Król nie jest zwyczajnym człowiekiem – stwierdza grany przez Colina Firtha Jerzy VI w filmie Jak zostać królem. Większość z nas królem ani królową nie zostanie, można jednak zastanowić się nad znaczeniem koronowanych głów w monarchii brytyjskiej oraz tym, jak ukazane jest ono w filmie. Podstawą moich rozważań chciałbym uczynić właśnie Jak zostać królem Toma Hoopera z 2010 roku oraz Królową Petera Morgana z roku 2006. Filmy te opowiadają o królu Jerzym VI oraz jego córce Elżbiecie II. Możemy na przykładzie tych dzieł ocenić czy i jak zmieniała się rola monarchy oraz jej społeczny odbiór na przestrzeni XX wieku.
Akcja Jak zostać królem rozpoczyna się w 1925 roku, kiedy to książę Albert, młodszy brat następcy tronu ma wygłosić przemówienie na zamknięciu Wystawy Imperium Brytyjskiego. Niestety nie jest w stanie wydusić z siebie słowa. Problemem księcia jest bowiem jąkanie się i niemożność należytego wywiązywania się z obowiązku wystąpień publicznych.
Alberta widzimy ponownie w roku 1934 – nadal usiłuje poradzić sobie ze swą ułomnością, ima się różnych terapii, ale wszystko to spełza na niczym. Kochająca żona księcia wpada na pomysł skorzystania z usług niekonwencjonalnego terapeuty Lionela Logue’a. Chociaż efektem pierwszych wizyt jest co najwyżej wzrastająca irytacja Bertie’go (spowodowana m.in. tym, że właśnie tak, zdrobniale, w sposób zarezerwowany dla rodziny, zwraca się do niego Logue), to wkrótce terapia zaczyna przynosić efekty, a potem między księciem a fachowcem od wad wymowy zawiązuje się nić porozumienia, a wręcz przyjaźń.
Obaj bohaterowie reprezentują dwa różne światy, terapeuta wywodzi się z nizin społecznych. Swymi wysokimi honorariami dzieli się z ubogimi, co nawet księżnej Elżbiecie każe zadać sobie pytanie, czy to aby nie bolszewik. Pamiętajmy, że brytyjskie społeczeństwo uchodzi za bardzo klasowe, zaś akcja filmu rozgrywa się w czasie wielkiego kryzysu. Księciu Albertowi trudno jest początkowo zaakceptować podstawową zasadę terapii, jaką jest równość jego i Logue’a we wzajemnych stosunkach, a także to, że to terapeuta niejako rządzi nim i może np. nie pozwolić na zapalenie papierosa w swoim domu – członkowi rodziny królewskiej trudno zaakceptować fakt, że ktoś z gminu wydaje mu polecenia. Po pewnym czasie książę zaczyna z pewną nutą zazdrości patrzeć na Lionela, niespełnionego aktora pasjonującego się Szekspirem. Bertie’mu nie wolno było mieć własnych zainteresowań i hobbies, nawet takich jak modelarstwo uprawiane przez synów terapeuty. Szlachetne urodzenie dawało mu pozycję społeczną, ale też zmuszało do dopasowania się do niej – książę musiał np. pisać prawą ręką, choć był mańkutem – ograniczając jego indywidualność.
Ważną sceną jest orędzie świąteczne Jerzego V, obrazujące narodziny roli mediów, jaka znana jest i nam ze współczesnego życia politycznego. Ojciec głównego bohatera stwierdza, że teraz monarsze nie wystarczy już dobrze prezentować się w mundurze i na koniu. Musi też umiejętnie wykorzystywać nowe metody komunikacji z poddanymi.
