Wojny opiumowe a dzisiejsze surowe chińskie prawodawstwo w kwestii używek

Podatność narodu chińskiego na uzależnienie od narkotyków, podobnie jak na przykład  hazardu zwracała uwagę badaczy Wschodu i Zachodu już w XIX wieku. Wielu winiło za to chińską ludową przesądność i buddyjski fatalizm. Opium – chyba najsłynniejszy narkotyk w historii był jednym z głównych czynników, który ostatecznie skłócił ze sobą zachodnich kolonizatorów i kupców z Państwem Środka. Już w początkach XVIII wieku pojawiły się pierwsze zgrzyty. Panujący wówczas cesarz Yongzheng, który  rozbudował państwową tajną policję. W 1729 roku  zabronił palenia madaku (mieszanki opium i tytoniu)[1]. Jakaś forma współpracy, choćby naukowej z Zachodem była możliwa aż do XIX wieku. Dwór cesarski zatrudniał zachodnich misjonarzy jako astronomów, ich obliczenia pomagały w planowaniu zbiorów[2], aż do roku 1838, kiedy to kwestia opium zaszkodziła stosunkom Chin z Zachodem[3]. W XVIII i XIX wieku Chińczycy byli często uzależnieni od opium, które  w nowożytnych Chinach reklamowano  jako silne lekarstwo na ból głowy. Dotyczyło to zarówno mieszkańców Chin, jak i chińskiej diaspory na przykład w holenderskich posiadłościach leżących w dzisiejszej Indonezji. Według opisu brytyjskiego podróżnika Stauntona, wielu z indonezyjskich Chińczyków, w stolicy holenderskich posiadłości Batawii (dziś Dżakarta, stolica Indonezji) było uzależnionych od dwóch niemal typowo chińskich plag: hazardu  i opium[4].

Nieporozumienie między Chinami i Zachodem  i urażone ambicje obu stron, znalazły swoje ujście w wojnach opiumowych, które rzuciły Chiny na kolana. Już dla posła brytyjskiego bawiącego w Chinach w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku. Macartney, który proponował traktat handlowy cesarza z Wielką Brytanią, srodze się zawiódł, cesarz bowiem odmówił. Dla Macartneya było jasne, że Chińczycy jedynie udają, iż nie dostrzegają brytyjskiej przewagi w Azji, a także to, że ta postawa wynika z przerażenia zmianami. Macartney wieszczył powstanie Chińczyków Han przeciw Mandżurom, a w konsekwencji upadek ekonomiczny Chin, który najwięcej korzyści przyniesie Wielkiej Brytanii[5].  Porozumienie z Zachodem dla dawnych Chin było tym bardziej problematyczne,  że nie dysponowały one odpowiednikiem zachodnich ministerstw spraw zagranicznych.  Nie uznawano, iż jakiekolwiek państwo równa się znaczeniem Chinom, nie mieściło się to w chińskiej hierarchii[6]. Jak widać Europejczycy byli zbyt nieokreśleni by uznać ich za zwierzchnika Chin, a jednocześnie zbyt hardzi jak na lenników. Dziwne jednak, że nie udało się na dłuższą metę powtórzyć w Chinach sukcesu polityki wobec Turcji, której  w XVI, XVII i XVIII wieku wmawiano, iż europejscy posłowie uznają zwierzchnictwo sułtana dla dobra interesów.

Chińczycy sprzedawali chętnie , ale kupowali niechętnie, ponieważ ich feudalna gospodarka była w dużej mierze autarkiczna. Dla zrównoważenia  bilansu płatniczego, kupcy angielscy zaczęli do Chin dostarczać w dużych ilościach opium z Indii. Opium przywieźli do Chin prawdopodobnie Arabowie w VIII wieku, a Europejczycy poznali tajniki jego produkcji, dzięki holenderskiej okupacji Tajwanu w XVII wieku. Zwyczaj palenia opium, początkowo zmieszanego z tytoniem, przejęli najpierw Chińczycy z Tajwanu[7].

Szkodliwy nałóg palenia opium tak się rozpowszechnił w Chinach (mimo zakazów palenia z lat: 1729 i 1796 i 1800[8]), że zaczęto szmuglować wielkie jego ilości, mimo pewnych sprzeciwów w samej Anglii, na przykład ze strony lidera liberałów Williama Gladstone’a, który uważał handel narkotykiem za niemoralny. Kompania Wschodnioindyjska zabraniała sprzedaży produkowanego w Indiach opium na terenie samych Indii, i nie uczestniczyła bezpośrednio w handlu narkotykiem, lecz odsprzedawała go w postemplowanych skrzyniach prywatnym kupcom, którzy handlowali z Chińczykami; doprowadzając wcześniej do bankructwa chińskich handlarzy opium. Opium stanowiło, pod względem wartości, około 1830 roku trzy czwarte brytyjskiego eksportu do Chin[9].  W 1840 było już około 2 mln ofiar nałogu, w tym bardzo wielu spośród warstwy urzędniczej, wieli innych utrzymywało się bardziej z łapówek od kupców brytyjskich niż z pensji[10]. W 1834 roku przybył do Kantonu  lord Napier, by doglądać brytyjskich interesów.  Arogancki lord  tylko pogorszył sprawę (mandaryna oddelegowanego do rozmów z nim uznał z niegodnego tego zaszczytu, a audiencji u znaczniejszej persony nie uzyskał[11]), w końcu usunął się do Macau, gdzie niedługo potem zmarł[12].

