Książka jednego z ostatnich premierów brytyjskich, i uważanych jednocześnie za jednego z wybitniejszych została wydana w 2010 roku, a w 2011 katowickie wydawnictwo Sonia Draga wydało ją po polsku. Blair był brytyjskim premierem długo, bo przez całą dekadę (1997-2007), jego opinie na tematy jakie przewinęły się w globalnym i brytyjskim życiu politycznym są zwykle, jak sam słusznie powiada, dość oryginalne i to sprawia, że książka jest, w przeciwieństwie na przykład do książki Thatcher, naprawdę szalenie interesująca i warta przeczytania. Opinie Blaira o wojnach, interwencjach ONZ-owskich, mediach, ekonomii, szkolnictwie powodują, że poczułem szacunek do tego człowieka, wcześniej mi raczej obojętnego. Blair, jest świadomy, że brany jest za wesołka, choć o problemach myśli poważnie, podobnie jest w przypadku jego przyjaciela ideowego Billa Clintona. Jednak poziom rozumowania robi wrażenie, tak samo jak wiele z osiągnięć jego rządu.
Zamiarem Blaira było przekształcenie Labour Party (LP) w tzw. Nową PP, tzn. stworzenie centrolewicowej, liberalno-socjalnej progresywnej alternatywy wobec programu Konserwatystów (CP). Zwycięstwo jednak nastąpiło dopiero w 1997 roku, gdy John Major (szef CP), zaczął dryfować w stronę prawej ściany (s. 20). Ludzie wybrali praktyczniejszy program nowej LP. Od 1979 roku LP nie rządziła, więc niektóre poglądy, mocno socjalistyczne, nie pasujące do epoki, przetrwały w łonie partii, i ciężko było je wykorzenić (s. 23).
Ojciec Blaira był politykiem CP, a skromność jego pochodzenia (pracownik stoczni w Govan), stanowiła dla dumnej CP atut (s. 27). Mama, częściowo irlandzkiego pochodzenia miała raczej liberalno-lewicowe poglądy (s. 29).
Przez całą kampanię 1997 roku, Blair był opluwany przez kontrolującą większość mediów CP, jako rzekomy kłamca i oszust (s. 33). Na Downing Street przywitał go smutek domowników, którzy nie wyobrażali sobie nie konserwatywnego gabinetu. Okazało się że torysowscy poprzednicy nie mieli szefów kancelarii z prawdziwego zdarzenia, stąd działacze LP musieli uzupełnić Civil Service.
3 maja 1997 roku rząd utworzył Departament Rozwoju Międzynarodowego, 6 maja Gordon Brown ogłosił niezależność Bank of England, 11 maja przyznano odszkodowania weteranom wojny w Zatoce, 14 maja LP potwierdziła zamiar zakazania reklam tytoniu, w 4 tygodniu pracy rządu przedłożono zakaz posiadania broni palnej (po masakrze w Dunblane), i zaczęto pracować nad pierwszą płacą minimalną w historii UK (s. 49). 16 czerwca rząd LP podpisał Europejską Kartę Społeczną, znoszącą związkową zasadę „closed shop”.
Ideą nowej LP było to, że człowiek ma być wspierany tylko na tyle długo by stanął o własnych siłach (s. 51), była to tzw. III Droga. Tym samym LP zamieniała się z partii soc-dem, na soc-lib. W 1992 roku LP tkwiąca w socjalistycznych utopiach, które wzbogacony naród miał gdzieś, wydawało się że ster przejmie Gordon Brown, ale to by oznaczało bardzo niewielka korektę, jeśli w ogóle (s. 68). Wtedy po wielu porażkach, LP zdecydowała się trochę odpuścić z egalitaryzmem, na rzecz merytokracji (s. 73). Neil Kinnocks zaczął izolować nieco związkowców (s. 81). W kampanii 1992 roku Blair namawiał kolegów do wzmocnienia programu walki z przestępczością i zachowaniami antyspołecznymi, co poparł Gordon Brown, w ten sposób LP oddaliła się od LD, a przybliżyła do CP (s. 91). Jednak Ken Clarke (MSW CP), nie rozumiał tego hasła, co kosztowało go stanowisko, bo ludzie naprawdę domagali się twardszego uderzenia w przestępczość. Blair uważał, że CP zapomniało, że wspólnota nie tylko odbiera, ale i daje wolność (s. 93), i to spowodowało ich porażkę w 1997 roku. W 1994 roku doszło do masakry w Rwandzie, co skłoniło TB do uznania, że bierność jest też wyborem, najgorszym wyborem (s. 98). W tym samym roku TB zaczął poważnie myśleć o premierostwie.