W 1936 r. ma miejsce tzw. kryzys abdykacyjny. Starszy brat Alberta panujący jako król Edward VIII rezygnuje z tronu, by móc poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson. W rzeczywistości został on zmuszony do abdykacji także z uwagi na swe (zasygnalizowane ledwie w filmie) sympatie proniemieckie i prohitlerowskie (swoją drogą film w nieprawdziwym świetle przedstawia rolę odegraną podczas kryzysu przez Winstona Churchilla, który w rzeczywistości stanął po stronie Edwarda). Monarchą niespodziewanie zostaje – jako Jerzy VI – książę Albert. Bardzo ciekawy jest przedstawiony kontrast pomiędzy królewskimi braci. Edward jest playboyem i bon vivantem, prowadzi wystawny tryb życia (podczas gdy jego poddani cierpią z uwagi na kryzys ekonomiczny), czym ściąga na siebie krytykę brata. Według Jerzego bycie królem to nie tylko przywileje, ale przede wszystkim obowiązki. Król bowiem nie jest zwykłym człowiekiem – stwierdza. Oprócz kryzysu gospodarczego początkom panowania Jerzego towarzyszy komplikująca się sytuacja międzynarodowa, owocująca wkrótce wybuchem drugiej wojny światowej.
Finałowa scena (aktorski majstersztyk Firtha, samą choćby mimiką mistrzowsko ukazującego uczucia) to ogromna próba, której los poddał Jerzego VI. 3 IX 1939 król, wspierany obecnością Logue’a wygłasza przemówienie wzywające naród do jedności i wytrwałości w obliczu nowego konfliktu zbrojnego. Próbę tę monarcha przechodzi pomyślnie, wygłaszając wspaniałą, entuzjastycznie przyjętą mowę. Żona Logue’a zastanawiała się wcześniej, czy Bertie aby na pewno chce zostać wielkim człowiekiem, czy może to jej mąż przenosi na pacjenta swoje niespełnione ambicje. Po przemówieniu Lionel nazywa swego władcę i przyjaciela największym człowiekiem jakiego zna. Podczas wojny Jerzy VI potwierdził swą wielkość podnosząc naród na duchu i nie opuszczając bombardowanego Londynu. Bertie przeszedł próbę, podołał swoim obowiązkom, doskonale wypełnił przeznaczoną mu rolę społeczną, sprostał oczekiwaniom, jakie wobec niego żywiono.
W Jak zostać królem książę Bertie miał dwie urocze córeczki, którym na dobranoc opowiadał bajkę o pingwinie. Jedna z nich to obecna królowa brytyjska Elżbieta II, którą w Królowej zagrała Helen Mirren. Akcja filmu, nie tak znakomitego jak dzieło Hoopera, ale też godnego uwagi, rozpoczyna się w roku 1997, w dniu wyborów parlamentarnych, które wyniosły do władzy New Labour Tony’ego Blaira. I od razu widz może poznać jedną z różnic pomiędzy monarchinią a jej poddanymi – otóż królowa nie może głosować, jak zostaje to ujęte w filmie – nie może pozwolić sobie na przyjemność bycia stronniczym. Władczyni ma za zadanie jednoczyć naród, nie może faworyzować jakiejś jego części. W osobie monarchini uwidacznia się ciągłość trwania państwa – jest to podkreślone uwagą, że Blair jest już dziesiątym premierem Elżbiety II. Powszechnie uważa się, że w Zjednoczonym Królestwie to premier posiada prawdziwą władzę, zaś królowa pełni jedynie funkcje dekoracyjne. Nie jest to opinia daleka od prawdy, ale trzeba zauważyć, że taka kumulacja wiedzy i doświadczenia, jakie kumulują się w okresie urzędowania aż dziesięciu gabinetów (notabene w oficjalnej nomenklaturze nie są to rządy niczyje inne, ale właśnie Jej Królewskiej Mości) nie zasługuje na lekceważenie. Gdy Elżbieta II oferuje premierowi-elektowi poradę i dobre słowo niekoniecznie jest to czcza kurtuazja – prawdopodobnie naprawdę ma coś wartościowego do zaoferowania. Premierzy przychodzą i odchodzą, a królowa pozostaje królową. Ten aspekt ciągłości bardzo dobrze uwypukla scena, w której Blair, przedstawiony zresztą jako polityk sprawny i skuteczny, czuje się bardzo niepewnie w meandrach dworskiego rytuału, podczas gdy władczyni odpowiednie gesty i słowa stosuje niemal rutynowo.
