Kościół katolicki próbuje pogodzić wiarę w stworzenie człowieka przez Boga – z ewolucją, o której mówią nauki przyrodnicze. Temat ten pojawia się także w podręcznikach do religii dla liceum i technikum. Jak to wygląda?
Nie kwestionuje się ewolucji, w podręcznikach przytaczana jest wypowiedź Jana Pawła II, że „nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą”. Jednak to, co prezentuje Kościół i podręczniki, pozostaje w wyraźnej sprzeczności z naukami przyrodniczymi.
Zajmę się przede wszystkim podręcznikiem religii dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia (ewolucji poświęcono rozdział pt. „Poszukiwanie początku i przeznaczenia”). W innych podręcznikach jest podobnie.
Kościelny kreacjonizm
Nauki przyrodnicze ukazują, jak w drodze procesów naturalnych, bez bożego udziału, następował rozwój przyrody, pojawiały się nowe gatunki, w tym także człowiek (te procesy to przede wszystkim adaptacja do środowiska i selekcja naturalna). Natomiast Kościół uznaje, zgodnie z cytowanym w podręczniku stanowiskiem polskiego episkopatu z 2006 r., że bóg ingeruje w proces ewolucji i tylko dzięki bożej ingerencji powstał człowiek. Na gruncie nauk przyrodniczych jest to nie do przyjęcia. Dlaczego? Najzwyczajniej brak po temu jakichkolwiek podstaw. Nie ma żadnych wiarygodnych argumentów świadczących o bożym wkładzie w proces ewolucji.
Problem nie polega na tym, jak sugeruje podręcznik, że sprawa bożej ingerencji po prostu wykracza poza zakres badań naukowych. Idzie o coś innego. Na rzecz udziału Boga w procesie ewolucji – powtórzmy – brakuje jakichkolwiek wiarygodnych argumentów. Gdyby były, naukowcy wzięliby je pod uwagę. Ponieważ argumentów brak, boże sprawstwo musi być traktowana wyłącznie jako religijne wierzenie, fantazja. Podobnie ktoś mógłby twierdzić, że w proces ewolucji ingerowały krasnoludki. Czy można to uznać, zadowalając się wyjaśnieniem, że zbadanie tej kwestii wykracza poza zakres badań naukowych? To byłby absurd.
Kościół poczynił w końcu XX w. pewien postęp w nauczaniu o powstaniu człowieka. Nie głosi już, że Bóg stworzył świat i człowieka w ciągu sześciu dni, jak jest to przedstawione w Biblii. W podręczniku czytamy, że Kościół odrzuca fideistyczny kreacjonizm. Tak nazwano przekonanie, że Biblia przedstawia dokładny, niemetaforyczny opis stworzenia świata i człowieka (nazwa kreacjonizm pochodzi od łac. creatio – stworzenie, w tym przypadku idzie o stworzenie przez Boga; przymiotnik fideistyczny ma wskazywać, że idzie o wiarę opartą wyłącznie na zapisach Pisma Świętego). W przytoczonym stanowisku polskiego episkopatu z 2006 r. o fideistycznych kreacjonistach czytamy: „Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym". Biskupi nie zgadzają się z tymi ustaleniami, mającymi charakter ekscesu i niedorzeczności.
Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć: Jan Paweł II, episkopat i podręcznik wciskają swój własny kościelny kreacjonizm, tj. wiarę, że człowiek pojawił się w toku ewolucji za sprawą Boga. Jak mówi przysłowie: "niedaleko pada jabłko od jabłoni". Stanowisko Kościoła katolickiego można określić jako mniej szokującą wersję kreacjonizmu. Kreacjonizm nie jest uznawany na gruncie nauk przyrodniczych. Przyjrzyjmy się dokładniej.
Bóg tchnął duszę?
W cytowanym w podręczniku stanowisku polskiego episkopatu w sprawie ewolucji czytamy: „ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo” (notes ucznia, s. 15). Zacznijmy od kwestii duszy.
Czy są jakiekolwiek wiarygodne argumenty wskazujące, że Bóg tchnął duszę w istotę ukształtowaną w toku ewolucji?