Blair uważa, że Clinton był tak świetnym mówcą, bo naprawdę wierzył w to co mówił, TB uważa, że ludzie szybko rozpoznają polityków-nihilistów (s. 117), że PR pozwala na radzenie sobie z prasą, ale nie wystarczy by zyskać poparcie narodu. W pewien sposób TB uznaje prymat człowieka nad polityką jako sztuką dla sztuki. TB ceni USA i ich wartości, choć np. podkpiwa z panikarskich turystów amerykańskich zwiewających przed pryszczycą (s. 433). W kampanii 2001 BC radził TB by prowadził ją tak jakby LP i CP szły łeb w łeb (s. 441). Busha ma za inteligentnego, choć nie mającego aparycji geniusza (s. 534). Uważa, że Bush był zawsze zwolennikiem kooperacji ONZ, za to np. Cheney popierał opcję neokolonialną bez oglądania się na wsparcie spoza USA (s. 553). Uważa, że plan Cheneya był zbyt militarny, za mało ideologiczny by mógł się udać.
W statucie LP znajdowała się klauzula IV o wspólnej własności środków produkcji, choć po 1989 roku nawet Rosja była wolnorynkowa (s. 120), ale i tak opór przed jej zmianą był duży. TB podkreśla wpływ kolegów z Oksfordu na swoje poglądy; wśród nich 2 Australijczyków; Geoffa Galopa, marksistę, ale zdystansowanego wobec ślepego podążania lewicowymi ścieżkami, i Petera Thompsona, który potępiał bierność polityczną, Asmol Vellani (Hindus) nauczył go, że interes państwa nie musi być tożsamy z publicznym, a Olara Otunnu z Ugandy, że polityka nie kończy się na opozycji kapitalizm-socjalizm (s. 126). Na początku statutu zachowano określenie demokratyczny socjalizm, ale aspiracje wolnościowe i tolerancja też się w nim znalazły. Tak wykuwał się duch New Labour. Klasa robotnicza stawała się średnią, i CP Thatcher to rozumiało (gorzej z Majorem), czas był po temu by skumała to i LP. TB powołuje się na esej Macmillana z 1936 the Middle Way i The Future of Sociallism Anthony Croslanda z lat 50 (s. 304). TB określa się jako liberała, z wyj. Kwestii walki z przestępczością (s. 374), w UK, partia LD jest bowiem kojarzona z łagodnością wobec bandziorów. We wrześniu 2000 roku, miały miejsce strajki związane z podwyżką cen ropy, TB poradził sobie z nimi metodami Thatcherowskimi i co ciekawe miał za sobą naród (s. 409). William Hague, szef CP poparł protesty czym stracił część wiarygodności.
Gdy Gordon Brown łączył nieco New Labour z duchem Old Labour (np. proponował obłożyć prywaciarzy zyskiem od dochodów niespodziewanych – s. 145, lub podnieść najwyższe progi podatkowe, bo ok. 80% narodu chce podatku dla bogatych, TB się sprzeciwił – s. 179), TB dbał o to by biznes zanadto się nie wystraszył. Tak doradzał Paul Keating z Australii. Zaproszenie od Murdocha („the Sun”, który w 1994 roku rozpuścił plotkę, o rzekomym lesbijstwie żony TB; UK ma bardzo swobodne prawo prasowe, co powoduje, ze tabloidy są tam wyjątkowo wredne – na co uskarża się zresztą Tb często w swej książce) oburzyło wielu działaczy LP, ale też jednocześnie robiło na nich wrażenie (s. 153). LP miała polepszać edukację nie dla nauczycieli (NUT) lecz dla rodziców i uczniów. Niektóre jednak działania nawet GB były podobne do ducha CP; na przykład obstawał by przez pierwsze 2 lata rządów LP trzymała się poziomu wydatków rządu Majora, który koszmarnie zadłużył UK (s. 185).
