Trwoga w samorządach

Na Dolnośląskim Kongresie Samorządowym samorządowcy z regionu, z wójtami, burmistrzami i prezydentami na czele, zgłosili swój sprzeciw wobec planów PiS-u zawłaszczenia samorządów poprzez manipulacje w ordynacji wyborczej. Zarazem zgromadzeni odcinali się, na wszystkie sposoby, od polityki twierdząc, że w samorządach polityki nie powinno być. Tak oni uważają, ale polityka przyszła do nich, a oni w parlamencie nie mają swojej silnej reprezentacji, bo wczesnej odcięli się od partii politycznych. Dodam, że w zasadzie wszyscy zgromadzeni mieli jakąś przeszłość partyjną. Zerwali z partiami, bo one zbyt brutalnie ingerowały z autonomie gmin, zerwali z partiami, bo wygodniej im było tworzyć swoje lokalne sfery wpływów. Zerwali z partiami bo woleli nie świecić oczami za fatalne decyzje centrali partyjnych jak. np. forowanie Ogórek na prezydenta, czy wewnętrzne awantury w dolnośląskiej PO. Łatwiej samorządowcowi zajmować się lokalnymi sprawami bez graba błędów partyjnej centrali, ale trudniej kiedy samorządy nie mają krajowego poparcia, kiedy decyduje się o ich losach w parlamencie. A tak jest właśnie teraz. Owe samorządowe rozdrobnienie, uciekanie od polityki jest bezradne wobec zakusów PiS, które zmieni pod swoje interesy ordynację, wystawi partyjnych kandydatów i partyjne listy. Mając wysokie poparcie może zmieść wielu świetnych samorządowców, którzy odcięli się od krajowej polityki i teraz stali się bezbronni. Jeżeli lokalny lider nawołuje do bezpartyjności, podważa rolę partii politycznych u wyborców, by wzmocnić swoją pozycję, zniechęca do polityki mieszkańców to potem tak to się kończy. 

 


Twierdzenie bezpartyjnych samorządowców, że są bezpartyjni także należy miedzy bajki włożyć. Oni są rasowymi politykami, ale lokalnymi. W obronie interesów gmin i swoich własnych tworzą bezpartyjne organizacje samorządowców, które „de facto” są partiami politycznymi. Choć jak przyjrzeć się np. składowi Dolnośląskiego Ruchu Samorządowego, gdzie większość to byli członkowie PO, to widać, tam głównie burmistrzów i wójtów. Jest to raczej grupa zawodowa proponująca swoje usługi lokalnym społecznościom. Lokalne komitety wyborcze to polska specyfika. W Europie w samorządach rządzą partie polityczne i jakoś nie kłóci się to z polityką krajową. Można to poukładać, ale trzeba kultury politycznej i odpowiedzialności po obu stronach. Jak można mówić o odpowiedzialności wobec wyborców kiedy np. w Sejmiku Dolnośląskim ponad połowa radnych, w trakcie kadencji, zmieniła barwy polityczne czy klubowe. I tak jest od kilku kadencji. Wyborca głosował na liberała, a okazuje się, że liberał przepoczwarzył się w zupełnie kogoś innego, bo było to w jego interesie, nie wyborców. A to wszystko przykryte jest fałszywą apolitycznością. W rzeczywistości gra idzie o własne lub grupowe lokalne interesy. 


Dopóki nie połączy się interesów partii politycznych z interesami samorządów i wyborców, dopóki krajowi i lokalni politycy będą oszukiwać wyborców to nic się nie zmieni. Niestety sprawy nie idą w dobra stronę, a PiS-owi to na rękę. Tam w imię zagarnięcia całej władzy w kraju partia niczym walec drogowy może rozgnieść rozdrobnione i uciekające od polityki samorządy.


Celowo przejaskrawiam problem, by uzmysłowić, że przesadne separowanie się samorządów od polityki to zła droga.

Czesław Cyrul

O autorze wpisu:

Czesław Cyrul jest znanym publicystą lewicowym, prowadzącym między innymi popularny blog w Gazecie Wrocławskiej - http://blogi.gazetawroclawska.pl/czeslawcyrul/ . Jest członkiem SLD, pełnił między innymi funkcję przewodniczącego oddziału wrocławskiego tej partii, od 2016 roku jest członkiem Rady Krajowej.

2 Odpowiedzi na “Trwoga w samorządach”

  1. Mam inne zdanie. To było jedno z większych osiągnięć, to właśnie oddzielenie polityków lokalnych od państwowych, choć życzyłbym sobie jeszce większej skali zjawiska, ale i tyle dobrze. Nie wiem, co miałoby poprawić stworzenie z tego jednego organizmu, chyba tylko to, że odzwierciedleniem sił w parlamencie byłyy układy w samorządach. Czyli jednak nie za dobrze. Nie bardzo wiem jak ścisłe powiązania z politykami z centrum, z opozycją, miałyby polepszyć sytuację w samorządach, chyba wręcz przeciwnie. Ceniąc trójpodział władzy i widząc jak zanika, zawsze jeszcze mamy niezależne samorządy – jak na razie, ale przynajmniej więcej czasu pis musi stracić na niszczenie wszystkich niezależnych ośrodków, niż gdyby już one były zależne. 

  2. Lepiej nie mieć samorządów niż mieć 7000 muzułumanów w Polsce. Rząd wyznaczy we Wrocławiu jakiegoś komisarza z ONR i będzie biały rasowo raj.

     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedem + 14 =