Refleksja po książce „Prawy Umysł”

Poniższy tekst nie jest recenzją książki w ścisłym znaczeniu tego słowa. Niektóre terminy mogą zachęcić czytelników do zapoznania się z omawianą lekturą, myślę jednak, że tekst najlepiej dedykować tym, którzy mają ją już za sobą.

Koncepcja zawarta w książce „Prawy umysł” nie jest dla mnie czymś nowym- fakt, że „intuicje pojawiają się pierwsze, racjonalne rozumowanie- drugie”, był dla mnie już wcześniej czymś wręcz… intuicyjnym, choć i dowiedzionym na gruncie rozumowania. Czytając jednak wspomniane dzieło Jonathana Haidta, chwilami miałem wrażenie, iż autor próbuje dowieść innej tezy, mianowicie- „intuicje pojawiają się pierwsze, racjonalne rozumowanie… w ogóle”.

Jestem przecież człowiekiem- czyli istotą tak indywidualną, jak i społeczną. Znam uczucie doświadczenia wspólnoty i radość, jaką ono ze sobą niesie. Co jednak przeszkadza mi w tym, by nie chodzić do tutejszego kościoła w mojej wiosce, a za to systematycznie obcować z ludźmi nadającymi na podobnych falach (choćby mocno oddalonych) i doświadczać tej wspólnoty choćby na imprezach? Otóż nie przeszkadza mi nikt i nic, tak więc z mniejszą czy większą regularnością praktykuję to- będąc świadomym zarządcą swoich emocji i intuicji, a dzięki temu czerpiąc z życia korzyści nie tylko stricte materialne.

Zaintrygował mnie fakt, iż na podstawie pewnych badań, Jonathan Haidt uznał za konieczność mocną i podzielaną przez grupę wiarę w sferę nadprzyrodzoną. Komuny świeckie były mniej trwałe? No, dobrze- ale sam przyznał przecież, że członkowie komun świeckich byli skłonni analizować proponowane rytuały i podchodzić do nich krytycznie, na zasadzie korzyści i strat. Spytam więc nieco przewrotnie- co w tym złego?

Czy naprawdę ludzkie umysły nie są zdolne pojąć tego, że „świętość zdolna przykryć arbitralność” to doskonała pułapka? Jeśli mamy tendencję do otaczania pewnych rzeczy otoczką czci, otoczmy nią sam fundament moralny „Troska/krzywda”. Możemy także otoczyć świętością „Sprawiedliwość”. Nie trzeba do tego niezachwianej wiary w konkretną wizję sfery nadprzyrodzonej.

Dzięki takiemu przekierowaniu naszych pierwotnych intuicji, jesteśmy w stanie najmocniej szanować to, co szacunku jest naprawdę warte (gdyż uznaje to również rozum, a nie tylko instynkty), czyli społeczeństwo, którego członkowie wykorzystują różnice między sobą konstruktywnie; jako powód do wzajemnego uzupełniania się. Otoczmy świętością zasadę altruizmu odwzajemnionego, pamiętajmy, że mamy empatię i wiedzmy, że jest ona czymś najwspanialszym, w co wyposażyła nas natura- dzięki niej możemy dostrzec, jak bogate jest życie, w którym cieszymy się także z korzyści innych ludzi, choć jako psychopaci być może bylibyśmy bogatsi finansowo działając czysto egoistycznie.

Czy sport absolutnie nie wystarczy do zaspokojenia instynktu konkurencji międzygrupowej?

Gdyby racjonalne rozumowanie nie działało w ogóle- wtedy uznałbym, że sport nie wystarczy. Uznałbym, że przeciętny człowiek nie jest w stanie pojąć myśli „no, to się wyszaleliśmy, była radocha, a teraz wracam do życia i wiem, że jestem po prostu przedstawicielem gatunku Homo Sapiens, czyli z każdym innym człowiekiem więcej mnie łączy niż dzieli, choć łączy nas również przykra skłonność do potęgowania urojonych przepaści, na co muszę uważać. No i uważam, przecież nawet na tym meczu nie walnąłem nikogo ławką po głowie”.

Jestem zdania, że wszystko to, co „profanum” można otoczyć „sacrum”. Jedyna różnica między religijną (czy ideologiczną), a świecką religijnością polegać będzie na tym, iż jako ludzie świadomi będziemy hamować swój popęd „świętego oburzenia”, pamiętając, że właśnie po to czcimy to, co ludzkie i codzienne, aby uniknąć zabójczego i ślepego patosu. Poza świętym oburzeniem możemy w pełni cieszyć się całą paletą emocji, która wypływa z naszego ludzkiego i społecznego potencjału.

Tym akapitem chciałem już zakończyć swoją refleksję po książce, a jednak przeczytałem wszystko raz jeszcze i muszę coś dodać. Otóż Jonathan Haidt wyraźnie zasugerował, że poczucie „sacrum” wymaga pierwiastka nadprzyrodzonego. Sam jestem od całkiem niedawna agnostykiem (w kwestii konkretnych hipotez bogów typu Jahwe ateistą, ale nie w odniesieniu do dowolnej możliwej „wyższej siły”). Tak czy inaczej, nie jest i nie było mi obce poczucie czegoś, co nazwałbym świętym. Wspomnę jeszcze Alberta Einsteina, ateistę, który sam przyznał, że jest na swój sposób „religijny”, ponieważ odczuć mistycznych dostarcza mu kontemplowanie praw fizyki i wszechświata. Sam doświadczam takich stanów, np. przy podziwianiu przyrody, czy obcowaniu z piękną muzyką.

Czy świadczy to- mimo oczywistych konotacji ewolucyjnych, ba, mimo całej ewolucji- o istnieniu wspomnianej siły wyższej? Jako agnostyk stwierdzam- być może. Jednak bez rozumowego wnikania w kwestię istnienia/nieistnienia, te stany emocjonalne i stany świadomości po prostu u mnie zachodzą. Miały miejsce także wtedy, gdy byłem „twardym ateistą”. Nie uważam w takim razie, by ludzie naprawdę potrzebowali jakiejś spójnej i szczegółowej religii/ideologii, aby odczuwać „sacrum”, a co za tym idzie, mogą nim otoczyć sferę „profanum” oraz świeckie wartości- czyli takie, dla których niepotrzebne jest uzasadnienie „z góry”.

Autor „Prawego Umysłu” stwierdza dość autorytarnie, iż człowiek „nie jest w stanie kochać całej ludzkości”. Owszem, być może nie sprzyjają temu nasze biologiczne inklikacje z całym ich repertuarem- niemniej, sądzę, że jak najbardziej jest to możliwe- po prostu przy odpowiedniej ich KONFIGURACJI. Pomyślmy, co mogłaby zdziałać ludzkość, gdyby to ona była DRUŻYNĄ i walczyła z WROGAMI takimi, jak chwilami nadaktywne instynkty, ignorancja, czy zaprzepaszczanie potencjału dowolnej jednostki na tej planecie.

Umiemy przecież myśleć abstrakcyjnie- racjonalne rozumowanie także w końcu się pojawia- i ono nie obywa się bez podbudowy „słoniowej”. To właśnie dlatego ludzie kochają, szanują i darzą czcią wymyślonych bohaterów typu Posejdon. Na podobnej zasadzie można- myślę, że o wiele sensowniej- kochać i szanować abstrakcyjny (a jednak o wiele bliższy realiom) archetyp Homo Sapiens, którego takie czy inne, lecz za każdym razem niepowtarzalne odzwierciedlenie znajdziemy w każdym przedstawicielu naszego gatunku.

Rozwój może następować na zasadzie życzliwej konkurencji na pomysły, idee, projekty, wynalazki- motywowany powyższymi czynnikami, nie zaś zajadłym przekonaniem o „obiektywnej lepszości” NASZEJ odrębnej grupy. Konserwatyści idą po prostu na łatwiznę i dlatego nie promują oświeconego (wspartego nauką) humanizmu, ale ciągle kuszą wyborców tanim populizmem i wyolbrzymionymi podziałami- oczywiście, zakrywając swój arbitralny i partykularny interes różnymi złudnymi „świętościami”. Tak- sądzę, że w większości przypadków jest to postawa cyniczna, nieszczera. Po prostu zbyt dużo już WIEMY.

Jonathan Haidt na różne sposoby przytacza w swojej książce sformułowanie „w konkurencji międzygrupowej grupy indywidualistyczne przegrywają z monolitycznymi”. Moim zdaniem jest to mało doniosła refleksja, ponieważ na tej samej zasadzie mafia wygra ze sztabem naukowców, a stado jaskiniowców z maczugami pokona pacyfistów- po prostu rozwalając im głowy. Na tej samej zasadzie praktycznie każde państwo ma swoje wojsko- dlaczego? Właśnie dlatego, że każde inne też je ma. A teraz metafora- jedno świeże jabłko nie ma szans, jeśli otoczone jest tabunem zgniłych braci. No i o czym to niby świadczy?

Jest czymś dość oczywistym, że opacznie zindywidualizowana grupa przegra rywalizację z grupą „spójną”. Zachodnie społeczeństwo nie jest przecież zoptymalizowane (czyli prawdziwie zindywidualizowane). Kultura zachodnia przesiąknięta jest postmodernizmem, czyli niespójną ideologią, która tworzy w ludzkich głowach dysonans, zamiast cokolwiek w nich stymulować. Nie bryluje tu wspomniany oświecony humanizm. Jeśli jednak jesteśmy gotowi patrzeć na to wszystko jak na mechanizm, to przyjmijmy do wiadomości, że oświecony humanizm jest po prostu możliwą postawą, a jego ekspansja to kwestia odpowiedniej promocji. Jest rzeczą jasną, że człowiek doby postmodernizmu, który „indywidualizm” postrzega jako opozycję do „społeczności”, nie będzie wchodził z innymi (podobnie nastawionymi ludźmi) w optymalne interakcje w którejkolwiek z życiowych sfer.

Jest więc równie jasne, że społeczność tak myślących osób polegnie w starciu ze stadem zindoktrynowanych baśnią o swej lepszości Durkheimowczyków. Na czym jednak polega recepta oświeconego humanizmu? Wyjaśniam: otocz czcią człowieka i ludzkość i spoglądaj na to jak na mechanizm, w którym każda jednostka ma swoje predyspozycje- w ich wydobyciu i stymulowaniu natomiast, powinien pomagać jej system- począwszy od podsystemu edukacji.

Indywidualizm- czyli niepowtarzalność każdego z nas- zbiór innych preferencji i inklinacji- określa, jaka byłaby nasza optymalna rola… uwaga, uwaga- w SPOŁECZEŃSTWIE! To wszystko pięknie się ze sobą zazębia, czyż nie? To prawdziwa, naturalna i konstruktywna różnorodność, czyż nie? Tak! A zatem- niepotrzebne nam patetyczne, zmyślone bzdury. Jeśli w twojej głowie indywidualizm nie gryzie się ze społecznością, to pierwszy dobry krok, żeby mało co się w niej gryzło (to gryzienie nazwałem wcześniej dysonansem). Aby ludzie dobrze ze sobą współgrali, najpierw należy pomóc im w zoptymalizowaniu ich potencjału, ponieważ wówczas racjonalne rozumowanie będzie bardziej aktywne i „ludzkie wnętrze”- jako podstawa- będzie również lepiej wewnętrznie zgrane.

Rozum i serce- jak określił to Jonathan Haidt- „jeździec i słoń”- mogą śpiewać na dwa głosy, zamiast fałszować. A jeżeli ciągle przemawia do nas przenośnia ze słoniem, to jeździec powinien jednak częściej przejmować nad nim panowanie. Wiedząc, że słoń po prostu z przyzwyczajenia (ewolucyjnego) chce iść tam, gdzie być może miliony lat była oaza, ale ta najzwyczajniej w świecie wyschła.

Reasumując- tak, grupa zatomizowana, rozbita- przegra z monolitem. Jednak alternatywą dla tej fałszywej dychotomii- atomizacji i monolitu- jest PRAWDZIWY indywidualizm, którego źródłem może być właśnie nowoczesny humanizm. Grupa monolityczna realizuje dobrze cele określone przez wodza. Grupa prawdziwie ludzka, w której nie ma sprzeczności między indywiduum i universum, realizuje świetnie setki celów, które mają jednostki, w konsekwencji i „przy okazji” realizując cel wspólny nam wszystkim, jakim jest spełnienie (życie- jako czas i energia- poświęcone w większości na żywioł zgodny z naszymi predyspozycjami, ponieważ napędza to nas entuzjazmem) oraz szczęście zamiast jego namiastki (czyli emocjonalny wymiar spełnienia- nie chodzi tu przecież jedynie o spełnienie zawodowe, choć to bardzo istotny aspekt).

P.S. Jonathan Haidt ogłosił „klęskę racjonalizmu”, gdy okazało się, że emocje grają tak ważną i pierwszorzędną (w sensie kolejności) rolę w moralności i światopoglądzie. Zapędził się troszkę- wszak racjonalizm nie uznaje, że „rozum góruje”- do niedawna raczej uznawał, że „górować powinien”, zaś od kiedy nauki o człowieku zrobiły tak wielki postęp, racjonalista bez wstydu może ogłosić credo: „rozum powinien być aktywny na ile tylko może- i to już będzie dużo”.

O autorze wpisu:

5 Odpowiedź na “Refleksja po książce „Prawy Umysł””

  1. NAUKOWCY FIZYCY JAK BADAJA JAKIES ZJAWISKO TO STARAJA SIE ODIZOLOWAC JE OD WPŁYWU WSZELKOCH INNYCH ZJAWISK -JESTO TRUDNE -NAPRZYKŁAD PROMIENIE /NIEKTORE/ KOSMICZNE PRZENIKAJA PRZEZ WIELO METROWE PŁYTY OŁOWIANE – Z TEGO POWODU TRUDNO USTRZEC KOSMONAŁTOW W RAKIECIE POZA ZIEMIA /POZA JEJ OCHRONNA MAGETOSFERA PRZEZ NAPRZYKŁAD ROK PODRÓZY NA MARSA ZYCIOWA DAWKE /DOZWOLONA DLA CZŁOWIEKA / KOSZT PŁYT OŁOWIANYCH /CIEZKICH – METR SZESCIENNY OŁOWIU 10 TO Z HAKIEM WYWIDOWANIA W PRZESTRZEN OKOŁO ZIEMSKA OLBRZYMI /MOGE PODAC ILE /1 KILOGRAM 10TYS $
    —WIEC ABY CHRONIC JEDNEGO KOSMONAŁTE –500 TON— 500 TON —TO 500 TYS KILO–5 000 000 000 $ ABSURD –WRACAJAC DO TEMATU – ZJAWISKA PSYCHICZNE W CZŁOWIEKU W JEGO PSYCHICE FIZJOLOGII NIE SA IZOLOWANE LECZ WSPÓLBIEZNE WIELOKROTNIE ZALEZNE MAJACE MECHANIZMY REGULACJI I DEREGULACJI – NAZWY DEFINICJE – NASZYCH STANOW – ROBI SIE OPISOWO – JAKO ZESPOŁY /POURAZOWY , CUKRZYCOWY ,WSTRZASOWY /- ZESPOL TO ZBIOR ELEMENTOW KTORE WYSTEPUJA NAJCZESCIEJ – W PRZEWAZJACEJ CZESCI /NAPEWNO KAZDY OGLADAŁ CHOC JEDEN ODCINEK O SPRYTNYM LEKARZU DIAGNOSTYKI MEDYCZNEJ —WRACAJAC DO TEMATU -CZŁOWIEK TO KONSTRUKCJA BARDZO SPECYFICZNA /WIE,E PRZYSŁOW LUDOWYCH PRUBUJE UDATNIE TO OKRESLIC –NP POLAK GLODNY TO ZŁY -WIADOMO ZE STAN NAJEDZENIA ZMECZENI NIEWYSPANIA WPŁYWAJA NA NASZA PSYCHIKE I NIESA TO PROSTE DZIALANIA —NAPRZYKLAD OSTATNIE BADANIA MOWIA ZE PO PRÓBIE ZAPAMIETANIA -ZAAPLIKOWANY WYSIŁEK CIEZKI FIZYCZNY PO 2-4 GODZIN – WZMAGA ZAPAMIETYWANIE O 100% —WIEC NAUKOWCY NA FILMACH AMERYKANSKICH -BIEGAJA -NIE DLA KONDYCCJI CZY SYLWETKI ALE BY LEPIEJ MYSLEC — WRACAJAC DO KSIAZKI KTOREJ NIE CZYTAŁEM —ZAWIERA ONA MYSL ZE ZESPOL INDYWIDUALISTOW -MOZE BYC LEPSZY OD MONOLITU JEDNOMYSNYCH —MYSL DOSC BANALNA —ODZIAŁ ZOLNIEZY KOLUMNA JEST ŁATWA DO ZLOKALIZOWANIA – DO PRZEWIDZENIA GDZIE JEST – GDZIE CHCE SIE UDAC W EFEKCIE DO ZNISZCZENIA -SIŁA POZORNA MONOLITU –WIELKIE KONCERNY JUZ DOSC DAWNO WYMYSLIŁY ZBIÓR NAUKOWCOW /TAK ZWANA BURZE MUZGOW INDYWIDUALISTÓW /KTORA STERUJE JEDEN LUB KILKU TONUJACYCH PRAKTYKOW -LUDZI ZESPOŁOWYCH -ALE BEZ PRZESADY —TAK ROZWIAZYWANO PROBLEMY SWOZENIA PIERWSZEJ BOMBY ATOMOWEJ —W INNEJ SKALI DZIALA TAK SPRAWNY UMYSŁ POJEDYNCZEGO GENIUSZ ROZNE KOCEPCJE SA ROWNOLEGLE MAGLOWANE DOPASOWYWANE -KOJARZONE PRZETWARZANE KOMPILOWANE —OBRAZ /CHYBA / POKAZANY W SIAZCE JEST PDOSCPROSTY – BY NIEPOWIEDZIEC PROSTACKI -JEZDZIEC I SŁON – SECE I UMYSŁ / TEN PODZIAŁ RAZ ZE JEST SZTYCZNY RACZEJ – CHINSKI YUNG -YANG /BIAŁE Z KROPKA CZARNEGO I ODWROTNIE -OCZYWISCIE JEST WIELOWYMIAROWY I WIELO KOLOROWY — BADANIA NAD ZAAWANSOWANYMI UMYSŁAMI NAWET ZWIERZAT /NACZELNE SROKI SŁONIE DELFINY OSMIORNICE / NAPOTYKAJA WIELKIE BYC MOZE NIE ROZWIAZYWALNE TRUDNOSCI -ISTOTY TE POSIADAJA SWOJ INDYWIDUALIZM – WIEC WYNIKI KTORE OSIAGNIEMY NIE MOZEMY BEZPOSRENDINO PRZETRANSPONOWAC JAKO UNIWERSALNE /SPOTYKALEM LUDZI KTORYM NIE MIESCIŁO SIE W GLOWIE ZE ISNIAŁY GDZIES SPOLECZNOSCI NIE RELIGIJNE LUDZKIE -NO NIE MOZLIWE -JEDNAK ISTNIAŁY///ISTOTY ZWIERZETA INTELIGENTNE -ZREGUŁY ROZWIJAJA SWA INTELIGENCJE W GRUPIE /OSMIORNICE NIEKONIECZNIE /GROPY TO WPŁYW RÓZNORODNY – A WIEC SILNIA 10 SILNIA 3628800—TO DLA KOLEGI KTÓRY NIELUBI LICZB —GROPA 10 OSOBNIKÓW WYTWAZA MIEDZY SOBA PONAD 3 I PÓŁMILIONA RÓZNYCH POTECJALNYCH RELACJI —JEDNORAZOWO -TO TAK JAK GRA W SZACHY KTORYCH WŁASCIWOSCI ZMIENIAJA SIE ZA KAZDYM RUCHEM O TROSZECZKE —PROSTE STOSUNKOWO ZWIERZETA PROSTA GRUPA -NAPOTYKAMY OLBRZYMIE TRUDNOSCI BADAWCZE – ROZWOJ CZŁOWIEKA TO LATA NP 32 /WIEK CHRYSTUSOWY / SKONDINON UWAZNY ZA OPTYMALNY -EMOCJE- WIEDZA DOSWIADCZENIE – SPOLECZNE OBYCIE- INDYWIDUALIZM -PRAKTYKA BADAWCZA – NIEZALEZNOSC – ODWAGA I ETCERA —BYC MOZE SETKI TYSIACE NIE NAZWANYCH -WŁASCIWOSCI CECH – ZBIORÓW CECH -KONGLOMERATOW -CIAGLE SIE ZMIENIAJACYCH —JESTEGO TYLE ZE NIEMA TYLE CZASTECZEK W WSZECHSWIECIE KTORY ZNAMY –CO OZNACZA ZE NIE MOZEMY Z PENOSCIA PRZEWIDZIEC CO WYMYSLI LUB ZROBI POJEDYNCZY CZŁOWIEK -JESZCZE BARDZIEJ ZESPOL LUDZI WYSTARCZAJACO INTELIGENTNYCH /GENIUSZY —A TU AUTOR MA DWIE KONCEPCJE PODSTAWIC ZAMIAST RELIGI ETYKE /ETYKI BYWAJA ROZNE NIEMA UNIWERSALNEJ–APRPOPO/I JUZ POWSTAJE NOWY CZLOWIEK BEZ ATAWIZMÓW —APSOLUTNIE NIE POGRAZAM PANA NORBERTA ANI AUTORA KSIAZKI — BARDZO DZIEKUJE ZA IMPULS JAKI WRZUCIŁ NA FORUM RACJONALISTA TV —PO NIEDAWNYCH BANALNYCH PYSKOWKACH POLITYCZNYCH -IDEOLOGICZNYCH -NIE WNOSZACYCH WIELE NOWEGO—–UMYSŁ -WYCHOWANIE- EDUKACJA -WOLNOSC- INDYWIDUALIZM–INTELIGENCJA -PSYCHIKA —TO WSPANIAŁE TEMATY ALE APARAT BADACZY KARTEZJUSZA MYSLE WIEC JESTEM – MYSLE ZE WIEM JAK MYSLE JEST PRYNITYWNY – BY NIEPOWIEDZIEC BLEDNY —- OLBRZYMIE BADANIA OLBRZYMIE MASZYNY LICZACE WIELE LAT – BADANIA DWUZNACZNIE MORALNE MANIPULOWANIE LUDZMI -IZOLOWANIE ICH – NAJLEPIEJ BADANIE NA BLIZNIAKACH /JEDNOJAJOWYCH /MILIRDY CZASU I DOLAROW —WRACAJAC NA ZIEMIE NIEMOZNA TANIO WSZYSTKIEGO PRZEWIDZIEC Z LUDZMI –STAD DZISIEJSZE WYJSCIE WIELKIEJ BRYTANII Z UNII EUROPEJSKIEJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × cztery =