Korea Północna to kraj zagadka. Niewiele informacji jest się w stanie wydostać za żelazna kurtynę, którą na swój kraj opuściła dynastia Kimów. Nie wiadomo praktycznie nic o życiu codziennym mieszkańców KRLD, może z wyjątkiem tego, że jest ono krótkie i pełne strachu. Państwo zostało tam zaprojektowane specjalnie po to, aby uniemożliwiać przepływ informacji. Tym cenniejsza jest każda udana próba wyniesienia jakiegoś skrawka wiadomości ze szczelnie zamkniętego kraju.
Niewiele ponad 10% populacji Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej kiedykolwiek siedziało przed komputerem – z oczywistych względów. Dostęp do zewnętrznego internetu jest skrupulatnie reglamentowany przez państwo. Myślę, że zaledwie kilkaset osób w Korei Północnej mogło skorzystać z Google’a. Nie można jednak powiedzieć, że w KRLD w ogóle nie ma niczego, co przypominałoby IT. Otóż, jest! Po niedawnych wyciekach możemy zobaczyć „od kuchni” jak wygląda pulpit przeciętnego użytkownika w KRLD.
Sprzęt
Korea Północna nie ma dużych możliwości produkcyjnych jeśli chodzi o sprzęt komputerowy. W związku z nałożonymi wiele lat temu sankcjami ani rząd ani obywatele (co rozumie się tu samo przez się) nie mogą sprowadzać jakiegokolwiek sprzętu z zachodu. KRLD musi więc polegać na antycznych „białych pudełkach” z Chin i Rosji, które to kraje starają się kamuflować z tę moralnie dwuznaczną działalność. Efektem tego stanu rzeczy jest znikoma dostępność w KRLD komputerów z parametrami uznawanymi w Polsce za przeciętne jakieś dziesięć lat temu – jest to moja szacunkowa ocena dokonana na podstawie wymagań sprzętowych oprogramowania używanego na terminalach i serwerach państwowych KRLD. Dekada to kilka epok w świecie IT, więc nawet jeśli ocena jest niedokładna, można wyciągnąć jednoznaczne wnioski o gigantycznym zapóźnieniu KRLD w stosunku do reszty świata – żadna niespodzianka.
Nie posiadamy twardych danych na temat zagęszczenia i możliwości technicznych sieci w Korei Północnej, lecz nie będzie przesadą stwierdzenie, że obydwa parametry są na bardzo niskim poziomie. Komunikacja sieciowa odbywa się głównie za pośrednictwem infrastruktury telefonicznej, choć istnieją też łącza światłowodowe. KRLD polega w swoich projektach IT na osiągnięciach reszty świata jednocześnie próbując reglamentować przepływ wiedzy. Ten konflikt mści się na stanie Północnokoreańskiej sieci. Dziwić może też fakt, że kraj który nie jest w stanie zapewnić większości swoich obywateli adekwatnego poziomu wyżywienia decyduje się na inwestowanie w informatykę. Jest to zagadka pozorna – państwo totalitarne nie musi liczyć się z brzuchami swoich poddanych. Pomniki i place budowane dla dyktatora-boga zawsze biorą priorytet nad pełna miską.
Sieć
KRL nie jest oczywiście podłączona do Internetu. Ma za to własną sieć wewnętrzną (Intranet), którą nazywa „Kwangmyong” co tłumaczy się „Jasność” lub „Blask” (muszę zaufać w tej kwestii Internetowi, jako że moja znajomość języka Koreańskiego jest żadna). W „Jasności” działają serwery, na których funkcjonują strony internetowe, jednak „postawienie” własnej jest zabronione. Państwo kontroluje wszystkie jej aspekty, włącznie z samym kodem HTML (w którym tworzone są strony WWW). I tak na przykład jeśli na jakiejkolwiek stronie w KRLD pojawia się imię Kim Ir Sena, Kim Dzong Ila lub Kim Dzong Una, musi ono być prezentowane czcionką co najmniej 20% większą niż pozostała część tekstu. Ogólną liczbę stron w Intranecie KRLD szacuje się na od 1000 do 5000. Obsługują one przeważnie instytucje państwowe, biblioteki, uczelnie. Dostępna jest też prosta usługa emailowa oraz coś na kształt komunikatora internetowego. Należy zaznaczyć, że wszystkie te usługi muszą liczyć się z ograniczeniami sprzętowymi.
