Pakistan: To nauka czy teologia?

Kiedy pakistańscy uczniowie otwierają podręcznik fizyki lub biologii, czasami nie jest jasne, czy faktycznie uczą się nauki, czy raczej teologii. Powód: każdy podręcznik naukowy, publikowany przez rządową komisję podręczników w Pakistanie, musi zawierać w swoim pierwszym rozdziale informację o tym, w jaki sposób Bóg stworzył nasz świat, a także w jaki to sposób muzułmanie i Pakistańczycy wymyślili samą naukę.

 

Może jednak nie ma żadnego problemu? Pierwsza teza należy jednak do studiów islamistycznych, druga zaś do dziedziny historii islamu lub do dziejów Pakistanu. Prawnie natomiast nie należą te tezy do podręcznika współczesnego przedmiotu naukowego. To dlatego, że religia i nauka działają w zupełnie inny sposób i mają różne założenia. Religia opiera się na wierze i wymaga istnienia w przyszłości, podczas gdy nauka martwi się tylko o tu i teraz.

 

Żądanie, aby nauka i wiara były połączone ze sobą, doprowadziły do ​​ogólnej dezorientacji i masowego zepsucia intelektualnego. Miliony ludzi z  Pakistanu przyswajało przedmioty w szkole, a następnie studiowało przedmioty z dziedziny nauk technicznych w uczelniach i uniwersytetach. A przecież większość – w tym również nauczyciele nauk ścisłych – by ucierpiała, gdyby miała rozwiązać nawet najprostszy quiz naukowy.

 

Jak to się stało? Przejrzyjmy na szybko podręcznik fizyki dla dziesiątej klasy. Część wprowadzająca ma zwyczajowe święte wersety Koranu. Po nich następuje komiczny przegląd historii fizyki. Newton i Einstein – dwie największe nazwiska – nie zostały w ogóle uwzględnione. Zamiast tego jest grecki Ptolemeusz, Al-Kindi, Al-Beruni, Ibn-e-Haytham, A.Q. Khan, i – co zabawne – heretycki Abdus Salam.

 

W ćwiczeniach kończących rozdziały uczniowie są testowani pytaniami: zaznacz prawdę / fałsz;

A) Czy pierwsze objawienie wysłane do Świętego Proroka (PBUH) dotyczyło stworzenia Nieba?

B) Czy kamera typu pin-hole została wymyślona przez Ibn-e-Haythama?

C) Czy Al-Beruni oświadczył, że Sind był podwodną doliną, która stopniowo została wypełniona piaskiem?

D) Czy islam uczy, że tylko mężczyźni muszą zdobywać wiedzę?

 

Drogi Czytelniku: Możesz z niedowierzaniem wzdrygnąć się lub po prostu schylić głowę z rozpaczy. W jaki sposób edukacja w Pakistanie i jakość tego, czego sami uczymy nasze dzieci, upadły tak nisko? Aby zobaczyć więcej takich testów lub sprawdzić moje tłumaczenia z języka Urdu na język angielski, odwiedź stronę http://eacpe.org/, gdzie zostały zeskanowane i opublikowane odpowiednie strony z powyższego tekstu (a także z omówionych poniżej).

 

 

Weź inną książkę fizyki – ten podręcznik jest przeznaczony dla uczniów szóstej klasy. Owocuje obfitym poczuciem dyskomfortu w zakresie nowoczesnym zrozumienia początku naszego wszechświata. Teorię Wielkiego Wybuchu przypisuje się "kapłanowi, George'owi Lamaitre [sic] z Belgii". Autorzy sprytnie wymieniają jego „niewłaściwą” wiarę, chcąc zdyskredytować jego naukę. Kontynuując, deklarują, że "chociaż teoria Wielkiego Wybuchu jest powszechnie akceptowana, to chyba nigdy nie zostanie udowodniona".

 

Podczas gdy Georges Lemaître był rzeczywiście księdzem katolickim, to był o wiele bardziej naukowcem. Jako profesor fizyki związał powstanie wszechświata z  równaniami Einsteina. Lemaître nalegał na oddzielenie nauki od religii; Publicznie zganił papieża Piusa XII, gdy papież po cichu oświadczył, że wyniki Lemaître dały naukowe potwierdzenie dogmatów katolickich.

