Max Reger. Muzyka na klarnet i fortepian

   Bardzo lubię niezwykłe, fonograficzne niespodzianki. Są to płyty, o których nie myślałem przeglądając oferty na stronach internetowych, czy szukając nagrań w sklepach płytowych. Kraina muzyki klasycznej jest tak bezbrzeżna, że nie jest możliwe pamiętanie o możliwych kierunkach w których można rozwijać swój zbiór nagrań i co za tym idzie wrażeń, przeżyć i przemyśleń. Oczywiście ktoś z was może powiedzieć „co za problem – jest Tidal, Spotify czy nawet YouTube”. Można wejść i grzebać godzinami, odkrywać nieznane rzeczy. No cóż, streaming wydaje się bezbrzeżnym skarbcem miłośnikom muzyki, która rozwijała się w danym stylu przez dekady, ale nie przez stulecia. Muzyki, która angażuje autorskie zespoły, a nie całe armie odrębnych od właściwych twórców wykonawców na przestrzeni ponad 130 lat istnienia fonografii. Ile znajdziecie wykonań sławnej i pięknej V Symfonii Beethovena na Tidalu czy Spotify? Tych godnych uwagi wykonań, często niemal całkowicie od siebie odmiennych są setki jeśli nie tysiące. Naprawdę rzadkie wykonania znaleźć można głównie na YouTube, ale część z nich wrzucana jest piracko i często znikają z serwisu. Dźwięk bywa niejednokrotnie fatalny, przeważnie bardzo przeciętny. Ale nawet YouTube szybko się kończy, jeśli drążymy dany muzyczny temat. Tu dla mnie wzorem jest Dorota Kozińska, obok innych muzykologicznych i dziennikarskich aktywności wielka znawczyni opery. Wygrzebuje dla nas z YouTube nagrania wielkich, zapomnianych głosów operowych. Ale te nagrania często znikają. Nawet jeśli są na tyle dawne, że nie dotyczą już ich prawa autorskie, to z pewnością transfery cyfrowe mogą być jednak obarczone prawami autorskimi. A jak nie są, to warto pamiętać, że dobre programy do rekonstrukcji dźwięku z dawnych płyt, szelaków, wałków Edisona kosztują niemało i mało który YouTuber ich używa.

   Możemy jednak przywracać legendarne interpretacje znanych dzieł, ale też możemy dokonywać rekonstrukcji naszej współczesnej wyobraźni. Ilu jest zapomnianych całkowicie lub częściowo wielkich kompozytorów przeszłości? Jeśli już powstają nagrania ich utworów, warto je mieć na płytach, nawet jeśli czasowo są one dostępne w Internecie. Potrzebujemy przecież wtedy obszernych książeczek o tych przywracanych naszej pamięci dziełach i arcydziełach, o tych ożywianych w naszym muzeum wyobraźni dawnych twórcach. Nie wiemy też, czy przywracane dla nas przez muzyków dzieła utrzymają się długo na platformach internetowych. Tam liczy się klikalność, czyli prawo „znam to posłucham”. A chodzi przecież o dzieła nieznane czy mało znane… Spójrzmy na rynek winyli. Bezcenne nagrania muzyki klasycznej można kupić za grosze, natomiast płyty spod znaku „znam to posłucham” warte są setki a nawet tysiące złotych. Queen, Beatlesi, Dark Side of the Moon (czy jakoś tak), wydane w milionach czy setkach tysięcy egzemplarzy stały się mimo to fetyszami kolekcjonerów. A jakiś nieznany brytyjski kompozytor wydany na płycie LP w setkach egzemplarzy i nie wznowiony nigdy na CD? 10 zł, jeden funt, dwa euro…

   Max Reger należy w moim prywatnym odczuciu do zjawisk muzycznych zawieszonych między różnymi światami. Reger nie jest nieznany. Każdy miłośnik muzyki organowej zna niektóre jego dzieła doskonale. Również miłośnicy pianistyki nie traktują Regera jako całkowitej enigmy. Dla osób badających ciekawy okres przechodzenia z muzyki romantyzmu do muzyki szeroko pojętego modernizmu, Max Reger też jest ważnym elementem inspiracji dla cenionych kompozytorów. Zachwycali się nim przecież Schönberg i Hindemith, miał też bezpośredni wpływ na ważnych polskich kompozytorów – Feliksa Rybickiego, Mariana Sawę i znakomitego, nie dość jeszcze u nas wykonywanego Andrzeja Panufnika. Sam Reger był uważany za największego polifonistę po Janie Sebastianie Bachu, o czym informuje nas znakomity esej Tomasza Baranowskiego zawarty w omawianej przeze mnie płycie. Inną rzeczą, którą przeczytałem z uwagą, jest cytat z Maxa Regera, który ceni „brahmsowską mgłę”, te gęste postklasycystyczne sosy służące Brahmsowemu romantyzmowi. Zaś główną osią płyty „Max Reger. Muzyka kameralna na klarnet i fortepian” klarnecisty Mariusza Barszcza i pianisty Michała Rota wydanej przez polskie wydawnictwo Dux są dwie sonaty klarnetowe Regera (As-dur op. 49 nr 1 i Sonata fis-moll op.49 nr 2) zainspirowane podobnymi formami, które stworzył Brahms pod koniec życia. Przy okazji lektury książeczki uświadamiam sobie, że Max Reger żył krótko – urodził się w 1873 roku a zmarł w roku 1916. Max Reger skomponował 146 dzieł oznaczonych numerem opusowym (opus 1–146), obejmujących szeroki zakres gatunków: od muzyki organowej, przez kameralną, chóralną, fortepianową, aż po symfoniczną. Oprócz tego pozostawił wiele utworów bez numeru opusowego, w tym transkrypcje, aranżacje i drobniejsze kompozycje. Trzy tego typu drobne utwory dopełniają album Rota i Barszcza – Romans G-dur, Albumblatt Es-dur i Tarantella g-moll.

