Italianista i eks-pracownik FIATa, Maciej A. (zabawna ta amerykańska moda na inicjał drugiego imienia) Brzozowski napisał książkę o Włochach, tzn. o narodzie włoskim (Muza SA Warszawa 2014). Książka jest mnie polityczna, a bardziej everyday life, niż książki np. Orzechowskiego o Belgii i Holandii czy Kraśko o Japonii i Francji. Brzozowski wychodzi od geografii, pisze o półwyspie i 50 wyspach składających się na Italię (s. 13, w 1831 roku na chwilę dołączyła kolejna tzw. Wyspa Grahama, ale znikła), o niełatwym klimacie (śródziemnomorski dotyczy właściwie tylko wybrzeży, 200 dni wieje sirocco, a zimą w Mediolanie zimniej niż w Kopenhadze), stąd Włosi są zmienni. Jako jeden kraj, jak przypomina autor, Włochy istniały w latach 1805-1814 i od lat 60. XIX wieku do dziś. W 1860 roku tylko 2,5% ludności mówiło w literackim toskańskim języku. Garibaldi był uważany za bohatera, ale i bandytę, a zjednoczenie było bolesne, stąd nie robi się o nim filmów (s. 23). Niektórzy jak Pino Aprile, nadal uważają, że Włochy to przynajmniej dwa narody. Włosi mają ponoć czekać na bohatera, który ich naprawdę zjednoczy (Mussolini? Berlisconi? Matteo Renzi?). Dziś 45 % mówi tylko po włosku, a 35% po włosku i w lokalnym dialekcie (s. 34). Ciao to weneckie sciavo – niewolnik.
Włosi to naród geniuszy, nie tylko artystycznych i improwizacji, ale i intelektualnych uważa autor (1754 pierwsza katedra ekonomii – Neapol, 1781 – pierwszy kodeks morski – hmmm a de Groot?, ale ok, pierwsza autostrada – Mediolan-Varese 1922, teleskop Galileusza – 1609). Moda włoska na skutery udzieliła się Amerykanom (s. 48). Włoski jest uważany za najbardziej miłosny z języków (s. 50), przynajmniej wg londyńskiej branży Reutersa (2011). Włochy To kraj mundurów i policjantów (550 na 100.000 mieszkańców, prawie jak w Bahrajnie, dla porównania – w Niemczech 300, w USA – tylko 243, może stąd ta amerykańska przestępczość???? – PN. Włosi żyją w tłoku, stąd to naród emigrantów, i … ekspansjonistów (Mussolini, s. 155). W kraju podzieleni kulturowo i politycznie, za granicą wspierają się (s. 159). Biją rekord UNESCO co do liczby zabytków (druga jest Hiszpania, którą przegania sama tylko Toskania – s. 170), jednak to dopiero 5ty najczęściej wybierany prze turystów kraj po Hiszpanii, Chinach, USA i Francji (s. 171) – nie wszyscy turyści są rozrzutni (np. Niemcy nie – s. 179), mimo to aż 60% Włochów mówi tylko po włosku (s. 179). Tak źle w UE jest tylko w Irlandii, UK, na Węgrzech i w Portugalii – s. 183 (dziwią tylko Włosi i Węgrzy, wszak to rzadkie języki, choć włoskiego przynajmniej uczy się bardzo wielu nie-Włochów).
Włosi lubią gadać, mają najwięcej stacji TV, ale połowa czyta mniej niż 1 książkę rocznie (s. 117). Mają także najwięcej drogowych mandatów co roku (s. 115). Roberto Gervaso uważa ich za ludzi bez charakteru (s. 65), wydają najwięcej na perfumy, biją dzieci po twarzy (s. 83), rozwód u nich to męka prawna (s. 89), mają najwięcej – 150.000 wróżek w Europie (s. 101), 40% to praktykujący katolicy (s. 102), szefowie to zwykle starcy (s. 113). Włosi piją towarzysko, upijają się głównie turyści z zagranicy (s. 131). Makaron widelcem jedzą Niemcy, Włosi tego nie pojmują (s. 135).
Nie podoba mi się, że autor preferuje Rzym i Sycylię od miast które ja lubię; np. Wenecji (jak i Włochy od Hiszpanii – le de gustibus…). Poza tym, too chyba jeden z tych nieco pretensjonalnych łowców rejonów nieskażonych przez turystów, mimo to jednak warto przeczytać jego książkę.
Tanti auguri!