Nie tak dawno wyraziłem życzenie, aby znów usłyszeć we wrocławskim NFM japońskiego dyrygenta Eiji Oue. Przypomnę, że było to po wykonaniu przezeń V Symfonii Mahlera, w której między innymi Eiji Oue przypomniał nam o tym, że był uczniem i przyjacielem Leonarda Bernsteina.
Piątek, 24 marca 2017 roku zaczął się w NFM spokojnie. Eiji Oue zaczął IV Symfonię Ludwiga van Beethovena w wolnym tempie, uzyskując piękne piano całej NFM Filharmonia Wrocławska. Przejście od wstępnego Adagio do Allegro vivace było znakomite. Tempo w Allegro vivace w sam raz, nie zagonione, jak to bywa często modne obecnie, choć odpowiednia agogika zapewniła odpowiednią ekspresję i majestat muzycznych przestrzeni.
Dlaczego piszę o przestrzeniach? Cóż – w architekturze mówimy czasem o czasie architektonicznym. Tworzą go na przykład rytmy kolumn, podłużne nawy, długie linie okien. Patrząc na nie mamy wrażenie upływu czasu. Podobnie bywa z muzyką – w niektórych kompozycjach również pojawia się wrażenie przestrzeni, tworzone przez określoną strukturę dźwięków, a nie przez sztuczne czy prawdziwe echa. Beethoven był moim zdaniem mistrzem nadawania muzyce znaczenia również architektonicznego, zaś jego IV Symfonię, schowaną nieco w cieniu rewolucyjnej Symfonii Heroicznej i potężnej „Symfonii Losu”, czyli Piątki, wielu miłośników muzyki porównywało z klasyczną Grecją, pięknem jej świątyń i metop.
Eiji Oue ukazał nam bardzo radosną interpretację IV Symfonii, nie tylko pogodną, ale momentami wręcz roześmianą. Wrocławscy Filharmonicy grali wspaniale, dbając nie tylko o precyzję, ale również o wyraz i barwę każdej muzycznej frazy. Eiji Oue jak zwykle dyrygował bardzo ekspresyjnie, ukazując nam jak jego zdaniem czuł się Beethoven pisząc to arcydzieło.
Jeszcze ekspresyjniej wyglądało dyrygowanie innym wielkim arcydziełem, czyli zagranym w drugiej połowie koncertu Świętem wiosny Igora Strawińskiego. Miałem wrażenie, że Eiji Oue jest na bieżąco z choreografią Niżyńskiego, jaka towarzyszyła pierwotnie tej natchnionej i groźnej muzyce. Momentami widziałem w ruchach dyrygenta te same archetypiczne gesty, jakimi Niżyński doprowadził do pełnego wściekłości protestu część paryskiej publiczności podczas premiery tego utworu w 1913 roku.
Święto wiosny to jedna z pierwszych kompozycji Strawińskiego, które uzyskały sławę. Do dziś, moim przynajmniej zdaniem, zaskakuje oryginalnością i świeżością. Również Strawiński cenił ją zawsze bardzo wysoko, choć napisał po niej jeszcze setki innych utworów. Święto wiosny jest powszechnie uważane za bramę do muzyki XX wieku. Zawiera w sobie zarówno symbolizm, chęć odnalezienia korzeni człowieczeństwa poprzez refleksję etnologiczno – archeologiczną, ale też nie jest Święto wiosny wolne od grozy i dekadencji. Mnie przypomina między innymi świat opowiadań Lovecrafta, amerykańskiego pisarza grozy, który kreślił wizję człowieka jako zanurzonego we wrogim i bezkresnym kosmosie, który opanowany jest przez okrutne istoty będące bogami dla pierwotnych ludów. Ludzie są tylko pozbawionymi wiedzy pionkami w tym kosmicznym pejzażu – „gdyby znali prawdę, oszaleliby” – sugerują bohaterzy Lovecrafta.
Ta grozę Święta wiosny oddał znakomicie Eiji Oue i wierna mu orkiestra. Część brzmień smyczków była odpowiednio niesamowita, obca, chłodna, a nawet trupia. W końcu Święto wiosny opowiada o ofierze z człowieka na wiosnę… Uderzenia bębnów i blacha były odpowiednio brutalne i pełne mocy. Gęste pasaże smyczków w scenach śmiertelnego tańca miały w sobie ową nieludzką mechaniczność, ów trans prehistorycznego rytuału. Publiczność nagrodziła dyrygenta i orkiestrę długą owacją na stojąco i była to zasłużona reakcja.
Ja zaś wychodząc miałem w myślach obrazy Roericha, malarza grozy i symbolizmu, który współpracował przy tworzeniu baletu Święto wiosny u Diagilewa, tak jak Strawiński uczynił to od strony muzycznej. Mam nadzieję, że znajdę kilka przykładów do tej recenzji. Obok tego przypomniałem sobie, że progiem dla nowoczesności w 1913 roku był też wrocławski zabytek UNESCO, czyli Hala Stulecia. Brutalizm i bezwzględność Święta wiosny Strawińskiego z pewnością nadają się również do ilustrowania obrazów Wojen Światowych.
Tym niemniej wyjątkowa w tym dziele polirytmia, która dość rzadko zdarza się w muzyce klasycznej, nawet tej eksperymentalnej, może skierować nasze myśli ku bardziej pogodnym regionom – wśród impresjonistów za impresje ruchu a nie barwy i świata był odpowiedzialny Degas. Zatem obok mrocznych konotacji Święto wiosny to także studium muzycznego ruchu. Wrocławscy filharmonicy pod wodzą Eiji Oue ukazali to w znakomity sposób…
Przez wiele tysiecy lat poczatek wiosny byl celebrowany przez niemal wszystkie ludzkie plemiona.
Wiosna znaczyla nowe jarzyny, i koniec glodu w zimie.
Kiedy mieszkalem na malej wsi w kielecczyznie pod koniec wojny najtrudniejszy byl okres czasu zwany przednowkiem kiedu konczylysie zapasy zimowe a jeszcze nie bylo niczego nowego do jedzenia.
Obecnie w Europie lub USA nie ma duzej roznicy w produklach ktore mozna kupic .Celebrujemy wiosne z innych powodow niz nadzieja na nowe produkty do jedzenia.