TB ceni niektóre poglądy Liberal Democrats, i ich szefa Paddy Ashdowna, ale uważał że stanowią dziwne połączenie noszących sandały liberałów i ich działaczek mówiących tylko o edukacji seksualnej, z socjaldemokratami, więc chciał zaprosić LD do współrządzenia, lecz ci skrytykowali LP za Blairowskie propozycje reformy służby publicznej, zresztą argumentami rodem z Old Labour ! (s. 181). TB zarzuca LD oportunizm i podlizywanie się wyborcom.
Zielonych i ekologów gani za terroryzowanie tych wśród nich, którzy zdają sobie sprawę, że nie ma czystszej energii nad atomową (s. 734). W UK przeciw GMO występują także konserwatyści z „Daily Mail”, podobnie w kwestii szczepionek MMR (s. 838). Blair na serio obawia się antynaukowych postaw politycznych. TB ceni niektórych działaczy CP jak Kena Clarke, który chciał zreformować policję, za to ci zareagowali znakomicie zorganizowanym strajkiem na Wembley (s. 183). Thatcher ceni za reformę ekonomiczną, ale gani za prawicowe uproszczenia, że np. wszystko w społeczeństwie da się sprowadzić do jednostkowego wyboru (s. 443), za purytanizm i antyeuropejskość. W konserwatystach GOP i CP ceni TB, to, że nie robią czegoś tylko dlatego, że ktoś doradza zrobienie tego (s. 729). Ostatecznie TB opowiada się za utrzymaniem specyfiki House of Lords, by nie zamienić jej w kopię HC (s. 841).
TB uważa, że historia osądza zbyt surowo, że np. Neville Chamberlain wcale nie uważał Hitlera za gentlemena, ale że naród domagał się Monachium więc je mu dał (s. 297). Chamberlain uważał, że faszyzmu nie da się wyrwać z korzeniami, tyko tu mieli z Churchillem inne zdanie. TB nie lubi napastliwości; ani tej tabloidowej, ani tej z sesji pytań do premiera w parlamencie (s. 167). Nie lubi tego, że media tracą wszelką racjonalność jak „poczują krew”, że z powodów skandalików seksualnych (MSZ Robin Cook), które są przecież sprawą prywatną, rozpętują obrzydliwe purytańskie burze, a on traci cennych ministrów (s. 191). Krytykuje media za kreowanie złotych wieków z tzw. prawdziwymi przywódcami, podczas gdy tamci dawni politycy byli po prostu mniej inwigilowani przez media (s. 195). Nie będę się tu rozwodził nad kwestią Diany i sztywności Buckinghamczyków bo lalki monarsze mnie wiele nie obchodzą, ale warto wspomnieć, że według TB, Diana ze swym łamaniem konwencji pasowała duchem do New Labour (s. 211). TB wielokrotnie wpływał na ks. Karola, by pogadał z królową o wymaganiach i potrzebach narodu. Nicka Browna udało się TB uratować przed medialną gilotyną (s. 311). TB ceni jednak np. Davida Frosta, który potrafi wyciągać od gości więcej niż chcą rzec (s. 372). W czasie wojny w Iraku, Guardian i torysowski Daily Mail połączyły się w krytyce TB, ciekawie pisze też Tb, o tym, że rząd CP nigdy nie jest tak krytykowany jak rząd LP, bo rząd LP to coś nadzwyczajnego (s. 386). Nie lubi też TB chwytów medialnych pod publiczkę, np. kupowanie lodów przed kamerami, jak „zwykły człowiek”, choć przecież garnitur i ochroniarze i tak czynią to blagą (s. 407). TB nie jest wielbicielem sondaży przedwyborczych, uważa, że nieuczciwie wpływają na to jak ludzie zagłosują (s. 417). Żałuje Blair dwóch decyzji; awantury o polowanie na lisy – która okazało się interesuje wszystkich a nie tylko bogaczy i ustawy o swobodnym przepływie informacji – FOIA, która wpadła w ręce tabloidów jak nowa broń (s. 425). TB dziwi się, że zdrajców uważa się za bohaterów (chodzi o Snowdenów i innych takich); uważa to za chorobę demokracji (s. 449). Pisze o tym jak wiceminister John Prescott dołożył napastliwemu słuchaczowi (s. 449), i o dyskusji czy minister ma prawo tłuc rozjuszonych warchołów. Na szczęście udało się wymigać stwierdzeniem: „John to John”, i prasa odpuściła. Ludzie byli po stronie polityka, to zapewne zadecydowało. John nazywał ludzi króla Mingami (s. 459) miał Ryal Family za satrapów, książę Charles podpytywał o to TB. Blair uważa, że większość Brytyjczyków to liberałowie, a tylko prasa trzyma się skrajności (s. 465). Nacisk mediów i zupełny brak litości dla polityków, których słowa ustawicznie się przekręca, a im zarzuca złą wolę i ośmiesza, powodują, że władza trafi w końcu w ręce socjopatów – jedynych, którzy będą w stanie to znieść psychicznie – ostrzega Blair (s. 816) i nawołuje do poważnego rozpatrzenia roli mediów, tak by informowały i dociekały, a nie manipulowały i kreowały (s. 893).
