#post-

 

Minął trzeci dzień festiwalu Musica Polonica Nova. Jak na niego dotarłem? Tym razem nie wypada mi pisać o rowerowej wyprawie do gmachu NFM, która odbyła się zupełnie offline (jeśli nie liczyć smartfonu, którym co jakiś czas robię zdjęcia do Google Map i na Instagram) i zupełnie analogowo (jeśli nie liczyć wspomnianej komórki, no i licznika prędkości, z którego ściągam dane bezprzewodowo na aplikację za pomocą NFC). Na Novej, zgodnie z moimi oczekiwaniami wobec podtytułu #Sieć zrobiło się mocno internetowo. Nie tylko internetowo, ale i postinternetowo.

 

Określenie postinternet wydaje się być skrajnie kontrowersyjne i epicko wręcz buńczuczne.  Jaki postinternet? Przecież my żyjemy o bladym świcie internetu, niebawem wejdzie nowa generacja Internetu z komórkowych masztów, szybsza dziesiątki razy od obecnych standardów. Pojawi się na szeroką skalę Internet rzeczy, wokół nas zaroi się od inteligentnych lamp, zeszytów, domów, rabatek, znaczników na nóżkach chronionych ptaków. Inteligentne samochody powoli (?) wyprą kierowców, zaś cały czas będą gadać między sobą, aby w ramach jednej wielkiej wspólnoty zdobywających doświadczenie inteligentnych programów uczyć się nawzajem od siebie, analizować, dyskutować etc. Jeden taki samochód będzie zużywał 4 Terabajty internetu na dobę, zaś sieć nowej generacji da radę, przesyłając nam przy okazji interaktywne hologramy ukochanych kotków i reklam karmy dla nich. Niedawno powstało coś wielkości paznokcia w małym palcu, co jest całym komputerem o możliwościach peceta sprzed pięciu lat i kosztuje dwa dolary. Będzie umieszczane we wszystkim, aby rzeczy w królestwie Internetu rzeczy nie tylko nie były nieme, ale i całkiem bogate w inicjatywę.  Jak się zatem ma wobec tej nadchodzącej niebawem kolejnej rewolucji Internetu artystyczny, muzyczny „postinternet”?

 

Na szczęście dowiadujemy się, że termin „postinternet” nie odnosi się do końca internetu, ale do sztuki powstałej po doświadczeniu internetu przez danego twórcę. Dotyczy to szczególnie młodych twórców, którzy zadawali sobie pierwsze pytania o rzeczywistość już w cieniu WWW. Jednak w tym „post” tkwi nadal kontrowersja. Obecnie internet daje możliwość domowej produkcji efektów porównywalnych z nowymi Gwiezdnymi Wojnami, daje możliwość tworzenia dzieł symfonicznych, gdzie wirtualne instrumenty są bardzo bliskie dźwięku rzeczywistych instrumentów, pozwala na kreowanie muzyki elektronicznej o jakiej do niedawna osoby nie posiadające fortuny czy układów w ministerstwie sztuki mogły tylko pomarzyć. Dzięki internetowi możemy napawać się widokiem z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na żywo, być w samym sercu toczących się na świecie wydarzeń, czytać przemyślenia najważniejszych polityków na kilka sekund po podjęciu przez nich istotnych decyzji. Czy zatem wrażenia z internetu prowadzą do czegoś siermiężnego, niepoukładanego, chaotycznego, z ostrą pikselozą? Twórcy postinternetu zdają się odpowiadać, że „tak”, że postinternet to skrzące się pikselami screeny jakichś filmików i stron, oraz dziwaczny chaos retro-sampli, które nie doznały jeszcze doskonałej jakości radia internetowego czy Spotify.

 

Kompopolex / fot. archiwum zespołu

 

Dobrze, wrócę jeszcze do tematu internetu, ale wpierw napiszę słów kilka o tym, kogo w ogóle w NFM słuchaliśmy. Zaczęło się dość klasycznie, przynajmniej w porównaniu z postinternetem. Towarzyszący całemu koncertowi zespół Ensemble Kompopolex w składzie: Monika Winczewska – flet , Rafał Łuc – akordeon, Aleksandra Gołaj – perkusja i Jacek Sotomski – elektronika, pod batutą ekspresyjnie i jakby po habsbursku wyglądającego Macieja Koczura wykonalł Wściekłość (The Rage) Cezarego Duchnowskiego, utwór oparty na tekście pochodzącym z utworu Wut Elfridy Jelinek w tłumaczeniu Karoliny Bikont. Dzieło było antyklerykalne i miało formę buntowniczej modlitwy. Gwiazdą wykonania była, tak jak poprzedniego wieczoru w #MiniOperze Joanna Freszel. Tym razem jej partia była celowo antyestetyczna, choć upiornie (w dosłownym tego słowa znaczeniu) trudna. Duchnowski zadbał o to, aby niespokojnie falujący, skrzeczący i piszczący głos był odzwierciedleniem złości, przerażenia i agerofobiczno – socjopatycznej alienacji, z której słynie sama Jelinek. Utwór otwierał narastający śmiech pojawiający się punktowo i z różnych stron, co dla mnie było ilustracją „komedii świata”, ale też może skrajnej utopijności współczesnych intelektualistów radykalnej lewicy. Oczywiście krytyka dogmatów płynący z religijnej wiary jest mi bliska, ale sprowadzanie tego problemu tylko do jednego wyznania i do jego kleru to zbytnie zawężenie problemu. Tym niemniej wykonanie było świetne, zaś utwór ciekawy, choć trudny estetycznie, celowo drażniący słuchacza. Nie był to postinernet, ale w jakimś sensie postmuzyka, stworzenie czegoś złożonego i wirtuozowskiego w celu odstręczania a nie zachwycania. Ok, zgoda – sztuka nie jest łaszącym się kotem, powinna mieć też kły i pazury. O, zaraz, zaraz… Kot też je ma, więc może moja metafora nie była zbyt trafna… Ale wiadomo o co chodzi.

