Często przy okazji akcji charytatywnych, mających na celu wspomaganie ratowania ludzkiego zdrowia, pojawiają się głosy krytyczne wobec lekarzy. Klasyczny przykład takiego głosu brzmi na przykład tak – dlaczego szpital zamiast kupić sprzęt diagnostyczny dał podwyżki pensji lekarzom?
Oczywiście dobry lekarz jest znacznie ważniejszy od sprzętu diagnostycznego. Nawet bez sprzętu lekarz może w wielu wypadkach pomóc, sam sprzęt bez lekarza nie za bardzo. Być może kiedyś pojawią się automatyczne lecznice, ale dopóki nie powstanie sztuczna inteligencja zainteresowana ludzkim zdrowiem (co niekoniecznie będzie mieć miejsce), nawet w wysoce zautomatyzowanej i zelektronizowanej pomocy medycznej najistotniejszym elementem będą lekarze i współpracujący z nimi inżynierowie oraz informatycy.
Lekarze najczęściej zarabiają więcej niż pracownicy supermarketów czy osoby pracujące na budowie. Czy powinni zatem dostawać podwyżki? No cóż – są potrzebni na całym świecie. Jeśli w naszym kraju ich pensje będą wielokrotnie niższe od tych w innych krajach wielu z nich wyjedzie. Wysokość pensji opisuję tu oczywiście na bazie siły nabywczej. Gdy lekarz w Polsce zarabia mniej niż we Francji, ale uwzględniwszy różnice w cenach polskich i francuskich ma podobne możliwości w Polsce czy we Francji, nie będzie go kusił wyjazd.
Dlaczego lekarze są tak potrzebni? Nawet naziści dokonując ludobójstw na Żydach i innych grupach etnicznych, oszczędzali czasem lekarzy, przynajmniej przez jakiś czas.
Ja osobiście dziwię się ludziom, którzy chcą być lekarzami, a zwłaszcza chirurgami. Studia medyczne są trudne i długotrwałe. Na lekarzach zaś ciąży dużo większa odpowiedzialność niż na przedstawicielach wielu innych zawodów. Nawet internista może kogoś zabić, źle diagnozując jego schorzenie. Cóż dopiero chirurg? Jeden zły dzień i można zabić operowanego pacjenta. Czasem dzień był dobry, ale chirurg długo się zastanawia, czy zrobił wszystko co w jego mocy, aby ratować daną osobę.
Oczywiście możecie powiedzieć, że widzieliście chirurgów gburowatych i nieczułych, którzy sprawiali wrażenie, że im wszystko jedno. Wyjdzie czy nie wyjdzie – ot taka praca! Ja jednak mam inne wrażenie. Z pewnymi wyjątkami można stwierdzić, że im bardziej gburowaty chirurg tym lepszy.
Znałem osobę, której mąż był jednym z lepszych chirurgów w dużym polskim mieście. I taka sytuacja. Siadamy sobie przy stole, aby pogadać przy kawie o muzyce klasycznej, którą wszyscy lubimy. Pada pytanie: kto był lepszy, Chopin czy Liszt? Pytanie idiotyczne być może, ale dające powód aby słuchać różnych dobrych wykonań utworów obu wielkich romantyków. Znajomy chirurg się cieszy, po wielogodzinnej pracy może w końcu odpocząć i się zrelaksować. Nagle dzwoni telefon. Krótka rozmowa.
Muszę jechać – wzdycha z bólem chirurg i wychodzi jak żołnierz, szybko jak na wojnie. Już go nie ma.
Tak to jest, jak się jest naprawdę dobrym chirurgiem – tłumaczy jego żona, a wokół nas nadal rozbrzmiewa Totentanz Liszta – Mógłby zostać, ale wtedy ów pacjent by pewnie nie przeżył. No i niestety, tak to jest, czasem druga w nocy. Dziś i tak jest szansa, że wróci przed północą.
No i wyobraźcie sobie. Jesteście chirurgami. Odnosicie gigantyczny sukces zawodowy. Jesteście jednym z najlepszych specjalistów od operacji serca w danym kraju, regione etc. W innych zawodach taki sukces może oznaczać sporo luzu. Jako świetni informatycy możecie po prostu robić to co do was należy sprawniej, lepiej, a nawet szybciej. Jako sławni muzycy możecie sobie powiedzieć jak pianista Horowitz – „daję koncerty tylko raz w roku”. I tak będziecie sławni, a ludzie będą walić na wasze koncerty drzwiami i oknami. Pieniądze też będą – świetna płyta koncertowa będzie dodatkowo atrakcyjna jako rzadkość, rzecz unikatowa. Oczywiście możecie stawać się sławni i wpadać w pracoholizm, w coraz większą doskonałość. Ale jak odpuścicie, to nie będzie się działo nic strasznego.
