O nauce religii inaczej, a oto jak postrzegam niezauważony, lecz ważny temat wyborczy

Na temat religii i jej nauczania wypowiedziano tysiące często wzajemnie sprzecznych opinii. Często opinie takie zawierają znacznie więcej agitacji i emocji niż rozsądku.  Proponęci nauki religii w szkole publicznej kierują się tutaj i  najczęściej własnym doświadczeniem. Inni przekonywają , iż nauka religii wpływ pozytywnie na rozwój ich dzieci i młodzieży. Z kolei adwersarze posługują się w swojej narracji głownie hasłami epoki Oświecenia, czy też hasłami Rewolucji Francuskiej.   W dziedzinie tej, tak ważnej zdaniem wielu panuje więc chaos spowodowany brakiem rzeczowych argumentów i przekonywaniem poprzez emocje.  Tymczasem brak jest socjologicznej i pedagogicznej oceny  jakiej spodziewalibyśmy się w omawianiu zagadnienia nauki religii, zwłaszcza za na terenie szkół publicznych. Ministerstwo Oświaty, podobnie jak władze Kuratoriów i szkół nigdy nie przeprowadziły tutaj stosownych badań pozwalających na rzetelną ocenę wpływu tego nauczania na postawy, zachowania oraz osiągnięcia uczniów. W ten sposób uwidacznia się wyraźne zaniedbanie Polskiej Szkoły, która dbała na całokształt procesu nauki i wychowania szkolnego, naukę religii pozostawia katechetom a wiec ludziom rekrutującym się spoza obszaru jurysdykcji Polskiej Oświaty. To jawny i formalny skandal nawet przy uwzględnieniu czynnika woli wielu rodziców. Możemy w tej sytuacji zadać pytanie czy w okresie Polski rządzonej totalitarnie młodzież której odebrano przywilej nauki religii w szkole by ła lepsza czy gorsza. A jak nieobecność nauki religii w szkole odbijała się na laickiej części edukacji, moralności i postawach młodzieży? Czy więc nauka religii czyni młodzież lepszą, bardziej uspołecznioną, uczciwszą, mniej egoistyczną i mądrzejszą? Na to pytanie Państwowe  Władze Oświatowe, ba nawet Urząd Prezydencki nigdy nie starały się znaleźć uczciwej odpowiedzi.

