Antyklerykalizm to nie antychrystianizm

Polacy powoli orientują się, że antyklerykalizm to nie antychrystianizm, dotyczy to także religijnej prawicy, która udaje, że nie wie o co chodzi i świadomie myli przywileje Kościoła z możnością dalszego manifestowania wiary katolickiej. Na przykład na portalu konserwatyzm.pl, na którym miałem kiedyś raczej nieprzyjemność niż przyjemność publikować (jako liberał byłem tam w zdecydowanej mniejszości) forsuje się fałszywą wizję oświecenia, czyli wielkiego intelektualnego ruchu trwającego od ok. 1670 roku do dziś. Na owym portalu formuje się bojową uproszczoną i kłamliwą definicję oświecenia, wrzucając do niej wszystko to, co się nie podoba redakcji. Już w pierwszym zdaniu artykułu poświęconego antyrewolucyjnej myśli Erika von Kuehnelt-Leddina (w tytule napisano jego, przyznaję dość trudne nazwisko, z błędem:) „Erik von Kuehnelt-Leddin: Rewolucja Francuska, markiz de Sade i wojna” napisano już w pierwszym zdaniu:

„…Oświecenie (antychrześcijański prąd intelektualny przypadający na XVII i XVIII wiek — przyp. tłum.) wydało owoc w postaci Rewolucji Francuskiej, (…) sadystycznej orgii, w której „Boski Markiz[1]” odegrał wiodącą rolę zarówno intelektualną jak i osobistą [ 1 ]…”.

Nie chodzi tu nawet o to, że sadyzm nijak się ma do oświecenia — oświeceniowcy znieśli np. tortury (humanizm i kartezjanizm, który wykluczał możliwość działania na ciało i wpływania w ten sposób na duszę) z takim upodobaniem stosowane w majestacie prawa przez chrześcijańską inkwizycję. De Sade ośmieszał wiarę, ale to za pornografię go ścigano, no i dochodziła przysługa jego rodzinie, która tępiła własnego potomka. Trzeba pamiętać też, że de Sade za to co pisał siedział przez całe życie w więzieniu, mimo iż najprawdopodobniej były to czyste wymysły. Oświeceniowcy (także ci bardziej liberalni ministrowie królewscy, rewolucyjni i napoleońscy) tępili więc de Sade’a!

Po drugie oświecenie walczyło nie z chrześcijaństwem, a nawet nie z Kościołem, lecz z klerykalizmem — czyli z dominacją czynników religijnych w życiu społecznym państwa i narodu, a to nie to samo. Kościół katolicki miał przestać być monopolistą etycznym i miał stracić nieco przywilejów. Miał też szanować sferę prywatną — tzn. uznać, że w państwie mają prawo egzystować jednostki nie uznające autorytetu KK. To wszystko. W czasach Voltaire’a Kościół był potęgą polityczną i ekonomiczną. Dziś wiele słów skierowanych przez oświeconych w stronę KK i religii wydaje nam się przesadzonych, właśnie ze względu na tę ogromną różnicę przedrewolucyjnej i dzisiejszej równowagi cywilizacyjnej.

Po trzecie wreszcie autorzy konserwatyzm.pl zupełnie zapomnieli o tzw. oświeceniu katolickim; które reprezentowali tacy myśliciele jak Feijoo y Montenegro, albo Fernandez de Moratin, Joseph Sonnenfels, oraz o oświeceniowcach protestantach jak Lessing czy Burke. Są oni dowodem na możność technicznego (bo ideologicznego niestety nie) pogodzenia tolerancji z religijnością.

W swej ocenie oświecenia, portal konserwatyzm.pl wyraźnie kieruje się taktyką wymuszonego dualizmu manichejskiego. Ja rozumiem, że katolicy chcieliby być znowu siłą dominującą, ale ich obecni marksistowscy przeciwnicy, wbrew własnym legendom, niewiele mają wspólnego z oświeceniem tym jakie nastało w XVIII wieku. Już w samej rewolucji francuskiej oświeceniowcy (Malesherbes, Condorcet) byli skazywani na gilotynę lub prześladowani (La Fayette), i wywlekani z grobów (Mirabeau) przez ciemnych a hardych jakobinów. Komunizm i jakobinizm to nie oświecenie, lecz egalitarna religia świecka o charakterze profetycznym, nie mająca nic wspólnego z indywidualistycznym ewolucjonistycznym racjonalnym (popularno) naukowym ruchem zwanym oświeceniem.