Dostęp do Internetu (światowego WWW) jest w KRLD możliwy, lecz odbywa się pod ścisłą kontrolą. Przeważnie zezwolenie dostają naukowcy i inżynierowie, którzy muszą zasięgnąć informacji na obcych stronach WWW. KRL uzależniona jest więc od wiedzy technicznej z zewnątrz. Każde takie połączenie jest monitorowane w czasie rzeczywistym (przynajmniej w teorii) przez oficera służby bezpieczeństwa. Ponadto, dostęp do „prawdziwego Internetu” posiadają polityczni dygnitarze i ich rodziny, choć z pewnością zakres kontroli różni się w zależności od rangi i pozycji konkretnej osoby. Obecnie Korea Północna posiada 1024 adresy IP alokowane w WWW dla swojego kraju, co wskazuje na orientacyjną ilość stacji przyłączonych do światowego Internetu.
Północnokoreańska „Jasność” jest usługą darmową. W teorii każdy obywatel może z niej korzystać, co brzmi tragicznie biorąc pod uwagę, w jak trudnej sytuacji jest typowy obywatel/poddany KRLD. Nietrudno się domyślić, że ogromna większość ludzi, którzy kiedykolwiek dotykali komputera skupia się w stolicy i są to głównie pracownicy administracji państwowej.
Koreańskie „okna”
W pewnym momencie (nie wiadomo dokładnie kiedy, ale z pewnością ok. 2002 roku) cesarze KRLD zdecydowali się dokonać zmiany oprogramowania. Poprzednio używane anglojęzyczne wersje desktopowe i serwerowe Microsoft Windows (ciekawe, czy legalnie zakupione) zmieniono na Red Star OS (System Operacyjny „Czerwona Gwiazda”) stworzony w Państwowym Centrum Komputerowym w Pyonyangu. System ten od tamtego czasu obsługuje wszystkie stacje w KRLD zaś w lecie 2013 roku wyszła najnowsza wersja 3.0.
Północnokoreański system operacyjny przez długi czas pozostawał tajemnicą. W 2010 roku rosyjski student przebywający w Pyonyangu na wymianie nabył kopię Czerwonej Gwiazdy i opisał ją na swoim blogu na LiveJournal (hosting blogowy bardzo popularny w Rosji i Chinach). Historię natychmiast podłapała telewizja Russia Today i przetłumaczyła wpis na język angielski. Był to pierwszy raz, kiedy świat zachodni uzyskał wgląd do Czerwonej Gwiazdy. Natomiast pod koniec 2014 roku na stronie www.openigupnorthkorea.com pojawiły się wersje Czerwonej Gwiazdy do pobrania dla każdego. Postanowiłem więc je pobrać i spróbować „odpalić” w wirtualnej maszynie oraz opisać, jak „wygląda” Internet w KRLD.
Zanim zagłębimy się w północnokoreańskie „okna” podam krótki opis techniczny. System Red Star oparty jest na pestce Linuxa i dystrybucji Red Hat. Obydwa elementy to oprogramowanie Open Source, czyli udostępniające kod źródłowy aplikacji, który każdy użytkownik może zmieniać i na nim eksperymentować. Nic dziwnego, że KRLD skorzystała z okazji. Interfejs oparty jest na KDE3 i przypomina system operacyjny OS X z komputerów Apple.