Jeżeli ktoś twierdzi, że coś takiego miało miejsce, to na nim spoczywa obowiązek podania dowodu/argumentacji. Zamiast tego mamy pokrętne rozumowania i uniki. Oto kwintesencja teologicznego krętactwa:
Według kościelnej teologii cała rzeczywistość nadprzyrodzona – Bóg, aniołowie, dusza nieśmiertelna – jest niedostępna naszym zmysłom i badaniu empirycznemu. Także w podręczniku napisano (w innym rozdziale), że „religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. To bardzo wygodna i sprytna teza. Dzięki niej, chociaż nie ma żadnych argumentów i dowodów potwierdzających istnienie duszy danej człowiekowi przez Boga, można głosić, że istnieje. To sofistyka w pełnej krasie (sofistyką nazwano w filozofii pokrętne, oszukańcze argumentowanie i wyjaśnianie).
Podobnie zwolennicy krasnoludków mogliby twierdzić, że są niewykrywalne i chociaż ich istnienia nigdzie nie stwierdzono – istnieją na pewno, bo tak głoszą stare legendy. Różni kapłani i guru twierdzą, że bogowie i nadzwyczajne siły, o których mówią, istnieją na pewno i robią różne rzeczy.
Mieszając teologię i biologię teolodzy tworzą własną kościelną teorię ewolucji, w której decydującą rolę przypisują Bogu. Ta hybrydowa teoria nie opiera się na żadnych badaniach przyrody, tylko na religijnych wierzeniach. Stanowisko Kościoła w kwestii ewolucji to fideizm, który skądinąd Kościół stara się odrzucać. Fideizm to przekonanie, że należy wierzyć wbrew jakimkolwiek rozumowym argumentom i nauce (idzie o wiarę religijną). Ciekawa fideistyczna formuła głosi: „Wierzę, bo jest to niedorzeczność” – „Credo quia absurdum”. Fideizm miał i ma zwolenników. Kościół werbalnie odrzuca to stanowisko, chociaż trafnie ujmuje ono, na czym polega wiara religijna, w tym także wiara w to, że Bóg ingerował w przebieg ewolucji i tchnął duszę w jedną z istot.
Ewolucja „sama z siebie” nie mogła?
Według polskiego episkopatu, jak zacytowano w podręczniku, „ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje”. Pokonanie progu, jaki dzieli człowieka od innych gatunków zwierząt, musiało być – zdaniem teologów i biskupów – dziełem Boga.
Można zapytać, skąd teolodzy i biskupi wiedzą, że ewolucja „sama z siebie” tego progu nie pokonuje? Ewolucja polega właśnie na powstawaniu nowych gatunków, które charakteryzują się często nowymi właściwościami. Ze świata roślin wyłonił się świat zwierząt. Różnica olbrzymia, chociaż są też formy pośrednie, o których trudno powiedzieć, czy to rośliny, czy zwierzęta. Czy Bóg miał spowodować tę wielką przemianę? I wiele innych, które miały miejsce w toku ewolucji?
Badania nauk przyrodniczych pokazują, że ewolucja „sama z siebie” pokonuje różnego rodzaju progi i „sama z siebie” doprowadziła do pojawienia się człowieka obdarzonego świadomością, rozwiniętymi umiejętnościami myślenia, wolą, zasadami moralnymi i wartościami.
Można dokładnie śledzić, jak w procesie ewolucji stopniowo formował się układ nerwowy, mózg i psychika, od form najprostszych po wysoce rozwinięte u ssaków i człowieka. Także w rozwoju płodowym człowieka można śledzić wcześniejsze stadia ewolucji, w tym rozwój ludzkiego mózgu odpowiedzialnego za świadomość i myślenie abstrakcyjne.
Badania naukowe, od paleontologii po genetykę, wskazują, że ewolucja w drodze naturalnych procesów „sama z siebie” doprowadziła do pojawienia się człowieka z wszystkimi jego właściwościami. Ale władze Kościoła nie chcą tego uznać, bo kłóci się z religijnymi wyobrażeniami i mitami, że człowiek został stworzony przez Boga. Nie chcąc negować faktu ewolucji wymyślono, że oto Bóg ingerował w proces ewolucji, tchnął duszę w ludzkie ciało i dzięki temu człowiek zyskał właściwości wyróżniające go na tle innych gatunków – wyjątkowe zdolności umysłowe, świadomość itp. To religijne fantazje na temat ewolucji, a nie jakakolwiek istotna wiedza o procesach ewolucji.
Książki kreacjonistów, teolodzy, a także Jan Paweł II, nie przedstawiają jakichkolwiek wiarygodnych argumentów czy uzasadnień na rzecz udziału Boga w ewolucji.