 

Pakistańskie podręczniki biologiczne są jeszcze bardziej schizofreniczne i mylące niż te fizyczne. Książka z dziesiątej klasy zaczyna się od sekcji "Życie i jego początki", w której zamieszczono jeden werset religijny. Żaden z użytych wersetów nie wskazuje na ewolucję, a wielu muzułmanów uważa, że koncepcja ​​ewolucji jest antyreligijna. Nagle wielki na całą stronę wykres uderza cię w twarz. Skradziony z jakiejś nowoczesnej książki biologicznej napisanej w jakiejś innej części świata, przedstawia różne organizmy żyjące ewoluujące w małpy, a następnie do współczesnych ludzi. Och!

 

Taka niespójna gadanina gwałci naturę nauki – jej historię, cel, metodę i podstawowe treści. Jeśli autorzy są zdezorientowani, po prostu wyobraź sobie wpływ tej dezorientacji na studentów, którzy muszą nauczyć się tego materiału. Jakie dziwne pomysły muszą zagnieździć się w ich umysłach!

 

Źródłem naukowej ignorancji jest uprzedzenie. Większość uczniów została przekonana do tezy, że ​​muzułmanie sami wynaleźli naukę. I że bohaterowie muzułmańskich nauk, tacy jak Ibn-e-Haytham, Al-Khwarizmi, Omar Khayyam, Ibn-e-Sina, itd. zawdzięczali odkrycia naukowe swoim silnym przekonaniom religijnym. To jest złe!

 

 

Nauka jest skumulowanym wysiłkiem ludzkości z jej najwcześniejszym zarejestrowanym pochodzeniem w Babilonie i Egipcie około 6.000 lat temu, a następnie w Chinach i Indiach, a potem w Grecji. To było tysiące lat później, gdy wreszcie nauka dotarła do ziem Islamu, gdzie rozkwitała przez 400 lat, zanim przeniosła się do Europy. Omar Khayyam, muzułmanin, był niewątpliwie genialnym matematykiem. Ale tak też był Aryabhatta, matematyk hinduski. Co ich wiara ma wspólnego z ich nauką? Genialni ludzie istnieli wszędzie i zawsze.

 

Dzisiejsze masowe wrzucanie religii do nauczania nauki datuje się na tzw. okres Ziaul Haq. Nie tylko podręczniki szkolne wtedy zostały przejęte. W latach osiemdziesiątych, gdy byłeś kandydatem na stanowisko uniwersyteckie w danej dziedzinie, komisja selekcyjna uczelni najpierw sprawdzała Twoją wiarę w islam.

 

W tamtych czasach ulubionym pytaniem na Quaid-e-Azam University (jak prawdopodobnie wszędzie indziej) było nakłonienie kandydata do recytowania Dua-i-Qunoot, raczej trudnej modlitwy. Innym było nadanie imienia każdej z żon Mahometa, lub też zadawano pytania o ideologię polityczną Pakistanu. Powtarzające się pytania mogły zdradzić szczególne cechy ewentualnej nieortodoksyjnej sekty kandydata, osobisty stopień przynależności do niej, albo czy kandydat nie został „zarażony” liberalnymi pomysłami.

 

Większość wnioskodawców cicho poddawano grillowaniu. Spośród tych, którym się powiodło, wielu awansowało dziś do pełnienia funkcji rektorów, dziekanów i wicedziekanów. Osoby śmielsze odmówiły religijno – politycznego grillowania, twierdząc, że zadane pytania były bez znaczenia. Dzięki dobrym stopniom uzyskanymi z dobrych zagranicznych uczelni nie musieli poddawać się prześladującym ich inkwizytorom. Dziesiątki lat później stanowią część szeroko rozproszonej pakistańskiej diaspory uczonych. Chociaż stracili Pakistan, odzyskali siebie.

 

Nauka nie potrzebuje Pakistanu; W pozostałych częściach świata pcha wszystko naprzód. Pakistan natomiast potrzebuje nauki, ponieważ jest ona podstawą nowoczesnej gospodarki i umożliwia ludziom godziwe życie i dochody. Aby tak się stało,  sprawy wiary będą musiały być zupełnie oddzielone od nauk ścisłych. W ten sposób ludzie na całym świecie zdołali utrzymać swoje przekonania w stanie nienaruszonym, a jednocześnie działającym na korzyść. Pakistan też tak może, ale tylko wtedy, gdy chce..

