Muzyka mozarabska i Marcel Peres

 

 

Pod koniec VI wieku naszej ery i w siódmym wieku tejże ery powstawała na Półwyspie Iberyjskim chrześcijańska muzyka liturgiczna Wizygotów. Były to czasy sławnego Izydora z Sewilli. Mimo nacisków Franków Wizygoci tworzyli swoje własne koncepcje rytuału katolickiego. Rzym uzależniony od Karolingów uznał wizygockie traktowanie psalmów za herezję, jednakże Iberia broniła niezależności swego kościoła. Poza naciskami Galów historia przyniosła Państwu Wizygotów podbój muzułmański. Przetrwał tylko wąski, północny pas chrześcijańskiej ziemi. Urządzano krucjaty i z tego pasa odbywała się rekonkwista ziem al-Andalus (الأندلس)

 

Ensemble Organum / fot. M. Grando. Marcel Peres najbardziej na lewo, obok niego Ahmed Saher. Na zdjęciu pochodzącym z innego koncertu widzimy jeszcze drugiego marokańskiego wykonawcę, co mogło wpłynąć na inne jeszcze brzmienie całości. 

 

Synod w Burgos w 1081 zwołany przez króla Kastylii Alfonsa VI zdecydował wreszcie, że zamieni śpiew hiszpański śpiewem gregoriańskim. Spory między kościołem rzymskim a hiszpańskim trwały zatem dwa wieki. W VIII i IX wieku powstało w związku z nimi wiele kodeksów kodyfikujących muzykę Półwyspu Iberyjskiego. Po synodzie stale napływali na półwysep francuscy krzyżowcy wyzwalający zachodni skraj Europy od panowania islamu. Nieśli oni ze sobą gregoriańską unifikację w wymiarze praktycznym, a nie tylko ustawowym. Jednak wiele iberyjskich zakonów nadal odmawiało uznania importowanej muzyki. Dochodziło do zbrojnych starć między rycerskimi zakonnikami. Swoją drogą, oprócz stopniowego wytrzebienia lokalnej liturgii wpływy Francji przyniosły rodzącej się po islamskim rozbiorze Hiszpanii również nietolerancję wobec Żydów, którzy w czasach średniowiecznych mogli posiadać w chrześcijańskich królestwach Iberlii nawet ziemię. W Cantigas de Santa Maria Alfonsa X Mądrego, króla Kastylii i Leonu, odnajdujemy zatem obok wpływów arabskich, prowansalskich i francuskich również żydowskie.

 

Paradoksalnie chrześcijanie pod panowaniem muzułmańskim dłużej bronili niezależności muzyki wizygockiej. Głównym bastionem było Toledo. Po odzyskaniu Toledo przez chrześcijan usunięto śpiewy mozarabskie z katedry, gdzie zajechał sławny Bernard z Cluny, jednakże w mniejszych kościołach muzyka mozarabska kwitła dalej aż do XV wieku.

 

Ostatecznie kardynał Jimenez de Cisneros zaproponował kompromis, aby uniknąć zbrojnej mozarabskiej partyzantki muzyczno – liturgicznej. Zbudował on dodatkową kaplicę w katedrze w Toledo, do której wróciła, legalna już w pełni muzyka mozarabska. Cisneros przygotował nawet brewiarz oparty na ustnej tradycji. W swej płycie wydanej w 1995 roku Marcel Peres oparł się na tym dokumencie.

 

W piąty dzień Wratislavii Cantans (10.06.2019) mieliśmy okazję spotkać wielkiego francuskiego artystę wraz z jego zespołem Ensemble Organum i zapoznać się z dalszą ewolucją jego mozarabskiego projektu. W przeciwieństwie do płyty z 1995 roku na koncercie pojawił się marokański suficki śpiewak Ahmed Saher. Do postwizygockiej muzyki mozarabskiej doszła zatem muzyka sufich marokańskich. Sufi są to wyrośli z islamu mistycy, którzy stali się niejako metareligijnymi wyznawcami absolutu. Pojawiło się wiele tradycji śpiewu sufickiego, jak i inne formy medytacji – taniec zaproponowany przez Mewlanę al-Rumiego i różne techniki oddechu, które z okolic Indii zapewne zawędrowały aż do Maghrebu. Zastanawiałem się nawet, czy i Peres zdecyduje się na rytmiczne oddychanie obok śpiewu, lecz pozostał przy śpiewnej medytacji.