Na polecenie cesarza Daoguanga, jego wysłannik w Kantonie, nieprzekupny idealista konfucjański Lin Zexu (1785-1850), przybył 10 marca 1829 roku do Kantonu i poinformował Kohong (instytucja chińska zajmująca się handlem z cudzoziemcami), że handel opium musi ustać. Lin napisał nawet list do królowej Wiktorii, w którym skarży się, że „nieznośny zapach opium odstrasza duchy i drażni niebo”[13]. Królowa raczej go nie czytała. Szef ówczesnego konserwatywnego rządu brytyjskiego lord Palmerston trzymał się żałosnego argumentu, że ponieważ urzędnicy chińscy przyjęli łapówki w zamian z przymkniecie oka na działalność faktorii z opium, to można uznać handel opium za zalegalizowany[14].

opiumw

Ponieważ kupcy zachodni (głównie brytyjscy) odmówili wydania zapasów opium w celu zniszczenia ich, Lin nakazał blokadę faktorii europejskich  i zniszczył 20.000 skrzyń z zarekwirowanym opium topiąc je, co zajęło mu dwadzieścia dwa dni. Brytyjczycy wszczęli wojnę  (1839-1842), i szybko zajęli Kanton i Szanghaj.

Do 1840 roku wpływ polityki Chin i Zachodu na siebie wzajem był niewielki[15], i mogło tak zostać. Mało brakowało, by w kwietniu 1840 roku liberałom Gladstone’a udało się zmusić rząd w Londynie do rezygnacji z agresywnej polityki w Chinach, rząd Melbourne’a jedynie dziewięcioma głosami przeforsował jej kontynuowanie[16]. Chińczycy skapitulowali przed  nowocześniejszym zachodnim uzbrojeniem, któremu nie potrafili się przeciwstawić. Jedną ze zdobyczy wojny miał być Hongkong[17]. Pod wpływem wizyty w Kantonie Lin Zexu zdał sobie sprawę z ignorancji technicznej i politycznej swego kraju i zainteresował się zachodnią technologią[18].

Wojny opiumowe opisuje się na Zachodzie często jako o czymś dość niezbyt poważnym, mimo iż garnizony chińskie i mandżurskie często walczyły do ostatniego żołnierza, a Mandżurowie często woleli samobójstwo od niewoli.  Rzadko się  też pamięta, że większość Brytyjczyków atakujących Chiny, byli to sipajowie – hinduscy żołnierze. Należy wątpić czy bez bazy jaką były Indie, Brytyjczycy daliby radę Chinom, nadal silnym w swym bezładzie[19]. Brytyjscy oficerowie wstydzili się za swoich żołnierzy, którzy znęcali się nad cywilami Chińczycy dysponowali jedynie łukami i strzałami, więc byli na dłuższą metę bez szans.

Akcję brytyjską krytykowano mocno w USA, ale nie wiadomo czy bardziej z powodów humanitarnych czy biznesowych. Pierwszy statek z USA: „Empress of China”, przypłynął do Chin a ściślej do Kantonu 20 sierpnia 1784 roku, gdzie Amerykanie natknęli się na ten sam problem bilansowy co Brytyjczycy. Wobec brytyjskiego monopolu na opium indyjskie, musieli przemycać opium tureckie. Amerykańscy ojcowie-założyciele, jako demokratyczni republikanie mieli złe zdanie o Chinach jako dzikiej cywilizacji. Oto z czym wiązał je ideowo John Adams: „Gdy nadejdzie czas rozrachunków, kraje Europy będą mogły dokonać wyboru między instytucjami amerykańskimi lub chińskimi, lecz nie ma dla nich trzeciej drogi. Europa przedzierzgnie się w demokratyczną federację lub legnie w gruzach”[20].

Niedługo po pokoju nankińskim kończącym I wojnę opiumową, urzędnicy cesarscy próbowali skłonić Brytyjczyków, do ograniczenia upraw i handlu opium. Ci jednak odpowiadali zwykle, w duchu wypowiedzi sir George’a Campbella z kwietnia 1840 roku, że jeśli Brytyjczycy porzucą handel opium, podejmą go inni[21].