 

Opublikowane w Dawn, 7 maja 2016 r

Źródło oryginału angielskiego

Tłumaczenie: Jacek Tabisz

O autorze wpisu:

Publicysta Dawn, który uczy fizyki w Lahore i w Islamabadzie

25 Odpowiedź na “Pakistan: To nauka czy teologia?”

  1. @Pervez Hoodbhoy w tłumaczeniu Jacka Tabisza: „Większość wnioskodawców cicho poddawano grillowaniu.”

    He, he, skoro wnioskodawców – zdaniem tłumaczącego – poddawano grillowaniu, to ja oczami wyobraźni widzę jakieś makabryczne barbecue, którego opis sugeruje coś na kształt kanibalizmu.

     

    Sęk w tym, że w przetłumaczonym tekście nie o to chodziło.

    Czytelnikom proponuję spojrzeć na angielski oryginał:

    @Pervez Hoodbhoy: „Most applicants meekly submitted to the grilling.” (https://www.dawn.com/news/1256797/is-it-science-or-theology)

    Problem w tym, że angielskie słowo „grilling” wywodzi się od czasownika „to grill”, a ten oznacza nie tylko „grillować” („piec na grillu”), lecz ma także inne znaczenie:

    U.S. Colloq. To cross-examine persistently and searchingly” („The New International Webster’s Comprehensive Dictionary Of The English Language”)

    a w nieco innym ujęciu

    „to ask someone a lot of questions for a long time” (http://dictionary.cambridge.org/dictionary/english/grill).

    Z powyższego wynika, że „to grill” oznacza też „maglować, przepytywać” i właśnie w tym znaczeniu zostało ono tu użyte.

    Ten kompromitujący błąd nie jest, niestety, jedynym w zacytowanym zdaniu, którego sensu tłumacz nie zrozumiał. Angielski przymiotnik „meek” to „quiet, gentle, and not willing to argue or express your opinions in a forceful way” (http://dictionary.cambridge.org/dictionary/english/meek), co nie oznacza „cichy”, lecz „potulny; łagodny” („Wielki Słownik Angielsko-Polski” Jana Stanisławskiego). Ponadto należy zauważyć, że całe zdanie jest w stronie czynnej („applicants meekly submitted”), nie biernej („poddawano […]” – ta zmiana nie ma tu żadnego uzasadnienia). Prawidłowe tłumaczenie powyższego zdania mogłaby wyglądać tak: „Większość wnioskodawców potulnie poddała się maglowaniu / przepytywaniu” czy „dała się potulnie przemaglować / przepytać”.

     

    A jak tłumacz poradził sobie z następnymi dwoma zdaniami? Popatrzmy:

    @Pervez Hoodbhoy w tłumaczeniu Jacka Tabisza: „Spośród tych, którym się powiodło, wielu awansowało dziś do pełnienia funkcji rektorów, dziekanów i wicedziekanów. Osoby śmielsze odmówiły religijno – politycznego grillowania, twierdząc, że zadane pytania były bez znaczenia.”

    @Pervez Hoodbhoy: „Of these many rose to become today’s chairmen, deans, and vice-chancellors. The bolder ones refused, saying that the questions asked were irrelevant.”

    Od razu widać, że w zdaniu zaczynającym się słowami „Of these many rose” tłumacz popuścił wodze fantazji i dodał od siebie niewystępujące w oryginale sformułowanie „którym się powiodło”, choć taka ingerencja nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. Wystarczyło tu napisać „Spośród nich wielu zostało dziś rektorami […].

    Konfabulacje tłumacza pojawiły się też w następnym zdaniu „The bolder ones […]”, gdzie tłumacz w niedopuszczalny sposób dodał od siebie interpretację słów autora oryginału „religijno – politycznego grillowania” (tego tam nie ma!), choć i tu wystarczyło napisać: „Odważniejsi odmówili, twierdząc, że […].

     

    Powyższe omówienie odnosi się jedynie do krótkiego fragmentu tłumaczenia. Wpadka z „grillowaniem” może konkurować ze znanymi w translatoryce błędami w rodzaju „Ciche życie wisiało na ścianie” (to kalka z niemieckiego – „Stillleben”, dosł. „ciche życie”, oznacza „martwą naturę”).

