pojawia się jakiś głos sprzeciwu – wtedy zasłania się religią, w której politycy grzebać nie chcą. Religia Kościoła Katolickiego jest zresztą sferą, w której nie da się prowadzić normalnej dyskusji politycznej.  Kształtowana jest pod potrzeby polityczne Kościoła – więc zawsze znajdzie się w niej usprawiedliwienie dla jego polityki.

 

 

Błędem jest również stawianie religii i ateizmu, jako dwóch biegunów. Są to bowiem pojęcia dotyczące dwóch różnych płaszczyzn, mających niekiedy miejsca wspólne. Ateizm to najprościej – niewyznawanie teizmu (w tym pokrewnego deizmu), czyli poglądu zakładającego istnienie jakiegoś boga, bądź bogów. Religia to natomiast nurt zawierający jakiś zespół wierzeń, któremu towarzyszy zwykle też system zasad moralnych, zwyczaje, kult. Bardziej precyzyjnym określeniem, jest wyznanie religijne – gdzie pojawia się ściślej usystematyzowana doktryna, instytucje wyznaniowe itp. Religia (wyznanie) i ateizm nie wykluczają się – czego przykładem mogą być niektóre nurty buddyjskie. Tak samo nie wyklucza się teizm i bezwyznaniowość – czego przykładem są własnowiercy, mający własną koncepcję boga i odrzucający schematy związków wyznaniowych.

Błędem, jest także utożsamianie ateizmu ze sceptycyzmem lub racjonalizmem. Jedno nie determinuje drugiego. Ateistami mogą być bowiem ludzie wyznający jakieś animistyczne, czy szamanistyczne wierzenia, jak i wierzący głęboko w niepotwierdzone naukowo formy terapii (jak homeopatia, bioenergoterapia).

Przedstawiciele Kościoła Katolickiego lubią czasem nadinterpretować fakt posługiwania się terminem niewierzący. Stwierdzają oni, że każdy w coś wierzy, a więc nie ma ludzi niewierzących – skąd każą wysuwać wniosek, że nie ma ateistów. Tak – każdy w coś może wierzyć, ale to że wierzy np. w poprawę pogody w następnym tygodniu, nie determinuje tego, że wierzy w jakiegoś boga. Pamiętać trzeba, że w takim kontekście "niewierzący" to jedynie skrót myślowy – i rozumie się przez to osobę niewierzącą w jakiegokolwiek boga.

Skutkiem manipulacji pojęciowych Kościoła Katolickiego, nieprecyzyjnie stosuje się też pojęcie wiary (teistycznej). Wiarą bowiem nazywa się często fakt jedynie przyjmowania możliwości istnienia jakiegoś boga. Nie jest to zaś jedno i to samo. Wiara to przekonanie o prawdziwości czegoś mimo braku dowodów lub wbrew dowodom. Z obserwacji wnioskuję zaś, większość ludzi deklarująca wiarę w Boga – nie wierzy w niego. Nie jest skłonna bowiem np. ryzykować życia, czy narażać się na niewygody z powodu tej wiary. Większość co najwyżej przyjmuje możliwość istnienia Boga i w trudnych chwilach ma nadzieję, że on istnieje. Powinno się więc mówić tutaj o ludziach mających nadzieję na istnienie Boga, albo przynajmniej nie ulegać nazbyt prostemu podziałowi na ateistów i teistów, który służy Kościołowi Katolickiemu głównie do szerzenia podziałów.

Kościół Katolicki dokonuje również manipulacji przy interpretowaniu kim jest katolik – wmawiając społeczeństwu, że to każdy kto został ochrzczony w katolickiej wspólnocie. Wskazuje on następnie, że tacy ludzie w Polsce stanowią znaczną większość – a z tego każe wyciągać wniosek, że większość zgadza się z polityką Kościoła Katolickiego – co jest kłamstwem. Katolikiem nazwać można człowieka wyznającego katolickie poglądy i będącego członkiem katolickiej wspólnoty (czego te poglądy zresztą wymagają). Podobnie reguluje to sama doktryna Kościoła Katolickiego. Katolik musi w pełni przyjmować katolicki światopogląd (Kodeks Prawa Kanonicznego – kan. 750). Odrzucenie jakiegokolwiek elementu doktryny – czyni go heretykiem (Kodeks Prawa Kanonicznego – kan. 751). Heretyk podlega zaś ekskomunice – czyli wyłączeniu ze wspólnoty (Kodeks Prawa Kanonicznego – kan. 1364). Nawet więc według wewnętrznych zasad Kościoła, ktoś kto choćby nie uznaje konieczności walki z wolnością słowa i wyznania (np. encyklika Mirari Vos – Grzegorza XVI), jest heretykiem i nie powinien nazywać siebie katolikiem.

