Kultura i natura

                INSTYNKTY I NATURA

                Hej, czytelniku! Pozwól, że załączając te zdjęcie, pogram troszeczkę na strunach Twojego instynktu, chciwie żebrząc o Twoją uwagę!

——————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————–

(fotografia https://www.instagram.com/sarahmudle/)

 

NATURA JAKO ŹRÓDŁO CIERPIEŃ

 

                Czymże są niebiańskie zakazy, jeśli nie kajdanami ze stali, którymi skuto agresywne, wierzgające się zwierze? Czy istnieje rzecz bardziej politowania godna, niż rosły i skrzydlaty ptak, trzepoczący bezsilnie skrzydłami w drewnianej i ciasnej klatce? Czy nasza kość ogonowa, genetyczna spuścizna po prymitywnych małpiszonach, tak sprzężona z niezbywalnymi instynktami, jest w istocie czymś złym i godnym potępienia? Myślę, że w rzeczy samej – umiłowanie natury i jej prawideł jest źródłem szkód i cierpień. I to nie tylko dlatego, że czymś z gruntu złym jest frywolne korzystanie z całkiem bogatego repertuaru rozpust i uciech: popełnianych bez ponoszenia konsekwencji gwałtów, grabieży, mordów. Wstaw sobie, co zechcesz. Chociaż ptak zakneblowany w klatce istotnie budzi współczucie i przemawia do wyobraźni w sposób więcej niż tylko sugestywny, ten obraz nie jest nawet w połowie tak tragiczny jak widok szakali, które rwą pędem, by rozszarpać niewinną antylopę. Istnieją na świecie miejsca, w których natura jest nie tylko nieprzyjazna, ale szyderczo i bezlitośni drwi z naszej woli przetrwania. Świat przyrody wcale nie jest taki piękny. Kojący ciało i ducha spacer po lesie to przechadzka przez arenę walki, na której odbywają się zacięte batalie na śmierć i życie, brutalny wyścig zbrojeń, w którym stawką jest przetrwanie. Nie jestem idealistą i w całej swej bezradności do pewnego stopnia wszyscy musimy się na to godzić, a jednak śmieszą mnie ludzie, którzy w tej zapiekłej jatce upatrują się jakiegoś piękna lub – co chyba jeszcze gorsze – woli Boga jako projektanta  Nie chylę czoła przed majestatem natury, a sformułowanie "piękno świata przyrody" uznaje za tępy i ogłupiający frazes. Wszystkie współcześnie żyjące gatunki nie stanowią nawet połowy procenta istot, które wymarły, zanim rybopodobne dziwadło skolonizowało ląd; istnieje mnóstwo gatunków bardziej współczesnych, które przegrały w darwinistycznym wyścigu zbrojeń. Przy okazji: jest coś niezwykle przerażającego i przygnębiającego w refleksji, że już nigdy nie zobaczymy diabła tasmańskiego albo ptaka dodo. bo obłąkani idioci zatłukli je patykami.

                Wszyscy, którzy upatrują się jakiejś doniosłości czy piękna bezkompromisowej i brutalnej walki o byt powinni się za siebie wstydzić – jest to kompletna bzdura, która zatruwa ludzką moralności. Darwin z całą pewnością załamałby się i załkał, gdyby dowiedział się, że ta kolosalnie kretyńska filozofia zabiła w komorach gazowych miliony niewinnych istnień.          

                Być może zaśmiałby się natomiast dowiedziawszy się, że przymiotnik naturalny sprzyja producentom jogurtów, które reklamuje się jako, no właśnie, naturalne. Jest to oczywiście kolejny nośny mit wymyślony przez marketingowców, którzy w całej swej protekcjonalności wobec maluczkich i niewykształconych zapewne żartują między sobą, że barszcz sosnowskiego czy bieluń są jeszcze bardziej naturalne niż ich produkt. Dopowiem na marginesie, że obydwie rośliny nie zawierają glutenu, dodatkowo: są bardziej naturalne niż hodowana przy użyciu doboru sztucznego sałata, rzodkiew, marchewka czy kapusta. Spróbujcie się teraz dziwić niespokojnym snom zwolenników teorii spiskowych, którzy w swej ignorancji przymiotnik "naturalne| rozumieją jako "zdrowe". Ale nie ośmieszajmy ośmieszonych.