Tymczasem chirurg czy nawet zwykły internista, im staje się lepszy i bardziej doświadczony, tym bardziej wie, że rezygnując ze świadczenia usług aby odpocząć, sprawia, że ludzie, którzy mogliby być zdrowi nie są zdrowi, a nawet umierają.
Gdy o tym myślę, naprawdę podziwiam ludzi, którzy oddali się zawodowo medycynie. Po pierwsze ciężkie i długotrwałe studia. Po drugie kontakt z nieszczęściami, czasem z okropnymi patologiami organizmów, na widok których niejedna „cywilna” osoba po prostu mdleje. Po trzecie świadomość, że jeśli popełni się błąd czy po prostu chce się odpocząć, ktoś może z uwagi na to stracić zdrowie albo nawet życie. Lekarz zajmujący się chorobami zakaźnymi ryzykuje do tego, iż sam się zakazi.
Cóż więc dziwnego w tym, że dany szpital podnosi pensje lekarzom? Czy możemy też winić lekarza, który jedzie do Szwecji czy do USA aby zarabiać więcej? Czy winimy w tym samym stopniu przedstawicieli innych zawodów?
Swoją drogą podobne dylematy dotyczą farmacji i producentów leków. Zdarza się, iż dyktują oni zbyt wygórowane ceny, albo na przykład czekają z lekami nowej generacji, aby zwróciły im się pieniądze przeznaczone na wcześniejsze grupy leków. Te same działania, które co najwyżej trochę irytują w przypadku producentów smartfonów czy samochodów, w przypadku technologii dotyczących ludzkiego zdrowia i życia przerażają i rodzą oburzenie. Ale z drugiej strony to chyba dobrze, że są firmy tworzące leki i technologie medyczne….
Na koniec jeszcze o gburowatych chirurgach, którzy przeważnie są lepsi od tych miłych i rozgadanych, mających ocean czasu dla pacjentów. Otóż bardzo dobry chirurg ma alternatywę – albo będzie miło gawędził z ostatnim pacjentem, albo ruszy dalej, aby ratować zdrowie i życie kolejnej osoby. W sumie każdy bardzo dobry lekarz ma podobną alternatywę. Nawet świetny internista może przeznaczać na wizytę godzinę albo dziesięć minut. W tym pierwszym wypadku ogranicza liczbę pacjentów, którym służyć może swoim doświadczeniem.
No i wciąż zastanawiam się, co sprawia, że człowiek zostaje lekarzem. Z mojej licealnej klasy kilka osób stało się lekarzami. Ale najczęściej o tym mówił mój kolega z liceum, który ostatecznie nie został lekarzem. Był zafascynowany egzystencjalizmem – Camus, Beckett etc. Uwielbiał Dostojewskiego (ja ze swej strony byłem krytykiem egzystencjalizmu). W każdym bądź razie mój kolega Jakub chciał pomagać ludziom, gdyż uważał, że życie ludzkie nie ma sensu ani celu i jedynym sposobem godnej egzystencji jest pomagać innym. Leczenie ludzi to najbardziej dosłowna i bezpośrednia pomoc. Jakie mogą być inne motywacje? Ktoś po prostu może mieć do tego wyjątkowy talent (choć ja w tym momencie wolałbym być biologiem i badać bezdroża ewolucji). Ktoś może chcieć być potrzebny i niezastąpiony… Jak pomyślę o tym chirurgu, który nie mógł z nami posłuchać sobie spokojnie Liszta, bo miał do wyboru zostać i żyć z przeświadczeniem, że mógł komuś ratować życie, ale wolał odpocząć, albo pójść i znów działać w trybie praca – sen – praca – sen, wciąż zadaję sobie pytanie – co sprawia, że człowiek zostaje lekarzem?
Zawód lekarza budzi zawiść. Ludzie zazdroszczą lekarzom po pierwsze intelektu! po drugie pracowitości, po trzecie pieniędzy – czasami rzekomych – czasami faktycznych pieniędzy. Z pieniędzmi w zawodzie lekarskim jest różnie. Młody człowiek z tytułem lekarza jeśli jego rodzic nie ma prywatnego gabinetu, nie zarabia zbyt wiele. Trzeba pamiętać, że studia medyczne oprócz tego że są trudne i długie to są bardzo kosztowne. Nie chodzi mi o prywatne studiowanie, tylko o to, że samo studiowanie generuje wiele kosztów. W ciągu semestru jest wiele, wiele drogich podręczników do wchłonięcia – naprawdę drogich i jest ich naprawdę dużo. O czytelniach i bibliotekach w tym wypadku raczej należy zapomnieć więc pozostaje księgarnia. Taka typowa pozycja zazwyczaj kosztuje 2-3 razy drożej niż podobnej objętości podręcznik do np. fizyki. Nauki medyczne mają charakter opisowy czyli na medycynie jest nieporównywalnie więcej do przeczytania niż na fizyce. to wszystko sprawia, że"inwestycyjnie" nie da się porównywać medycyny z fizyką.