Wymagania sprzętowe (żałośnie niskie):
Procesor 800MHz Pentium III (pracuję na wersji 32-bitowej)
265 Mb RAM
3GB wolnego miejsca na dysku (choć dla sprawnego działania warto alokować 15GB)
Po tej nudnawej litanii możemy śmiało odpalić Czerwona Gwiazdę. UWAGA! Mimo technologicznego zapóźnienia Korei Północnej i lekkiego tonu artykułu odradzam bawienia się z Red Star OS inaczej, niż przy pomocy wirtualnej maszyny (np. Virtual Box albo QUEMU). Nigdy, przenigdy nie instalujcie Czerwonej Gwiazdy na swoim komputerze jako głównego systemu operacyjnego. Wykonując ten eksperyment z pełną świadomością ryzykuję swoim własnym sprzętem. Skoro więc ostrzeżeniom stało się zadość, idę dalej i instaluję system. Ukazują mi się okienka takie jak to:
Po dość prostym dla użytkownika procesie instalacji (nie miałem problemów nawet w języku koreańskim) system się restartuje i „wyrzuca” nas na pulpit:
Wpisuję hasło i jestem. Wszystko proste i intuicyjne.
Pierwszą czynnością jaką zwykle wykonuję po otwarciu systemu jest uruchomienie przeglądarki internetowej. Czerwona Gwiazda ma taką przeglądarkę opartą na Firefoxie. Klikam i co widzę? Nie można nawiązać połączenia ze stroną startową Naenara („Moje państwo”). Jest to standardowa i jedyna wyszukiwarka internetowa w KRLD oraz oficjalny portal informacyjny państwa. Naenara zastąpiła w tej roli starszy portal Chollima, znany m. in. z tego, że umożliwiał dostęp do pierwszego w historii KRLD sklepu internetowego (2007). Do dostępnych (przynajmniej w teorii) produktów należały samochody, materiały budowlane, żywność, muzyka i książki. Strona została stworzona w kolaboracji z anonimową chińską korporacją. Serwer starej Chollimy znajdował się w Chinach. Od tamtego czasu, jak widać, cesarstwo Kimów pospiesznie budowało infrastrukturę informatyczną.
Zwraca uwagę fakt, że wyszukiwarka Red Star wywołuje adres IP 10.76.1.11, który niektórzy rozpoznają na pewno jako adres sieci lokalnej. Adresy takie jak te rozpoczynające się od 10 lub 192.168 używane są przez korporacje, instytucje jak również prywatne routery jako logiczne numery identyfikacyjne w lokalnej sieci, tak aby nie było konieczności podłączenia każdej pojedynczej stacji do sieci globalnej. Mówi to bardzo wiele o „Internecie” w KRLD. Wygląda na to, że cały kraj zamknięty jest jako jedna wielka lokalna sieć. Ułatwia to kontrolę nad użytkownikami oraz ograniczanie dostępu do globalnego Internetu.
Przeglądarka nie łączy się z żadnym serwerem DNS, które normalnie pomagają tłumaczyć nazwy domen typu „www.google.com” na binarne numery IP, które „rozumieją” urządzenia sieciowe. Mimo że niektórzy już znaleźli proste sposoby, by połączyć się poprzez Red Star ze światowym Internetem, ja daruję sobie i Czytelnikowi tę zabawę i grzebię dalej.
Aplikacje biurowe wyglądają znajomo i nie ma większych problemów, aby ustalić co do czego służy:
Główne aplikacje wyglądają dokładnie jak darmowy pakiet OpenOffice:
Pewną niespodzianką jest program do pisania na pięciolinii zainstalowany domyślnie:
Interfejs jest łudząco podobny do Apple’owskiego OS X, natomiast rdzeń systemu to Red Hat, jedna z dystrybucji darmowego Linuxa. Red Hat nie daje użytkownikowi możliwości zalogowania się jako administrator (tzw. „root”) lecz i na to zapaleńcy znaleźli sposoby. Okazuje się, że udało im się nawet zmienić język systemu na angielski.