 

Marcel Peres jest dla mnie bez cienia wątpliwości jednym z największych artystów naszych czasów. Mądrze i erudycyjnie broni on swoich śmiałych hipotez dotyczących interpretacji muzyki średniowiecznej. Nawet jeśli jego twórcza odwaga rozmija się z historyczną prawdą (czego nie wiemy, jak i w przypadku innych prób rekonstrukcji), to i tak utwory sprzed setek lat inspirują go do tworzenia światów brzmienia zupełnie nieziemskich, fascynujących i wręcz zmieniających na stałe sposób odczuwania dźwiękowej rzeczywistości wogóle. Twórczość Peresa to nie tylko próba przywrócenia muzyki będącej niekiedy na skraju całkowitego zapomnienia, ale też, moim zdaniem, zjawisko w muzyce wspólczesnej inspirujące kompozytorów i melomanów do zmieniania i rozwijania zupełnie już dzisiejszej wrażliwości. 

 

Projekt mozarabski na płycie z 1995 roku wydał mi się bardzo ascetyczny jak na Peresa. Surowe brzmienie zespołu śpiewaków budowane było na egzotycznych melizmatach, jednakże nie stwarzało wrażenia złocistych mozaik, jak projekty Ensemble Organum dotyczące wpływów bizantyjskich na wczesnośredniowieczny Rzym.  Na koncercie w 2019 roku, którego byłem szczęśliwym słuchaczem, doszło do wzbogacenia tej surowości. Pojawiły się brzmienia świetliste i dyszkantowe, przestrzeń kościoła św. Krzyża jakby poszerzyła się i oplotła nas łukami żeber i maswerków. To było wstrząsająco piękne! Zauważyłem też, że wokalne solówki Peresa są już zupełnie nieziemskie. Poszerzył on swoją technikę, jednocześnie jego głos stał się bardziej świetlisty niż kiedykolwiek.

 

Drugim bohaterem koncertu był bez wątpienia Ahmed Saher. Śpiewał on wyjątkowo dobrze wszystkie mozarabskie alleluje etc., lecz ja czekałem na jego własny świat. Zaczęło się od azanu, czyli wezwania do modlitwy które znamy z minaretów. Azan jest znakomitym sprawdzianem klasy śpiewaka z kultury muzułmańskiej. Najlepszymi ośrodkami tej sztuki są Stambuł i Kair. Azan w wykonaniu Sahera był znakomity, ekspresja dźwiękowej kaligrafii imponowała bogactwem figuracji, zdobień i ekspresji. I później, w różnych sufickich pieśniach, było równie dobrze. Ta tradycja sięgała na koncercie naszych czasów, lecz większość skal i melodii była wzięta wprost ze średniowiecza, pasowała zatem do muzyki mozarabskiej. Część utworów marokański śpiewak wykonywał wraz z innymi solistami Ensemble Organum. Odnajdywali się oni w tej arabskiej mistyce w sposób inny od zwyczajnego, nie rezygnując z architektonicznego zacięcia a la Marcel Peres. W ten sposób ginęła nieco polimotywiczność cechująca muzykę suficką Maghrebu, pojawiała się za to nowa wartość. Europejscy członkowie Ensemble Organum budowali jak gdyby gwiaździstą kopułę wokół śpiewu swojego marokańskiego partnera.

 

To był wspaniały koncert! Mam nadzieję, że Marcel Peres będzie nas częściej odwiedzał. Sądząc po stronie internetowej jego projektów Polska stała się dla niego ważnym punktem odniesienia, jednakże Wrocław nie jest póki co najważniejszym miejscem Peresowskich powrotów.  Może ta Wratislavia to zmieni?

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć − jeden =