Przytoczony wyżej cytat ze stanowiska polskiego episkopatu nie powinien znaleźć się w podręczniku. Dlaczego? Bo jest to wypowiedź na temat ewolucji i ewolucyjnego powstania człowieka – a zagadnienia te należą do nauk przyrodniczych, a nie do teologii i władz Kościoła. Kościół od końca XIX w. uznał w zasadzie, że nie przedstawia stanowiska w kwestiach należących do kompetencji nauki. A tu oto mamy autorytatywne stanowisko, że ewolucja „sama z siebie” nie mogła doprowadzić do pojawienia się człowieka, dopiero Bóg musiał tchnąć duszę …
Moja znajoma teolożka Celestyna złośliwie twierdzi, że episkopat niebawem ogłosi, że „obserwator”, o którym dowcipnie mówi się w fizyce kwantowej, to Bóg.
Nie ma sprzeczności?
W podręczniku przywoływane jest stanowisko Piusa XII i Jana Pawła II, zgodnie z którym nie ma sprzeczności między ewolucją a wiarą katolicką „pod warunkiem, że nie zgubi się pewnych niezmiennych prawd”. Rzecz właśnie w tych rzekomych „niezmiennych prawdach”. Kościelni autorzy wymagają, by ewolucję widzieć jako proces, w który ingeruje Bóg.
Natomiast nauki przyrodnicze wskazują, że człowiek wraz z wszystkimi jego umiejętnościami powstał w drodze naturalnych procesów ewolucyjnych, coraz lepiej poznawanych.
Teologia pozostaje w głębokiej sprzeczności z nauką. Wprowadza do wiedzy o ewolucji wyobrażenia Boga i boskiej duszy. Na gruncie nauki nie mają one racji bytu.
Na zakończenie kącik humoru
– Kto tam? – pyta głos z góry.
– Karol.
– Który? Marks, Darwin czy Wojtyła? – pyta głos.
– Wojtyła.
– Niedobrze – odpowiada głos.
– Dlaczego, Panie?
– Nie głosiłeś prawdy – odpowiada Najwyższy.
Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – http://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/
Inne artykuły z cyklu „Podręczniki do religii”:
„Grzech pierworodny" – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-grzech-pierworodny/
„Koniec świata według Kościoła” – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/
„Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?” – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne /
„Pismo Święte jakiego nie znacie” – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/
No i cały kościół – pasożyt w pełnej krasie. Przez całe lata ścigał ewolucję, dalej się nie da, więc ta sama zdarta płyta w nowej wersji. Znajdziemy kiedyś inne cywilizacje, też powiedzą, że nieprawda i tak dalej i tak długo aż sami nie wyślemy ich na bezrobocie.
Oni raczej bezrobocia sie nie boją. Nawet na bezrobociu szerzyli by głupoty i sypali piasek w szprychy. Własciwie cały czas są na bezrobociu, bo co to za praca wznoszenie kielicha i mamrotanie zaklęc. Tak cięzko pracują, ze na emeryturę odchodzą w wieku lat 75. Jedynym rozwiązaniem jest zatrudnienie ich do jakiejs sensownej pracy. Wtedy będą choc troche zmęczeni, co najmniej znuzeni, i mniej sił na szerzenie głupot.
Skoro to jest katecheza to trudno aby Krk nie wciskał swoich bredni. Niestety, szerzenie bredni nie jest karalne. W szkołce niedzielnej (przykoscielnej) przeciez nikt im tego nie zabroni (ani w PL, ani w USA).
Problem polega na wpuszczeniu czarnych na tereny szkoł publicznych. Sprytny manewr polegający na udostepnieniu szkolnych panstwowych sal do szerzenia bredni. Ewidentna wina Tuska (i Millera i alkoholika Kwasniewskiego).
Innymi słowy, nie widze w tych bredniach nic szokującego, trudno oczekiwac od czarnych aby podcinali gałąz na ktorej siedzą.