W latach 1856-1860 Brytyjczycy wykorzystali zatrzymanie za przemyt statku: „Arrow”, z chińską załogą, zarejestrowanego w Hongkongu pod banderą brytyjską, jako pretekst do wojny, nie przyjęli bowiem przeprosin od dworu.    Premier  Henry Palmerstone uważał, ze „takie na wpół barbarzyńskie kraje jak Chiny, należy besztać raz na dziesięć lat”[22], by móc prowadzić wojnę musiał rozpisać nowe wybory. Pierwszego sierpnia 1860 wojska brytyjskie i francuskie wylądowały na północ od ujścia Hai He, koło Beitang,   a 7 października, pokonując słaby opór Chińczyków, dotarły do Pekinu, opuszczonego przez dwór cesarski. Pałac cesarski został następnie splądrowany przez okupantów.

Splądrowanie i spalenie pałacu  letniego Yuanmingyuan  (którym to pałacem zachwycał się między innymi Victor Hugo), stanowi symbol urażonej dumy narodu chińskiego i jednocześnie  plamę na jego honorze. Brytyjski autor Mark Leonard, nazywa Yuanmingyuan wręcz „chińskim; Ground Zero[23]”. Pisze on o tym, ze niedawno bo w 2006 roku chiński awangardowy dramaturg Zhang Guangtian wystawił sztukę pt: Yuanmingyuan, w której przedstawia scenę  z 1860 roku. Chłopi narzekają na cesarza, który ich zdaniem niewiele interesuje się ich losem, a napotkanego żołnierza brytyjskiego zachęcają do szturmu na pałac, w którym jest co plądrować. Guangtian zrzucał winę za spalenie pałacu na samych Chińczyków, który porzucali chińskie idee a naśladowali zachodni styl myślenia (jak dwóch członków ruchu: „Nauka i Demokracja” z 1919 w innej scenie sztuki)[24]. Brytyjskie ministerium postanowiło spalić pałac by „nauczyć cesarza rozumu”[25]. Widać jak bardzo chińska duma drażniła Europejczyków. W roku 1860 roku książę Gong, by przypodobać się zachodnim rezydentom, pozwolił im   chodzić po murach miejskich – wcześniej nikt nie mógł zaglądać z góry do pałaców pekińskich[26].

Traktat nankiński podpisany został 29 sierpnia 1842 roku na pokładzie cumującego w porcie Nankin angielskiego statku Cornwallis. Na jego mocy Chiny musiały otworzyć pięć dużych portów dla europejskich statków i zlikwidować gildię kohong, Hongkong został odstąpiony Wielkiej Brytanii po wsze czasy, oraz przyznane zostały prawa eksterytorialne dla Brytyjczyków (tym samym Chiny pozwoliły na obcą jurysdykcję na swoim terytorium). Ponadto państwa europejskie zwolnione zostały z  obowiązku trzykrotnego klękania i dziewięciokrotngo bicia czołem. Anglia, USA, Francja, a potem i Rosja, wymusiły na Chinach liczne ustępstwa, w tym ustanowienie portów traktatowych, gdzie Chiny miały prawo tylko do pięcioprocentowego cła wwozowego, zaś resztę zysków mieli cudzoziemcy. Traktaty o zbliżonej treści zostały podpisane również z Francją i USA. Francuzi otrzymali dodatkowo pozwolenie na prowadzenie w Chinach działalności misyjnej przez Kościół katolicki.    Traktat    gwarantował otwarcie portu w Szanghaju dla międzynarodowego handlu. Kolejne traktaty zapewniły Wielkiej Brytanii, Francji, USA i Japonii eksterytorialne koncesje.  Mieszkańcy Zachodu uzyskali prawo swobodnego przemieszczania się po Chinach[27], oraz eksterytorialność prawną. Choć w traktatach po wojnach opiumowych Brytyjczycy tradycyjnie „błagają” o łaski, w rzeczywistości były to wymuszenia[28]. Rosja, która ambasadę w Pekinie miała już  od 1715 roku, zrobiła świetny interes. Rosjanin Nikołaj Ignatiew zaoferował się Chinom jako pośrednik w kontaktach  z Zachodem. Jednocześnie dostarczał wiadomości Brytyjczykom o obronności Pekinu[29].

Chińscy stratedzy ciągle mieli nadzieję, że uda się obronić Chiny tradycyjnymi metodami; czyniąc z najeźdźców Chińczyków i obracając ich przeciw sobie nawzajem. Strategia Pekinu  nie była zupełnie nieskuteczna; przez kilka dekad Chiny umiały częściowo manipulować państwami europejskimi, choć ustępowały siłą większości z nich i pozostawały osamotnione wobec ich faktycznego kolonialnego „sojuszu”.   Stratedzy chińscy jednak grzeszyli nadmiernym optymizmem. Wei Yuan, autor: „Planu wojny obronnej” z 1842 roku, słusznie radził powoływać się na narzucone traktaty jakby były równoprawne, w celu ograniczenia kolejnych roszczeń zaborców, lecz jednocześnie snuł nierealne plany podburzenia Nepalczyków, Birmańczyków i Europejczyków przeciwko sobie nawzajem[30].