W Gliwicach jednego razu siedziałem w poczekalni prywatnego gabinetu stomatologicznego. Ten gabinet sąsiadował z zakładem fryzjerskim i w sumie poczekalnia był wspólna dla obydwuch gabinetów. Siedząc tam słyszałem rozmowę dwóch kobiet, i z tej rozmowy wynikało jedno, że niema niczego niestosownego w zapłaceniu 70 złotych za szałową fryzurę ale 80zł za wizytę u dentysty to jest zdzierstwo. Od tamtego trochę czasu już minęło i moje kolejne obserwacje/rozmowy potwierdzają: Ludziom nie szkoda kasy na balejaż a żałują pieniędzy na leczenie. Muszę dodać, że w tym przykładzie już samo urządzenie gabinetu dentystycznego a fryzjerskiego to zagadnienia niedające się porównać (w sensie kosztów, wymogów formalnych, wykształcenia personelu, ceny materiałów itd.) Proszę mi wierzyć na słowo: Lekarz świeżo po stażu i bez prywatnej rodzinnej kliniki, zarabia mniej niż budowlaniec. Kiedy ciężko pracuje i inwestuje (bo kariera lekarska to też dalsza nauka i wydatki na drogie kursy) to taka osoba po pewnym czasie jest bogatsza niż przeciętny Kowalski, ale to nie bierze się z odbijania piłki głową tylko z ciężkiej pracy intelektualnej i fizycznej. Odpowiedzialność i presja o czym napisał Jacek to dodatkowe stałe obciążenie.
Dodałbym jeszcze do trudności tego zawodu całą tę, upierdliwą, czasochłonną, nerwową biurokratyczną otoczkę, konieczność dokształcania się poprzez zdobywanie iluś tam punktów za konferencje, szkolenia itp. Nie powiedziałbym też "zwykły internista", gdyż ten zwykły internista musi po studiach zaliczyć najpierw 5 lat specjalizacji pracując w szpitalu, zazwyczaj przy trudnych przypadkach, pracując na ostrych dyżurach, i zdać chyba najtrudniejszy specjalizacyjny egzamin (gdyż interna to najbardziej obszerny dział medycznej wiedzy) by zasłużyć na tytuł internisty.
Artykuł według mnie bardzo dobry i muszę dodać, że także się dziwię, iż ktoś decyduje się na ten niezwykle ciężki i odpowiedzialny zawód.
dobrze że ktoś się wstawił za lekarzami. W USA wstawiono się podobnie za policjantami po tym jak idioci jak Q Tarantino zaczęli jechać po policji że rasizm to i tamto. A wyjdź na patrol do narkotykowej dzielnicy w środku nocy…
Ciężka jest praca górnika, ciężka jest praca rolnika ale najcięższa jest praca chłoporobotnika. To trochę śmieszne ocenianie wartości wybagrodzenia wobec wartości trudu i znoju jaki to jest ymagany od ludzi tego zawodu. Nie wiem ile powinien zarabiać lekarz. Ale jest oczywiste że obecny system zbudowany jest sposób daleki od przejrzystości a to z kolei z natury rodzi krupcję. I o korupcji wśród lekarzy też warto jest mówić. Warto też np wspomnieć o dysproporcji wyagrodzeń lekarzy a innego personelu medycznego np pielęgniarek.
Na całym świecie lekarze zarabiają znacznie więcej od innych zawodów medycznych (i często gęsto są to kilku, a nawet kilkunastokrotne różnice), a polskie zarobki w porównaniu do zachodnich są wręcz śmieszne, bo nawet kilkanaście razy niższe (lekarzom opłaca się latać na weekendowe dyżury w Anglii…).
Generalnie tak, ale partykularnie rożnie bywa niestety. Ostatnio lekarz informując mnie o stanie zdrowia mamy podał mi konkretne nazwy lekow,ktore musiały być podane podczas 24 godzinnego jej pobytu na oddziale ratunkowym. Odbierając mamę wypisu nie czytałam od razu wiadomo czyta się na spokojnie w domu.No i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam, że podał w nim tylko wykonane badania-a leki nie..a chodziło o silne neuroleptyki. No i tak w 15minut szacunek do pracy lekarza spadł mi o jakieś 20 procent.
Lekarze domagają się podwyżek bo w Polsce jest za mało lekarzy – wyjechali za granicę. Winna jest podobnie jak z uchodźcami lewacka UE. W krajach gdzie rządzi prawica lekarze zarabiają mało.
Przy dzisiejszym stanie technologii sprzęt medyczny bez lekarzy jest bezużyteczną kupą złomu. To jeszcze nie ten etap co w markecie że mamy kasy automatyczne zamiast kasjerek.
Tak że nie ma wyjścia i trzeba spełniać żądania lekarzy. Serwinka przecież wszystkich nie wyleczy, swoje lata już ma.
Ja nie chciałabym rodzić w szpitalu z supernowoczesnym sprzętem i lekarzem zarabiającym grosze.