Kluczowym punktem akcji filmu jest tragiczna śmierć księżnej Diany. Elżbieta II przyjmuje ją chłodno i beznamiętnie. Początkowo nie chce nawet wyrazić zgody na udział służb państwowych w sprowadzeniu zwłok Lady Di do Wielkiej Brytanii. Czy aż tak niemiło wspomina niesnaski z byłą synową, a może jest osoba bez serca? Chyba nie, skoro bardzo troszczy się o wnuki. Postawa Elżbiety II może wywoływać sprzeciw i napawać niesmakiem. Aby ją zrozumieć, trzeba uzmysłowić sobie, że po rozwodzie z księciem Karolem, Diana przestała być członkiem rodziny królewskiej, sprawa jej śmierci nie jest zatem sprawą państwową. Najdobitniej jest to ujęte w wypowiedzianej przez tytułową bohaterkę filmu kwestii, że [Diana] nie jest już własnością Brytyjczyków.
Bardziej ludzka wydaje się być postawa księcia Karola. Następca tronu usiłuje nawiązać nić porozumienia z nowym premierem. Blair nie jest zapatrzony w rodzinę królewską, choć w przeciwieństwie do swej małżonki nie lekceważy też instytucji monarchii – jest to wszak polityk lewicowy a dwór mimo dyskomfortu związanego z niemożnością pozwolenia sobie na stronniczość kojarzony jest raczej z sympatiami konserwatywnymi. Premier jest postawą rodziny panującej zniesmaczony. Uważa, że spaprali Dianie życie, a teraz nie chcą uhonorować jej nawet po śmierci, co jest postawą w sumie tożsamą z przejawianą przez ogół brytyjskiego społeczeństwa. Premier nie ufa również księciu Walii. Mimo że Karol zwraca uwagę na kwestie pokoleniowe, przypisuje sobie bardziej nowoczesne spojrzenie i zdaje się lepiej rozumieć Blaira, laburzysta motywu jego postępowania upatruje w trosce u PR-wski wizerunek dworu.
Wraz z rozwojem akcji filmu postawa obojga jego bohaterów (bo premier jest nim niemal na równi z królową) ulega ewolucji. Królowa wskutek namów Blaira (Czyżby i on nagle zaczął troszczyć się o PR-owski wizerunek rodziny królewskiej? A może chodzi mu po prostu o stabilność państwa i pokój społeczny w obliczu sytuacji kryzysowej?) ulega presji ludu i godzi się na bardziej wyraziste upamiętnienie Diany niż pierwotnie planowała. Blair natomiast rewiduje swój stosunek do postawy monarchini. Konstatuje że Diana nie była w relacjach z rodziną królewską bez winy, że odrzucała wszystko, co dwór jej oferował. Zaczyna też lepiej rozumieć postawę królowej, zauważa że nie wynika ona z tego, że władczyni jest osobą złą, ale z tego że ma konkretne obowiązki do wypełnienia.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że postaci monarchów w obu filmach przedstawione są w sposób diametralnie odmienny. Jerzy VI to mający swoje słabostki, acz wzbudzający sympatię Bertie, kochający mąż i ojciec. Chociaż jest królem, to większość widzów może identyfikować się z kreowanym przez Colina Firtha władcą – mimo, że nie jest to zwykły człowiek, to jednak jest to człowiek taki jak my. Dużo trudniej jest widzowi utożsamiać się z zimną, kostyczną, niemal pozbawioną cech ludzkich Elżbietą II. Czyżby książę Albert popełnił jakieś ojcowskie błędy, że jego córka wyrosła na osobę tak – przynajmniej na pierwszy rzut oka – nieprzyjemną? Cóż, trzeba sobie uświadomić, że oba filmy tak naprawdę opowiadają o tym samym – o wywiązywaniu się monarchy ze swoich obowiązków. Bohaterowi Jak zostać królem widz może kibicować, ponieważ obserwuje go, jak przygotowuje się do pełnienia obowiązków. Obowiązków, które musiał wziąć na swoje barki zupełnie niespodziewanie – gdyby nie kryzys abdykacyjny książę Albert nigdy nie zostałby królem. Film pokazuję walkę Bertie’go z samym sobą, ze swoimi słabościami, także walkę o to, by sprostać wymaganiom jakie stawia przed nim nieproszony zaszczyt panowania. Widz emocjonalnie angażuje się po stronie monarchy, życzy mu, by te starania zwieńczone zostały sukcesem.