    Cóż tu rzec, tłumaczenie to nie jest droga usługa, a jak widać na powyższym przykładzie, tłumaczyć nie każdy powinien, bo to jednak wymaga pewnych kompetencji językowych, których tłumacz tekstu Perveza Hoodbhoya po prostu nie ma.

    1. Celowo zdecydowałem się na grillowanie, nie tłumacząc dosłownie. Tekst ma taki sens, jak jego angielskie źródło. Ale dziękuję za cenne uwagi. 

      1. @Jacek Tabisz: „Celowo zdecydowałem się na grillowanie, nie tłumacząc dosłownie.”

        Po co Pan opowiada takie nonsensy? Wystarczy spojrzeć na angielski oryginał i Pańskie tłumaczenie, żeby od razu zauważyć, że Pan tego tekstu w wielu miejscach nie rozumie, a tego, czego Pan nie rozumie, nie próbuje Pan zrozumieć, korzystając z pomocy stosownych opracowań, lecz posiłkuje się Pan w tym względzie własnymi wymysłami.

         

        A pierwszego zdania drugiego akapitu:

        @Pervez Hoodbhoy: „I have no problem with either”

        też Pan pewnie tak bardzo nie chciał tłumaczyć dosłownie, że ze zdania w trybie oznajmującym wyszło Panu zdanie w trybie pytającym, w dodatku ze zmienionym podmiotem:

        @Jacek Tabisz: „Może jednak nie ma żadnego problemu?”

        Na „either” też Pan nie miał pomysłu, dlatego przejechał Pan po nim jak walec po drodze i wyszło „żadnego problemu”, gdy autor jednoznacznie zadeklarował (ale nie zapytał): „Nie mam z żadną z nich problemu.”

         

        A w innym miejscu, w którym Pan nie wie, co znaczy angielski czasownik „to flunk”, też Pan pewnie chciał uniknąć dosłowności i z tego powodu zdecydował się na absurd:

        @Pervez Hoodbhoy: „And yet most — including science teachers — would flunk if given even the simplest science quiz.”

        @Jacek Tabisz: „A przecież większość – w tym również nauczyciele nauk ścisłych – by ucierpiała, gdyby miała rozwiązać nawet najprostszy quiz naukowy.”

        Ciekaw jestem, w jaki sposób nauczyciele przedmiotów ścisłych mieliby ucierpieć w quizie; hm, ponieważ tekst dotyczy także religii, to chyba piorun musiałby w nich strzelić – i wtedy niewątpliwie by ucierpieli. Problem w tym, że angielski czasownik „to flunk” oznacza „to fail an exam or course of study” (http://dictionary.cambridge.org/dictionary/english/flunk), co po polsku oddaje się jako „oblać”, „nie zdać”, „zawalić”.

         

        @Jacek Tabisz: „Tekst ma taki sens, jak jego angielskie źródło.”

        Google Translator też z grubsza oddaje sens oryginału.

        Gdy się człowiek za coś bierze, warto, żeby robił to porządnie, bo zalew bylejakości jest przygnębiający. A gdy się jeszcze dostanie wskazówkę, jak coś zrobić lepiej, niż się samemu zrobiło, nie warto bajdurzyć, że właśnie ta skrytykowana chała jest tym, do czego jej autor dążył. Sugeruję zatem, żeby przez szacunek dla czytelników poprawił Pan choć te błędy, na które Panu wskazałem, bo nie przynoszą one Panu zaszczytu jako redaktorowi, że już o Pańskim wyczuciu języka rodzimego jako „poety” nie wspomnę.

         

        @Jacek Tabisz: „Ale dziękuję za cenne uwagi.”

        Proszę bardzo.

    2. Z tym grillowaniem to się Pan zwyczajnie czepia. To znaczenie weszło już do języka polskiego. Sama jestem tłumaczem i się nie czepiam jak co niektorzy świętojebliwcy. Kompromitujący to jest Pana chamski komentarz.

      1. @Bubu: „Z tym grillowaniem to się Pan zwyczajnie czepia. To znaczenie weszło już do języka polskiego.”

        W takim razie proszę się powołać na wydawnictwo poprawnościowe rejestrujące to znaczenie w polszczyźnie.

         

        Przy okazji przypominam Pani, że mówimy tu o języku tekstu publicystycznego, nie o jakimś slangu naszpikowanym kalkami językowymi.