W latach pięćdziesiątych XIX wieku w Chinach działał  zbrojny ruch tajpingów, którzy wierzyli, że Zachód zatruwa ducha Chin używkami takimi jak opium jak i złymi ideami i fałszywymi naukami, stąd postanowili walczyć z wpływami Zachodu zarówno materialnymi jak i mentalnymi.  W 1853 roku tajpingowie zdołali zająć Nankin, który przemienili na swą nową stolicę – Tianjing („ Niebiańskie Miasto”).  Potem znieśli feudalną wielką własność ziemi, oddając majątki komunom chłopskim, zlikwidowali klasy społeczne,   zakazały palenia tytoniu i opium, picia alkoholu, uprawiania hazardu, poligamii, krępowania stóp kobiet z elit, niewolnictwa i prostytucji.  Ciężary podatkowe przerzucono na bogatych, wprowadzono nowy kalendarz uznając powstanie państwa za datę wyjściową[31]. Jednak ich rządy były mało skuteczny i bywały – jak to rządy bezsilnych – bardzo brutalne.

Na skutek wojen opiumowych i rozbioru Chin, wielu Chińczyków o reformatorskim nastawieniu, skierowało się przeciw samej chińskości, jakoby odpowiedzialnej za klęskę wobec Zachodu. Guy Sorman interpretuje ten II połowę XIX wieku jako czas nienawiści Chińczyków do samych siebie; obwiniali oni chińskie przesądy między innymi religijne za porażkę i za to, że udało się Zachodowi zamienić Chińczyków w kraj narkomanów. Sorman porównuje tą sytuację z Indiami i Japonią, gdzie nikomu nie przyszłoby do Glowy niszczenie własnej kultury w imię postępu[32].

Widząc co się stało z Chinami, Japończycy starali się nie dopuścić Zachodu zbyt blisko, by dać się zdominować, dlatego starli się uczyć od Zachodu, by zyskać szacunek przez  status państwa poważnego i nowoczesnego. Wiele uwagi poświęcono też opium. Gdy USA narzuciły Japonii nierównoprawne traktaty handlowe, politycy japońscy, jak San Katayama uważali, że traktat ogranicza władzę Japonii nad własną ekonomią i jest korzystny tylko dla USA.   Japończycy uzyskali przynajmniej zakaz importu opium, i prawo do niszczenia ładunków narkotyku o wadze ponad 4 funtów[33]. Widzimy, że Japończycy nie będąc panami swego losu, chcieli przynajmniej uniknąć plagi palenia opium.

W 1911 wraz z upadkiem skompromitowanej władzy cesarskiej, Chiny zaczęły odzyskiwać częściowo panowanie nad własnym krajem. Plaga opium nie ustała jednak. Szanghaj początku  XX wieku zyskał złą sławę jako miasto gangsterów i prostytutek W roku w 1917 zamknięto ostatni legalny sklep opiumowy.  Bandyci szanghajscy tacy jak „wielkouchy” Du Yuesheng (1887-1951) czy „dziobaty”, „ospowaty” Huang Jinrong (1868-1953),  byli tak silni, że Czang Kai-szek szukał z tym ostatnim sojuszu przeciw miejscowym komunistom[34] (stalinowcy agitowali między innymi wśród rikszarzy).  Dominujący w polityce chińskiej lat dwudziestych  i trzydziestych Guomindang  walczył z westernizacją, łapał szczury, zabraniał plucia, torturował komunistów, restaurował konfucjanizm, karał za krótkie spódnice i trwałe ondulacje. Nie zwalczył plagi palenia opium, którą wykorzenił dopiero Mao, z typową dlań  skrajną bezwzględnością. Typowa dla tamtych czasów była rodzina Yu-i, Chinki z wyższych sfer, która jako jedyna z czterech sióstr tylko Yu-i chciała się uczyć. Pasją najstarszej było leniuchowanie, a potem opium, trzeciej obżeranie się, a czwartej – moda – została więc projektantką[35]. W dzisiejszych chińskich filmach okres maoistyczny przedstawia się zazwyczaj jako krok naprzód wobec wcześniejszych malowniczych tradycjonalnych Chin, gdzie „wszyscy” uprawiali hazard, zażywali opium i wysługiwali się Zachodowi.  Tym łatwiej w to uwierzy, że dziś przeciętni Chińczycy zwykle niewiele wiedzą o Mao. Wiele pomników ku jego czci zburzono, a nad pozostałymi nie palą się już lampiony jak kiedyś, ale mimo to Mao przetrwał w pamięci większości Chińczyków jako bohater narodowy, który mimo wielu błędów, unowocześnił Chiny.

Plaga palenia opium z Chin docierała do Chinatowns w metropoliach Ameryki i Europy. W Berlinie lat 20. Policja tropiła jednocześnie chińskich komunistów, hazardzistów i opiumowców[36].