W zupełnie innej sytuacji znajduje się Elżbieta II w Królowej. Film rozpoczyna się, gdy córka Jerzego VI włada Wielką Brytanią od czterdziestu pięciu lat. Nie musi już martwić się, czy sprosta wymaganiom jakie stawia bycie koronowaną głową. Dla niej wykonywanie królewskich obowiązków to już rutyna. Ale i królowa stanie przed ciężką próbą. Po śmierci księżnej Diany od jej postępowania zależeć będzie stabilność nastrojów społecznych i prestiż monarchii. Władczyni zdaje się zachowywać iście stoicki spokój, ale z pewnością jest świadoma, że zdecydowana większość kochających Dianę Brytyjczyków do niej samej żywi w danym momencie uczucia ambiwalentne.
Wspólną cechą obu filmów jest też to, że królowi i królowej z pomocą w wypełnianiu monarszych obowiązków przychodzi człowiek z gminu. Lionel Logue nie tylko pozbawia księcia Alberta wady wymowy. Znajomość z Australijczykiem pomaga przyszłemu władcy, dotąd znającego jedynie życie dworskie, poznać świat zwykłych ludzi, swoich przyszłych poddanych – rzecz nie do przecenienia przez przyszłego monarchę, nawet jeśli jeszcze nie wie, że kiedyś na tronie zasiądzie. Przyjaźń z bezpretensjonalnym Logue’m uczy też wycofanego i chyba trochę zakompleksionego Bertie’go nowego stosunku do życia, nakazującego cieszyć się z rzeczy powszednich i nie ustawać w walce o realizację swych zamierzeń.
W Królowej brak porównywalnej z Lionelem Logue’m postaci wywodzącej się z gminu. Lud za swoją reprezentantkę uznaje księżną Dianę, ale ta przecież wywodziła się z arystokracji. Choć księżna Walii w filmie wspominana jest niemal wyłącznie w kontekście swojej śmierci, warto przypomnieć, że popularność zdobyła dzięki angażowaniu się w różnorakie akcje społeczne oraz w miarę udanemu korzystaniu z zainteresowania mediów. Trochę inaczej ma się sprawa z królową Elżbietą. Dba ona o prestiż domu panującego, ale jako osoba dość staroświecka nie do końca nadąża za przemianami mód i obyczajów społecznych. Prawdopodobnie jest to powód niezrozumienia, jakie spotyka jej postępowanie ze strony poddanych.
Za postać będącą w Królowej reprezentantem zwykłego człowieka uznać można premiera Blaira. Wprawdzie wywodzi się on z dobrej konserwatywnej rodziny, ale sam wybiera karierę w szeregach Partii Pracy (przez członków wyższych klas społecznych uznawany jest wręcz za renegata, vide polityczna deklaracja lokaja królewskiego na początku filmu), jest też politykiem nowego typu – młodym, dynamicznym, wsłuchującym się w nastroje społeczne i bardzo dbającym o swój wizerunek. Skłaniając królową do przyjęcia chociaż częściowo jego widzenia sytuacji, pomaga jej obronną ręką wyjść z położenia nie będącego do pozazdroszczenia. Bardzo przypomina to pomoc, jakiej Jerzemu VI udzielił Logue. Widz może zastanawiać się, czy bez wsparcia człowieka z ludu i nowoczesnego premiera – wybrańca ludu monarchowie byliby w stanie równie dobrze sprostać czekającym ich wyzwaniom. Motywy te bardzo dobrze obrazują moim zdaniem łączność osoby koronowanej ze swoim społeczeństwem. Chociaż władza królewska wywodzi się z dziedziczenia, czy wręcz jak chcą monarchiści z Bożej łaski to król bądź królowa nie jest i być nie może kimś całkowicie od poddanych odseparowanym i niepodatnym na ich wpływy. Oba filmy pokazują współzależność monarchy i ludu.
