Księgi Jakubowe na smyczki, klarnety i Zubel

   Wczoraj, w niedzielne popołudnie (05.03.23) mieliśmy okazję w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu wysłuchać spektaklu muzycznego zainspirowanego postacią XVIII wiecznego twórcy żydowskiej sekty frankistów Jakuba Franka. Postać Franka ożyła w świadomości ludzi z XXI wieku dzięki powieści noblistki Olgi Tokarczuk „Księgi Jakubowe” ukazującej kresy Rzeczpospolitej w dobie jej upadku w magicznym, poetyckim, ale też krytycznym świetle. Sam Jakub Frank, którego można by nazwać „mistrzem herezji” też nie wzbudza oczywistej sympatii. Mi, z uwagi na otaczanie się haremem oszukanych wyznawczyń i sugerowanie iż jest się samemu mesjaszem, przypomina zupełnie już współczesnych przywódców sekt indyjskich, takich jak Satya Sai Baba, u którego za fasadą magii i okrągłych bon motów odnaleziono znacznie mroczniejsze wątki.

Autorstwa Nieznany – Frank i frankiści polscy 1726-1816. Monografia historyczna, Aleksander Kraushar, Kraków 1895, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=863067

   Tym niemniej Jakub Frank pokazywał swoją heretycką wyobraźnią niesamowite bogactwo miejsc, w których bywał i zwłaszcza tego w którym dorastał i do którego powrócił, czyli Podola. Najbardziej niesamowitym akcentem w tym wszystkim, z perspektywy tradycyjnie polskiej, jest uwięzienie owego mesjasza na Jasnej Górze, która stała się przez to miejscem pielgrzymek frankistów. Na Jasnej Górze Frank odkrył żeński pierwiastek boga, a był on ukryty (albo obecny?) w sławnej ikonie Matki Boskiej. Wcześniej łudził polskich i habsburskich dygnitarzy tym, że za konieczny element zbawienia uznał on chrzest. Dlatego jego i dwa tysiące wyznawców jego doktryny uszlachcono i goszczono z honorami na magnackich i królewskich dworach. Katolicyzm nie był jedyną religią, którą Frank przyjął synkretycznie do swojej nowej teologii. Po drodze był też islam i, później, prawosławie. Nie był to jednak synkretyzm suficki, płynący czasami z autentycznego humanizmu chcącego połączyć ludzi wyznających różne religie i uniknąć przelewu krwi, ale synkretyzm podobny do tego Satya Sai Baby i innych sławnych indyjskich guru. Ów synkretyzm łączył różne religie na zasadzie „ja jestem ostatnim awatarem, mesjaszem, tudzież prorokiem boga”.

   Projekt „Muzyka Ksiąg Jakubowych” został zamówiony parę lat temu przez Festiwal Czterech Kultur w Łodzi. Aranżerem i twórcą zawartego w spektaklu materiału muzycznego jest Tomasz Pokrzywiński, wiolonczelista Bastarda Trio. Część utworów przygotował cały zespół. Przyjrzyjmy się zresztą programowi:

Modlitwa (improwizacja A. Zubel i H. Zemlera do sł. na podstawie tekstów O. Tokarczuk)

Baladă moldovenească (tradycyjna melodia mołdawska; oprac. T. Pokrzywiński)

Syrba (tradycyjna melodia mołdawska; oprac. T. Pokrzywiński)

Doină de jale (tradycyjna melodia rumuńska; oprac. T. Pokrzywiński)

Haiducească (tradycyjna melodia mołdawska; oprac. T. Pokrzywiński)

Mame (tradycyjna melodia chasydzka; oprac. Bastarda Trio)

Pieśń o wiecznym istnieniu (muz. T. Pokrzywiński, sł. R. Kwiatkowska)

Üsküdar’a Gider İken (tradycyjna melodia turecka; oprac. T. Pokrzywiński)

Mia Smyrnia sto parathiri (tradycyjna melodia grecka; oprac. T. Pokrzywiński)

Amaver (tradycyjna melodia chasydzka; oprac. Bastarda Trio)

Pieśń o duszy (muz. T. Pokrzywiński, sł. na podstawie tekstów O. Tokarczuk)

Serbynka za kozakom (tradycyjna melodia ukraińska; oprac. T. Pokrzywiński)

Modzitzer (tradycyjna melodia chasydzka; oprac. Bastarda Trio)

M.A. Ingegneri Responsoria in Hebdomada majore: Sepulto Domino

Piotr z Grudziądza Pax eterna (oprac. Bastarda Trio)

W.A. Mozart Kwartet smyczkowy C-dur KV 465 „Dysonansowy”: Adagio

J. Engel Stabat Mater d-moll: Virgo virginum

J. Elsner Kwartet smyczkowy Es-dur op. 8 nr 2: Andante

Ledovid (tradycyjna melodia chasydzka; oprac. Bastarda Trio)

Modlitwa (improwizacja A. Zubel i H. Zemlera)

Wykonawcami byli:

Agata Zubel – sopran

Mateusz Szemraj – oud, cymbały

Hubert Zemler – perkusja

Bastarda Trio:

Paweł Szamburski – klarnet

Tomasz Pokrzywiński – wiolonczela

Michał Górczyński – klarnet kontrabasowy

Lutosławski Quartet:

Roksana Kwaśnikowska – I skrzypce

Marcin Markowicz – II skrzypce

Artur Rozmysłowicz – altówka

Maciej Młodawski – wiolonczela

   Całość przypominała projekty Jordi Savalla, będące swego rodzaju muzycznymi filmami. W ten sposób Savall oprowadza nas po dynastii Borgiów, losach Cervantesa, Erazma z Roterdamu, sekty Katarów etc. W przeciwieństwie jednak do projektów Savalla, twórcy „Muzyki do Ksiąg Jakubowych” nie sięgnęli po instrumenty z epoki, nie odnieśli się też stylistycznie do muzyki różnych kultur, przynajmniej nie w pełni, bowiem pojawiły się w tym spektaklu orientalne cymbały, lutnia arabska oud i turecka, długoszyjkowa lutnia saz. Jednak ogólnie brzmienie poszczególnych ogniw spektaklu było bardzo homogeniczne i spójne. Części przechodziły płynnie w siebie, dzięki czemu udało się uniknąć oklasków, które rozerwałyby tę muzykę na strzępy.

   Mimo, że w spektaklu pojawiły się skoczne bałkańskie melodie, jak i takie nawiązujące do muzyki klezmerskiej, ogólna aura brzmieniowa była oniryczna i elegijna. Elementy rytmiczne pojawiały się na chwilę i dość pospiesznie cichły. Ta spójność brzmieniowa, momentami bardzo elegancka i subtelna, była z pewnością jedną z najpiękniejszych cech tego spektaklu. Pewną wadą była monotonność, którą można było odczuć z uwagi na nie dość duże zróżnicowanie ekspresji tak przecież różnorodnego materiału.

  Ogólnie jednak spektakl bardzo mi się podobał. Podobnie jak wiele innych przedsięwzięć kulturalnych made in Poland pokazywał on, że nasza, polska kultura pełna jest tęsknoty za Żydami, którzy byli kiedyś liczną częścią mieszkańców Rzeczpospolitej i których w ogromnej większości zgładzili podczas II Wojny światowej Niemcy. Ta tęsknota jest czymś naturalnym i szlachetnym, zważywszy na naszą historię. Ma jednak jedną wadę. Otóż przeważnie, gdy opowiadamy o Żydach, narzucamy tej narracji smutek i nostalgię. Tak jakby od zawsze było wiadomo, że nastąpi groza obozów koncentracyjnych. Obok smutku i nostalgii pojawia się też czasem idealizacja, choć Żydzi byli i są takimi samymi ludźmi jak my. Miłymi i niemiłymi, uczciwymi i nieuczciwymi, przyjaznymi i nieprzyjaznymi. Czy XVIII wieczny, kresowy Satya Sai Baba nurzał się w nostalgii i poetyckości? Pewnie tak. Ale miewał też inne nastroje. Triumfu, pogardy, wrażenia własnej mocy. Może były tu też emocje w stylu „Piratów z Karaibów”, bowiem świadomie czy też nie Frank nabił nieraz w butelkę polskich i austriackich możnych i duchowieństwo marzących o nawróceniu na chrześcijaństwo żydowskiej mniejszości.

   Od strony muzycznej zachwyciła mnie Agata Zubel, zwłaszcza jej improwizacje otwierające i zamykające spektakl. Był to swoisty rodzaj wokalnej kaligrafii, będącej jednocześnie fascynującą podróżą przez najbardziej błyskotliwe smaki muzyki nowej. Kwartet Lutosławskiego to naprawdę świetny zespół i gdy tylko odzywały się jego smyczki robiło się naprawdę cudownie. Paweł Szamburski grał na klarnecie porywająco, zarówno w stylu nieco klezmerskim, jak i trochę jazzującym (na szczęście rzeczywiście tylko trochę, bowiem jazz naprawdę nie jest i nie powinien być jedyną formą improwizacji). Orientalne instrumenty w rękach Mateusza Szemraja wzbogaciły siłę wyrazową koncertu. Mam nagrania wielu wybitnych udzistów i sazistów i muszę przyznać, że Szemraj grał naprawdę dobrym dźwiękiem, stylowo, co wcale nie jest takie częste u ludzi, którzy nie wyrastali obok sazu czy lutni arabskiej. Klarnet kontrabasowy Michała Górczyńskiego brzmiał chyba najbardziej nierealnie, ale ciekawy styl gry na nim dodawał wiele do reszty. Oczywiście perkusja Huberta Zemlera miała wiele do roboty i sprawiła się nieźle. Również perkusista raz czy dwa sięgnął po instrumenty orientalne.

   Z koncertu wyszedłem zadowolony. Od strony wykonawczej było naprawdę świetnie, pomysły kompozytorskie i aranżacyjne były wysmakowane i często piękne, jedyną wadą była zbyt duża jednak homogeniczność i nostalgiczność w ujęciu ogólnym. Ale może jest to nieuniknione, bowiem niektórym freskom Savalla można zarzucić dokładnie to samo, mimo znacznie jeszcze bardziej niekiedy bogatego instrumentarium.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewięć + dwanaście =