Dziś Chińczycy, a przynajmniej elity ChRL i Singapuru, chętnie przeciwstawiają chiński autorytaryzm, surowość prawną i dyscyplinę społeczną w duchu niekonfucjańskim, zachodniej „zgniliźnie”, świadomie nawiązując do wieku trucia Chińczyków opium. Zachodnie wolności obywatelskie autorytarni władcy fasadowej demokracji jaka jest Singapur oraz chińscy komuniści uważają za przyczynę plagi narkomanii i innych problemów społecznych, jednocześnie przymykając oczy inne problemy.  Daleki Wschód odrzucając niektóre elementy zachodniego dyskursu praw człowieka, wprawia Zachód w o wiele większą konsternację niż gdy robi to świat islamu, gdzie można to zrzucić na ubóstwo i klanowość[37]. Wiele wskazuje na to, że same koła rządzące nie chcą pozwolić na zbytnie rozprzestrzenianie się konceptu praw człowieka tak jak widzi je Zachód. Podczas konferencji OZN na ten temat w Bangkoku (1993), wyrażono zgodę na to, by uszanować różnice kulturowe[38] (trudno, żeby dyplomaci stwierdzili coś innego), i pojawiła się ciekawa rozbieżność. Chińczycy i Indonezyjczycy uważają bowiem zwykle, że prawa człowieka są konsekwencją rozwoju (jak widać na przykładzie Korei Południowej, Tajwanu i Tajlandii), natomiast elity Malezji i Singapuru, uważają, że rozwinięte społeczeństwa „konfucjańskie” nadal będą cenić wartości wspólnotowe wyżej od jednostkowych wolności. Oczywiście w ten sposób urzędnicy malezyjscy i singapurscy muszą mówić by bronić swych dyktatorskich zapędów; na przykład Lee Kuan Yew premier Singapur obwinia zachodnią wykładnię praw człowieka za skalę przestępczości w USA[39]:  „…Rozpowszechnienie praw, które upoważniają jednostkę do samowolnego zachowania dzieje się kosztem porządku społecznego…[40]”. Co ciekawe pewne wydarzenia z historii Azji zdaje się potwierdzać słuszność jego argumentacji, na przykład nagła liberalizacja kodeksu karnego we francuskim Wietnamie pod koniec XIX wieku, spowodowała znaczny wzrost przestępczości w społeczeństwie przyzwyczajonym do drakońskich kar[41], jednak stopniowa liberalizacja to zupełnie co innego, a społeczeństwo USA, gdzie kary są zresztą stosunkowo surowe jak na Zachód, nie jest bardziej kryminogenne od na przykład tajskiego.

Znany francuski ekonomista wolnorynkowy i krytyk Chin Guy Sorman opisuje spustoszenia jakie czyni epidemia AIDS w ubogiej prowincji Henan, i bierność rządu, który od kilku dekad uważa tę chorobę, za efekt zachodniej dekadencji (wszak pierwsze przypaki wykryto w USA). Zakaz handlu krwią (1996), którą sprzedają chłopi by nieco zarobić, był efektem inicjatywy oddolnej, a nie troski partyjniaków[42]. Dopiero w 2000 roku Pekin uznał AIDS za „normalną” chorobę, a nie za karę za narkomanię i dekadencję jednostek, i zaczął informować ludzi o ryzyku. W ogóle seks w Chinach jest tabu. W języku chińskim nie ma rozróżnienia między pornografią a erotyzmem, więc na wszelki wypadek partia zabrania na przykład wszelkiej dyskusji na temat seksu[43], pod tym względem są kontynuatorami niektórych cesarzy, zwłaszcza tych z dynastii Qing. Feminizm i otwarty homoseksualizm ograniczają się w Chinach w zasadzie do kręgów artystycznych. Pierwszy klub dla gejów w Pekinie działał  w 1993roku  i to tylko przez pół roku ,  nadal powszechnie uważa się w Chinach homoseksualizm za schorzenie psychiczne. Mao uważał gejów za degeneratów, stąd także zachodni maoiści zwalczali jeszcze w latach 70. Gay Liberation Movement[44].

Bardzo podobnie jest w fasadowej demokracji jaką jest Singapur, nadal kierowany myślą premiera Lee, choć w roku 1990 Lee Kuan Yew zrezygnował po 30 latach premierostwa.  Miasto rządzone dawniej przez Brytyjczyków po wojskowemu, nie miało swojego czasu liberalizacji ani demokratyzacji. Singapurczycy znani są z traktowania turystów po królewsku, ale nie są wzorem liberalizmu. Na Singapur powołują się zwolennicy drakońskich kar za zbrodnie czy inne przewinienia (posiadanie niewielkiej ilości narkotyków grozi więzieniem, a śmiecenie ogromną grzywną), dlatego na przykład chiński etnicznie Hongkong inspiruje liberałów, a niemal równie chiński Singapur –  konserwatystów, od   amerykańskich Republikanów po polski PiS. Ostatni brytyjski gubernator Hongkongu, zwolennik liberalizacji stosunków społecznych w tej kolonii, Chris Patten krytykował założenia „azjatyckich wartości”, głoszonych zwłaszcza przez elity polityczne Singapuru, jako część dawnej azjatyckiej etyki politycznej odzyskanej, po ustąpieniu fali zachodniej kolonizacji[45].  Patten ironizował często o niedojrzałości i romantyzmie zachodniego dyskursu dotyczącego ekonomii w Azji. Pisał na przykład o   tym, jak Paul Krugman uważał pojawienie się „azjatyckich tygrysów”, za efekt włączenia Azji do globalnego rynku i zachodnich, ewentualnie japońskich  inwestycji, a nie jakiegoś konfucjańskiego geniuszu[46].

