Partiom politycznym w naszym kraju daleko do unijnych standardów. Choć i starej Europie ostatnio zasiedziałe, i z tradycjami, partie przezywają kryzys to u nas partie ani nie są zasiedziałe, ani nie mają tradycji politycznych, a poglądy też są traktowane dość umownie. Jednak tym co różni nasze partie od staroeuropejskich to wędrówki polityków z partii do partii. To taki polityczny trąd, który dotyka polityków zarówno z prawej jak i lewej strony sceny politycznej.
Trędowatość kieruje się pewnymi regułami. Zazwyczaj trędowaci politycy uciekają z partii słabych, znajdujących się na równi pochyłej, do partii mocniejszych, rządzących lub takich, które rządzić wkrótce będą. Wyborcy, którzy na tych polityków głosowali, są przez trędowatych traktowani jak pomiot, którego głos (pomiotu) jest ważny tylko w trakcie aktu wyborczego. Tłumaczenie się polityków z owej trędowatości bywa różne, ale zazwyczaj śmieszne i niewiarygodne.
Po prostu trędowaci szukają lepszego koryta dla siebie lub swojej koterii i taka jest prawda najprawdziwsza. Owa trędowatość jest powszechna od gminy do Sejmu i w naszej polityce nie ma na nią szczepionki. W mniejszości są także przypadki wymagające innej diagnozy. Np. partia się rozpada i jej członkowie szukają innego miejsca. Bywa także, że polityk popada w konflikt z władzami partii, występuje z klubu czy partii, ale pozostaje bezpartyjny.
Ostatnio trąd dotknął PSL, jeden z polityków tej partii uciekł do partii władzy, czyli zgodnie z regułą – z partii słabszej do rządzącej. Prezes Kosiniak zapowiadał publicznie, że kłusownicy polityczni nie rozbiją partii, ale jego wzrok i mimika twarzy wyrażała niepewność. Ludowcy raczej opierali się temu trądowi, ale i ich choroba dopadła. Trędowaci przyjmowani są do nowych partii, ale zawsze przyczepiona jest do nich łatka zdrajcy, osoby która jest nosicielem choroby, która tylko została zaleczona.
Prezes Kaczyński powiedział swego czasu: ”kto raz zdradził zdradzać będzie zawsze” i on tego się trzyma, trędowatym patrzy na ręce i to jest słusznie podejście do tej grupy sprzedajnych polityków.
Czesław Cyrul
-Niestety sentecja ma wadę, bo czasami trzeba zdradzić zdrajców. Tkwienie w jakiejś partii, gdy wyraźnie widzimy, że sprzeniewierzyła się pierwotnym ideom, to już tylko konformizm lub tchórzostwo. Czasami towarzystwo trzeba zmienić, by pozostać w zgodzie z własnymi poglądami, by nie zdradzić samego siebie. Lojalność za wszelką cenę to niewolnictwo i głupota.
A co z Leszkiem Millerem, kto tu trędowaty. Miller, Ogorek czy SLD?