Polecam książkę Jerofiejewa „Akimudy” nawet nie tyle dla mocno zakręconej po postmodernistycznemu treści, ale dla rozmaitych spostrzeżeń autora, które przeplata on z akcją książki. Dzieło to wydał Czytelnik (Warszawa 2014). W Moskwie nikt nikomu nie wierzy i dlatego często dochodzi do mordobicia (s. 7) uważa Jerofiejew. Pisarz trafnie zauważa chaos wynikający z burzliwych dziejów, na przykład czasem nie wiadomo czy jest październik czy listopad… Tylko w Afryce są policjanci tak bardzo upojeni swą władzą (s. 10). Oficerowie już sobie nie salutują. Akimudy to zombie atakujące Rosję. Oczywiście już podczas agresji niektórzy zaczynają się zastanawiać nad sojuszem z nimi przeciw ziemskim potęgom (s. 28). Jerofiejew wyśmiewa to, że Rosja bez wroga praktycznie przestaje istnieć.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Akimudy chcą by Rosjanie sami o sobie decydowali, aby stanowili o swoim losie, zaś pobity rosyjski rząd nie wierzy by Rosja to przetrwała. Wśród Akimudow jest zombie szlachcianki, która nie wie co to kawa, wie tylko co to cafe (s. 43). Liadow to parodia rosyjskiego polityka, jego syn to faszysta a córka antifowa aktywistka (s. 52). Ojciec nie ma poglądów. Jerofiejew wprost skarży się w książce, że wszyscy go nie lubią, bo jest nieprzewidywalny i myśli nieszablonowo (s. 57). Pisze o granicy z Norwegią. Norwegowie chodzą wyprostowani i są dorodniejsi od północnych Rosjan (s. 74), nie przepraszają, że żyją. Akimudy interesują się Rosjanami, bo mają więcej duszy niż ciała (s. 95). Tylko w cyrku Rosjanie zachowują się optymistycznie, bizantyjska aluzyjność przenika wszystko, Rosjanie są poganami i nie znają złotego środka (s. 116). Choć książka Jerofiejewa przypomina „Mistrza i Małgorzatę” jego bohater nie lubi tej powieści. Islam piętnuje Zachód bez rosyjskiej hipokryzji, Europa jest welwetowa nie ma drygu wojownika (s. 143). Intelektualiści szukają logiki a powinni szukać sensu, Rosjanie nie zadają pytań jeśli sami nie mają już odpowiedzi, Polacy są pyszni, ale nie należy karać za dumę, Rosjanie nie mają wspólnych wartości ale trudno wyobrazić sobie dla nich jakąś liberalną dyktaturę, która by choć trochę zadbala o wszystkich (s. 188). Moskwa nie docenia zasług np. Jurija Lóżkowa (s. 213), kurewskie miasto wysługujące się chanom, lepszy Petersburg. W 1990 gdy policja rozganiała komunistów drobną żulię wyparli złodzieje samochodów. Moskwianin jest rasistą, dla sowietów metalurgiczne zakłady byly świątyniami (s. 233). Rosyjska inteligencja zawyżała znaczenie człowieka stąd te umizgi do Stalina. Rosjanie nie doceniają ludzi z klasą jak Aleksandra Beckendorfa, obrońcę Puszkina,wolą się łudzić, że wszystko jest ok i udawać że problemów nie ma (s. 242).
A oto dalsze myśli nieuczesane Jerofiejewa: Polacy uchodzą za nudziarzy odkąd pokochali Niemców (s. 253), najlepszą religią dla Rosji bylaby aztecka, media lubią bombardować tolerancyjnych przykładami uchodźczego bandytyzmu (s. 291), gentleman nie jest dysydentem, a jedynie malkontentem, polski pozawojskowy honor budzi w Rosji zdziwienie, bez Stalina ZSRR by przegral z Hitlerem, wcześniejsze czystki wymusiły jedność (s. 311), matki olewają dzieci i stąd solidarności w Rosji ani na jotę. Rosja powinna identyfikować się z Persją a nie z Grecją, Rosja żyje jako mit i przypomina w tym Afrykę, ale unika porównań z Afryką (s. 357). Zachód przeszkadza Rosji istniejac i grożąc modernizacją, a ta rozwianiem mitu. Włochy lubią nawet ci Rosjanie, którzy nigdy nie lubili Europy (s. 363). Rosja to chytra cywilizacja, słowa tam nic nie znaczą. Demokracja to ustępstwo wobec ignorancji, demokraci nigdy nie byli wielkimi pisarzami (s. 376). Myśli kończy wołanie o liberalnego dyktatora jak Piotr Wielki (s. 412)., i współczucie dla kobiet, które nigdy nie są wolne, bo muszą słuchać mody i urody (s. 422).
Nieco bałaganiarskie dzieło Jerofiejewa nawiązuje do ideowego bałaganu Rosji. Wydaje się, że głównym problemem Rosji jest przekonanie, że dobra literatura i tabuny inteligencji nie czynią z niego nic ponad północnego typu odpowiednik Nigerii, nota bene kraj o porównywalnej liczbie ludności i stopniu skłócenia wewnętrznego. Osobiście odczytuję książkę Jerofiejewa następująco. Wszelki postęp społeczny od osiemnastego-dziewiętnastego wieku był pozorny, stąd niczym John Stuart Mill, i dobry lekarz, Jerofiejew przepisuje Rosji kurację oświeconej dyktatury w nadziei że kiedyś powstanie tam społeczeństwo czyniące użytek a nie szkodę z demokracji. Książka Jerofiejewa to także przestroga że sama sila i imperializm bez podbudowy etycznej nie są czymś czym można by się chwalić. Sama potęgą nie ma sensu jako cel…