                Za każdym razem, gdy słyszę, że Darwin, twórca teorii ewolucji, aprobuje koncepcje, którą skrupulatnie i elegancko opisał, potrafię się zdobyć jedynie na pogardliwy i kpiarski grymas. Nie jest to bowiem tylko cwaniacki wybieg retoryczny, tylko zakłamywanie historii i świadome wprowadzanie ludzi w błąd – nieuczciwa i obrzydliwa praktyka niegodna każdej poważnej konwersacji pomiędzy ludźmi, zdawałoby się, światłymi i uczonymi. Z całą pewnością istnieją na świecie ludzie, którzy potrafią szczegółowo i wnikliwie wyjaśnić mechanizm działania broni palnej, być może nawet ją zaprojektować. Cóż, uważajmy więc, by żaden z tych znawców nie zestrzelił nas pewnego dnia jak kaczki. Rzecz jest zresztą jałowa i nie warta wzmianki, niewykształceni prostaczkowie drwiący z Karola Darwina jako rzekomego entuzjasty naturalnej selekcji powinni marnować czas w katedrach dla twórców oszałamiająco kretyńskiej koncepcji Inteligentnego Projektu. Dla własnego dobra, spektakularnie ośmieszają się bowiem, wychodząc ze swoimi tezami w świat dyskursu publicznego.

                Skoro już mamy tę kwestie za sobą, przysiądźmy na chwilę nad esejem Zygmunta Freuda pt. Kultura jako źródło cierpień. Ten błyskotliwy i kontrowersyjny myśliciel doskonale zdawał sobie sprawę z linii podziału, która odgradza świat natury od cywilizacji. W swym eseju zastanawiał się, który z warunków byłby dla nas lepszy – krwawa, lecz pełna rozpusty i swawoli walka o przetrwanie najwitalniejszego czy też kultura z całym zestawem kajdan, zakazów i nakazów, które stoją w sprzeczności do naszych instynktów. Freudowi zdarzało się mylić, a Einstein, wyrażając pewien szacunek i podziw wobec twórcy skompromitowanej psychoanalizy, nie omieszkał dopowiedzieć, że być może za często trzeźwość osądu przyćmiewa mu przesadna wiara we własne koncepcje. Mówiąc nawiasem: śmiałość sądów mogła być skutkiem nadużywanej przez Freuda kokainy, który wg pewnyhch podań furał przez długie lata swojego życia. To także częściuowo tłułaczyłoby, co było źródłem jego cudacznych odchyleń na punkcie seksu i seksualności. Zadziwia fakt, że pomimo postulowanej przez Freuda koncepcji człowieka-zwierzęcia, w swym krótkim, fenomenalnym eseju postawił na kulturę  –  co zresztą sprawia, że nazwa samego tekstu jest staje się rozkosznie ironiczna. Jeśli dobrze rozumiem skomplikowany i wymagający skupienia wywód myśliciela, sądzi on, że, chociaż istotnie jesteśmy niewolnikami żyjącymi w kajdanach monogamii i patriarchatu, otrzymaliśmy w zamian książki, muzykę i sztukę, pominąwszy już liczne dobrodziejstwa technologii i medycyny. Kultura, stojącą w wyraźnej niezgodzie z tym, co zwierzęce i dzikie, rekompensuje nam nasze pożądania. Sam uważam, że pod tym względem jako gatunek ludzki odnieśliśmy niezwykły sukces, ponieważ na swój sposób świadczy to o triumfie umysłu i racji rozumu nad tym, co czyha w trzewiach i wygłodzonych genitaliach.