 

Po Duchnowskim zostaliśmy pozostawieni na pastwę postinternetowej muzyki. Wpierw usłyszeliśmy dzieło Niny Fukuoki zatytułowane uncanny valley czyli kraina cudowności. Bazą dla niego była też prezentacja wideo, zaś w niej motywem przewodnim były pierwsze japońskie androidy, naśladujące głowy japońskich kobiet i zawieszone w nieco komercyjnej pustce. Do tego pojawiły się też piękne dziewczyny wygenerowane całkowicie cyfrowo. Muzyka był momentami ciekawa, ogromnie podobał mi się zagrany w pewnym momencie melanż melodyjek do gier. Kompozycja miała swój nastrój i coś z niej we mnie zostało, choć trochę też cliché na temat „Daleki Wschód a elektronika”. Mimo to nie rozumiem, dlaczego postinternet boi się solidnej pracy w After Effects. Czy to manifest nowolewicowo purystycznej pogardy dla materialności i przepychu, czy też zwykłe lenistwo? Nie rozumiem dlaczego w postinternecie tkwi obraz internetu retro, z roku 2000 a nie 2018. Te 18 lat dla internetu to kilka epok.

 

To samo może dotyczyć animacji, screenów etc. użytych w dziele Jacka Sotomskiego Credopol. Choć trochę mniej, gdyż Credopol celowo był obrazoburczy, całkowicie anty- nie zaś post-. Znów krytyce poddane zostały rzeczy, których i ja nie lubię. Religijne i inne dogmaty, powszechna w #sieci głupota i tak dalej i tak dalej. Całość była niezmiernie długa, celowo skrajnie niedbała i mimo to dowcipna. Obok screenów z internetu i filmików z YouTuba doszło do niemal udanego pocałunku kompozytora z dyrygentem, oraz do bardzo ostrej kłótni między śpiewaczką i recytatorką, znakomitą zresztą Barbarą Kingą Majewską i obdarzonym sporym talentem aktorskim dyrygentem. W pewnym momencie wideo już się nie wyświetlało i nie wiem, czy to było celowe, czy rzeczywiście wysiadło. Z dowcipnych rzeczy mieliśmy choćby opowieść, dość wulgarną, o bardzo chutliwej dziewczynie, która seksem powstrzymała terrorystę islamskiego, po czym dawała rady królowej na temat seksu. Temu towarzyszyły między innymi filmiki z YouTuba tak głupie i rozbrajające, że aż ciężko uwierzyć iż autentyczne. Ale w internecie jest wszystko.

 

Credopol było zatem całkiem wciągające i zabawne, urokliwe w swojej totalnej wręcz anarchii. Miało też odniesienia krytyczne wobec naszej polskiej mentalności, ale dominowała ogólna, globalna głupota. Takie przynajmniej mam wrażenie. Innym plusem było oddanie tego samego nastroju, jaki i ja miewam, starając się, jako dziennikarz, dotrzeć w internecie do rzeczywistego źródła jakiejś informacji, próbując odrzeć je z głupoty, sensacji i ideologicznych zniekształceń, czy to lewicy czy to prawicy. W trakcie takich wykopalisk absurdalna strona internetu mocno wdziera się do umysłu i on również odgrywa swoisty Credopol. Zatem kompozytorowi należą się brawa za bardzo realistyczne, a jednocześnie wciągające oddanie stanu niezawinionego internetowego kaca (u Fukuoki był on chyba częściowo zawiniony).

 

Jeśli chodzi o minusy, to przestałem się ekscytować sytuacjami w której rzeźba może być malarstwem a malarstwo rzeźbą, muzyka teatrem a teatr muzyką. Wielu krytyków sztuki współczesnej narkotyzuje się wręcz zacieraniem się granic gatunków w sztuce. A w tym, gdy spojrzymy na to na trzeźwo, nie ma nic szczególnego. Ot – dzieje się. Czasem ciekawie, czasem nieciekawie. To zjawisko, samo w sobie, nie zasługuje na setki tysięcy stron jakie zalano jego opisami, pochwałami, analizami etc. W Credopolu zdecydowanie za mało było muzyki, poczułem się więc jak w teatrze, lub ewentualnie na wystawie w galerii sztuki (bo obrazu było więcej). Od strony plastycznej i teatralnej z pewnością coś w Credopolu było, choć nadal dziwię się, że postinternet jest aż tak siermiężny. Internet daje niebywałe możliwości, ale też bywa leniwy i na skróty, zatem celowa niedoskonałość nie jest dobrze wycelowaną antytezą.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy − 1 =