Niedzielny koncert Chóru NFM (15.05.22) składał się z rozmaitego repertuaru, znów jednakże najmocniej zapisała się w mojej pamięci muzyka brytyjska i angielska. To chyba trwałe już dziedzictwo Paula McCreesha, który przez kilka lat był kierownikiem Wratislavii Cantans i uczynił ten festiwal przewodnikiem po muzyce brytyjskiej i angielskiej, często słabo poza Wyspami znanej. Bardzo lubię to McCreeshowe dziedzictwo, sam także zaopatrzyłem się w całkiem pokaźną liczbę nagrań brytyjskich utworów, głównie na analogach, zupełnie prawie nieznanych na Kontynencie. W międzyczasie padła też legendarna brytyjska firma EMI, najbardziej chyba zasłużona ze wszystkich w tworzeniu nagrań muzyki klasycznej.
Program koncertu Chóru NFM wyglądał następująco:
T. Tomkins Dear Lord of Life
J. Sykulski Pater noster
R. Vaughan Williams Prayer to the Father of Heaven
K. Nystedt Prayers of Kierkegaard
T.L. de Victoria O quam gloriosum
G. da Venosa Sancti Spiritus Domine
O. di Lasso Adorna thalamum
C. de Morales Simile est regnum caelorum
F. Guerrero Ave virgo sanctissima
A. Pärt The Deer’s Cry
F. Mendelssohn Bartholdy Denn er hat seinen Engeln befohlen über dir MWV B 5
Koncertem dyrygował Benjamin Kirk, który swoje pierwsze kroki stawiał jako solista chóru w Kościele Katedralnym Świętego Piotra i Wilfrida w Ripon. Już jako dziecko uczył się w londyńskim Royal College of Music, zaś swoją edukację zwieńczył w Estonii, gdzie związał się z wieloma wiodącymi zespołami, najbardziej zaś z Chórem Kameralnym z Tallina. Benjamin Kirk prowadził Chór NFM z dużą dynamiką, budując jednocześnie wyrazisty i czytelny obraz wykonywanych dzieł. W utworach renesansowych słychać było wiedzę dyrygenta wyniesioną z wiodących w badaniu muzyki XVI wieku ośrodków brytyjskich. Oczywiście chórzyści NFM nie zamienili się nagle z chóru „uniwersalnego” w specjalistycznie renesansowy, ale z pewnością ukazywali muzykę tej epoki w sposób piękny i ciekawy. Dopiero teraz zresztą miałem okazję słuchać Chóru NFM po zmianie jego szefa artystycznego z Agnieszki Franków-Żelazny na Lionel’a Sow’a. Wydaje mi się, że na razie zespół nie osiągnął jeszcze poziomu wypracowanego przez Agnieszkę Franków-Żelazny z którą zdobył wiele prestiżowych nagród. Bez wątpienia jednak pandemia nie sprzyjała szlifowaniu formy orkiestr i chórów, zatem nieco gorsza niż przez ostatnie lata forma zespołu może wynikać tylko z tego powodu.
Gdy teraz spojrzałem na program koncertu, zauważyłem, że muzyki brytyjskiej wcale nie było na nim tak wiele. Ot, dwa utwory… Mimo to dzieło Vaughana Williamsa błyszczało szczególnie mocno na tle innych utworów, choć przecież byli tu też sławniejsi od brytyjskiego późnego romantyka kompozytorzy, tacy jak choćby uwielbiany przeze mnie Morales czy Victoria i Orlando di Lasso.
Ogólnie koncert był udany, repertuar ciekawy, cieszyła mnie w nim tak duża ilość dzieł renesansowych, choć przeważnie były one dość krótkie, zatem czasowo dominowała muzyka bardziej współczesna. W Sali Czerwonej dokonano wielu znakomitych nagrań i wiem, że ma ona doskonałą akustykę. Wydaje mi się jednak, że przed koncertem tak dużych zespołów jak Chór NFM salę trzeba mocno wytłumić, co jest możliwe choćby dzięki kotarom, którymi można zasłonić dużo większe powierzchnie ścian i które są najwyraźniej do dyspozycji. Bez dopasowania akustyki forte chóru brzmiało zbyt mocno, zbyt wiele było odbitych dźwięków.
Wielka szkoda, że nie wybrał się Pan na koncert Polychoral pod dyrekcją Lionela Sowa, na Sali Głównej NFM w zeszłym miesiącu. Chór pokazał prawdziwie światowy poziom, na który nawet Agnieszka Franków-Żelazny nie potrafiła go wynieść. Zachęcam do posłuchania chóru pod dyrekcją nowego Dyrektora a nie młodych gościnnych dyrygentów.
To dobre wieści! Czekam zatem na kolejny koncert Chóru NFM!