Singapurski minister Lee Kuan Yew, uważał, i mówił o tym otwarcie w Hongkongu, w obecności Pattena, iż gubernator jest agentem USA, który ma wprowadzić demokrację do Chin, Patten, ograniczył swą odpowiedź do wyrażenia nadziei, że kiedyś będzie mógł mówić podobnie ostro w Singapurze[47]. Lee znany jest z piętnowania amerykańskiej autonomii jednostki, jako egoizmu i dowodu braku patriotyzmu, co czyni go pierwszoplanowym głosicielem „asian values”, jednak Patten uważa, że są one zapożyczeniem z kolonialnych zachodnich koncepcji mających usprawiedliwić niewprowadzanie demokracji do kolonii. Europejscy kolonizatorzy wymyślili szereg argumentów i pojęcie „Azji” – jako jednej całości, mimo iż azjatyckie kraje należą do kilku różnych cywilizacji. Dziś – zdaniem Pattena – powtarzają te hasła azjaci, jak na przykład japoński uczony Akira Iriya (ur. 1934), który pisze o zachodnim liberalizmie, indywidualizmie i materializmie, jako sprzecznym z azjatyckimi wartościami takimi jak harmonia czy lojalność[48].

W tym kontekście chińska awersja do liberalizacji podejścia prawnego do używek staje się zrozumiała. Podobnie jak amerykańscy konserwatyści z Partii Republikańskiej, uważają oni wszelkie narkotyki za zło, włącznie na przykład z  marihuaną, stosowaną w celach leczniczych w starożytnych Chinach. Dziś z trudem można dostać marihuanę w Chinach nawet w celach medycznych. Podobnie jak w konserwatywnych rejonach USA, walka z używkami jest częścią szerszego frontu purytańskiej walki z przyjemnością zapoczątkowaną jeszcze przez Mao i Reagana. Do dziś prawo chińskie jest bardzo surowe, jeśli chodzi o produkcję i handel narkotykami ciężkimi. W 2010 roku stracono w Chinach za te przestępstwa kilku cudzoziemców. W kwietniu 2011 karę śmierci wykonano na czterech Japończykach. Francuz, chińskiego pochodzenia  Chan Thao Phoumy został zatrzymany w 2005 roku i skazany na dożywocie, pięć lat później zamieniono mu wyrok na karę śmierci – oczywiście w jego sprawie chodziło cięższy narkotyk – meta amfetaminę, którą produkował i rozprowadzał[49]. Co ciekawe marihuana jest legalna w kraju gdzie niemal nic innego nie jest legalne – w Korei Północnej[50].

Tak samo jak w kwestii LGBT, tak samo w kwestii lekkich narkotyków, Chiny reagują emocjonalnie, i ideologicznie, stąd nie należy się spodziewać jej rychłej legalizacji, choć nawet konserwatywny stan Colorado się na to zdobył. Co ciekawe Chińczycy nie mają nic przeciwko truciu narkotykami innych narodów od czasu do czasu, i to nieporównywalnie szkodliwszymi od niegroźnej marihuany. W krytycznej wobec polityki ekonomicznej ChRLD książce dwóch katalońskich autorów,  czytamy o sieciach sklepów chińskich w pogrążonej w recesji Argentynie, o wycinaniu birmańskich lasów, a nawet truciu Birmańczyków opium[51], co zważywszy na chińską historię brzmi bardzo dziwnie.