Błędem jest również utożsamianie poglądów i przestrzegania doktrynalnych zasad – np. katolickich – z kultem. Kult stanowią rytualne czynności, zwyczaje i inne tego rodzaju praktyki. Mogą one być wykonywane dla pozoru przez osoby w ogóle niewyznające danej doktryny – np. polityków chcących utożsamiać się z liberalizmem, ale jednocześnie biorących udział w katolickich ceremoniach. Praktyki składające się na kult, stanowią część szerszego pojęcia tradycji (religijnej, katolickiej).

Warto też uważać, kiedy media katolickie mówią o chrześcijanach. Z jednej strony można spotkać interpretacje, według których chrześcijanie (prawdziwi) to tylko i wyłącznie katolicy. Z drugiej – informacje o prześladowaniach chrześcijan, w których pojęcie to stosowane jest poprawnie, czyli odnośnie ogółu ludzi, wyznających wierzenia związane z Jezusem Chrystusem. Tak niekonsekwentne stosowanie tego terminu ma najprawdopodobniej za zadanie, kierować na błędne domysły, że wszędzie, gdzie prześladuje się chrześcijan (np. protestantów), prześladuje się w rzeczywistości katolików.

 

 

O autorze wpisu:

10 Odpowiedź na “Kilka pojęciowych naprostowań”

  1. Każdy człowiek w coś wierzy i przy tym każdy wierzy inaczej i po swojemu.
    Istnienie instytucji religijnych nrzucajacych dogmaty jest urojone, bo same dogmaty są urojeniem.

    1.  
      Kto powiedział, że nie należy uznwać rzeczy urojonych? Znow bląd logiczny "racjonalistów", tym razem pomylenie dwóch implikacji:
      .
      1. Jeżeli coś istnieje, należy to uznać.
      .
      Zdanie 1 jest przypuszczalnie prawdziwe. Niemniej, nie wynika z niego, że:
      .
      2. Jeżeli coś nie istnieje, nie należy tego uznawać.
      .
      Z 1. Wynika co najwyżej (za sprawą prawa kontrapozycji):
      .
      3. Jeżeli czegoś nie nalezy uznawać, to coś nie istnieje.

      1. Jaka logika jest w tym, by uznawać coś co jest urojone = nie istnieje???
        Czy wolisz stać na straży prawdy czy na straży kłamstwa?
        Bo widzę, że twój tok myślenia prowadzi do obrony kłamstwa…

  2. Jak należy pogodzić encyklikę Mirari vos z encykliką Ut unum sint?
    Czy jakiś książę Kościoła jest w stanie mi to wyjaśnić???

    1. Ale po co godzić? Przecież znakomita większość katolików w ogóle nie wie, że takie encykliki istnieją, nie mówiąc już o ich treści. I szczerze mówiąc: lata im to.
      Sprzeczność encyklik po prostu świadczy, że wiecznie i niezmienne nauczanie Kościoła Matki naszej zmienia się, chociaż oficjalnie owieczkom się mówi, że nauczanie jest niezmienne, tak jak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

  3. W Polsce akurat jest mnóstwo katolickich antyklerykałów. Są wsród nich ci bardziej papiescy od papieża, jak również tacy, co chcieliby aby Kościół dostosował się no nich. Wiele rzeczy im się nie podoba w tym kler, ale koniecznie chcą się nazywać katolikami. 

    1. Lisicki i Terlikowski np. są bardziej papiescy od papieża.
      Twierdza ze piekło istnieje a Franek już w to nie wierzy.

  4. Ateista to czlowiek odrzucajacy  istnienie supernaturalnych istot. Nie jest to system filozofii lub swiatopoglad. Ateista to materialista .Prawie kazdy czlowiek jest aelvisowcem , nie mysli ze Elvis Presley jeszcze zyje. Ale nie ma slowa w zadnym jezyku okreslajacym tych ktorzy nie wierza w zywego Elvisa.  Dlatego slowo ateista nie jest bardzo potrzebne.  Slowo racjonalista zawiera brak wiary w nadnaturalne istoty. Racjonalizm wyklucza wiare w urojenia, takie jak anioly, astroplogie i krasnoludki, oraz Wielkiego Ducha ktory nami pokryjomu rzadzi.
     

  5. antyklerykalizm jest de facto oficjalną doktryną kościoła katolickiego – przynajmniej teoretycznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − 3 =