Można dodać też z drugiej strony, że owe nowe średniowiecze tak upragnione przez użytkowników portalu, było przecież dość mocno pogańskie w sferze życia codziennego. To barok naprawdę konsekwentnie wprowadził nauczanie Kościoła katolickiego do sfery publicznej, a rozdział Kościoła od państwa, który następował zwłaszcza w XIX w, wg niektórych badaczy wzmocnił, a nie osłabił kontrolę Kościoła nad wiernymi. Jeśli tak, to tym bardziej można zrozumieć reakcję antyklerykalną naszych czasów. Zresztą już renesansowi humaniści umieli rozróżnić wiarę i Kościół. W naszym kraju oświecenie nigdy się specjalnie nie zakorzeniło, a lata rozbiorów, o czym słusznie mówił Janusz Palikot w jednym z wywiadów, dało Polakom złudzenie, że Kościół katolicki ma wspólne interesy z narodem, podczas gdy w innych państwach „Kościół współpracował z tyranami” . Wspomnijmy choć potępienie powstania listopadowego przez papieża Grzegorza XVI w encyklice Cum primum ogłoszonej 9 czerwca 1832, w której napomniał polskich biskupów oraz duchowieństwo, aby podporządkowali się władzy zaborców oraz aby zachęcali do tego lud. Potępił powstanie listopadowe, nazywając powstańców: „podłymi buntownikami”, którzy powstali przeciw władzy monarchy. Tego papieża ma na myśli Juliusz Słowacki w „Kordianie”, kiedy papież mówi: „…Niech Polaki modlą się, czczą cara i wierzą…”, i to nawet nie szkodzi, że car był prawosławnym, przeciwnikiem Kościoła katolickiego. Wbrew In supremo z 3 grudnia 1839, papież Grzegorz XVI potępił niewolnictwo i sprzedaż niewolników jako niegodne chrześcijan. Cóż po kilku dekadach walki dysydentów, heretyków i liberałów, nawet papież musiał się ugiąć… Grzegorz występował też ostro przeciw liberalnemu nurtowi w katolicyzmie; w 1832 potępił francuskie czasopismo „L’Avenir” wydawane przez hr. Ch. de Montalemberta, H. Lacordaire’a i księdza F. R. Lamennais. Konserwatyzm Grzegorza był tak duży, że nie zgadzał się on na wprowadzenie w Państwie Kościelnym kolei żelaznej i gazowego oświetlenia ulic; określił on drogi żelazne „drogą do piekła” (gra słów po francusku: „chemins de fer” — „chemin d’enfer”), uważając, że przyczynią się do rozwoju handlu i w rezultacie wzmocnienia antymonarchistycznej burżuazji.

Do ludzi, których całe życie kręci się wokół chrześcijańskich rytuałów, histeryczne krzyki kato-prawicy mogą jeszcze dojść, ale każdy, kto oprócz wiary ma także oczy, widzi jak bezczelni są biskupi. Biskupi, którzy zapraszają Paetza na spotkanie poświęcone walce z gwałtami dzieci przez duchownych, czy biskup Michalik, który zatruwa życie pewnego policjanta i jego rodziny, tylko dlatego, że ów zwrócił się do niego „proszę pana” a nie „przenajświętsza ekscelencjo”… Swoją drogą na portalu konserwatyzm.pl pojawił się niedawno wpis senatora Kazika Jaworskiego, pt.: „Nie pozwolimy bezkarnie obrażać Arcybiskupa!”:

„…Janusz Palikot w publicznej wypowiedzi obrzucił inwektywami naszego duszpasterza, JE Arcybiskupa Józefa Michalika. Przyjmujemy to jako sygnał do mobilizacji. To poczucie przyzwolenia na takie wypowiedzi decyduje o tym, że Janusz Palikot próbuje posuwać się coraz dalej. Za słabo brzmiał nasz głos w sprawach moralnych, ochronie życia, braku zgody na mrożenie ludzkich embrionów, gdy atakowano status rodziny przez zrównywanie z tzw. stałymi związkami, czy wręcz związkami homoseksualnymi. Potem rozpoczęły się próby podważania statusu materialnego Kościoła. Również wtedy brak było dostatecznej reakcji. A przecież status materialny Kościoła to nie mercedesy dla księży — jak starają nam się wmawiać media — ale cała ogromna sfera działalności dobroczynnej, w której władze publiczne dają sobie radę znacznie gorzej. Po tym wszystkim mamy obecnie do czynienia z personalnymi atakami na hierarchów, co jest już bardzo groźnym sygnałem, gdyż jak mówi Pismo: „Uderz w pasterza, a rozproszą się owce”. To dla katolików ostatni sygnał, by podjąć działania. Marsz, którym 14 kwietnia przejdziemy ulicami Rzeszowa, będzie znakomitą okazją, by się spotkać i zorganizować do kolejnych działań [ 2 ].

Myślę, że pana senatora Jaworskiego boli tak naprawdę tylko to, że: „…Potem rozpoczęły się próby podważania statusu materialnego Kościoła…”. Janusz Palikot słusznie zauważył, ze Michalik jest takim samym chamem jak Rydzyk, odnosząc się m.in. do sprawy z policjantem. Rzecz w tym, że dla ultrakatolików biskup jest kimś podobnym do anioła. To tak jak mówił Roman Kotliński o tym, że na wschodzie Polski wielu wydaje się, że ksiądz jak anioł, nie załatwia potrzeb fizjologicznych. Biskup ma więc prawo być chamem? Oczywiście nie! Zresztą Janusz Palikot dobrze dobrał tu słowa. Określając chama w koloratce chamem, a nie np. głupcem, dał wyraźny sygnał, że chodzi mu o dobry smak, a nie o poglądy. Oczywiście kato-prawica jak zwykle celowo myli wszystko…
Cóż wiadomo było od dawna, że to spóźnione oświecenie będzie kiedyś trzeba nadrobić.

0002JFXWQ6NS0L1C-C114

Il. to jest karykatura antyklerykalna, dotycząca polityki kościoła i rozdźwięku między humanitaryzmem a nią, nie zaś antychrześcijańska, taką byłaby np. karykatura trójcy świętej lub Jezusa jako wariata w psychiatryku.

Przypisy:
[ 1 ] http://www.konserwatyzm.pl/artykul/1465/erik-von-kuehnelt-leddinh-rewolucja-francuska-markiz-de-sade
[ 2 ] http://konserwatyzm.pl/artykul/4058/jaworski-nie-pozwolimy-bezkarnie-obrazac-arcybiskupa

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

5 Odpowiedź na “Antyklerykalizm to nie antychrystianizm”

  1. A coz takiego złego zrobił Paetz? Z tego co słyszałem to uwodził klerykow, chyba dorosłych, a to nie jest wg prawa swieckiego karalne. Uwodzenie, obiecanki cacanki, w chwilach miłosnego uniesienia to przeciez norma w zyciu dorosłych. Nie słyszałem aby Paetz był pedofilem. Pewnie, Paetza nie ruszą bo ma haki na innych biskupow i dobrze wie kto pedofil i kto ma jakie upodobania. Ale nie słyszałem aby sam był pedofilem.

  2. Ja jednak widze roznice miedzy prawie dorosłym a dzieckiem.
    To ze ludzie hetero/homo lubia młodziez (np.16-18 lat) dojrzała seksualnie to „normalne”. Natomiast dobieranie sie do dzieci 0-14 jest dla mnie karygodne.
    Problem Paetza polegał na tym, ze dobierał sie do chłopcow w czasie pracy i wykorzystywał swoja pozycje.
    Ale nie pamietam zeby kogos fizycznie „skrzywdził”.
    Poza tym w katolickiej! Polsce prostytucja nie jest karalna. Ci homo-klerycy dopiero protestowali, gdy Paetz nie chciał im zapłacic (w postaci stypendium czy majteczek).

  3. Paetz ne zaplatił ? Jak nie Polak. Polak to ma gest, nawet rodzince prezenty biedniejsze sprawi , a za figo-fago zaplati.

  4. Ha, ha, nie wiem, nie siedziałem w tych sprawach. Ale czytałem, ze jakis kleryk sie skarżył, ze Paetz mu obiecał jakis fajny wyjazd na stypendium, ale w koncu wyszły z tego nici. Obiecanki cacanki, uwiódł go jak nastolatke. Nie szkoda mi tych lizodupkow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × trzy =