Jako człowiek myślący i wierzący opowiadam się za nauką religioznawstwa traktowanego jako obszar zawierający w sobie wiedzę dotyczącą skarbca ogólnoludzkiej kultury i doświadczeń, wzlotów i upadków. Ot choćby zagadnienie wierzeń i praktyk religijnych Niemców wobec dokonywanego w ramach Holokaustu ludobójstwa? Próżno szukalibyśmy tego tematu w programie współczesnej szkolnej nauki religii. Poniżej zawieram pewne uwagi które jak sądzę stanowią próbę nowatorskiego potraktowania poruszanego tutaj tematu.  Kiedy wierzący, lecz równolegle człowiek myślący, bo o takich ludzi nam tutaj chodzi,  zastanawia się nad własną wiarą, nie może on pominąć sprawy nauki religii. Tutaj też natrafia on już na początku na nieoczekiwane trudności te, jakie  wynikają ze słabego  rozumienia samego tematu nauczania wiary. Sama religia nie jest przecież nauką, lecz zjawiskiem kultowo kulturowym i cywilizacyjnym.  W szkołach czy uniwersytetach uczymy się matematyki, geografii, medycyny, historii, literatury etc. ponieważ przedmioty te obejmujemy rozumem. Wiary nie obejmuje nasz rozum, chyba, że rozumiemy ją jako przedmiot filozoficznego rozważania dotyczącego prawdy istnienia. Już więc tutaj na początku opowiadając się za wiarą musimy zadeklarować nasz racjonalny stosunek do tego czym jest wszechświat i my sami. Boga nie możemy poznawać za pośrednictwem naszych zmysłów, zaś ci którzy twierdzą odwrotnie są szarlatanami. Poznaniu Boga nie służą żadne detektory jakie wytworzyła fizyka i inżynieria. Bez takich jednak przyrządów tkwili byśmy w ciemnocie naukowej jaka charakteryzowała starożytność i znaczną część średniowiecza. Bez nowoczesnej medycyny, w wyniku epidemii,  nie mogłaby też przetrwać nasz cywilizacja zwana miejską. Kropidło to słaba broń przeciwko bakteriom i wirusom.  Mądra wiara w Boga nie może zaczynać się w wieku przedszkolnym i jak sadzę aż po wiek 15/16 lat. Dzieciom opowiadamy bajki, gdyż te docierają do ich świadomości. Pomiędzy 6 a 14 rokiem życia w bardzo powolnym procesie nauczania oswajamy dzieci z naukowym poznawaniem świata. Tymczasem religia wykładana głównie przez zgoła nieprzygotowanych do tego katechetów poraża prymitywizmem podejścia do zagadnień wiary. Pierwszych prób racjonalnego podejścia do Boga można dokonywać wówczas gdy umysł dziecka jest do tego przystosowany. Tutaj wprowadzamy przecież pojęcia „ istnienia Boga” a więc wiary oraz „ nieistnienia Boga” a więc niewiary. W ten sposób wkraczamy  w świat filozofii oraz pojęć abstrakcyjnych jaki tworzą religijne dogmaty. W dziedzinie matematyki pierwszym spotkaniem ucznia z „ abstrakcją” jest obszar liczb urojonych i zespolonych. Podobną abstrakcją w dziedzinie fizyki jest pojęcie pól fizycznych: grawitacji, elektrostatyki, magnetyzmu etc. Na tym poziomie możemy więc już czynić pierwsze próby wprowadzenia ucznia w dziedzinę religijnych aksjomatów. Jednakże w fizyce, chemii, oraz innych nauk przyrodniczych dodatkowe wsparcie przychodzi ze strony eksperymentu. W obszarze matematyki nie eksperymentujemy i to tutaj aksjomat zyskuje swój czysty i należyty opis. Ot choćby koncept przestrzeni nieliniowej. W obszarze wierzeń także mówimy o aksjomatach zwanych tutaj dogmatami, lecz nie mamy możliwości angażowania tutaj eksperymentu.  Katecheta rozpoczyna naukę dziecka od opowieści o aniołkach i diabełkach. A przecież postaci aniołów i szatanów przywędrowały do Chrześcijaństwa z Judaizmu, a tam z pogańskich wierzeń Mezopotamii. W ten sposób już na początku stawiamy całe zagadnienie nauki mądrej wiary na głowie. Sadzę, że ponad 99% polskich rodziców czy dziadków tak właśnie nauczano religii. To powoduje, iż większość katolickich i nie tylko katolickich rodziców sama zupełnie nie rozumie własnej wiary. Tymczasem wiara i religia są traktowane w Polsce jako jedno z najważniejszych zagadnień dotyczących ludzkiego życia, ludzkich postaw i zachowań. W Sejmie stale słyszy się wypowiedzi odnoszące się do rzekomo cudownego wpływu religii na Naród. Dowodem takich postaw jest też uczestnictwo większości Rządzących Krajem w publicznym sprawowaniu religijnych świętowań, rytuałów i nabożeństw. Śmiem jednak twierdzić, iż w Polsce nie więcej jak jeden na tysiąc dorosłych zastanawiał się nad kwestiami własnej wiary. Pozostałych 999 pokornie maszeruje w tłumie na czele którego stoi kapłan. Spytałem pewną starszą wiekiem kobietę, absolwentkę uniwersytetu z doktoratem o to w co wierzy? Odpowiedzią były  dwa słowa: „Wierzę w Pana Jezusa i Matkę Bożą”.  Bardzo „ religijna” ta kobieta zupełnie nie wykazywała jednak zainteresowania czy znajomości  czasów i warunków w jakich żył i działał Jezus. W rozmowie dodała iż wierzy ona papieżowi i kapłanom, oraz że to oni są powołani do głoszenia „ słowa bożego”. Nic dodać nic ująć, gdyż tak właśnie wierzono w starożytnym Egipcie faraonów. Zrozumiałem, iż ludzie z takim nastawieniem uważają iż nauka religii, ta jaka serwowana jest w polskich szkołach jest właściwą formą jej nauczania. Jeśli wiec w podobny sposób myśli większość Polaków, wówczas dzieło głębszego zastanowienia nad nauką religii nie ma w Polsce sensu. W oparciu o uwagi jakie poczyniłem wcześniej, nauka wiary nie może przynieść oczekiwanych moralnych i intelektualnych korzyści kiedy wyprzedza ona właściwy moment intelektualnego rozwoju dziecka. Taka nauka wprowadza dziecko nie w obszar wiary lecz legendy. W okresie aż po 14/15 rok życia nie jesteśmy w stanie nauczać rozumnej wiary, tą więc  zastępujemy religijną mitologia.  Wiarę mitologiczna oraz zasadzające się w niej religie świata opisałem w oddzielnym opracowaniu. Tutaj postanowiłem zająć się nauczania wiary mądrej. Na sprawę racjonalności w religii zwrócił uwagę największy filozof Judaizmu Majmonides ( Mojżesz ben Majmon) zwany też Rambamem (1135-1204). To na jego pracach opierali swoje badania Święty Tomasz z Akwinu, czy wieki matematyk Leibnitz. A oto słowa Majmonidesa: „ Każdy człowiek powinien mieć wiarę, a wiarę można osiągnąć tylko poprzez myślenie. Nasze myślenie nie jest czymś wyrywkowym, jest raczej całą naszą egzystencją. Całkowita suma naszej wiedzy stanowi naszą istotę. Cała nasza wiedza, tkwiący w nas rozum przybliża nas do świętej doskonałości, do jedności z Bogiem. Wiarę można osiągnąć jedynie poprzez myślenie”. Niezwykłość cytowanego mędrca, słynnego w swoich czasach nadwornego lekarza kalifa Kairu, ¸fizyka, astronoma i matematyka, mimo wiedzy naukowej ograniczonej do tamtych czasów zadziwia jednak współczesnych. Ja sam nigdy nie spotkałem lepszej definicji tego na czym opierać należy swoją wiarę.