Według Jonathana Powella, TB cierpi na syndrom mesjasza, bo lubi brać się za wielkie problemy jak np. pokój w Irlandii Północnej. Szansę na pokój widział w tym, że katolicka Republika Irlandii szybko stawała się bogatsza od Północnej, więc stereotypy pijaków i lelumpolelum uległy zatarciu (s. 231). Jonathan Powell zaprzyjaźnił się z Gerry Adamsem, a Blair użerał z unionistami (przez Iana Paisleya naciskał na Davida Trimble’a), którzy byli wyjątkowo niespójni politycznie. Jonathan nawet musiał nawrzeszczeć na jednego Orańczyka (s. 235). W Irlandii Północnej nie ma wyborców LP, więc inicjatywa TB była postrzegana jako bezinteresowna. Partia Przymierza (John Alderdice) szczególnie to doceniła (s. 242). Unioniści więcej wierzgali niż Sinn Fein, może po prostu mieli więcej do stracenia, Blair jednak uważał, że wywalczył dla nich jedność IP. Dogadano się w sprawie urzędów (system d’Hondta – s. 259). IRA uważa TB za największego sprzymierzeńca unionistów, podobnie jak Hamas – Izraela (s. 273). Przed wyborami 1997 roku jeden z Orańczyków nazwał żonę TB (katoliczkę) bezwstydnicą, która ślubowała wierność Rzymowi, TB pomyślał wówczas, że chodzi o jakieś jej konszachty z Romano Prodim… (s. 275), ot ulsterski przerost historii. Zamach 15 sierpnia 1998 w Omagh, niby katolicki, ale zginęło więcej katolików niż protestantów, zagrażało na tyle pokojowi, że TB był wdzięczny za wsparcie Billa Clintona, który przybył na miejsce (s. 277).