W sierpniu 2014 roku felietonistka „Kultury liberalnej”, sinolożka Katarzyna Sarek pisała o nowej chińskiej kampanii narkotykowej zapowiadanej przez prezydenta Xi Jinpinga i premiera obecnego rządu 25 czerwca, w przeddzień Międzynarodowego Dnia Walki z Narkomanią i Nielegalnym Handlem Narkotykami (26 czerwca  1839  do dziś czczony w Chinach Lin Zexu   skończył palić i niszczyć ponad tysiąc ton zarekwirowanego Anglikom w Kantonie opium). Premier nazwał narkotyki: „wspólnym wrogiem ludzkości”. Nie ma tu rozróżniania między narkotykami ciężkimi, a nieszkodliwymi, każdy narkotyk oznacza dekadencję. Ponad 70 proc. przechwyconych używek to narkotyki syntetyczne  (ketamina, metamfetamina i ecstasy). Zaaresztowano nawet syna Jackiego Chana, Jaycee, który popalał marihuanę we własnym mieszkaniu i poszedł za kratki za posiadanie 100 gramów trawki. Jego sławny tata-były honorowy rzecznik Chińskiego Komitetu Antynarkotykowego, nie tylko nie wyciągnął 32-letniego syna z aresztu, ale jeszcze kajał się w jego imieniu (ponieważ „nie udało mu się być dobrym ojcem i zasługuje na potępienie”). Agencje artystyczne, przeprowadzają czystkę pod kątem epizodów artystów z narkotykami.   Pekińska policja organizuje naloty na modne stołeczne kluby i pobiera próbki moczu. Narkomanom grozi  więzienie, a cudzoziemcom deportacja.  Wszystko ro dzieje się w czasie, gdy większość krajów rozwiniętych dyskutuje nad legalizacją miękkich narkotyków, ale Chiny lubią iść własną drogą, przypomina autorka artykułu[52].   Wydaje się, że historia Chin, słabo znana samym chińczykom ogłupianym przez dekady maoistyczną propagandą ma bezpośrednie przełożenie na mało racjonalne podejście chińskich władz nawet do tych substancji których szkodliwości nie udowodniono, lub jest niewielka. Krucjata antynarkotykowa ma chyba więcej wspólnego z pokazowych procesów urządzanych hedonistom i bogaczom, w ramach purytanizmu rządowego i fałszywego egalitaryzmu, którym rząd w teorii się kieruje. W tym kierunku idą też wnioski Katarzyny Sarek.

 

 

 

 

 

BIBLIOGRAFIA

Béguin G., Morel D., Zakazane miasto. Tajemnice cesarzy Chin, G+J Warszawa 2002.

Berman P., Opowieść o dwóch utopiach. Ewolucja polityczna pokolenia ’68

Cardenal J., Araújo H., Podbój świata po chińsku, przeł. Ewa Morycińska-Dzius, Wydawnictwo Sonia Draga Katowice 2012.

Chang N., Porzucona żona. Dzieje pierwszej chińskiej rozwódki, Philip Wilson Warszawa 2000.

Dikotter F., Narcotic Culture: A history of Drugs in China, C Hurst & Co., 2004.

Fenby J., Chiny : upadek i narodziny wielkiej potęgi, Wydawnictwo Znak Kraków 2009.

Hong Z. Shambaugh D., China-Europe relations : perceptions, policies and prospects, London ; New York : Routledge, 2008.

Jaszuński G., Hongkong dla Chin ?, PWN Warszawa 1997.

Kissinger H., O Chinach, przeł. Magdalena Komorowska, Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2014.

Kraushaar F. (Ed.), Eastwards : Western views on East Asian culture, Bern Peter Lang 2010.

Leonard M., Zrozumieć Chiny, przeł. Witold Falkowski, Nadir Warszawa 2009.

Liang H., The Sino-German connection : Alexander von Falkenhausen between China and Germany : 1900-1941, Assen ; Amsterdam : Van Gorcum, 1978.

Macartney G., An Abridged Account of the Embassy to the Emperor of China, J. Stockdale Piccadily London 1797.

Marszałek-Kawa (red.), Wartości azjatyckie : polityka i prawa człowieka, Toruń : Wydawnictwo Adam Marszałek Toruń 2010.

Mooney P., Pekin, przeł. Jacek Sikora, Wyd. G+J RBA warszawa 2009.

Olszewski W., Historia Wietnamu, Ossolineum Wrocław 1991.

Pastusiak L., Prezydenci 1. Stany Zjednoczone od Jerzego Waszyngtona do Ronalda Reagana, KAW Warszawa 1987.

Patten Ch., East and West. The lats Governor of Hong Kong on Power, Freedom and the Future, MacMillan Press London 1998.

Robbins H., Our First Ambassador to China, London, Murray, 1908.

Rodziński W., Historia Chin, Ossolineum Wrocław 1974. Sładkowski M., Chiny i Japonia, Książka i Wiedza Warszawa 1975.

Sorman G., Rok koguta. O Chinach, rewolucji i demokracji, Prószyński i S-ka Warszawa 2006.

Weggel O., Chiny, przeł. Jan Koźbiał, Cyklady Warszawa 2006.

 

 

 

 

 

 

 

 

 



[1] F. Dikotter F., Narcotic Culture: A history of Drugs in China, Chicago 2004, s. 37-38.

[2] G. Béguin, D. Morel, Zakazane miasto. Tajemnice cesarzy Chin, Warszawa 2002, s. 34-35.

[3] F. Kraushaar (Ed.), Eastwards : Western views on East Asian culture, Bern/New York 2009, s. 90.

[4] G. Macartney, An Abridged Account of the Embassy to the Emperor of China, London 1979,  s. 90-96.

[5] Vide: H. Robbins, Our First Ambassador to China: An Account if the life of George, Earl of Macartney – With Extracts from His Letters, and the Narrative of His Experiences in China, as Told by Himself , London 1908.

[6] O. Weggel, Chiny, przekł. J. Koźbiał, Warszawa 2006, s. 43.

[7] G. Jaszuński, Hongkong dla Chin?, Warszawa 1997,  s. 21.