         

        @Bubu: „Sama jestem tłumaczem i się nie czepiam jak co niektorzy świętojebliwcy.”

        Tłumaczem może się nazwać każdy, jednak nie każdy potrafi być tłumaczem kompetentnym. Swoje kompetencje może Pani wykazać w odniesieniu do poprzedniego fragmentu. Powodzenia!

         

        @Bubu: „Kompromitujący to jest Pana chamski komentarz.”

        A może Pani wskazać na to, co jest w nim chamskie? Podpowiedź: u Pani za element chamstwa można uznać wzmiankę o „świętojebliwcach”, pośrednio do mnie adresowaną.

        1. Przetłumaczyłem coś, nie odbiegając od istotnej treści tłumaczonego materiału. Miałem chwilę czasu, więc postanowiłem to zrobić przyzwoicie, nie doskonale. Natomiast Twój komentarz był ostry, mieszający z błotem. Tym niemniej dziękuję za uwagi i w ramach „zemsty” zachęcam do doskonałych tłumaczeń na naszą stronę – jest to oczywiście propozycja jak najbardziej możliwa do odrzucenia (proszę jej nie kwitować kolejnym wielce gniewnym komentarzem). 

          1. @ Jacek Tabisz: Przetłumaczyłem coś, nie odbiegając od istotnej treści tłumaczonego materiału. Miałem chwilę czasu, więc postanowiłem to zrobić przyzwoicie, nie doskonale.

            ———————————

            To polski portal i językiem na nim używanym – przynajmniej moim zdaniem – powinien być język polski. O ile jakiś tekst nie został przetłumaczony na język polski przez profesjonalnego tłumacza, to powinien – choć nawet i kulawo – przetłuczony przez użytkownika do tego cytatu się odwołującego. (Tu zbyt często bywa odwrotnie. Teksty już dawno zostały na polski przetłumaczone, a użytkownicy – dla dodania sobie fałszywego splendoru – odwołują do ich obcojęzycznych, najczęściej angielskich i to nawet wtedy, gdy pierwotny tekst powstał w innym niż angielski języku.)

            Oczywiście jest, iż tłumaczeniami to jest tak, iż są albo wierne, albo piękne, ale urodę zawsze można poprawić o co starają się różni wizażyści, tu korektorami zwanymi.  

            ***

          2. @Jacek Tabisz: „Natomiast Twój komentarz był ostry, mieszający z błotem.”

            @Jacek Tabisz: „proszę jej nie kwitować kolejnym wielce gniewnym komentarzem

            Problem, który ciągnie się za wieloma tekstami publikowanymi przez Pana na R.tv, polega na tym, że Pan posługuje się wyrażeniami i zwrotami w sposób niezgodny z ich powszechnie obowiązującym znaczeniem. Frazeologizm „zmieszać kogoś z błotem” oznacza „naubliżać komuś, zniesławić, oczernić kogoś” i jego użycie w odniesieniu do mojego komentarza krytykującego błędy popełnione przez Pana w tłumaczeniu tekstu Perveza Hoodbhoya jest nieuzasadnione. Podobnie nieuzasadnione jest nazwanie gniewnym komentarza kwestionującego kompetencje autora tłumaczenia.

             

            @Jacek Tabisz: „zachęcam do doskonałych tłumaczeń na naszą stronę – jest to oczywiście propozycja jak najbardziej możliwa do odrzucenia”

            Kiedyś już Panu wyjaśniałem, że nie pisuję tekstów na zamówienie; ta sama uwaga dotyczy tłumaczenia tekstów – ja się tym również nie zajmuję na zamówienie.

          3. Jest Pan zdecydowanie nieuprzejmą osobą, co wiele osób musi przyznać widząc Pańskie uwagi. Tym niemniej dziękuję za korektę, niestety, poziom uwag był tak hejterski, że nie mogę ich zastosować bez „starty twarzy”. Dlatego zachowuję pierwotną wersję tekstu, licząc na to, że moje pierwotne tłumaczenie mimo niedoskonałości oddało treść oryginału, który – niezależnie od wszystkiego, zawierał ciekawe informacje na tematy, które były już poruszane w dyskusjach na Racjonalista.tv. Pozdrawiam i życzę udanej kwietniówki. 