Pisze TB o problemach NHS (służby zdrowia) i upadku szkół (mało liceów słaba dyscyplina), o zalewie azylantów, wraz z coraz większym rozpowszechnieniem j. angielskiego, i o postholocaustowym przekonaniu, że każdego trzeba wpuszczać (s. 291). TB narzeka na brak energii w Civil Service, która zbyt często ulegała naciskom grup interesu, i jak sir Humphrey z Yes Minister uważa, że wszystko powinno zostać po staremu (s. 293). Plan LP w sprawie NHS oznaczał inwestycje+reformy (s. 301), inaczej niż CP, która niedofinansowała NHS. TB popiera bowiem założenie Keynesa, że państwo ma służyć obywatelowi (s. 302). Lekarzy uważa TB ludzie postrzegają sentymentalnie, choć są oni taką sama grupą interesu jak każda inna (s. 305). Należało znieść podział lekarzy na tych, co dysponują samodzielnym budżetem i pozostałych (1990 reforma CP), występując z pozycji centrowych, utrudniali CP krytykę reform (s. 308). W 1992 roku w CP wyróżniał się Shaun Woodward, ten liberał społeczny i euroentuzjasta, chętnie przeszedł do nowej LP, gdy ta stała się znów normalna partią, a nie marksistowskim kółkiem dyskusyjnym (s. 357). TB był za przywróceniem dyscypliny w szkole, i radził rodziców, by nie brali automatycznie strony dziecka (s. 388). Program zero tolerancji wzorowany na NY, z mandatami od razu uiszczanymi gliniarzowi to nowość rządu TB (s. 391). W sprawach NHS, TB wzorował się na USA i Szwecji (połączenie służby prywatnej z państwową – s. 445). W sprawach edukacji domagał się połączenia między wynikami i pracą studenta a stypendiami (s. 645).GB i Ed Milliband niekoniecznie. Michael Howard odziedziczył CP po Ianie Duncanie Smith ze sprzeciwem wobec zwiększania czesnego, i nie odwołał tego sprzeciwu; CP znowu wybrała kontrę nad wspólne dążenia (s. 649). Camerona ma TB za polityka, który łatwo zmienia poglądy i nie wie jaki obrać kierunek (s. 648). Hague to pusty żartowniś, Ian Duncan Smith jest mądry, ale CP go nie słuchało, John Major sensowny ale ma słaby charakter. Torysi brnęli też w kontrę w sprawie policji, tracąc część własnych wyborców. Wprowadzenie ID wywołało krótkotrwały ale gwałtowny sprzeciw. Murdoch dogadał się z Brownem ponad podziałami byle wykończyć TB, ale mimo to TB wolał trzymać GB w rządzie (655-659). Eurosceptycy są zdaniem TB nie tyle silniejsi w UK, co lepiej zorganizowani. Wobec knować GB, TB chciał odejść, ale powstrzymał go John Reid (s. 271), a potem w 2006 roku Andrew Adonis (s. 797). W samej LP, TB był bliżej organizacji Progress, a Gordon Brown – socjalistycznej grupy Compass (s. 807). Związki zawodowe miały nadzieję na powrót do centrum partii z chwilą zwycięstwa GB. Dla TB związkowcy byli raczej konserwami niż lewakami. Lewica bywa bardzo konserwatywna.
Wiele stron poświęca TB zagadnieniom wojny, interwencji i pokoju. Mówi, że poza midlothian campaign Gladstone’a ludzie nigdy wcześniej nie mieli wojny tak blisko (TV), ale żaden lider nie wygrywa hasłami o polityce zagranicznej (s. 319). Dziwi TB wiele absurdów, np. że neokonserwatywny w polityce zagranicznej oznacza interwencjonizm, a progresywizm – antyinterwencjonizm, choć logika nakazywałaby odwrotnie (s. 321). TB uważał, że konfliktów nie należy pacyfikować, lecz rozwiązywać przez obalanie tyranów jak np. Milosevic. Chetnie pozbyłby się Mogabego, ale zbyt wiele krajów Afryki go kocha. W sprawie Kosowa, TB denerował się niechęcią Niemiec i Włoch do interwencji, choć to przecież jedyny straszak by mordy ustały (s. 327). Tak jak Clinton wciągał TB w propagowanie III drogi (wobec Stojanova i Prodiego – s. 332), tak TB wciągał Clintona w interwencjonizm. Bombardowania same nie odniosły skutku, więc – wobec niechęci UE do interwencji lądowej – Blair musiał robić za glos Europy przy Clintonie, by nie wyszło na to, że Europy nie interesuje wojna w … Europie. O mały włos doszłoby do starcia z… Rosją, kiedy Rosja zażądała prawa przelotu nad Węgrami by lądować w Prisztinie, wyglądało na to, że Wes Clark (NATO) i Mike Jackson (British Army), będą musieli walczyć z wojskami Jelcyna. Na szczęście Jelcyn w porę się opanował (s. 345). TB jest dumny z interwencji w Sierra Leone (2000). TB pisze dużo o czuwaniu gdy wkrótce po 11 września 2001 roku jakiś samolot lecący do Londynu utracił kontakt z lądem, TB na wszelki wypadek poderwał do lotu maszynę RAF by go zestrzeliła, na szczęście kontakt został przywrócony i nie trzeba było strzelać (s. 485). Pisze o Pakistanie, gdzie Muszaraf prosił go o zakończenie konfliktu Hamas-Izrael, co miało pomóc w uspokojeniu islamistów w Parkistanie (s. 496).