Max Reger zmarł 11 maja 1916 roku w Lipsku w wieku zaledwie 43 lat. Przyczyną śmierci był atak serca, który nastąpił nagle, podczas jego pobytu w hotelu. W ostatnich latach życia cierpiał na problemy zdrowotne, związane m.in. z przemęczeniem, stresem i nadużywaniem alkoholu. Mimo to pozostał aktywny zawodowo aż do końca — komponował i wykładał.

   Płyta Mariusza Barszcza i Michała Rota niemal po paru minutach odsłuchu zapisała się do niezbyt licznego grona fonogramów, które od razu słucham wielokrotnie. Ciekaw jestem twórczości Maxa Regera, jest momentami dla mnie trudna, ale jednak czuję, że warto ją odkrywać. Tymczasem okazuje się, że dzieła na klarnet i fortepian są wyjątkowo wdzięczną wizytówką kompozytora. Pogodna, lecz nie pozbawiona ekspresji i wychodzenia w późnoromantyczne ciemne bory tajemnic partia klarnetu jest doskonałą przewodniczką przez gąszcze myśli Regera, króla „pobachowskich polifonistów”.  Partia fortepianu jest gęstsza, w typowy dla Regera sposób poszczególne jej głosy zaczynają się niejako od środka, mogąc wywołać wrażenie szalonego sympozjum neurastenicznych matematyków. Jednak Michał Rot przekuwa tę potencjalną słabość na bogactwo. Dzieje się to za sprawą od dawna już przeze mnie cenionego u tego pianisty bogactwa barw i wrażliwości na dynamikę dźwięku. Rot bardzo pięknie, starannie i z wielką finezją różnicuje każde dotknięcie palcami klawiatury. Jednocześnie jest w stanie zakreślić sobie określoną paletę dynamiczną, która w wypadku dialogu z klarnetem nie może być taka sama jak w przypadku swobodniejszych dynamicznie skrzypiec. Mamy więc całą przemyślaną gamę barwno – dynamicznych odcieni w mądrze i starannie zakreślonych ramach, przez co klarnet może czuć się w tym towarzystwie swobodnie. Muszę przyznać, że ta płyta jest doskonałym przewodnikiem dla osób zainteresowanych twórczością Regera. Jestem zaintrygowany tą muzyką, a jednocześnie nie odczuwam w wypadku tej płyty pewnego zmęczenia, które często mi się zdarza, gdy obcuję z gąszczem dźwięków późnego romantyka. Słuchając świetnych interpretacji polskich muzyków zyskuję nie tylko znakomite wykonanie niezbyt znanych, a jednocześnie doskonałych utworów, ale przemyślany klucz do całej twórczości Regera, z którego z pewnością będę chętnie korzystał. To świeża i inspirująca muzyka, dzieje się tak za sprawą wielkiego kompozytora i znakomitych wykonawców.

   I w ogóle jako miłośnik kameralistyki chętnie dodaję tę płytę do wspaniałych utworów kameralnych Brahmsa. Choć sonaty Regera były bezpośrednio zainspirowane podobnymi utworami Brahmsa, nie ma tu ewidentnego podobieństwa. Albo jest i nie jest zarazem, jak to zwykle u pełnego niedopowiedzeń i tajemnic Regera (przynajmniej jeśli oceniać go przez pryzmat muzyki, nie odnoszę się tu do biografii). Jest coś w nastroju, w charakterze, w języku muzycznym co stanowi dalszy krok na drodze zakreślonej przez Brahmsa. Lecz jest też zupełna odrębność, budowana przez swego rodzaju chęć tworzenia dźwiękowych rebusów, labiryntów, arabesek, tak charakterystyczną dla Regera i tak dobrze oswojoną na tej płycie przez Michała Rota. Krótko mówiąc, to znakomita płyta, którą wszystkim polecam. Natomiast miłośnikom późnego romantyzmu i kameralistyki Brahmsa wręcz nie wypada jej nie mieć.  

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × 2 =