                Błyskotliwy eseista potraktował jednak sprawę po kontraście. Zwróćmy uwagę, że to nie natura, a wrodzona lub nabyta empatia i moralność – chciałbym wierzyć w pierwszy wariant – wzbrania nas przed występkami, które, mówiąc po ludzku, nie przystoją. I tyle. Nie możemy pełni obłudy i zakłamania udawać, że biologia nie ma na nas żadnego wpływu – obok wychowania warunkuje nas nie tylko płciowa anatomia i psychika. Rodzimy się z najróżniejszymi predyspozycjami: werbalnymi, sportowymi, intelektualnymi. Nierzadko uprzytamniamy sobie te różnice, kiedy spostrzegamy, że kobieta, z którą wychodzimy z centrum handlowego, udaje się w kierunku przeciwnym do zamierzonego. Nie inaczej jest, kiedy bezradnie przytakujemy głową, gdy słodka niewiasta wartko kłapie ozorkiem, gdy usiłujemy się na czymś skupić. Dygresja: rzecz zawsze pozostawała dla mnie zupełną enigmą; ilekroć rozmawiam przez telefon z płcią piękną, nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele można powiedzieć na temat rzeczy tak przyziemnych i zwyczajnych! Moje żałosne i bezradne potakiwanie wsparte "yhym, tak, tak" nierzadko sprawia, że czuje się jak idiota, który nie ma światu nic do przekazania.

                Jak więc widzimy, sprawa jest dość złożona: jesteśmy niewolnikami instynktów, a nasza próba przeciwstawienia się im to groteskowa donkiszoteria. A jednak walczymy! Same geny nie są jednak nami, a odwołując się do obrazu przywołanego przez Sama Harrisa w stymulującym Pejzażu Moralnym żaden z nas nie stoi przecież niczym idiota przed bankiem spermy, byle przekazać swe geny potomstwu.Z drugiej strony, sięgając po jeden z dziesiątek przykładów, mamy, powiedzmy, sport oparty na współzawodnictwie. Czymże jest, jeśli nie książkową manifestacją zwierzęcego, obecnego zwłaszcza wśród mężczyzn instynktu rywalizacji? Rzecz wydaje się niezbywalna, agresja i wojowniczość to także część naszego DNA. i tu zasadza się sedno wszelkich pytań natury egzystencjalnej, kwestii głęboko związanych z mistycyzmem i duchowością. Powinniśmy postrzegać siebie jako produkt ślepych i bezrozumnych praw natury, co jest – nie ukrywajmy – wizją ponurą i przerażającą, tak po prostu akceptując bezkres, bezcelowoś, skrajny determinizm, brak oparćia i ojcowskiej troski ze strony okrutnie obojętnego i bezosobowego wszechświata;  czy też kategoryczznie się od tego odciąć, a odpowiedzi i ukojenia szukać w kościele lub namiocie szamana, który podaje nam psychodeliczną herbatkę? Nie wiem, ale nie jest to chyba pytanie aż tak istotne, dopóki potrafimy być wobec siebie w porządku bez względu na reprezentowany przez nas system wierzeń  i chyba tak jest. Naturalnie: boję się śmierci jak większość z Was, nie czuję się także intelektualnie odważniejszy od osoby wierzącej, po prostu nieprawdopodobne jest dla mnie nieprawdoodobne  Być może jak wielu z Was, tutaj, pozostaje materialistą, ponieważ nie potrafię uwierzyć. Niestetry trudny dylemat dotyczący gorzkiej prawdy lub fałszywego pocieszenia  to kwestia, kitóra zawsze będzie generować w dyskusji więcej żaru niż światła, więcej agresji niż stoicyzmu, więcej krzyku niż argumentów. Obawiam się, że nierzadko fałszywa, choć zalecana kurtuazja oraz kultura dyskusji na niewiele się zda, jeśli poróżniają nas kwestie tak zasadnicze  i ważne.

Potrafimy być dobrzy bez boskiej reprymendy?