Do pewnego stopnia TB wierzy w teorie Huntingtona (s. 500). Dla niego jednak testam wartości kraju nie jest kultura lecz głosowanie nogami; tj. imigracja vs emigracja. Blair przyznaje, ze część informacji wywiadu o Iraku i BMR było błędnych, ale nie rozumie czemu wobec tego Saddam wywalał inspektorów (s. 512). Przypomina zbrodnie Saddama; nie jest przekonany czy Irak rzeczywiście spiskował z Al. Kaidą, jak twierdziły USA, ale uważa że SH dość nabroił i bez tego by go usunąć (s. 523). Po 11 września natomiast wiadomo było, że islamiści na pewno użyją bomb A i innych BMR. Nawet Saudyjczycy bali się Saddama (Wspomina TB o inicjatywie pokojowej księcia Abdullaha z 2002 roku (s. 283) która wiele tu zmieniła), AK i broni BMR, stąd większe zaangażowanie UK i USA na Bliskim Wschodzie. Po prostu przestano tolerować małych Hitlerów pod 11.09. TB zdaje sobie sprawę, że część poparcia elektoratu UK dla interwencji w Iraku pochodzi z brytyjskiej dumy narodowej (by nasz premier był rozpoznawalny – s. 554). Przypomina jednak, że Irakijczycy wiwatowali po wyzwoleniu od Saddama, i dziwili się, że na Zachodzie myślano, że mogłoby być inaczej (s. 559). Przypomina, że ok 350.000 obywateli Iraku uciekło przed Hussajnem na Zachód. Aznar poparł interwencję, choć popierało ją tylko 4% jego rodaków, uznał ją jednak za sprawę honoru (s. 576). Holandia, Dania, Włochy i Portugalia oraz nowi członkowie UE, oraz CP też ją popierało. Komandosi SAS nie dopuścili do podpalenia szybów naftowych. Saddam wypuścił wszystkich więźniów włącznie z bandytami by spowodować chaos (s. 601). 22 maja 2003 roku ONZ pochwaliło interwencję. 25.000 członków Baas pozbawiono stanowisk. Wbrew opinii mediów TB uważa, że John McCain był idealistą, a Obama realistą w polityce (s. 677). TB rozumie, że Izrael zawsze mści się za atak (wojna z Libanem 2006), ale uważa, że mszcząc się zwykle w dwójnasób traci poparcie świata, które na początku zwykle ma (s. 777), i zostaje uznany za agresora. Mimo domagania się tego przez większość LP, TB nie potępił Izraela (s. 783). Kluczem do pokoju na linii Palestyna-Izrael, jest dialog religijny uważa Blair.
TB dziwi się, że Putin, początkowo tak serdeczny wobec niego i całej UE zresztą w 2000 roku (wtedy TB go poznał), stał się potem tak niechętny UK (za to nieco podreperował stosunki z Francją), widział, że jego ludzie traktują go jak cara z namaszczeniem, i że uważa, że USA wspiera demokracje nie ideologicznie, lecz strategicznie – w celu okrążenia Rosji. TB próbowąl bezskutecznie przekonać go, że się myli (s. 347). Przy Iraku, Putin pytał jak by zareagowało NATO, gdyby zajął Gruzję czy Czeczenię, przy Czeczenach, TB przypomniał mu, że zawsze wspierał walkę z czeczeńskim terroryzmem (s. 602). Cenił Putina za szczerość ale uważał, ze jego uprzedzenia wobec NATO są zbyt silne by mogło zaistnieć trwałe porozumienie.
