"Dużym wyzwaniem dla świata religii są najnowsze neurologiczne badania podstaw naszej religijności. Od około 20 lat obserwujemy intensywny rozwój neurologii co jest następstwem dostarczenia badaczom nowych narzędzi pozwalających na skanowanie i obrazowanie pracy ludzkiego mózgu.(…) Współczesnym neurologom udało się określić ok. dwudziestu stałych, mechanizmów naszego mózgu odpowiadających za istotne procesy wspierające naszą religijność. Badania metodą obrazowania wykonane przez amerykańskich badaczy w Narodowych Instytutach Zdrowia dostarczyły niezwykle istotnych danych. Doświadczenie polegało na tym, że kilku osobom głośno czytano wybrane stwierdzenia związane z religią. Badani mieli za zadanie jedynie poinformować czy zgadzają się z usłyszanym zdaniem. Efektem owego eksperymentu było określenie tych partii mózgu, które w czasie badania zwiększały swoją aktywność. Okazało się jednak, że były to głównie obszary odpowiadające za relacje społeczne, za nasze stosunki z innymi uczestnikami społeczności.
(…)
(…)
Nasza zdolność do przyswajania wiary otoczenia przetrwała w zamętach ewolucyjnych procesów i z tego tylko powodu należy podejrzewać, że była cechą przydatną zwiększającą szanse przeżycia jej posiadaczy. Procesy neurologiczne odpowiadające za wiarę rozwijały się i ewoluowały razem z człowiekiem. Cecha ta miała swoje praktyczne wykorzystanie, co pozwoliło jej nie tylko przetrwać ale i się umocnić w procesie doboru naturalnego. Jako cecha przydatna dawała, bowiem przewagę nad innymi. Pomagała naszym przodkom działać, żyć i sprawnie funkcjonować w małych grupach, co ułatwiało przetrwanie, wzajemną pomoc, reprodukcję, obronę przed zagrożeniami świata itp.
(…)
Egoizm mógłby być nawet z ewolucyjnego punktu widzenia przydatny gdybyśmy byli samotnikami, sęk w tym, że jesteśmy zdecydowanie gatunkiem stadnym, a nasze przetrwanie i rozmnażanie zależy od relacji z innymi co preferowało jednostki współczujące, wdzięczne, pomocne itp. Upolowanie zwierzyny było łatwiejsze gdy działa się w kilka osób niż w pojedynkę, współpraca wymusiła system zachowań wspierających jedność grupy — moralność, upolowaną zwierzynę trzeba będzie kiedyś podzielić w taki sposób aby nikt nie był poszkodowany, a współpraca mogła być dalej kontynuowana — poczucie sprawiedliwości. Oczywiście człowiek nie przetrwałby gdyby był tylko altruistą, przetrwanie wymaga jednak jakiejś domieszki egoizmu i taka jest właśnie ludzka natura. Odwieczna wewnętrzna walka dobra ze złem to tak naprawdę mieszanina altruistycznych i egoistycznych cech wypracowanych przez pokolenia. Dlatego też tak wiele religii (a już w szczególności te, które zyskały największą popularność) rozróżnia dwa światy dobra i zła, bo nie mogą inaczej, opisują bowiem nasze „biologiczne popędy”. Konflikt i współpraca są nam tak naturalne jak oddychanie. Z racji chociażby naszej anatomii skazani byliśmy na współpracę, nie mamy dużych kłów, kolców, jadu, nie biegamy zbyt szybko. Aby przy tak „nikłym wyposażeniu konstrukcyjnym” możliwe było upolowanie jakiejkolwiek zwinniejszej lub większej zwierzyny konieczna była współpraca. Jednostki niezdolne do współpracy ograniczały sobie dostęp do sporej części pożywienia w świecie gdzie jego zdobycie wiązało się ze sporym wysiłkiem. Jednostki nieposiadające żadnego nawet najbardziej pierwotnego instynktu stadnego pozwalającego chociażby na akceptację innych przedstawicieli gatunku w najbliższym otocznie, dzielenie się przestrzenią nie mówiąc już o wspólnych przedsięwzięciach łowieckich skazane były na samotniczy tryb życia oraz nikłe szanse na przetrwanie i dominację genową".
>Oczywiście człowiek nie przetrwałby gdyby był tylko altruistą, przetrwanie wymaga jednak jakiejś domieszki egoizmu i taka jest właśnie ludzka natura.
-To co jest podane jako przykłady altruizmu też niestety wynika z egoizmu. Współparacujemy, dzielimy się, pomagamy, bo nam się to opłaca lub opłaci w przyszłości. Tworzymy wokół siebie przyjazne środowisko, "by żyło się lepiej" nam. "Hodowla" wrogów się nam nie opłaca. Nawet z pozoru uczynek bezinteresowny, na którym nic nie zyskujemy albo i tracimy (wysiłek pieniadze, czas) ma w tle zaspokajanie naszych egoistycznych potrzeb, choćby poczucia się dobrym (w tym lepszymi od innych), potrzebnym, lubianym. Można to nazwać pozytywnym egoizmem.
