Byłem na nagraniu w lokalnej TVP. Oczekując na panią, która przypudruje mi łysinę, by nie „blikowała” na wizji, wziąłem do ręki zestaw gazet obowiązujący w ośrodku. A tam: tygodniki „Do Rzeczy” i „Wprost”. Wprost dołuje wśród tygodników (ok. 14 tys. sprzedanych tygodniowo egzemplarzy). Kilka dni temu wydawca tych dwóch, prawicowych tygodników, Michał Lisiecki, został aresztowany z podejrzeniem popełnienia poważnych przestępstw skarbowych na kwotę 29 mln. złotych. Musiało być „grubo”, bo za zwolnienie z aresztu zażądano 500 tys. złotych kaucji. W zestawie była też „Rzeczpospolita”. Dziennik z górnej półki. Dla zrównoważenia był tam też dziennik z dolnej półki. „Gazeta Polska Codziennie” (13 tys. sprzedawanych egzemplarzy”. Jest ona liderem w spadkach sprzedaży. -22% porównując rok do roku. Tak oto polityczny nadzór w ośrodku funduje dziennikarzom jednostronny przekaz dnia. Biedni dziennikarze, zarobki mizerne i sami pewnie gazet nie mają za co kupić. Gazeta Polska Codziennie godna jest oglądnięcia, bo czytać tam nie ma specjalnie czego. Sam fakt, że drukowana jest dużą czcionką, a odstępy między wierszami są jeszcze większe wskazuje na brak tematów i marność dziennikarzy, których jest tam aż nadto. Godna uwagi jest natomiast ilość reklam tam zamieszczonych. Brylują w płatnych ogłoszeniach spółki skarbu państwa i różne instytucje związane z centralną władzą. Tak więc pisanie marne, kupować gazety nie chcą, a reklamy wylewają się ze szpalt. Oto fenomen gazety.
Wydawcą tego dziennika jest Grzegorz Tomaszewski, krewniak prezesa Kaczyńskiego. To on na nagraniach Birgfellnera skarżył się, że mu się budżet w gazecie nie spina i trzeba będzie interes zamknąć. Pewnie poszły polityczne wytyczne, by reklam było jeszcze więcej, to może będzie mniej źle. Grupa marnych dziennikarzy płodzi gnioty, których nikt nie czyta, ale kieszenie ma pojemne. I dlatego budżet się nie spina. By ratować sytuację trzeba więc za spółek transferować pieniądze do prawicowych gazet i z budżetu państwa miliardy do tzw. publicznej telewizji. Tak oto w praktyce wygląda PiS-owskie hasło „Wystarczy nie kraść”. Dla porządku dodam, że szefem rady nadzorczej wydawnictwa jest europoseł Czarnecki.
Ostatnio kluby Gazety Polskiej, specjalnym pociągiem i z wielką pompą zorganizowały sobie wyjazd do Budapesztu. To nie są małe pieniądze, jak powiada Ferdek Kiepski, a których marna gazeta sama nie jest w stanie wypracować. Trzeba więc reklam jeszcze więcej. Firmy pod politycznym przymusem finansują gazetę, która jest politycznym orężem PiS, ale czytelnicy jakoś się nie garną. Swego czasu, na podwrocławskiej wsi, poszukując Trybuny, zobaczyłem jak starsza pani kupuje dwa egzemplarze Gazety Polskiej. Ciekawa gazeta? Zagadnąłem. …Je tego panie nie czytam…. Proboszcz prosił, aby kupować ile kto może….
A ja od lat namawiam, by ludzie lewicy kupowali Trybunę. Ale jakoś moje namawianie za bardzo nie skutkuje. Z czego wniosek, że my Polacy, od prawa do lewa, czytać nie lubimy i czytamy coraz mniej. I takie to były moje refleksje po nagraniu w telewizji.
Czesław Cyrul
jedyny problem jakie mają gazety zarówno rządowe jak i opozycyjne jest to że jest ich za dużo. Ludzie po prostu wolą Internet. Ja od roku nie przeczytałem żadnej gazety. Książki i Internet mi wystarczają. Gazety opozycji mają się odrobinę lepiej po Polak lubi ponarzekać jak to też rząd źle rządzi:)