[8] W. Rodziński, Historia Chin, Wrocław 1984, s. 388.

[9] G. Jaszuński, Hongkong dla Chin?, Warszawa 1997, s. 20-21.

[10] Ibidem,, s. 23.

[11] H. Kissinger, O Chinach, przekł. M. Komorowska, Wołowiec 2014, s.  59.

[12] W. Rodziński, Historia Chin, s. 391.

[13] H. Kissinger, op. cit., , s.  61.

[14] H. Kissinger, op. cit., s.  63.

[15] Z. Hong, D. Shambaugh,  China-Europe relations : perceptions, policies and prospects, New York 2008,  s. 14.

[16] W. Rodziński, op. cit. s. 395.

[17] W późniejszym czasie Hongkong powiększył swój obszar o tzw. Nowe Terytoria. W 1898 roku podpisano umowę 99-letniej dzierżawy tych terytoriów przez Wielką Brytanię.

[18] W. Rodziński, op. cit., s. 397.

[19] Ibidem, s. 399.

[20] P. Berman, Opowieść o dwóch utopiach. Ewolucja polityczna pokolenia ’68, Kraków 2008, s. 202.

[21] G. Jaszuński, op. cit., s. 30.

[22] G. Jaszuński, op.cit., s. 33.

[23] M. Leonard, Zrozumieć Chiny, Warszawa 2009, s. 55-57.

[24] narodu, który w ponad 90% mieszkał w lepiankach z ziemi, błota i bambusa, vide: J. Fenby, Chiny, przekł. J. Wąsiński , J. Wołk-Łaniewski, Kraków 2009, s. 81.

[25] H. Kissinger, op. cit., s. 81.

[26] P. Mooney, Pekin, Warszawa 2009, s. 32.

[27] G. Jaszuński, op. cit., s. 33.

[28] H. Kissinger, op.c it., s.  69.

[29] H. Kissinger, op. cit., s.  82.

[30] H. Kissinger, op.cit., s.  71-74.

[31]M. Sładkowski, Chiny i Japonia, Warszawa 1975, s. 95.

[32] G. Sorman, op.cit.,  s. 71.

[33] L. Pastusiak,  Prezydenci 1. Stany Zjednoczone od Jerzego Waszyngtona do Ronalda Reagana, Warszawa 1987, s. 425.

[34] Tzw. „biały terror” 12 kwietnia 1927 r., w czasie którego Guomindang i gangi zabiły kilkuset komunistów i związkowców.

[35] N. Chang, Porzucona żona.. Dzieje pierwszej chińskiej rozwódki, Warszawa 2000, s. 71.

[36] H. Liang, op. cit., s. 43.

[37] J. Marszałek-Kawa (red.), Wartości azjatyckie : polityka i prawa człowieka, Toruń 2010, s. 59.

[38] Ibidem, s. 60.

[39] Moim zdaniem równie dobrze można ją tłumaczyć brakiem jakiejkolwiek resocjalizacji w stylu europejskim, ale Lee broni tu swojej dyktatury.

[40] J. Marszałek-Kawa, op. cit., s. 62.

[41] W. Olszewski, Historia Wietnamu, s. 271-272.

[42] Ibidem, s. 40-42.

[43] Ibidem, s. 53.

[44] P. Berman, op. cit., s. 142-144.

[45] Ibidem, s. 93.

[46] Ibidem, s. 127-130.

[47] Ibidem, s. 148.

[48] Ibidem, s. 154.

[51] J. Cardenal, H. Araújo, Podbój świata po chińsku, przekł. E. Morycińska Katowice 2012,  s. 122.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

6 Odpowiedź na “Wojny opiumowe a dzisiejsze surowe chińskie prawodawstwo w kwestii używek”

  1. Czy w „Dziś Chińczycy, a przynajmniej elity ChRL i Singapuru, chętnie przeciwstawiają chiński autorytaryzm, surowość prawną i dyscyplinę społeczną w duchu niekonfucjańskim” nie miał Pan na myśli neokonfucjańskim?

  2. konfuncjanizm działa -przynajmniej w azji — jak cos działa -to nienalezy tego psuć -byłem w indiach i byłem w sigapurze —co ciekawe w sigapurze hindusi dostosowali sie i dobrze sie czuja podobnie muzułmanie — w 60 roku dochd narodowy perkapita w singapurze i polsce byl podobny /mozna sprawdzic /teraz troche sie rozjechały —piotrze jestes niesamowita machina do produkcji bardzo dobrych i róznorodnych artykułów dzieki — niezawsze sie z toba zgadzam — ale zawsze polemika z toba jest intelektualna – nie emocjonalna -i mam wrazenie ze zyskuje po niej

    1. Cieszę się. Opozycja w Singapurze jest hinduistyczno-buddyjska. Pisalem też o tym na tym portalu. Tymczasem rząd jest konfucjański a właściwie neokolonialny tzn wzorowany na gubernatorach z uk z XIX w

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwanaście − 1 =