Nie tylko. Wiele rzeczy robią różni ludzie, mimo, że im się to nie opłaca. Ale "opłaca" się to ich genom. Na przykład poświęca się dla dziecka, mimo, że nie przynosi to jej osobiście żadnych korzyści.
*matka poświęca się dla dziecka
>Na przykład matka poświęca się dla dziecka, mimo, że nie przynosi to jej osobiście żadnych korzyści.
-Nie można powiedzieć, że żadnych. Mimo wielu przypadków wyrodnych dzieci, to jednak większość ma na uwadze los swoich starych, często ju niedołężnych rodziców. Matka wychowuąc dzieci ma zapewnioną spokojniejszą starość.
Chodzi o geny, a nie jakąś spodziewaną wdzięczność na starość.
Troska o potomstwo jest częstym zachowaniem u zwierząt, choć zazwyczaj więzi są zrywane po osiągnięciu przez potomstwo dojrzałości płciowej. Czasami nawet następuje w tym momencie odrzucenie potomstwa (by zmusić je do usamodzielnienia się). Relacja: dziadkowie – wnuczęta i istnieje tylko u ludzi.
Jak poświęca życie, to jej się to nie opłaci. Nieprawda, że altruizm jest wynikiem egoizmu. Ludzie podczas działań egoistycznych mogą odczuwać realny ból.
No dobra – ale skąd ta potrzeba "czucia się dobrym"? Po co to komu?
.
Nie ma pozytywnego egoizmu, tylko klanowy egoizm.
Pozorny altruizm jest de facto egozimem, w którym podmiotem jest własne plemię i jest skierowany przeciwko sąsiedniemu plemieniu (tego samego gatunku).
Nigdzie w przyrodzie ne ma troski o cały gatunek. Tylko ludzie wymyślili humanizm – troskę o całą ludzkość. Nie ma szympansizmu i szympansów albo lionzmu i lwów.
Humanizm jest inteligentnym projektem, a nie wytworem ewolucji.
>Procesy neurologiczne odpowiadające za wiarę rozwijały się i ewoluowały razem z człowiekiem.
-Tym nie mniej nie istnieją geny na wiarę, a najwiecej zależy od środowiska w jakim wzrastamy i jakie memplexy religii napotkamy. Bez tego niemoziwe jest pojawienie sie u kogoś wiary samoczynnie jak piegów na słońcu.
>Cecha ta miała swoje praktyczne wykorzystanie, co pozwoliło jej nie tylko przetrwać ale i się umocnić w procesie doboru naturalnego. Jako cecha przydatna dawała, bowiem przewagę nad innymi. Pomagała naszym przodkom działać, żyć i sprawnie funkcjonować w małych grupach, co ułatwiało przetrwanie, wzajemną pomoc, reprodukcję, obronę przed zagrożeniami świata itp.
-Co do przydatności to nie da sie każdej wiary mierzyć tak samo. Dziś ta wiara w zacofanych społeczeństwach jest jedynie przekleństwem, powoduje zapóźnienie edukacyjne, gospodarcze, nędzę i cierpienia. Doskonały przykład, Afryka. Szamaństwo, skazywanie na okrutną śmierć lub wypędzenie za czary nawet dzieci, polowanie na albinosów, bolesne i często szkodliwe dla zdrowia i życia inicjacje. Nie daje to przewagi w stosunku do grup wolnych od takich wierzeń. To że jakaś wiara, obyczaj, uciążliwa tradycja nie powoduje, że dana grupa ginie, wcale nie oznacza, że jej pomaga, że jest potrzebna. Jest bo jest, bo nie zabija (do czasu), jak głupota.
Zainteresowała mnie ta książka, chyba kupię sobie ebooka
I pomyśleć, że to odczarowywanie już w latach dwudziestych tak świetnie szło Stalinowi – muzea ateizmu, ateizacja wsi, magazyny paliw w cerkwiach, kult nauki i postępu, wiodąca rola Związku Wojujących Bezbożników. I cała ta wielka praca rozeszła się po kościach. Dosłownie. Ale znajomy swąd dobrych zamiarów wciąż powraca.
Świetnie? Z kultem jednostki przejętym z religii, z cechami partii często wzorowanymi na instytucjonalnym Kościele, z nauką poddaną ideologicznej opresji, z niszczeniem dóbr kultury. A przede wszystkim z łamaniem praw człowieka, także do wyznawania. Nigdy więcej takiej "nowoczesności".
Sakralizacja władcy i boskość cara to zjawisko głęboko Rosyjskie, które idzie daleko w historię. Stalin musiał ustanowić się jako Bóg jeżeli chciał rządzić, dlatego m in rozpieprzył katedrę chrystusa zbawiciela. Komunizm raczej nie był w naturalny sposób związany z kultem jednostki, a tylko rozprzestrzeniając się z Rosji wszerz eksportował wraz z sobą głęboko zakorzeniony w rosyjskiej kulturze model władzy.