Z okazji pełnienia funkcji Europejskiej Stolicy Kultury 2016 Wrocław otrzymał swoją muzyczną wizytówkę. Narodowe Forum Muzyki na rok 2016 wydało wiele płyt, lecz Wspólna Europa to album przede wszystkim prezentujący zespoły NFM i czyniący ukłon w stronę baskijskiego San Sebastian, które wraz z Wrocławiem rozpoczęło rządy kulturalne w Europie dwa lata temu.
Album jest pięknie wydany i zawiera bardzo dobre zdjęcia NFM, którego otwarcie zbiegło się z ESK 2016. W opisie prezentowane są zespoły NFM, znajdziemy w nim też esej opisujący bogactwo wydarzeń muzycznych jakie zaistniały tego roku we Wrocławiu.
Pierwszym zespołem prezentowanym na płycie jest NFM Orkiestra Leopoldinum pod batutą jej poprzedniego szefa artystycznego Hartmuta Rohde, który dyrygenturę dzieli z mistrzowską grą na altówce. Na „Wspólnej Europie” usłyszymy jednak nie koncert altówkowy, ale przebojową Orawę Wojciecha Kilara, transowy, minimalistyczny utwór oparty też na orawskich motywach ludowych. Dzieło to stanowi znakomity sprawdzian dla orkiestry kameralnej, gdyż posługuje się niemal cały czas wirtuozerskim pędem wszystkich instrumentów, urozmaica go zaś różnymi pięknymi fakturalnymi akcentami. Orkiestra Leopoldinum zagrała to dzieło rewelacyjne, porywając szlachetnym, srebrzystym brzmieniem i niepowstrzymaną energią. Utwór, choć powstał nie tak bardzo dawno temu, jest przystępny również dla osoby niezbyt często słuchającej muzyki klasycznej (a zwłaszcza tej współczesnej!), jest więc znakomitym otwarciem muzycznej wizytówki rządzącego europejską kulturą Wrocławia. Zaczął się drugi rok od zamknięcia ESK 2016 i nie zdziwiłbym się, gdyby część turystów odwiedzających masowo Wrocław od tego czasu miało tę płytę nakłaniającą ich do spędzenia wieczoru na koncercie w NFM.
Drugim zespołem przedstawionym na „Wspólnej Europie” jest Wrocławska Orkiestra Barokowa pod przewodnictwem szefa NFM Andrzeja Kosendiaka. Mamy okazję posłuchać z nimi „Laudate pueri” Marcina Mielczewskiego, przepysznego wczesnobarokowego dzieła, które skrzy się od pełnych mocy partii solistów i barwnej, finezyjnej instrumentacji, mającej także pewne manierystyczne źródła. Tu nagle osoba odkrywająca Polskę i Wrocław przeżyje szok. Taki barok, a nie będący rodem z Włoch? Wrocławski zespół też może wywołać zdumienie, gdyż gra na najwyższym światowym poziomie jeśli chodzi o muzykę dawną i turysta – meloman zacznie się dziwić, dlaczego jeszcze nie wszystkie ważne dla muzyki dawnej firmy fonograficzne mają WOB w swoich katalogach.
Trzecim bohaterem na muzycznej wizytówce Wrocławia jest Chór NFM pod kierownictwem swojej szefowej, Agnieszki Franków – Żelazny. Wykonują „Quem diligit anima mea” Łukasza Farcinkiewicza, młodego jeszcze kompozytora urodzonego w roku 1981. Łukasz Farcinkiewicz towarzyszy chórowi na fortepianie, realizując partię zaskakująco relaksacyjno – minimalistyczno – ambientową. Dzieło Farcinkiewicza, mimo swojej młodej metryki, nie jest trudne dla odbiorcy. Mamy bogatą strukturę partii chóralnej, pełną epickich emocji, ale pozbawioną grzmiącego patosu. Czasem pojawia się w niej jakby balladowa archaizacja. Chór NFM porywa fantastycznym brzmieniem pełnych głosów, barwami, elastycznością, siłą wyrazu. Ten utwór nie tylko zachęca do częstych wizyt we Wrocławiu, ale też przekonuje do muzyki współczesnej, której ludzie niesłusznie się boją.
Na koniec głęboki ukłon w stronę drugiej kulturalnej stolicy 2016 roku, czyli w stronę baskijskiego San Sebastian. Wrocławscy Filharmonicy wraz z ponownie pojawiającym się na płycie z batutą w ręku Andrzejem Kosendiakiem grają „Bolero” Maurice’a Ravela. Ravel, zły, że ta piękna, zapętlona i powtarzająca się melodia zdominowała jego twórczość, miał baskijskie korzenie. Sam utwór jest wielkim sprawdzianem dla orkiestry symfonicznej, zwłaszcza dla instrumentów dętych. Powtarzająca się obsesyjnie melodia podlega bowiem coraz to nowej instrumentacji, którą Ravel, mistrz tego barwnego rzemiosła, powierzył coraz to innym grupom dętych. NFM Filharmonia Wrocławska słynie ze swoich smyczków, najlepszych w Polsce, podziwiane jest jej drewno, lecz blacha jeszcze jakiś czas temu wzbudzała kontrowersje. Zatem umieszczenie na wizytówce dzieła, gdzie blacha odgrywa najważniejszą rolę w kulminacji, było decyzją odważną. Jak się okazuje odwaga się opłaciła, gdyż wszystkie sekcje orkiestry grają na płycie świetnie (a nagranie jest na żywo, więc nie ma żadnych studyjnych sztuczek). Sama interpretacja też jest bardzo ciekawa, podkreśla taneczny charakter Bolera, słychać ogromne doświadczenie Kosendiaka w formach tanecznych wypływające z jego wielu projektów związanych z muzyką dawną, gdzie taneczne rytmy stanowią znacznie ważniejszy punkt odniesienia niż w czasach Ravela, gdy istniał już metronom i tysiące maszyn pokazujących człowiekowi inne rodzaje rytmu niż taniec, tętent konia czy miarowo bijący dzwon.
Reasumując – wizytówka Wrocławia i NFM bardzo udana, może trochę za krótka, bo ma 36 minut zaledwie, a na CD mieści się ich 84, często zaś 70. Rozumiem jednak, że chodziło o to, aby wizytówka brzmiała też dobrze w uszach początkującego melomana, którego nadmiar materiału mógłby wystraszyć. Pod innymi względami twórcy koncepcji płyty nie szli na kompromisy, gdyż mamy tu dwa dzieła muzyki współczesnej i wczesny barok. Tylko Bolero jest klasycznym przebojem absolutnie oczywistym, choć właściciel „Wspólnej Europy” szybko przekona się, że cała płyta jest bardzo atrakcyjna.