  2. A jednak da się napisać tekst o dość istotnym problemie z religią w świecie islamu. Obiektywnie z uwagą dla detali ale bez koszmarnego uogólniania. Jakże inny styl od Tabisza, Korgi czy Szaniawskiej

  3. >A jednak da się napisać tekst o dość istotnym problemie z religią w świecie islamu. 

    -Problem, który rodzi potem wszystkie inne. Indoktrynacja zamiast nauki. Poza tym, koszmarnie uogólnianiający komentarz. Ot tak, byle się przypieprzyć 

    1. Dokładnie, jak inaczej można zrozumieć komentarz Benbenka? Przecież sam to tłumaczyłem, aby ukazać problemy edukacyjne w Pakistanie. Upraszczały to osoby atakujące innych za zwracanie uwagi na te problemy. 

      1. Można zrozumieć tak, że teksty Tabisza, Korgi i Szanaiwskiej charakteryzują się islmofobią i rasizmem a ten tekst nie. Tak to można zrozumieć. Uczciwy czytelnik zrozumie różnicę.

        1. Moje teksty nie charakteryzują sie islamofobią czy rasizmem, nieuczciwy czytelniku. Nawet kosztem oglądalności ustawicznie pokazuję sylwetki przedstawicieli innych nacji, czasem dalekich od naszej. 

        2. >Można zrozumieć tak, że teksty Tabisza, Korgi i Szanaiwskiej charakteryzują się islmofobią i rasizmem a ten tekst nie.

          -A można nawet nic nie rozumieć i pierniczyć co ślina na język przyniesie, jak to Benbenek ma w zwyczaju, korzystajac z wolności słowa, której nie miałby w islamie. Wiem, że niewiele z tego dociera do pseudohumanistów i innych, głównie lewicowych obrońców islamu, ale…

          -Rasizm:

          http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/160529511-Richard-Dawkins-Nie-bojmy-sie-krytykowac-islamu.html#ap-1  

          https://euroislam.pl/lewica-podeptala-swoje-wartosci/

          https://euroislam.pl/sprzeciw-wobec-islamu-wynika-z-wiedzy/

          -A islamofobia to w ogóle nie istnieje. 

        3. Rasistowska strona zaprzecza że jest rasistowska. Ale autorytet.

          Rasiści zwykle nie dostrzegają tego podobnie bezcelowe jest tłumaczenie im dlaczego ich teksty są rasistowskie a przytoczony artykuł powyżej takim już nie jest. 

          1. >Rasistowska strona zaprzecza że jest rasistowska. Ale autorytet.

            -Strona oskarżająca powinna przynajmniej wiedzieć czym jest rasizm i podać przykłady w czym się przejawia. Gdy ktoś zaprzecza absurdalnym oskarżeniom o rasizm, to jest to dla ciebie potwierdzeniem rasizmu? Wybitna logika. Walczące feministki wszędzie widzą seksizm, przewrażliwieni z LGTB homofobię i ksenofobię, muzułmanie którzy chca narzucać swoje obyczaje i ich lewicowi obrońcy, każdą krytykę traktują jak przejaw islamofobii, a nawet faszyzmu, Afroamerykanie w USA nawet w postrzeleniu czarnego bandyty zobaczą rasizm policji, …..a Macierewicz wszędzie widzi zamachy. To już zwykła paranoja jeśli nie nadzyczajna głupota. Ewentualnie  jest to zamierzoną retoryką stosowaną w celu zdyskredytowania przeciwnika, czy ugrania czegoś dla siebie kłamstwem.  A to już chamstwo i bezczelność. Wybierz coś dla siebie.

          2. Ale po co zaprzeczać swojemu rasizmowi? Źle ci z tym? Zachowujesz się jak jakiś muzułmanin, który zaprzecza że islam to nie jest gówno. A wszyscy wiem jak jest… no nie?

  4. Rezultaty uczenia teologii zamiast fizyki sa dosc jasne. 

    Zydzi ktorzy sa kilkumilionowym narodem maja prawie wszystkich Noblistow  fizyki.Sto milionow Arabow nie ma ani jednego. W Palestynie kwitnie korupcja, techniczna niekompetencja  i polityczny prynitywizm. Pakistan to z kolei to pieklo dla kobiet  w dodatku do skrajnej nedzy i zacofania. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

14 − dziesięć =