Kiedy jednak nauczanie wiary rozpoczynamy od aniołków i diabełków umysł dziecka zostaje poddany deformacji, którą trudno będzie kiedykolwiek naprawić. Wprowadzamy tutaj dziecko w świat „religijnej baśni”. Ten stan umysłu podlega utrwaleniu w kolejnych latach nie mniej baśniowej kościelnej katechizacji.  Najczęściej nie rozumiemy tego, iż umysł naszego dziecka został stracony dla mądrego rozumienia Boga. Co gorsza, dziecku wzrastającemu w atmosferze religijnych baśni zaszczepiona zostaje niechęć do ludzi o odmiennym sposobie myślenia. Nauka religii skutkuje więc tym co na co dzień obserwujemy w obrazie głębokiego rozwarstwienia polskiego społeczeństwa. W mętnej wodzie niby – to – wiary jaka propaguje Radio Maryja i Kościół dochodzi do ponurego wyobcowania tych, którzy sądząc, iż wierzą w Boga, oraz oddają należną Mu należną cześć. To skutek wiary w Boga z której wyłączony zostaje rozum. W zdrowym, myślowym i rozumowym pojmowaniu Sacrum nie tworzą się takie podziały i nie powstają takie społeczne antagonizmy jakich jesteśmy świadkami w Polsce okresu prezydenckich czy parlamentarnych wyborów. A przecież dwoje mądrych ludzi z których jeden wierzy w istnienie Boga a drugi temu przeczy różni się istotnie o treść aksjomatu. Poza tym nie ma pomiędzy nimi, albo raczej być nie powinno sporów, gdyż wszystkie powstałe wątpliwości, pytania i reakcje  rozwiązywane są nie poprzez religijne emocje lecz dzięki rozumowi. Miedzy innymi  nie powinno dochodzić tutaj do konfliktu na tle zapłodnienia in czy ex vitro, czy nawet zagadnienia przerywania ciąży.  Ujmując to zagadnienia w szerszej perspektywie, mądre wyznawanie wiary  pozwala na unikniecie większości tych konfliktów jakie od tysiącleci dzielą ludzi na całym świecie. Mądre wyznawanie Boga nie dopuszcza do powstania wierzeń, do których wprowadzane są  elementy mitologiczne.  Niestety to dzięki istnieniu takich właśnie elementów mitologicznych w religiach świata powstają zwalczające się nawzajem kulty i kultury. Celem lepszego rozumienia autorskiej myśli powróćmy do matematyki. Zarówno w przypadku wiary jak i matematyki mamy do czynienia z aksjomatami. Matematyka tworzona jest w formie skończonego zbioru  konsekwencji, jakie wynikających z przyjętego aksjomatu czy też układu aksjomatów. W przypadku mądrej wiary aksjomatem staje się wyznanie, iż istnieje Stwórca wszystkich i wszystkiego. Konsekwencją tej wiary jest szacunek oraz posłuszeństwo tym dziełom i zasadom jakie Stwórca nadał istniejącej wokół nas naturze i nam samym. Człowiek kierujący się rozumem, oraz bacznie obserwujący i badający otaczający go świat dochodzi do wniosków, które pozwalają mu na wytworzenie harmonii z dziełem stworzenia jakie do istnienia powołał Stwórca. Miedzy innymi taka obserwacja prowadzi nas do uznania za słuszny Dekalogu, rozwijania nauk, technologii, medycyny, muzyki, sztuki etc. Są to konsekwencje wynikające z mądrego aksjomatu wiary. W takim traktowaniu wiary za największego świętego wszech czasów uznać możemy Ludwika Pasteura, człowieka który rozpoczął dzieło walki z szatanem postrzeganym tutaj jako bakterie czy wirusy.  Pasteur stał się doczesnym zbawcą ludzkości. Kiedy jednak wprowadzamy do naszych wierzeń pojęcie Raju wzbogaconego o zastęp gotowych do pieszczot islamskich dziewic, kiedy nakazujemy zakrywanie kobiecej twarzy tworzymy sztuczny byt jaki nazywamy religią. W religii bywa, że zdrowe zasady żywienia czy ubioru przeradzają się wymóg religijny. W matematyce na bazie aksjomatów możemy stworzyć tylko jeden system skończonej liczby konsekwencji. Tymczasem w religii na bazie wierzenia możemy utworzyć nieskończoną liczbę konsekwencji o charakterze rytualnym czy też sakramentalnym, często wzajemnie sprzecznych.