Wydarzenia przedstawione w Jak zostać królem i Królowej dzieli sześćdziesiąt lat. To dużo czasu. Przez sześć dekad społeczeństwo brytyjskie ulegało rozmaitym przemianom. Przykładowo miał miejsce niespotykany na wcześniejszą skalę rozwój mediów masowych. W latach trzydziestych radio było w zasadzie jeszcze nowinką, a od tego czasu ukształtowały się nowe media – przede wszystkim telewizja, ale także np. potężne na Wyspach tabloidy. Jerzy VI czy jego ojciec mieli dopiero przeczucie, że nowe wynalazki zupełnie zmienią także sposób pełnienia przez nich ich roli w społeczeństwie. Elżbieta dorastała już w świecie, w którym media odgrywały znaczną rolę, świadoma ich znaczenia, mimo wszystko nie jest w stanie nadążyć za następującymi przemianami, znacznie lepiej z mediami radzą sobie osoby młodsze, jak księżna Diana czy premier Blair. Niejako na potwierdzenie przekonania o monarchii jako wyrazie ciągłości państwowej, społeczna rola władców ulega przemianom najmniejszym. Wprawdzie w wypowiadanym przez księcia Alberta zdaniu, że król nie jest zwykłym człowiekiem tkwi jeszcze dalekie echo dawnego przekonania o boskim prawie królów, a powtórzenie go przez Elżbietę II uznane zostałoby za przejaw absurdalnego snobizmu, to jednak rola ojca i córki pokazana jest w sposób bardzo podobny. W zasadzie są oni instytucjami, bo nie tylko monarchia jako taka jest instytucją, ale jest nią też osoba zasiadająca na tronie. Panowanie to dla nich nie tylko przywileje, ale także obowiązki, konieczność jakichś wyrzeczeń. Księciu Bertiemu nie wolno było mieć zainteresowań takich jak jego rówieśnicy, później zaś – mimo że wcale o to się nie ubiegał, musi odnaleźć się w roli monarchy, choć może sam wolałby pozostać po prostu mężem i ojcem. Królowa brytyjska musi być bezstronna do tego stopnia, że nie wolno jej głosować. Obydwoje swoją postawą mogą pomóc ludziom wytrwać w ciężkich czasach. Jerzy VI swym przemówieniem, a potem postawą podczas wojny podnosił naród na duchu, zaś Elżbieta II musiała zatroszczyć się o zachowanie jedności społeczeństwa w ciężkim momencie (choć jednocześnie walczyła tez o prestiż monarchii i autorytet domu panującego, stawką była być może ich całkowita kompromitacja). Oba filmy pokazują, że prawdziwa rola monarchy ujawnia się dopiero w sytuacji kryzysowej. Pewnikiem jest jednak ciągłość tej instytucji w stale zmieniającym się społeczeństwie. Współczesne kino potrafiło ten pewnik doskonale zilustrować.
Ma kolega talent do recenzji filmowych. Myślałem że będzie nudnawo a przeczytałem z niekłamanym zainteresowaniem. Widziałem oba filmy i też miałem wrażenie że Betty nie nadawała by się na bohatera sensu stricto zbyt bierna i sztywna. Król nie będący reformatorem lub aktywnym politykiem jest za mało rajcujący. Bertie przynajmniej miał zadanie do wykonania
Ludwik XVI zawsze jest w filmach postacią drugoplanową bo zbyt bierny. Pierwszy plan zajmuje zawsze ambitny szlachcic (Ridicule), rewolucjoniści lub chociaż królewska turystka z Austrii Maria Antonina
Fajne były głosy w USA przy okazji Royal Wedding i Royal Baby że przecież USA obala takich pajaców przez całe swe dzieje i nie ma się czym zachwycać.