Sarkozy’ego uważa TB za pragmatyka politycznego, a jednocześnie człowieka czynu i miał o nim bardzo dobre zdanie (s. 700). Uważa TB, że UK zaangażowana w proces UE, to wbrew zdaniu CP, UK, z którym USA się będą liczyć (s. 703), tak więc nie ma wyboru między opcją euro i amerykańską. Nawet Lee Kuan Yew tak uważa. Schroeder obraził się na TB, za utrącenie Guy Verhofstadta (s. 706). Projekt waluty euro TB uważa, ze nie tyle reformę walutową co umowę ekonomiczną która trzeba gruntownie przemyśleć (s. 707). Lubił Merkel i żałował, że odchodzi z polityki kiedy ona do niej wchodzi. TB był też za wejściem Turcji do UE, by pokazać, że nie jest to Christian Club (711). O staraniach o olimpiadę w Londynie (pomógł bardzo Berlusconi), pisze TB z humorem, m.in. porównując błagalna postawę Brytyjczyków, ze zgrywaniem supermanów przez Francuzów (s. 725 zwykle skuteczniejsze). Dopasował TB prawa dotyczące alkoholu (dość purytańskie) do standardów UE (s. 764). TB jest zarówno za silnymi związkami z USA, jak i silną UE z silną armią (s. 880).
Bardzo zabawne są fragmenty o Millenium Dome (inicjatywa jeszcze CP, którzy wszystko obmyślili z wyj. Tego co będzie tam wystawiane) i świętowaniu roku 2000 w atmosferze sporego chaosu; akrobaci bez zabezpieczenia nad głową królowej; dziennikarze odcięci i od linii metra itd (s. 361), wzmożonego jeszcze o strachy informatyków związane z rokiem 2000.
TB jest przekonanym ekumenistą; do grona jego przyjaciół należy Hans Kung (s. 391); wspomina gdy był u niego w Tybindze. TB nie jest wielkim fanem Jana Pawła II, bo nie pamięta szczegółów wizyty u niego, jest raczej szczerym ekumenistą. Nawołuje normalnych muzułmanów do religijnego kontrataku na ekstremizm (s. 877). Jego organizacja Faith zakłada wspólne uczenie się młodzieży różnych religii w rożnych krajach w celu zwalczania uprzedzeń.
W sprawie kryzysu ekonomicznego, jest wrogiem etatyzmu, ale nie kuracji Keynsowskiej (choć chwilami zbyt łatwo zbliża te terminy) byle prowadzonej z sensem (s. 863). Rynek zdaniem TB nie „załamał się”, lecz załamał się tylko sektor finansowy, uważa, że branie kredytów w bankach było zbyt łatwe, że nie było wystarczających organów nadzoru, które mogłyby sprawić, by zarówno umowy CDS jak derywaty nie były zbyt ryzykowne (s. 867). TB uważa, że ludzie nie powinni być przymusowo wysyłani na emeryturę, i że trzeba przemyśleć cały system emerytur (s. 869), a pakiety stymulacyjne powinny odnosić się do tych gałęzi gospodarki, gdzie następuje konkretna produkcja (np. fabryki aut). Boi się, że jeśli UE będzie zbytnio oszczędzać, Chiny i Indie stracą rynki zbytu, a ich załamanie, uderzy w Zachód (s. 871).
TB uważa, że Gordon Brown odrzuciła w 2007 ideę New Labour, i ludzie wybrali inną jej formę w 2010, wybierając sojusz LD-CP (s. 884). Uważa TB, że o ile prawica nie wpadnie w nacjonalistyczny regres, będzie lepsza niż stara lewica, która myli interes państwa z interesem obywateli (s. 891). TB woli politykę konkretną, a nie przeintelektualizowane utopie.
Książka Blaira jest bardzo osobista, i spełnia kryteria gatunku autobiografii, wyznaczone przez „Wyznania” Rousseau. Blair nie wstydzi się pisać kiedy czuł gniew, przerażenie czy dumę, kiedy czuł się supermanem, a kiedy ledwo dał radę znieść jakąś sytuację. Jest hojny w pochwałach dla ludzi, którzy podzielili się z nim dobrymi pomysłami. Po przeczytaniu książki poczułem szczerą sympatię do człowieka, który ewidentnie stara się załatwiać problemy, zamiast zamiatać je pod dywan. Scenę polityczną dzieli TB nie na prawicę i lewicę, lecz na politykę otwartą i zamkniętą (czyli w sumie liberalną i antyliberalną – b. słusznie – PN) Tak wygląda prawdziwy patriotyzm.