Ciekawe dlaczego nic o ewolucji nie ma w biblii? Dlaczego Jezus też nic o tym nie wspomina? Syn boży nie miał pojęcia o procesie, który go stworzył, nawet zakładając ingerencję jego hipotetycznego tatusia? Tabuny teologów od wieków interpretują religijne „mądrości” na wszelkie sposoby, więc wplecenie ewolucji do ewangelii nie będzie dla zawodowych krętaczy wielkim wyzwaniem. Najzatwardzialsza ciemnota zawsze będzie trwać w uporze i wypierać rzeczywistość, wierzyć literalnie w biblię, stworzenie świata w 6 dni ok. 6 tys lat temu, a nawet cały cyrk z Arką Noego. Nieco rozsądniejsi „unowocześniają”, naciągają teorię, by nie wychodzić na kompletnych durni. Tylko umyka im zasadnicza kwestia, czyli gdzie jest ten Wielki Kierowniczy? Gdzie się schował? Czemu tak długo kombinował zanim wymyślił człowieka? Skąd tyle błędów i wypaczeń, czyli dlaczego tyle gatunków musiało wyginąć? Dlaczego nie objawił się wszystkim ludziom na całej Ziemi jednym imieniem, jedną księgą? No i te wszystkie atawizmy, po co nam owłosienie w różnych miejscach, ślepa kiszka. Czy inteligenty i na dodatek dobry bóg, kierując procesem ewolucji musiał dopuścić do życia te wszystkie paskudztwa dręczące zwierzęta i ludzi w tak wyrafinowany sposób? Do czego potrzebne są krwiopijne owady, na dodatek roznoszące malarię i sama malaria? Czy biedni Afrykanie nie mieli dość problemów, mało im misjonarzy, to jeszcze ta zaraza? A nawet „nasze” kleszcze, mogą załatwić wiele ciekawych doznań, od boreliozy po zapalenie opon mózgowych. Larwy niektórych much wylęgają się wewnątrz innych organizmów, a potem wędrują przez mięśnie powodując bóle, wychodząc np. przez oczy powodują ślepotę. U niektórych zwierząt gnieżdżą się w nozdrzach powodując uduszenie. Tasiemce, glisty, gzy, bakterie chorobotwórcze i wirusy, nie sposób wymienić nawet w skrócie jak „wielkie rzeczy pan przygotował dla nas”. Cała masa draństwa uprzykrzającego życie, a wcale nie niezbędnego do obiegu materii, węgla czy wody w przyrodzie, ani nawet w łańcuchu pokarmowym. Bóg jako wielki kreator wypada równie słabo jako kierowniczy procesu ewolucji. Poza tym jakby z tym nieskończonym miłosierdziem całkiem na bakier, strasznie perfidny, wręcz psychopata, ewentualnie pierdoła, co z kolei wyklucza jego wszechmoc.
Bardzo celne spostrzeżenia. Syn boży nie wiedział o ewolucji, bo jak wcześniej zauważył Janusz, nie potrafił też wynaleźć zwykłego mydła, żeby uchronić apostołów przed zarazkami. Chyba każdy widzi co się naprawdę dzieje. Przybity argumentami kościół coraz bardziej kręci, i coraz bardziej się w tych zeznaniach plącze. I czym bardziej się plącze, tym więcej ludzi to zobaczy. I to jest przyszłość.
bo może to jednak faktycznie heretyckie brednie są…. hehehehe
Potrzebny artykuł, bo przypomina najciekawsze i dla nas najważniejsze odkrycie
ewolucji: jesteśmy tylko zwierzętami z naturalnie wyewoluowanym umysłem.
To znaczy z umysłem wyłonionym w sposób ślepy i przypadkowy przez dobór naturalny.
Powyższe zdania to nie opinia polityczna, tylko stan wiedzy naukowej na nasz temat.
Duzo pary idzie w walkę z idiot-kreacjonizmem typu „czy człowiek żył równocześnie
z dinozaurami”, a zagadnienie zwierzęcości człowieka (w tym jego świadomości czy „duszy”), jest tak straszne i „obraźliwe”, że rzadko bywa w ogóle artykułowane.
Stwierdzenie papieża, że „TE jest czymś wiecej niż hipotezą” to czysta kompromitacja dla JPII i „kościoła panującego”. To tak jakbym ja, po zamordowaniu człowieka, na spowiedzi powiedział, że „zgrzeszyłem więcej niż gdybym się onanizował”. Czy powiedziałem prawdę?
Ewolucja gatunków jest obecnie czymś przeciwnym do hipotezy – jest faktem udowodnionym ponad wszelką wątpliwość (i zaobserwowanym).
Człowiek – materialna biomaszyna – to tylko jedno ze stworzeń w marnotrawnym i ślepo meandrującym procesie ewolucji.
Serdeczne gratulacje Alvert za swietny esej.
Masz talent literacki.
Rowniez dzieki Krzysztofie za pamietanie tego
zeJezus nie wynalazl mydla .A mogl bedac bogiem nawet stworzyc fizyke kwantowa lub wynalezc elektycznosc dla ludzi co bylo by lepsze niz chodzenie po wodzie.
Janusz nie zapominaj iz bog dal wolna wole i dusze czlowiekowi i to on z biegiem czasu wynalazl mydlo i fizyke kwantowa. Bog jest tu tylko arbitrem 😉
Jak zwykle, świetny esej