Warto też zobaczyć domyślne tapety do wyboru:
Ktoś, kto spodziewał się po Red Star czegoś zaskakującego, w rodzaju wielkiej podobizny Kima na pulpicie, z pewnością się zawiedzie. System, poza pewnymi detalami, jest kopią zachodniego oprogramowania. Nawet nazwy katalogów w „roocie” są dokładnym odbiciem Red Hat:
Okazuje się, że umiejętności programistów z Korei Północnej nie są zbyt imponujące, nie mówiąc już o designie czy ergonomii pracy. Myśl techniczna KRLD to kopiowanie i modyfikacja zachodniego darmowego kodu. Red Star, oprócz roli narzędzia pracy ma też drugą: jest to narzędzie propagandy, mające stworzyć iluzję normalności dla obywateli Korei Północnej, którzy mieli szczęście urodzić się wśród hermetycznej elity swojego kraju,
Wszystko to wydaje się niepoważną zabawą lub nawet stratą czasu, lecz obecnie wielu zawodowych informatyków agencji rządowych patrzy na to samo co my i stara się zrozumieć tę dziwną, pozlepianą z różnych elementów technologię. Pozostaje mieć też nadzieję, że prywatne osoby, zapaleńcy, hakerzy-amatorzy rozłożą Red Star na czynniki pierwsze. Zrozumienie Czerwonej Gwiazdy, mimo że z pewnością nie umożliwi z dnia na dzień otwarcia KRLD na świat, ani nie zapewni użytkownikom prywatności i bezpieczeństwa, może być kluczem do zrozumienia zasad działania północnokoreańskiej sieci. Sam fakt wycieku Czerwonej Gwiazdy świadczyć może o tym, że rząd KRLD stracił nieco kontroli nad sytuacją w swoim kraju. Możliwe też, że jest to mistyfikacja bądź działanie dezinformacyjne. A może zwyczajny żart kogoś, komu się bardzo nudziło? Jeśli tak jest, to z pewnością się tego wkrótce (za kilka lat?) dowiemy.
Żarty na bok
Kiedy zamykam Czerwoną Gwiazdę włosy na karku stają mi dęba. Pojawia się nieprzyjemne uczucie, choć nie potrafię go nazwać. Oto patrzyłem się na ten sam ekran, na który patrzą się codziennie ludzie na drugim końcu świata, w wiecznym strachu o swoje życie, bacząc na każdy swój krok, każde kliknięcie. W jednej chwili siedzą tak jak ja przed komputerem, w kolejnej ktoś może ich zamknąć w więzieniu i bezkarnie poddawać torturom. Upiorne.
Chiny, wzorem KRLD, także planują wypuszczenie własnego systemu operacyjnego, który zastąpi amerykański Microsoft Windows w chińskiej administracji. Może to być oznaka nowych czasów, epoki post-Snowdenowskiej, gdzie żaden system nie jest tak naprawdę bezpieczny od inwigilacji, a tworzenie oprogramowania to wieczny wyścig zbrojeń, do którego państwa narodowe muszą się przyłączyć. Oficjalnym powodem chińskiej decyzji jest zmniejszenie zużycia energii w instytucjach publicznych. Nie wierzę w to ani przez chwilę. Należy pamiętać, że twórca oprogramowania (w tym przypadku rząd) wie najlepiej gdzie kryją się jego słabe punkty i jak można je wykorzystać do kontroli i inwigilacji. Nie spodziewałbym się aż takiej subtelności ze strony rządu ChRL. Najprawdopodobniej nowy system operacyjny Pekinu będzie doskonałym narzędziem walki z dysydentami i „zdrajcami” we własnych szeregach. Orwell wraca? Może jeszcze nie, ale znaki na niebie i ziemi mówią, że w Chinach na wiele nadchodzących dziesięcioleci może zapanować „porządek”. Oby ten „porządek” nie wyglądał tak samo w całej Azji.
Linki:
http://www.fastcolabs.com/3036046/what-its-like-to-use-north-koreas-red-star-os#5
http://en.wikipedia.org/wiki/Red_Star_OS
http://en.wikipedia.org/wiki/Chollima_%28website%29
http://www.openingupnorthkorea.com/downloads-2 (wersje serwerowa i desktopowa do pobrania)
http://www.fastcolabs.com/3036049/what-its-like-to-use-north-koreas-internet
http://www.northkoreatech.org/2014/01/31/north-koreas-red-star-os-goes-mac/
http://rt.com/news/north-korea-cyber-weapon/
http://ashen-rus.livejournal.com/4300.html (wpis blogowy rosyjskiego studenta z 2010 roku, po rosyjsku)
Niby nic nie wiadomo a ciągle coś piszą o tej Korei pn 🙂 Chyba i tam nadchodzi odwilż – ostatnio wladze przepraszaly robotników za wypadek w fabryce…