Od najdawniejszych czasów, w całej historii ludzkości powstawały setki najrozmaitszych wierzeń. Po epokach zdecydowanych politeizmów w wierzeniach zjawiła się wiara w jednego Boga.  Jednak i tutaj ludzie nie mogli zgodzić się na Jego jedna i tą sama postać. To wskazuje na stała obecność w wierzeniach legend i mitów a więc tych elementów jakie do monoteizmów przeniknęły z pogaństwa. Przykładem takiego atawizmu sprowadzającego się do legendy jest obraz Jezusa chodzącego po powierzchni wody. Ten to obraz nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek rozsądnym przekazem wiary. Takie mitologiczne opowieści odnajdujemy w każdej z trzech monistycznych wierzeń świata. Nieszczęście polega na tym, iż różnice jakie postrzegamy pomiędzy wierzeniami przekładają się na różnice tworzone pomiędzy ludźmi i narodami. Historia świata dowiodła do jakich strasznych konsekwencji wiodły różnice tworzone nawet wewnątrz tej samej religii. Wojny religijne czasów tworzenia się Reformacji, prześladowania Żydów, walki Sunnitów z Szyitami, czy też walki w Irlandii są tego naocznym dowodem. Tak nie powinien postępować człowiek którego dumnie nazywamy sapiens. Takie też zagadnienia widziałbym w światłym  szkolnym programie zdobywania wiedzy o religiach świata.  Jestem ciekaw który z przyszłych prezydentów RP zrozumie wagę tego zagadnienia.

Łatwiejsze zadanie przedstawia sobą matematyka, w której to dogmat istnienia liczb naturalnych, urojonych czy zespolonych nie wywołuje podobnych dogmatom religijnym sporów. Jeśli wierzenie traktujemy jako dogmat wiary, to sprawa z religia przedstawia się zgoła odmiennie. Religia to kulturalna kultowa nadbudowa jaka w ciągu wieków tworzona jest bazie wierzeń. Przykładowo wiara w zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu tworzy dogmat, na którym religia chrześcijańska buduje miedzy innymi Święto Zmartwychwstania. W czasie misyjnej pracy twórcy Chrześcijaństwa Pawła z Tarsu  nie było w tym nowym wierzeniu żadnych świat,  chrześcijańskich wśród których to Boże Narodzenie zjawia się jako historycznie pierwsze. W tym czasie nie było też żadnego kultu Bożej Matki. Zwróćmy uwagę na to, iż Jezus z Nazaretu nie obchodził świąt chrześcijańskich, lecz świętował On jedynie świata żydowskie. Cala współczesna kultura i kult chrześcijański powstawały w ciągu wieków a proces tan nigdy się nie zakończył.  Rozumiejąc różnice istniejące pomiędzy wierzeniem ( aksjomatem czy aksjomatami) i religia stanowiącą formę kultowo kulturową możemy bliżej zając się kwestia nauczania religii. Na początku zauważmy, iż religia jako taka nie jest sama w sobie nauką. Nauczać możemy więc historii a nie religii. Czego wiec nauczamy? Nauczamy o religii.

