18 sierpnia 2021 roku ponownie mieliśmy okazję wysłuchać we wrocławskim NFM muzyki organowej. Nowy instrument nieodparcie cieszy miłośników muzyki organowej. Tak wielkich instrumentów powstaje na świecie niewiele i każdy z nich cieszy miłośników muzyki organowej nie tylko lokalnie, ale i globalnie. Tym razem jednak wykonawczyni pochodziła z Polski. Wysłuchaliśmy recitalu poznańskiej organistki Elżbiety Karolak. Nie zabrakło na nim utworów Feliksa Nowowiejskiego, co nie dziwi, jako że organistka jest współorganizatorką Międzynarodowych Konkursów Organowych im. Feliksa Nowowiejskiego w Poznaniu. Od jednego z nich zatytułowany był zresztą cały środowy recital, a tytuł brzmiał „Róże św. Teresy”. Utwór był bardzo melodyjny i kwiecisty, a raczej „kwiatowy”, gdyż jak na Nowowiejskiego nie miał bardzo złożonej struktury. Typowego Nowowiejskiego usłyszeliśmy w dobrze wykonanym Preludium „Adoremus” op. 31 nr 2.
Duże wrażenie wywarła na mnie Fantaisie A-dur ze zbioru Trois pièces pour grand orgue Cesara Francka, bardzo post-Lisztowska w swoim wyrazie i niemal tak dobra, jak dzieła samego Liszta, którego nieodmiennie uważam za największego mistrza muzyki organowej po wielkich „barokowcach”, Bachu i Buxtehude. Co ciekawe, w późnoromantycznym dziele Francka słychać było wyraźną melodykę francuską, mimo współczesnych mu zarzutów rodaków o zbytnią niemieckość. Sama struktura jednakże była bliższa Lisztowi, wywodzącemu się z niemieckiego świata muzycznej wyobraźni, co zresztą nie przeczyło jego węgierskiemu patriotyzmowi.
Najbardziej intrygującym punktem programu było dzieło Oreste Ravanello (1871 – 1938) zatytułowane Tema e variazioni in si minore. Utwór ten brzmiał bardzo nowocześnie, nie niosąc już ze sobą zbytnich śladów późnego romantyzmu. Nie był też co ciekawe obarczony zauroczeniem muzyką Ryszarda Straussa, ani, z drugiej strony, nie był także ciężko i kwaśno neoklasycystyczny. Najbardziej charakterystyczne w nim były elementy stylizowane na barok, renesans i muzykę ludową, spójnie jednak powiązane i nie czyniące z dzieła patchworku. Ravanello działał w miejscu narodzin nowożytnej muzyki organowej, był organistą w bazylice św. Marka w Wenecji, setki lat po jej największych gwiazdach, czyli Gabriellich i Monteverdim. Tema e Variazioni świadczą o tym, że artysta wziął na serio to godne dziedzictwo i aż dziwne, że tak mało do tej pory o nim słyszałem. Elżbieta Karolak wykonała ten utwór znakomicie i jeden ze stylizowanych tańców zagrała na bis.
Mniej udana była pierwsza część koncertu, zawierająca utwory barokowe. Usłyszeliśmy Buxtehudego Preludium g-moll BuxWV 149 oraz Jana Sebastiana Bacha Vor deinen Thron tret’ ich hiermit – preludium chorałowe BWV 668 i Komm Gott, Schöpfer, heiliger Geist – preludium chorałowe BWV 667. Szczególnie w arcydziele Buxtehudego zabrakło precyzji, tak koniecznej przy tym fajerwerku majestatu organów. Natomiast ostatni utwór Bacha, stawiającego się przed Tronem Pana (jak wierzył), miał w sobie niezwykłą i niepokojącą głębię. Ciekawy okazał się Mozart, rzadko słyszany na organach. Fantazja d-moll KV 397 oryginalnie też była przeznaczona na fortepian, jednak na organach zabrzmiała bardzo ciekawie, bardziej jeszcze niż pianistyka Mozarta przynależąc do epoki rokoka i wczesnego klasycyzmu, niepokojącej słodko asymetriami w symetriach.