                Chciałbym  wierzyć, że w świecie zupełnego bezprawia i anarchii także potrafilibyśmy odnosić do siebie przynajmniej ze względnym szacunkiem. Dzisiaj ukulturalnione kobiety poszły do uniwersytetów wypinając się na roszczenia matki natury, jak i patriarchalnej tradycji, która zuchwale obsadziła już role. Świadomość, że nie wiemy, co przyniesie nam  przyszłość jest ponura i wprawia w przygnębienie. Dyskusja na temat odwiecznej walki pomiędzy zwierzęciem i cywilizacją nigdy nie dojrzy konkluzji. Myślę, że gorzki urok naszego świata polega na tym, że pewne rzeczy z natury muszą pozostać nierozstrzygnięte. Jeśli dobrze rozumiem i interpretuje koncepcje wielkiego niemieckiego filozofa uważam, że Nietzsche mylił się w tej zasadniczej kwestii: każdy z nas, bez względu na, powiedzmy, geny czy status społeczny, ma moralny i intelektualny obowiązek, by walczyć ze zwierzęciem w sobie samym,. a nie je miłować lub manifestować. Moje zdanie jest następujące: współczucie, cnota i ludzie dobrej woli, wzgardzeni przez wielkiego filozofa poczciwi przegrańcy i prostaczkowie sprawiają, że smród życia codziennego cuchnie odrobinę mniej. Są to uczynki małe i wielkie. Ot, życzliwe i bezinteresowne gesty pomocy, drobne uprzejmości popełniane "dla nich samych", stanięcie po stronie kolegi, z którego śmieją się w klasie, mężna adwokatura, gdy jesteśmy świadkami rasizmu, przemocy, homofobii, agresji, nietolerancji, wykluczenia, nienawiści. Na tym padole łez w istocie podtrzymuje nas wiara w przyzwoitość, nierzadko naiwna i krucha, ale sensowna o tyle, że udokumentowana i pełna namacalnych świadectw, Wystarczy popatrzyć na zaharowanych górników, ludzi znoszących znój w fabrykach brudu i smrodu, wypruwając żyły po kilkanaście godzin na dwie zmiany, by wyzbyć się żałosnej protekcjonalności, nabrać pokory i zacząć wątpić w wartość siebie jako wykształciucha, publicysty, artysty, inżyniera czy salonowego myśliciela. A przede wszystkim powściągnąć swą godną pogardy pogardę dla ludzi, którym powiodło się mniej niż nam samym. W tej pełnej niskolotnego patosu wypowiedzi kiełkuje nadzieja, że się nawzajem nie pozabijamy.

O autorze wpisu:

Sceptyk i wolnomyśliciel, który ponad zadręczenie głuchych niebios prośbami przedkłada wartość naukowych dociekań.

2 Odpowiedzi na “Kultura i natura”

  1. Dalatego wolę naukę że szczególnym uwzględnieniem neuronauk od filozofowania i teologizowania.

    A ona mówi i natura i kultura.

  2. Kultura i natura, nie jestem pewiem na czy ma polegac ta kultura  człowieka. Raczej jest to efekt wiekszego czy bardziej rozwinietego mozgu. W tym mozgu moze sie wiec pojawic wiele kulturalnych jak i niekulturalnych mysli. Tyle  głupot co robia ludzie to zadne zwierze nie robi chyba.

    Wezmy np. tatuaze czy dziarganie własnego ciała i to dobrowolne. Ktore zwierze kulturalnie sobie robi tatuaze albo dziarga ciało piercingami? Moj pies tarza sie w krowiej kupie jag chce zgubic swoj zapach i podejsc zwierzyne, po co tatuuja sie ludzie i niszcza swoje ciała (rak skory na stare lata)?  

    A jesli chodzi o zjadanie siebie nawzajem, to nie jestem taki pewien, ze gdyby marchewka mogła  uciec to czy by nie uciekała. 

     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 × 3 =