Zakończenie:

Kiedy jako wierzący w Boga naukowiec zacząłem zastanawiać się nad poziomem nauczania w Polsce o religii zaskoczyła mnie płytkość tego szkolnego tutaj przedmiotu. Celem ilustracji tej wypowiedzi zapytajmy o to czego uczniowie uczą się na temat Jezusa z Nazaretu, postaci jaka od dwóch mileniów  stanowi fundament chrześcijańskich wierzeń? Który więc  z maturzystów z piątką z religii poznał zwyczaje, święta, tradycję, sposób bytowania oraz historię Żydów czasów Jezusa z Nazaretu. Okazuje się, iż ani kapłani ani inni katecheci sami nie posiadają elementarnej wiedzy na temat czasów Jezusa, okupacji Ziemi Świętej przez Rzymian czy też rzymskich sądów, tych jakie skazały Jezusa na śmierć krzyżową. Kościelnym celem nauczania religii nie jest poznawanie Jezusa jako człowieka, lecz jest nim chrześcijańską mitologia. Ale, ale wydawałoby się, że Chrześcijaństwo powinno przecież różnić się wyraźnie od mitologicznych wierzeń starożytnych Greków czy Rzymian. Zapytajmy więc o to co stanowi istotny wyróżnik Chrześcijaństwa w odniesieniu do wierzeń jakie nazywam homerycko kapitolińskimi?

Autor wcześniej piszący do Waszej Redakcji: MJ Pike-Biegunski tel:517-689-99 , adres na życzenie Redakcji
.

O autorze wpisu:

  1. Katecheza ma na celu wywołanie bojazni przed tzw. bogiem (przyszłe posłuszenstwo) i przyzwyczajenie dzieci i młodzieży do obecnosci kleru w życiu panstwa. Wszystko bazuje na emocjach, a nie na racjonalnych przesłankach. Wrecz przeciwnie, racjonalizm prowadzi do zakwestionowania roli kleru, a wtedy jak życ, z czego sie utrzymac? Tylko wybitne umysły (jak np M. Heller) są w stanie pogodzic w swoim mozgu racjonalizm z wiarą w bogow. Dla wiekszosci zwykłych zjadaczy chleba jest to nieosiągalne, wiec katecheza musi bazowac na emocjach.

    1. Czy pana zdaniem wierząca sprzątaczka wytrze kurze albo umyje szybę w oknie mniej racjonalnie, niż sprzątaczka ateistka?
      .
      niechęć do religii niszczy racjonalizm, czego dowodem jest pańska wypowiedź

      1. Mniej racjonalnie nie, ale na pewno nie będzie wycierać w jeden dzień tygodnia.
        Zaś, z tym że niektórzy w ramach szerzenia ateizmu są bardziej moherowi od moherowych beretów pełna zgoda.

      2. A co sprzątanie ma wspolnego z tym co napisałem? Nic. Piszę z perspektywy kleru. Nie jest w interesie kleru isc w racjonalnosc/racjonalizm bo to zabija i mity i emocje. Nauka katechezy zaczyna sie od wywołania bojazni przed (urojonymi) bostwami. Dopiero w wieku dorosłym dochodzimy do pytan takich czy Harry Potter rzeczywiscie istniał, czy to postac czysto literacka.
        Racjonalna religia to bzdura, chyba że mowimy o ateistach, a nawet i klerze, ktorzy racjonalnie używają religie do kierowania plebsem.

      3. Napisał pan: „Tylko wybitne umysły (jak np M. Heller) są w stanie pogodzic w swoim mozgu racjonalizm z wiarą w bogow”, z czym się nie zgadzam, bo umysły przeciętne, jak przysłowiowej sprzątaczki (z całym szacunkiem dla pracy sprzątaczek) również bez najmniejszych problemów godzą swoje codzienne racjonalnie postępowanie z wiarą w bogów.
        .
        Teza (w jakim stopniu racjonalna?), że jakiś kler realizuje taki lub inny interes, to jest argument nieistotny, bo gdybyśmy mieli to brać pod uwagę, to równie łatwo można stwierdzić, że biolodzy albo fizycy też mają swój żywotny interes w istnieniu lekcji biologii i fizyki.
        Tylko co z tego?

  2. „ciemnocie naukowej jaka charakteryzowała starożytność” Chyba do dziś większość dziedzin naukowych (w tym co lepsze wszystkie wymienione przez autora „matematyki, geografii, medycyny, historii, literatury”) to wymysł starożytności. No i na tym nie koniec, ale… może kiedyś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *